Jak byłem mały (wtedy jeszcze mało kto wiedział o takim pojęciu jak "ochrona przyrody"), łapałem zaskrońce, których w lesie, gdzie rodzice mieli działkę, było zatrzęsienie. Śmierdziały dranie niemożebnie, ale były niesamowicie przyjemne w dotyku. No i pewnego dnia nałapaliśmy ich z kolegą z działki nieopodal całą wielką balię i urządziliśmy sobie kąpiel wężową. Oczywiście wszystko w tajemnicy przed rodzicami, którzy potem nie mogli nas doszorować przez tydzień...
Najpierw pomyślałem, czemu dają dzieciakom je molestować?
Ale zaraz sobie przypomniałem, że co się u nas wylęgną zaskrońce, padalce czy inne - to na ogródkach trutki, a w parkach i laskach k***iarstwo gady rozdeptuje, podpala albo tłucze na śmierć czym popadnie. Ani to groźne, ani winne. Hałasu nie robi. Robale zżera. I pod ścisłą ochroną. Ale komuś k***a przeszkadza, że żyje...
Jeśli kogoś to interesuje, to wyjaśniam, że jest to największa orgia węży na świecie. W pierwsze ciepłe dni wiosny, ze swoich kryjówek wypełzają dziesiątki tysięcy pończoszników, które zaczynają gody. Mogą one trwać nawet do 3 tygodni, zwykle jest to końcówka kwietnia i początek maja.