Historyjka prawdziwa, może kogoś rozbawi.
Byłem wtedy w wieku, kiedy można było kurze na stojąco do dupy zajrzeć. Nie było jeszcze internetu, a w TV były tylko dwa programy. Większość czasu spędzało się na dworze, robiąc rzeczy mniej lub bardziej bezpieczne. W pobliżu boisko, można było w piłę pograć, albo w wysokiej trawie na łące w chowanego się bawić. Była nas trójka, z czego jeden o coś się tam obraził i z już bezpiecznej w jego mniemaniu odległości zaczął coś tam pyskować. Niewiele myśląc schylam się po kamień (tamten w tym czasie w tył zwrot i szpula na chatę), ważę go chwilę w ręce i jebut bez przekonania za delikwentem wysokim lobem. Dalej jak na filmie - trasa, po której sp***alał kozak zbiegła się z miejscem lądowania kamyka. Jeb, kolana, pysk na strusia i leży. Koleś obok mnie łapie mnie za ramię i mówi:
- i KAJ MY GO TEROZ ZAKOPIYMY...??
Trochę byliśmy zesrani, ale skończyło się tylko na małym rozcięciu na dyńce i odrapanym nosie przy lądowaniu.
Nie było jeszcze internetu, a w TV były tylko dwa programy. Większość czasu spędzało się na dworze, robiąc rzeczy mniej lub bardziej bezpieczne. W pobliżu boisko, można było w piłę pograć, albo w wysokiej trawie na łące w chowanego się bawić.
Często widać, jak ludzie użalają się w jakich ch*jowych czasach żyjemy. Czasy nie są ch*jowe, tylko ludzie. To wy lipę robicie. Wyłącz internet, nikt nad tobą z biczem nie stoi. Nie oglądaj telewizji. Jeden głupi film to dwie godziny, które możesz spędzić z ziomkami na boisku, które stale stoją między blokami czy na terenie szkół. Albo idź do lasu narobić hałasu.
Czy lepiej napisać w internecie, że teraz wszyscy siedzą w internecie? Zastanów się sadolu.
zima i tlusta swinia, tzn owca, tzw czarna w klasie
idzie sobie juz po lekcjach dzien jak co dzien, jak zwykle sama, bez towarzystwa
ulepilem pigule, zaj***lem od niechcenia jak z arty leci kula, leci leci, prawieze zawisla w powietrzu w kulminacyjnym momencie, zeby za chwile zaczac zapie**alac w dol z takim impetem, ze az swini czapeczka spadla z bani
Ja tam miałem takiego tłustego ch*ja, nie mył się, nie uczył, tylko stał i j***ło od niego.
Więc pewnej zimy postanowiliśmy go umyć...
Skończył cały w śniegu, nie było go w szkole ponad miesiąc.
Heh, ja kiedyś kumplowi zaj***łem kijem golfowym w głowę przez przypadek. Na szczęście dostał w nos. Ale w pierwszych sekundach po uderzeniu to byłem przekonany że mu całą twarz zmasakrowałem. On nakrył się rękami, twarz i ziemia cała we krwi i jeszcze ten dźwięk pękającego... czegoś.
Jak mialem 12 lat to wpadla mi w oko starsza dziewczyna, nie wiedzialem jak zagadac. Zatem rzucilem jej jablkiem w p*zde, gdy siedziala sobie na lawce. Na koniec i tak moj starszy kuzyn ja wydymal, wiec bylo po jablkach...
To i ja coś napiszę:
Podstawówka, 3 piętro na które prowadziły schody takie ze strasznie krótkimi stopniami. Ja siedziałem zaraz za wejsciem tak że jak ktoś szedł w stronę schodów to mnie nie widział bo byłem za ścianą. Szedł kolega i chciałem go dla żartu złapać za nogę, ten k***a podskoczył zjechał po tych schodach, ręke złamał. Ja w tym czasie sp***oliłem za ścianę i głupa udaje co to się tam stało. Do dzisiaj nikt nie wie że to ja. Ale jak kolega przyszedł z gipsem i podszedł do mnie to byłem zesrany że będzie skarga itp. A on nawet nie skumał że go ktoś za noge złapał.
Miałem podobną akcję w jak się chodziło na waxy do takiej starej stacji paliw jeszcze po PGR. Graliśmy w "rzucanego", oczywiście kamieniami Kilka razy się "bawiliśmy", były 2 ofiary - ja i kumpel - 2 headshoty. Głowy oczywiście do szycia
Jakie to jest ch*jowe i na siłę pokazujące jaki to autor już jest "stary", ci powyżej nie lepsi, chwalą się, że za dziecka biegali po podwórku i rzucali w siebie, normalnie niespotykane w tym wieku, trzeba to ogłosić reszcie niech zapoznają się z takimi nietypowymi zdarzeniami.
Pewnego dnia wracaliśmy z plebanii do szkoły z racji tego, że religia odbywała się w tamtejszym budynku. Droga którą mieliśmy do pokonania wiodła przez pola uprawne. Idąc sobie z kolegami wpadłem na cudowny pomysł, aby podrzucić nogą leżący na ziemii sporych rozmiarów kamulec - tak jak się to robi z piłką. Wiele nie myśląc podbiegłem, a ten idealnie naszedł na moją stopę i poszybował w kierunku głowy laski, córki mojej Pani od chemii. W sekundzie moję życie zamarło (ten kamień był konkretny, jakieś szybujące 1,5 kg). W kulminacyjnym momencie dotrzegłem jak wpada on do kaptura w kurtce tej dziewczyny! Ufffffffff, chyba nie muszę tłumaczyć, jak głupio, a zarazem strasznie to wszystko wyglądało