Miałem w LO kumpla, karnie przeniesionego z innego liceum. Powodem tego było to:
Ktoś przyniósł do szkoły wymię krowy (ma ojca masarza). Kumpel jedno z wymion wsadził w rozporek i wyszedł z WC na korytarz. Tam zobaczyły go dwie idące nauczycielki. Jedna z lekkim rumieńcem zwróciła mu uwagę, że zapomniał chyba o czymś. Na to kumpel wyjął z tylnej kieszeni nożyczki i ciaaaaaach!
Jedna nauczycielka zemdlała, druga uciekła z krzykiem, a jego wyrzucono ze szkoły
To nie jest fejk. Autorem pomysłu był mój dawny znajomy z podwórka, rzecz działa się w szkole podstawowej nr 333 na warszawskim Ursynowie, dostawcą wymiona był kolega z równoległej klasy, zamieszkały w miejscowości Opypy na drodze z Warszawy do Grodziska Mazowieckiego, a wykonawcą żartu mój kolega z klasy, pewien drugoroczniak, niejaki Sebastian, który był znany z cyrkowych pokazów w najbardziej niespodziewanych momentach.
Inny jego pokaz odbył się w 5 klasie podczas wycieczki szkolnej. Byliśmy zakwaterowani w ośrodku dla młodzieży. Większość klasy poszła na wycieczkę, a ci co nie chcieli, zostali w ośrodku, pod "opieką" olewającej wszystko nauczycielki, dla towarzystwa jednego tępego ch*ja, który miał ospę. Dzień mijał spokojnie, pod wieczór tępy ch*j z gorączki chciał się powiesić na rękawie koszuli, przy protestach niedorozwiniętego Konradka z klasy, natomiast wcześniej z naprzeciwległego pokoju rozległ się pisk koleżanki Marty, po którym rzeczony Sebastian wybiegł, zapinając rozporek i śmiejąc się do zadziwionej gawiedzi ze słowami: "Hyhyhy, ale nie zajdzie w ciążę, tylko raz jej wsadziłem!".
Jedyny błąd w historii jest taki, że kolega Sebastian nie wyleciał ze szkoły (rzecz działa się w 1990 r.), bo jego samotna matka była kochanką ubeka.
Historia zmyślona, podobnie jak ta z "zakleszczoną" parą która kochała się w kiblu i nagle ktoś wszedł i krzyknął, dziewczyna się zdenerwowała i "zamknęła" a gościu nie mógł wyjąc i ich na noszach przy całej szkole wynosili zakleszczonych i druga z nauczycielką która miała to samo ale z psem, ale czyta się fajnie
k***a ludzie, to jest historyjka-żart, a nie sprawozdanie z wycieczki, gdzie napisał, że to własne? Przecież wy sami piszecie żarciki o teściowych, gdy małżonkę prawnie będziecie mogli mieć za 5 lat...
Cebula proszona jest o nie spinanie się, bo wam liście asymilacyjne zrobią się żółte Oczywiście, że historia nie własna, znalazłem na necie, śmiechłem z tego i postanowiłem wstawić tu. Ot cały problem
Dodo2804 napisał/a:
k***a ludzie, to jest historyjka-żart, a nie sprawozdanie z wycieczki, gdzie napisał, że to własne? Przecież wy sami piszecie żarciki o teściowych, gdy małżonkę prawnie będziecie mogli mieć za 5 lat...