Królewna Śnieżka idzie do łazienki wykąpać się. Krasnoludki chcą ją podglądać, jednak są za małe, aby dosięgnąć dziurki od klucza. Uradziły więc, że staną jeden na drugim, a ten na górze będzie ją podglądał i będzie mówił pozostałym co widzi. Gdy już dosięgnął dziurki od klucza, mówi:
- Zdjęła stanik!
- Zdjęła stanik, zdjęła stanik, zdjęła stanik - powtarzają szeptem jeden drugiemu, aż wieść doszła do stojącego na dole.
- I co, i co, i co? - pytanie wraca do tego na górze
- Zdjęła majtki!
- Zdjęła majtki, zdjęła majtki, zdjęła majtki...
- I co, i co, i co?
- Nic, stoi.
- Mi też, mi też, mi też...
Najpierw odsyłasz do słowników, a jak się okazuje, że sam nie umiesz z nich korzystać i czytać ze zrozumieniem, to teraz odwołujesz się do uzusów i lepszego brzmienia...
Nie widzę analogii, bo jak pisałem, "mi też" brzmi dużo gorzej niż "mnie też".
Nie wiem, jak ty, ale ja kończę tę jałową dyskusję. Chcesz by ludzie od razu wiedzieli z kim mają do czynienia, zaczynaj sobie zdania od "mi", na zdrowie.