A' propos szczania do zlewu. Kiedyś jeszcze w gimbazie był taki Michał co zawsze był przygotowany na lekcje, zawsze miał zadania domowe, dobrze się uczył itp. Pewnego dnia pojechałem na rower i koło Biedronki jak chciałem przejechać na drugą stronę ulicy(jechałem po ścieżce rowerowej przy chodniku) patrzę na prawo- nic nie jedzie, na lewo też no to jadę, a że światło miałem zielone to niczego się nie bałem i później jeszcze przez park jechałem i w końcu do domu.
Co to za k***a bolszewicko-socjalistyczne pie**olenie? Były kołchozy i PGRy, huty i zakłady w których nie tylko osiedla ale i całe miasteczka pracowały. Rentowność tych zakładów był katastrofalna, pracowało w nim 5000 ludzi na 3 zmiany a produkowali tyle ile wyprodukowałoby 500 ludzi, a państwo dokładało i dokładało i dokładało, a zakłady miały swoje ośrodki, wczasy, kolonie, wszystko za złotówkę albo za darmo, LOL.
Takie zakłady wyhodowały dziesiątki tysięcy nieudaczników życiowych, którzy nie potrafili się odnaleźć w gospodarce rynkowej, przyzwyczajeni, że wszystko za darmo i czy się stoi czy się leży tysiąc złotych się należy. Kaleki umysłowe w 95%
Te wszystkie pracownicze przywileje, które tak wychwalasz, to (upraszczając) miałeś kosztem tego, że za głupimi papierosami trzeba było stać w kolejce jak z Sosnowca do Radomia. Jeśli ktoś uważa to za fajne, to spoko.
Widać nie których za przywileje, nie brzydziło zapisanie się do partii.
Żeby dzieciakom takim jak ja się nie nudziło, były przewidziane dla nich różne atrakcje. Piłka, piłkarzyki, pingpong, konkursy z nagrodami, ch*je muje dzikie węże, samochodziki elektryczne i dmuchany zamek do skakania.