Francja. Sierpniowe, ciepłe popołudnie.
Grupa białych mężczyzn, z których żaden nie wykazuje cech aryjskich, szuka czegoś na polu na obrzeżach większego miasta. Na pewno nie pracują, bo jest niedziela, a w 100% katolickiej europie ten dzień spędza się wyłącznie na odpoczynku i spotkaniami z rodziną.
Nikt z nich nie ma nadwagi.
Nagle rozbiega się krzyk:
-j***ny murzyn!
Zaraz po nim słychać było już tylko krótką serię z automatycznego karabinka.
-O rzesz k***a ja pie**olę!
-Co się stało!?
-pie**olony smoluch żyje!
-To go dobij!
-Nie, bo skończyły mi się naboje!
-Czy ktoś ma jeszcze amunicje?
Niestety, nikt inny nie miał ani jednego naboju.
-Krzysiu! Dziecko złote biegnij szybko do dziadka do stodoły i przynieś tatusiowi siekierę...
Tak się składało, że akurat na weekend przyjechał do wioski pewien starszy pan z Berlina, który przyglądał się całej tej sytuacji z niedowierzaniem, a także obrzydzeniem. Po chwili obserwacji zagadał do stojącego nieopodal burmistrza:
-Jak to tak?! Takie duże miasto, a amunicji nawet nie starczyło żeby jednego asfalta zaj***ć? Co to ma znaczyć?
-Ah - machną ręką burmistrz - normalnie to każdy trzyma wiadro pocisków pod łóżkiem, i drugie tyle w szafie. Ale tak się złożyło, że wczoraj odwiedził nas cygański tabor...
Własne
k***a ostatnio takie gówna tu były że można by zmienić nazwę strony na Suchdistik albo Kwejkgówno.
poczekalnia powinna być do 40 piw :/