18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Jestem Sztuką

lemo1029 • 2014-06-13, 09:58
Jestem sztuką

Tatuaż, kolczyk w nosie czy penisie, to banał. Teraz żeby zaszokowć, trzeba mieć kolczasty pióropusz na głowie, rozcięty na pół język albo rogi na czole. Ekstremiści ekstremistów decydują się nawet na obcięcie nogi. Azaczęło się niewinnie. Modą na operacje plastyczne, które miały poprawić samopoczucie. Mała korekta nosa, uszu, powiększenie piersi. Gdy kanon urody, czyli lalka Barbie, został dopracowany w każdym szczególe, okazało się, że jest on w złym guście.

I nastąpił ruch w drugą stronę, czyli operacje, które są zaprzeczeniem owego wzorca. Prekursorką w dziedzinie modyfikacji swojego ciała jest francuska artystka Orlan, autorka manifestu zatytułowanego "Sztuka cielesna" . Poddana nagłej operacji w 1978 roku, wpadła na pomysł sfilmowania zabiegu na samej sobie. Tak zaczęła się kariera tej artystki, dla której ciało jest tworzywem, skalpel dłutem. Czternaście lat później, podczas siódmej operacji, kazała sobie wstawić silikonowe implanty po obu stronach czoła.

Artystycznym przemianom za każdym razem towarzyszą kamery, operacja jest transmitowana przez satelity do wybranych galerii. Orlan w każdym szczególe przygotowuje jej scenariusz. Stroje chirurgów, dekoracje, pracę kamer. Jeśli zabiegi na to pozwalają, artystka w ich trakcie czyta teksty poetyckie czy filozoficzne. Maluje też zakrwawionymi palcami.

Rogi na życzenie Dziś zmieniają swoje ciała nie tylko artyści, a i przebieg owych modyfikacji odbywa się przeważnie poza zasięgiem kamer. Takie zabiegi są coraz popularniejsze w USA, Wielkiej Brytanii, Francji. Chętni Polacy mają najbliżej do Berlina. Ale chętnych, na razie, raczej u nas nie ma. - Myślę o modyfikacji ciała, ale póki mieszkam w Polsce, to tego nie zrobię - przyznaje Karol z warszawskiego studia tatuażu. - Nie chcę awantur na ulicy, zaczepek. Taka modyfikacja jest zaprzeczeniem wszelkich panujących u nas ideałów. Może podobna tendencja pojawi się w Polsce za parę lat.

Zabiegi "upiększające" dokonywane są nie przez chirurgów, ale przez tak zwanych rzeźbiarzy ciała. Steve Haworth to największy na świecie artysta tworzący trójwymiarowe dzieła w materii, jaką jest ludzkie ciało. Steve wychował się w rodzinie producentów sprzętu medycznego. - Wakacje spędzałem wśród skalpeli - wspomina na stronie internetowej. Wszczepił poduszki powietrzne około 170 pacjentom, z tego prawie 40 na penisach. Podskórne rogi na czole kosztują u niego 600 dolarów. Zabieg trwa od 10 minut do pół godziny. - Zależy jaką pacjent ma tkankę - tłumaczy Haworth. - U niektórych wchodzi jak w masło, u innych jest trudniej. Steve ma współpracownika, który zajmuje się miejscowym znieczulaniem. - Ból jest mniejszy niż przy piercingu (kolczykowaniu), bowiem odrywanie skóry od ciała nie wiąże się z uszkadzaniem jakichś nerwów. Dużo też zależy od indywidualnej wrażliwości. Niektórzy mówią potem: nie było tak źle, a niektórzy: w życiu mnie tak nie bolało.

Po zabiegu można się spodziewć kilkudniowego obrzęku, a jeśli implant jest na głowie, klient odsyłany jest do lekarza po antybiotyk. Ryzyko zakażenia rośnie przy implantach transdermicznych, czyli takich, które wystają przez skórę. Zdarzają się też wypadki, że ktoś, np. wsiadając do auta, zawadzi metalowym porożem o drzwi i odłupie je sobie. - To nic, przytwierdzamy róg powtórnie - uspokaja rzeźbiarz. Steve pracuje nad rozwojem nowego typu implantów penisowych. Są to stalowe wkładki, obejmujące penis od dołu, po bokach lub od góry.

Zmienia też kształt uszu, np. usuwa całkowicie dolną część ucha, a w górnej rzeźbi chrząstki tak, że kształt jest niepowtarzalny. Przychodzą też do niego pary, żeby im wszczepić obrączki pod skórę, na przykład na czole.

Ostatnio eksperymentuje z koralem. Wszczepiony koral zostaje do tego stopnia przyjęty przez organizm, że tworzą się w nim naczynia krwionośne i upodabnia się on do kości. Steve czuje się trochę szamanem. Dla wielu ludzi modyfikacja ciała to rytuał, który przeżywają bardzo emocjonalnie. Oczekują od wykonawcy, żeby nie traktował tego rutynowo, chcą, żeby szanował ich przeżycie, i Steve to potrafi. A konsekwencje prawne takiej działalności?

- Rzeźbiarz ciała może się powołć na poprawkę do Konstytucji USA - tłumaczy. - Ma prawo do wolności wypowiedzi, jest artystą, a ciało to tworzywo. W 1994 Shannon Larratt zaczął oglądć w Internecie strony artystów od rzeźbienia ciała. Założył własną, na której umieścił zdjęcia swoich tatuaży. Dziś notuje pół miliona wejść tygodniowo na stronę. To daje niejakie pojęcie o skali zjawiska. Shannon interesował się modyfikowaniem ciała "od zawsze". - Nie jestem w stanie powiedzieć, od kiedy - zwierza się w Internecie. - Chyba od dziecka. To coś jak preferencja seksualna, rodzisz się z tym. W wieku dziesięciu lat wygryzałem sobie dziury w jamie ustnej i przeciągałem przez nie druty. Potem trochę się nacinałem, aż do szesnastego roku życia. Miałem wielokrotnie przekłute uszy, sutki i wędzidełko.

Wykonałem też samodzielnie kilka tatuaży. Plemienny tatuaż na bicepsie, czaszkę na łydce. Później zaczęły się tatuaże i piercingi bardziej profesjonalne. Wypalenie piętna (zwane skaryfikacją) na prawym bicepsie, pełne piętnowanie torsu, ściskanie ucha. Z początku nie była to chęć osiągnięcia konkretnych celów, tylko ogólnikowe dążenie do samookaleczeń.

Język na pół Shannon ma też rozdwojony język. Podobno to banalny zabieg. Szybko się goi, daje mniej skutków ubocznych niż np. kolczyk w języku. Pierwszego takiego zabiegu dokonał ponoć pewien włoski dentysta. Polegało to na wykonaniu pięciomilimetrowego nacięcia i ponownym rozcinaniu, gdy tylko rana się goiła. Inna metoda polega na związaniu końcówek żyłkami tak, aby nie mogły się z powrotem zrosnąć. Taki język robi piorunujące wrażenie na kobietach. - Oprócz nielicznych, które się brzydzą, reagują wielką ciekawością - opowiada Shannon. - Jestem zadowolony z tej modyfikacji. Polecam. Shannon porównuje zabiegi do chirurgii plastycznej. O ile jednak korekcja nosa, uszu, piersi u chirurga plastyka na ogół ma zbliżć do zachodniego ideału piękna, to piercing i tatuaż od niego oddalają. - Zwróćmy jednak uwagę, że są plemiona, gdzie szczytem urody jest tatuaż czy moneta w przebitej wardze - tłumaczy Shannon Larratt.

Ofiara z palców Według Shannona, powinno się unikć zbyt radykalnych modyfikacji, np. odcinania ręki czy nogi. Nie znaczy to, że na takie okaleczenia nie ma chętnych. Roger Kaufman, piercingowiec uszny, uznany "rzeźbiarz" stóp, ma na koncie dziewięć amputacji palców u stóp. Kaufman nazywa swoje okaleczenia rytuałem i zalicza je do wydarzeń artystycznych. Innym bohaterem jest "doktor" John Brown, aresztowany w 1998 roku, pod zarzutem praktykowania medycyny bez uprawnień i spowodowania śmierci. W mieszkaniu 75-letniego wówczas Browna policja znalazła zakrwawione ręczniki, kasety wideo z nagraniami setek operacji. Działalność "doktora" Browna mogłaby się rozwijć bez przeszkód, gdyby nie drobna wpadka: przy okazji dokonanej w hoteliku na przedmieściach San Diego amputacji nogi wywiązała się gangrena i jego 80-letni pacjent zmarł.

Rytuały okaleczania przypominają rytuały inicjacyjne w prymitywnych społecznościach. Dorastający osobnik musiał wykazć się odpornością na ból, zanim przyjęto go do grona dorosłych. W niektórych plemionach do dziś dziewczynkom wycina się łechtaczkę, żeby pozbawić je części seksualnych doznań.

Masochizm? Chęć zwrócenia uwagi? W większości gatunków osobniki obojga płci wykształciły, drogą ewolucji, ozdoby sygnalizujące ich atrakcyjność jako partnera do rozrodu. Poroża, grzywy - istotą tych wykwitów jest to, że do niczego nie służą. Przekaz dla potencjalnej partnerki czy partnera jest oczywisty: popatrz, stć mnie na utrzymanie czegoś kosztownego i niepotrzebnego! Niektórzy ludzie pragną ominąć ewolucję i od razu osiągnąć efekt, wszczepiając kolce na głowie niczym koguci grzebień.

Data: 2004-03-19


Dorota Szuszkiewicz

pi...........ja

2014-06-13, 11:37
Zwycięstwo w Eurowizji, miejsce w euro-żłobie i kampanię promocyjną książki finansowaną z funduszy europejskich już ma gwarantowane.

Ku...........is

2014-06-13, 14:48
Ale zjeby...

sebe13

2014-06-13, 15:34
Może jestem brzydkim tradycjonalistą, ale uważam, że przesadne dbanie o wygląd źle świadczy o człowieku. Gdy poświęcasz dwie godziny dziennie na dbanie o wygląd, to chyba oznacza, że nie masz w tym czasie nic ciekawego ani rozwojowego do roboty, prawda ? Drugi aspekt: skoro wygląd dla Ciebie tyle znaczy, to nie jest czasami tak, że nie masz niczego innego do zaoferowania ?

lemo1029

2014-06-14, 14:55
sebe13 napisał/a:

Może jestem brzydkim tradycjonalistą, ale uważam, że przesadne dbanie o wygląd źle świadczy o człowieku. Gdy poświęcasz dwie godziny dziennie na dbanie o wygląd, to chyba oznacza, że nie masz w tym czasie nic ciekawego ani rozwojowego do roboty, prawda ? Drugi aspekt: skoro wygląd dla Ciebie tyle znaczy, to nie jest czasami tak, że nie masz niczego innego do zaoferowania ?




Wstawiłem tutaj, ponieważ tekst wydawał mi się ciekawy ;)