ewidentnie podest stał na pochyłości i nie zadziałała "poziomica" (urządzenie blokujące ruchy przy za dużym przechyle)..
miał szczęście , że pierwszy człon wysięgu o krawędź wykopu się oparł, drugi człon zadziałał jak amortyzator (właściwie siłownik wysięgnika) czyli nie było peirdolnięcia no i był przypięty to podestu
Od dzisiaj zakładam szelki jak karzą.
To sie nazywa zwyzka. Przezyl bo byl zapiety zgodnie ze sztuka. Widac ze rozwija sie amortyzator sily upadku. Gdyby go nie mial i byl podpiety sama lomza to zlamal by kregoslup.