"[...]Hells Angels nie raz pokazało swoje piekielne oblicze. Najbardziej znany incydent z udziałem niepokornych harleyowców miał miejsce 6 grudnia 1969 roku podczas koncertu grupy The Rolling Stones.
Mick Jagger wraz z zespołem nie dostali wtedy zaproszenia na koncert w Woodstocku. Zazdrosny o sławę Jagger postanowił stworzyć własny festiwal na pustkowiu koło San Francisco w Altamont. O pomoc przy ochronie imprezy muzyk poprosił zaprzyjaźniony gang Hells Angels.
Motocykliści nie spełnili się jednak w nowej roli. Opanowanie tłumu fanów nie było łatwym zadaniem. Tym bardziej, że i harleyowcy do najbardziej okiełznanych i zorganizowanych nigdy nie należeli.
Podczas występu gwiazd rocka motocykliści wszczynali burdy z grupą ok. 300 tysięcy hippisów, którzy bawili się na koncercie. W pewnym momencie nastąpiła eskalacja agresji. Aniołowie zabili Meredith Huntera, który pod silnym wpływem metaamfetaminy sięgał po broń... [...]"
Odj***ć powinni tych pożalsięboże aniołów- ochroniarzy. Po ch*j zabijali gościa? j***ni chcieli się wyżyć, a mogli go k***a na kopach wypie**olić z lokalu i byłoby spoko, ale nie k***a, musieli odpie**olić.