W czasie drugiej wojny światowej, po agresji Niemiec na ZSRR, pewien oddział Ruskich załapał się na transport okrętem wojsk brytyjskich. Podczas wycieczki, jednego z soldatów złapała potrzeba, niecierpiąca zwłoki, więc podchodzi do angielskiego oficera i łamaną angielszczyzną mówi:
- Sir... Gdzie jest WC?
Oficer spogląda niechętnie na ruska, mierzy go wzrokiem, po czym mówi:
- Pójdziesz tędy prosto. Potem w lewo. Zobaczysz drzwi z napisem "GENTLEMEN". Mimo to, wejdź.
Jeśli was to tylko dlatego, że koleś pocisnął po rusku to jesteście tępymi dzidami i ch*j wam w dupę. Nie dlatego, że bronię komuchów tylko dlatego, że wasz "humor" jest na naprawdę niskim poziomie.
@up - To nie chodzi o ciśnięcie po gościu dlatego, że jest ruskiem, tylko dlatego, że armia czerwona to była zwyczajnie banda oberwańców i gnid.
Dziadek mi opowiadał, że jak ruskie wkroczyły to pierwsza myśl była tylko: "rany boskie, oni tam chyba z krowami się rżną i to jest ich potomstwo".
Kiedy byłem w podstawówce, facetka od historii opowidała, że Niemcy złapali raz rosyjskiego szpiega. Wiedzieli, że bedzie w danym lokalu, ale nie wiedzieli, który to facet. Rozpoznali go po tym, że zapinał rozporek na sali już po wyjściu z kibla.
Inna historia - tym razem na pewno prawdziwa - opowiada o sowieckich kobietach, które po zajęciu wschodnich terenów II RP w 39 r. paradowały po ulicy w koszulach nocnych, bo myślały, że to satynowe suknie.