Materiał własny z wczoraj na swojej drodze spotkałem sarnę tak jak wyżej widać, biegłem i się spłoszyła i na tych połamanych nogach chciała spie*dalać i ciągle spadała na pysk. Postanowiłem coś z tym zrobić więc (zrobiłem zdjęcie) zaczaiłem się skoczyłem jej na grzbiet i ukręciłem kark żeby się nie męczyła po czym zadzwoniłem po szwagra żeby przyjechał swoim kombi a dziś na obiad sarnina...a tak poważnie to słaby ze mnie sadol bo mnie ruszyło i zadzwoniłem na policje (sprzedałem sarnę..) oni po myśliwego niestety z braku czasu nie mogłem oglądać i przy okazji nagrać dla was egzekucji..
Coś dziwnych macie policjantów/myśliwych. Przykładowo w Mikołowie jest pogotowie dla zwierząt gdzie trafiają takie sarenki i jeśli zwierzak jest rzeczywiście nieuleczalnie chory to zostaje uśpiony. Tutaj miała tylko złamane nogi więc chyba przesadzili.
Przyjechał pan myśliwy, strzelił ją w łeb. Zadzwonił do znajomego weterynarza żeby zrobił badania na obecność wścieklizny. Jeśli wynik był w porządku, pan myśliwy i pan weterynarz wpie**alają dzisiaj pyszny obiadek.
Tak to się odbywa zazwyczaj
Natura nie lubi marnotrawstwa - lepiej odstrzelić i zjeść niż uśpić i zutylizować. Więcej stresu by miała w drodze na humanitarne uśpienie niż przy szybkim strzale w serce.
Dobra, dobra. Nie napisałeś skąd te złamania, ale i tak wszyscy wiemy.
Pamiętajcie, miłośnicy przyrody: sarenka to nie krowa!
W czasie, hmmm... obcowania z naturą nie wolno kłaść się na nich całym ciężarem, Liga Ochrony Przyrody zaleca klasyczną pozycję na stojaka.