18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Fragment książki Ozzy'ego

Spilihp_85 • 2012-01-23, 16:26
Fragment książki Ozzy'ego Osbourne'a "Ja, Ozzy. Autobiografia"

"Autobiografia Ozzy’ego Osbourne’a – ikony i legendy rocka, wokalisty Black Sabbath, jednej z najpopularniejszych na świecie grup hardrockowych."



Cytat:

W pewnej chwili zaczęliśmy się zastanawiać, skąd się bierze, k***a, ta cała koka. Wiedzieliśmy tylko, że przyjeżdża w nieoznakowanych vanach, zapakowana w kartonowe pudełka. W każdym pudełku było około trzydziestu fiolek – trzy warstwy po dziesięć
– z których każda miała zalaną woskiem zakrętkę.
Mówię wam, ten koks był najbielszym, najczystszym i najsilniejszym towarem, jaki możecie sobie wyobrazić. Jeden niuch i jesteście królami wszechświata.
Chociaż uwielbialiśmy robić za odkurzacze, wiedzieliśmy, że wybuchłaby afera, gdybyśmy zostali nakryci z jedną taką nielegalną dostawą, zwłaszcza w Stanach. Nie bardzo śmiechało mi się kiblować w amerykańskim pierdlu i do śmierci wypinać dupę przed ku*asem jakiegoś studwudziestokilowego gangstera. Ale kiedy byłem w ciągu, miałem coraz większą paranoję i po pewnym czasie wmawiałem już sobie, że nasz diler z uniwerku pracuje w FBI, LAPD lub pieprzonej CIA.
Któregoś wieczoru wybraliśmy się całą paczką do kina w Hollywood na Francuskiego łącznika. Gorzej nie mogliśmy trafić. Fabuła jest oparta na prawdziwej historii dwóch nowojorskich tajniaków, którzy rozpracowują międzynarodową szajkę przemytników heroiny.
Gdy przewijały się napisy końcowe, miałem już przyśpieszony oddech.
– Skąd się biorą fiolki z koką zapieczętowane j***nym woskiem? – zapytałem Billa.
Wzruszył ramionami.
I poszliśmy do klopa, żeby wciągnąć kilka ścieżek.
Kilka dni później leżę sobie koło basenu, popijam piwko i palę dżointa, próbując spowolnić bicie serca, kiedy zjawia się nasz szemrany typek i siada przy mnie. Jest rano, więc w jednej ręce trzyma kubek z kawą, w drugiej – „Wall Street Journal”.
A ja nawet w łóżku jeszcze nie byłem.
„Nadarza się okazja – myślę sobie – pociągnąć gościa za język. Wybadam, co w nim siedzi”. No więc pochylam się do niego i pytam:
– Widziałeś Francuskiego łącznika, ten nowy film?
Uśmiecha się i kręci głową.
– A powinieneś – mówię. – Strasznie ciekawy.
– Na pewno. – Koleś się śmieje. – Tylko czemu miałbym chodzić
na takie filmy, skoro mam to na co dzień?
Gdy tylko to usłyszałem, zlałem się zimnym, swędzącym potem. Będą jeszcze kłopoty z tym facetem. Miałem złe przeczucia.
– Słuchaj, stary – pytam – dla kogo pracujesz?
Odkłada gazetę i popija kawę.
– Dla rządu Stanów Zjednoczonych – odpowiada.
O mało co nie wystrzeliłem z leżaka i nie skoczyłem w żywopłot.
Ale w głowie mi się kręciło i od dawna nie używałem nóg. „No pięknie – myślę sobie – wszyscy mamy przej***ne”.
– Chryste, stary, wyluzuj – mówi, gdy widzi moją minę.
– Nie jestem z FBI. Nie pójdziesz siedzieć. Masz tu samych przyjaciół. Pracuję dla Amerykańskiej Agencji do spraw Żywności i Leków.
– Czego?
– FDA.
– Chcesz powiedzieć, że cały ten koks… pochodzi…
– Niech ci się wydaje, Ozzy, że to prezent od Świętego Mikołaja.
Bo chyba wiesz, co się mówi o Świętym Mikołaju?
– Co?
– Tam, skąd pochodzi, jest dużo śniegu.
Gość patrzy na zegarek i mówi, że jest umówiony na spotkanie. Dopija kawę, wstaje, klepie mnie po ramieniu i sp***ala. Więcej już o tym nie myślałem. Potem wróciłem do domu, żeby
zasilić się koksem i parę razy buchnąć z bonga.
Siedzę sobie na sofie, przede mną bateria zamkniętych fiolek z kokainą, obok wielka micha z gandzią, i kroję pierwszą tego dnia ścieżkę koki. Nagle jestem mokry od potu, zimnego i swędzącego jak przedtem. „Jasny ch*j – myślę – zżera mnie dziś paranoja!”.
W tym momencie do pokoju wchodzi Bill z piwem i mówi:
– Masz tu jak w piecu, Ozzy. Czemu nie włączysz AC? – I wysuwa głowę za drzwi balkonowe, żeby po raz pierwszy od wielu dni poczuć na sobie promienie słońca.
A ja się zastanawiam: co to za „AC” w mieszkaniu? I raptem olśnienie: klimatyzacja. Ciągle zapominałem, że mieszkania w Ameryce są nowocześniejsze niż na Wyspach. W sumie nie tak dawno przyzwyczajałem się do nowości, jaką był dla mnie sracz w domu, a tu proszę: automatyczna regulacja klimatu. No więc wstaję i zaczynam się rozglądać za termostatem. „Pewnie jest gdzieś w ścianie” – myślę. Po kilku minutach bingo! Urządzenie tkwi w zakamarku przy frontowych drzwiach. Skręcam temperaturę i wracam do swojej koki i gandzi.
Jak w bajce.
Ale gdy wciągam przez nos pierwszą ścieżkę, słyszę coś dziwnego.
Czy to?…
Nie…
Cholera, całkiem jak…
Nagle Bill wpada przez otwarte drzwi balkonowe z przerażeniem na twarzy. W tym samym momencie słychać trzask drzwi na drugim końcu domu i hałas, jakby trzech facetów staczało się po schodach. Wreszcie do pokoju wlatują zasapani Tony, Geezer i jeden z technicznych, Amerykanin o imieniu Frank. Są już częściowo ubrani z wyjątkiem Franka, który pojawił się w samych majtkach.
Patrzymy na siebie… i krzyczymy jednym głosem:
– Syreny!!!
Wycie było takie, jakby na podjazd wjechało całe j***ne LAPD!
A więc nalot! k***a mać! k***a mać!!!
– Bierzcie koks! Bierzcie koks! – wrzeszczę.
Frank rzuca się do stolika, zgarnia fiolki z kokainą, ale potem tylko biega w kółko, włosy stoją mu dęba, fajka w ustach, slipy wrzynają się w dupę.
Przypominam sobie jeszcze o czymś.
– Bierzcie marychę! Bierzcie marychę!
Frank znów przyskakuje do stolika, chwyta michę z gandzią, ale przy okazji upuszcza fi olki z koką. Łazi więc na czworakach i próbuje wszystko pozbierać. Ja tymczasem nie mogę się ruszyć. Zanim usłyszałem syreny, serce napieprzało mi trzy razy szybciej niż zwykle. Teraz waliło, jakby chciało mi rozerwać klatę.
B-b-b-b-b-b-b-b-b-b-bum!
B-b-b-b-b-b-b-b-b-b-bum!
B-b-b-b-b-b-b-b-b-b-bum!
Nim się pozbierałem, Bill, Geezer i Tony dali nogę. No więc jestem tylko ja, Frank i tyle koki, że cała boliwijska armia mogłaby z nią pomaszerować na Księżyc i z powrotem.
– Frank! Frank! – krzyczę. – Tutaj! Do klopa! Prędzej!
Frankowi udało się jakoś dźwignąć na nogi i przenieść wszystko do kibla w holu przy drzwiach frontowych. Szorujemy do środka i zamykamy drzwi na klucz. Syreny tak wyją, że idzie dostać pie**olca. Wozy policyjne zatrzymują się przed domem z piskiem opon. Rozmowy przez radio. I pukanie do drzwi.
Bam! Bam! Bam!
– Otwierać! – woła gliniarz. – Prędzej, otwierać!
Ja i Frank klęczymy na ziemi. Z powodu paniki próbowaliśmy najpierw opróżnić michę, potem pozbyć się kokainy. Wsypaliśmy marychę do umywalki, a resztę do kibla. No i kicha! Umywalka i kibel nie dały rady, zaczęły się wypełniać mętną, brązową wodą. Chcieliśmy przepchnąć zioło przez kolanko za pomocą szczotki klozetowej, ale daremny wysiłek. Rury były zatkane.
A musieliśmy jeszcze pozbyć się kokainy.
– Nie ma wyjścia – mówię do Franka – wciągamy cały koks.
– Odpie**oliło ci czy co?! – on na to. – Chcesz umrzeć?
– A byłeś kiedyś w więzieniu, Frank? Ja byłem i nie zamierzam tam wracać.
No więc zaczynam otwierać fi olki i wysypywać zawartość na podłogę. Padam na czworaki, przysuwam nos do płytek i ssę ile wlezie.
Bam! Bam! Bam!
– Otwierać! Wiemy, że tam jesteście!
Frank patrzy na mnie, jakbym postradał zmysły.
– Jeszcze chwila – mówię. Mam czerwoną twarz, czuję mrowienie w nogach, oczy pulsują. – Gliny wyważą drzwi i będziemy w dupie!
– Kurde, stary. – Frank siada przy mnie na czworakach. – Nie wierzę, że to robię.
Musieliśmy wciągnąć po sześć lub siedem gramów. Wtem słychać na dworze jakieś tupanie.
– Pst! – mówię. – Słuchaj.
I znowu: tup, tup, tup, tup… Coś jakby kroki.
Słyszę, jak otwierają się frontowe drzwi. I jakaś kobieta mówi po hiszpańsku. Pokojówka! Pokojówka wpuszcza gliniarzy! k***a!
Tłukę kolejną fiolkę i przykładam nos do podłogi. A tu męski głos:
– Dzień dobry pani. Chyba ktoś na terenie rezydencji wcisnął guzik alarmu.
Znieruchomiałem w połowie niucha.
Guzik alarmu?
Pokojówka tłumaczy coś po hiszpańsku, policjant odpowiada, potem słychać kroki dwóch osób w holu, a męski głos staje się wyraźniejszy. Gliny w domu!
– Zazwyczaj montuje się go przy termostacie systemu klimatyzacji – mówi. – O, jest. Tu, na ścianie. Jeśli naciśnie pani ten guzik, słyszymy alarm na posterunku w Bel Air i wysyłamy kilku funkcjonariuszy, żeby sprawdzili, czy wszystko w porządku. Pewnie ktoś nacisnął go przez pomyłkę, gdy ustawiał termostat. Pani nawet nie wie, jak to się często zdarza. Pozwoli pani, że zresetuję system. O, już jest dobrze. No to my się zbieramy. W razie problemów proszę dzwonić, tu jest nasz numer telefonu. Można też nacisnąć guzik. Oficer dyżurny czuwa dwadzieścia cztery godziny na dobę.
– Gracias – dziękuje pokojówka.
Drzwi frontowe zamykają się, pokojówka idzie do kuchni. Nareszcie mogę wypuścić z płuc powietrze. Jasny gwint, blisko było!
Patrzę na Franka. Na jego twarzy biały proszek miesza się z gilami, z lewej dziurki w nosie leci krew.
– To znaczy…
– Właśnie. – Kiwam głową. – Ktoś musi pokazać Billowi, jak obsługiwać to kurestwo

Ja, Ozzy Autobiografia Wydawnictwo TELBIT
Copyright © Wydawnictwo TELBIT 2010 - 2011
.



Inne fragmenty książki: http://ozzy.net.pl/?page_id=73

Nie mogę nigdzie znaleźć ebooka, gdyby ktoś miał linka proszę o podzielenie się.


al...........10

2012-01-24, 12:37
Nie znam człowieka, ale śmierdzi ściemą. Wg bardzo pewnego źródła, jakim jest wikipedia, 500mg kokainy powoduje już ostre zatrucie. Czytam w oczekiwaniu na informację o tym, co im było po wciągnięciu 6g, a zamiast tego dostaję jakieś pie**olenie o klimatyzacji. Chyba powinni umrzeć, mógł chociaż napisać czy umarli.

flora

2012-01-24, 12:51
no k***a im więcej wciągasz tym więcej wciągasz, to samo z piciem... kiedyś naj***łeś się jak świnia jednym piwem teraz musi być pięć, czaisz?

xenofantor

2012-01-24, 12:54
Janeo napisał/a:

No to ma ktoś tego linka? Ja szukałam wszędzie, chomiki, peby, warezy i nic. nigdzie nie ma ebooka.

p.s dajcie jak ktoś ma, póki można (ACTA) :)



w eng jest wyglada na to ze pl nie ma

161ZT650

2012-01-24, 14:03
Tylko k***a dajcie linka dajcie piździnka, do sklepu wypie**alać i sobie kupić jak ktoś chce przeczytać, pie**oleni złodzieje

63,49 zł w empiku

Mishon

2012-01-24, 14:18
Leży na półce,a Ozzy zerka z okładki-co jak co,ale biografię Pana Ciemności należy kupić :P
Widzę samych bojowników o "wolność internetu" ^^

grzeczysławkolano

2012-01-24, 14:40
A ja polecam "Białą gorączkę" o Lemmym. Zajebista książka, jeśli chodzi o te klimaty.

kroplowa

2012-01-24, 14:41
@161ZT650
Supporter ACTA widzę.. Muszę Ci coś opowiedzieć. Tak jak rockface123 rzekł tak i ja uważam, skoro mam za coś zapłacić to muszę najpierw sprawdzić czy warto. Spodoba mi się to dam zarobić autorom, nie spodoba mi się to niech się pie**olą z j***nym syfem. Na dobrą sprawę, dzięki tym darmowym kopiom jakie internet oferuje, wielu artystów ujrzało światło dzienne.. Internet jest najlepszą reklamą, a wy ACTA'owcy chcecie ją wyeliminować..

Lafirynda

2012-01-24, 15:58
Skonczcie z tym slodkim pie**oleniem i dajcie linka :D

Gabryiel

2012-01-24, 16:51
ja kupiłem tą książkę za 12 zł, nówkę. nie jestem fanem Ozzy'ego aczkolwiek ciekawa

161ZT650

2012-01-24, 17:27
kroplowa napisał/a:

@161ZT650
Supporter ACTA widzę.. Muszę Ci coś opowiedzieć. Tak jak rockface123 rzekł tak i ja uważam, skoro mam za coś zapłacić to muszę najpierw sprawdzić czy warto. Spodoba mi się to dam zarobić autorom, nie spodoba mi się to niech się pie**olą z j***nym syfem. Na dobrą sprawę, dzięki tym darmowym kopiom jakie internet oferuje, wielu artystów ujrzało światło dzienne.. Internet jest najlepszą reklamą, a wy ACTA'owcy chcecie ją wyeliminować..



Jak idziesz do sklepu po wędline też najpierw napychasz morde i próbujesz czy warto ?

To jest czyjas praca a kopiowanie to zwykła kradzież. Nie jestem i nie byłem nigdy zwolennikiem ACTA aczkolwiek widzę że ludziom przeszkadza to ze nie beda mogli legalnie kraść. To nie jest normalne. Ilu z Was po przeczytaniu książki, obejrzeniu filmu, kupiło sobie oryginał ? Daje ręce uciąć że bedzie to niewielki odsetek. Widze jednak że raptem wszyscy są biedni i pokrzywdzeni bo im kraść nie będzie wolno.

Często sciągam pliki z netu czy to mp3 czy to bedą filmy ale zawsze gdy coś mi się spodoba staram się kupić oryginał i nie przeszkadza mi to że ktoś może mi zabronić złodziejstwa. Nie chcesz kupić nie sciagaj nie ogladaj nie czytaj.

aBuuu

2012-01-24, 17:50
podobny fragment też jest w ksiązce marilyna mansona :) ksiązka tez dobra, choć troche obrzudliwa :D

paul150

2012-01-24, 18:04
O człowieku ta książka to dla mnie biblia. Mam ją i czytałem kilka razy. Najlepszy jest kawałek jak OZZY idzie do lekarza na wizytę.

Cytat:

No dobrze panie Osbourne, zadam panu pytanie - mówi lekarz. - zażywał pan jakieś niedozwolone środki? Przyszedłem do niego, kiedy postanowiłem się oczyścić. Ponad czterdzieści lat piłem na umór i brałem prochy, więc chciałem sprawdzić, jakie wynikły z tego szkody.
-Hm-mówię z lekkim śmiechem - paliło się trochę zioła.
-i tyle?
-Tak tyle.
Lekarz prowadzi swoje śledztwo i sporządza notatki. Nagle pyta:
-na pewno?
-Hm - mówię i znowu się lekko śmieję - nie gardziłem też speedem. Dawno temu wie pan.
-No więc marihuana i trochę speedi?
-mniej więcej.
Lekarz dalej coś zapisuje, ale po chwili znowu przerywa.
-Jest pan absolutnie pewny, że to była tylko marihuana i speed?
-Hm, zdaje się, że swego czasu kilka razy niuchnąłem starego, poczciwego baju-proszku - Zaczynam się rozgrzewać.
-A zatem marihuana, speed i... kilka ścieżek kokainy?
-mniej więcej
-Jest pan pewien?
-No.
-Chcę się tylko upew...
-A heroina się liczy?
-Owszem liczy się
-Aha no to heroina też. Raz czy dwa razy, nie więcej.
-Na pewno dwa raz czy dwa razy?
-Na pewno. Gówniane jebaństwo, ta cała heroina. Próbował pan kiedyś?
-Nie
-Za dużo rzygania, jak na mój gust.
-Mogą wystąpić silne mdłości to prawda
-Tylko się wóda przy tym marnuje.
-Dobra! - denerwuje się lekarz - Koniec tego! są jakieś narkotyki, których pan nie brał?
Milczenie.
-Słucham, panie Osbourne.
-Nie, chyba nie znam takich.
Jeszcze dłuższe milczenie. Wreszcie lekarz mówi:
-A co z alkocholem? Wspominał pan o piciu. Ile jednostek dziennie?
-No może cztery. Plus minus.
-Można jaśniej?
-Cztery butelki hennessy. Ale to zależało.
-Od czego?
-Jak długo spałem między jedną a drugą.
-Tylko hennessy?
-Piwo się pewnie nie liczy?
Lekarz kiwa głową, wzdycha głośno i zaczyna precierać oczy.
Wygląda jak by chciał iść do domu.
-Pali pan, panie Osbourne?
-Od czasu do czasu.
-A to ci niespodzianka. Ile dziennie, jak pan myśli?
-Ze trzydzieści parę.
-Jaka to marka papierosów>
-Mówię o cygarach. Papierosów nie liczę.
Lekarz robi się bardzo blady.
-Czy od dawna wygląda tak pański zwykły dzień? - pyta.
-A który mamy rok?
-2004.
-W takim razie prawie od czterdziestu lat.
Czy w przeszłości robił pan jeszcze coś, co ma znaczenie z medycznego punktu widzenia? - pyta lekarz.
-Hm, raz uderzył we mnie samolot, no, w pewnym sensie. Złamałem kark, gdy jeździłem na quadzie. Dwa razy umierałem w śpiączce. Przez dwadzieścia cztery godziny miałem AIDS. I myślałem, że mam stwardnienie rozsiane, ale okazało się. że to parkinsonizm. Kiedyś rozerwałem sobie klekotkę. A, i kilka razy miałem rzeżączkę. Do tego ze dwa ataki: jeden gdy wypiłem kodeinę w Nowym Jorku, drugi zaś w Niemczech, gdy załatwiłem się pigułką gwałtu, To chyba wszystko, chyba że przedawkowanie lekarstw na receptę też się liczy.
Lekarz kiwa głową. Potem chrząka, rozluźnia krawat i mówi:
-Mam już tylko jedno pytanie panie Osbourne.
-Proszę pytać.
-Dlaczego pan jeszcze żyje?


pudel89

2012-01-24, 18:46
161ZT650: Wędlinę sobie możesz powąchać czy nie jest zepsuta. Jak kupujesz samochód, to robisz jazdę próbną, a przed ślubem możesz uprawiać seks, więc nie pie**ol, że nie masz żadnego wyboru. Z grami są wersje demo, z książkami i filmami już tak łatwo nie jest. Idź sobie na "Ciacho" albo inną ch*jową komedię, bo trailer był ładny a potem wal łbem w ścianę bo okazało się, że szmatławiec jakich mało. Nie ściągasz - twoja sprawa. Nie wpie**alaj się innym między wódkę, a zakąskę skoro chcą robić tak czy inaczej. Ty za nich odpowiadać nie będziesz jak ich namierzą.

Faqarl

2012-01-24, 18:49
grzeczysławkolano napisał/a:

A ja polecam "Białą gorączkę" o Lemmym. Zajebista książka, jeśli chodzi o te klimaty.



No tak - pod tym względem to Lemmy i Ozzy warci siebie.