Dlatego ja nie wyśmiewam ludzi, którzy na parkingach i pustych placach "piłujo gofra na rencznym". To doskonała nauka opanowania poślizgu samochodu i dzięki temu, że sam się tak uczyłem dwukrotnie uratowało mi to życie a ci, którzy nie wiedzą co zrobić jak auto traci przyczepność, mogą dalej wyzywać od wieśniaków, ludzi którzy uczą się kontrolować poślizgi na parkingach. Pozdrawiam serdecznie
Aha. Cunami i animalsy to ścierwo a garyks to p*zda i ch*j. Muzyka dla ułomów grana teraz w połowie stacji radiowych...
Mówcie co chcecie, ale mi i tak to się nigdy nie znudzi I żadne tam piłowanie, dwójeczka w zapasie, przy wyjściu z zakrętu lekko dodajemy gazu i zawsze jedziemy tam gdzie chcemy. Wiem, że mój Hultaj jest jeszcze śmieszniejszy ode mnie, a w takich chwilach to już w ogóle osiąga apogeum niedorzeczności, ale miny właścicieli samochodów, obok których na lekkim poślizgu parkuję i sama radocha z całego procederu ślizgania rekompensuje wszystko
Jeździłem corsą 2 lata. W tym 1.5 rozwoziłem nią pizze. Tym małym gówienkiem na śniegu da się wszystko Też tak robiłem na zakrętach, gdy śnieg spadł. Trudno się czasami powstrzymać. Tym bardziej, że zapier dalałem po 12 godzin dziennie tym bolidem i jakoś urozmaicić sobie czas trzeba . Tutaj chłopak za późno ręczny puścił i go obróciło.
Drift, czy nie drift, radocha i tak jest
Sam staram się wykorzystać kazdą okazję, żeby wlecieć w zakręt bokiem i zwykle da sie to zrobić bez rękawa, wystarczy mocniejsze szarpnięcie kierownicą i elagancko sie łamie
A swoją drogą, to jak już ktoś wyżej napisał, taka zabawa na śniegu może sie kiedyś przydać, acz nie musi