Ja tam wolę starą, dobrą i poczciwą krajzege (Stołowa pilarka tarczowa), bo pewnie mniej pochłania prądu. Poza tym daje możliwość cięcia grubszych gałęzi i desek.
Dobrze że w Krakowie się mówi Trajzega
Pozatym sądząc po dźwięku, ta maszyna je na rope.
Jak patrzę na takie mechanizmy, to mi się sąsiad moich rodziców przypomina. Koleś skończył zabawy z pilarką do drewna własnej roboty (mam nadzieję, że dobrze to nazwałam - taki stoliczek z tarczą tnącą bez żadnej osłony), kiedy zostały mu już tylko 4 palce w obu dłoniach. I nie, nie uciął sobie ich na raz, tylko jeden po drugim w dość regularnych odstępach czasowych. To jest dopiero twardziel