18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Diagnoza lekarska i walka z PZU

Leti • 2013-01-15, 16:46
Historia własna… może i mało sadystyczna z fizycznego punktu widzenia ( no, może nie do końca).
Natomiast moim zdaniem straszny sadyzm od strony formalnej.
Zresztą zainteresowani przeczytają i sami ocenią.

Sprawa tyczy się mojego wypadku/kontuzji , walki z PZU i kompetencji lekarzy.

Zaczyna się nieco komicznie… ok. 5 lat temu , niefortunnie potknąłem/poślizgnąłem się i chroniąc się przed upadkiem podparłem się ręką. Poczułem dosyć mocny ból w prawej ręce w okolicy barku. Wróciłem do domu posmarowałem jakimś Altacetem i na drugi dzień przestało.

Był to akurat koniec wakacji, tak, że 4 dni po wypadku , mieliśmy pierwszą lekcję wychowania fizycznego. Poszliśmy na basen, nauczycielka kazała pływać na rozgrzewkę. Po krótkim czasie, płynąc kraulem, wypadł mi staw barkowy. Ręka została w nienaturalnej pozycji wygięta do tyłu. W tedy nie wiedziałem co się dzieje… ledwo dopłynąłem jedną ręką do brzegu… w tym czasie prawa zdążyła już wrócić na swoje miejsce.

Tak się skończył dla mnie pierwszy wf. Oczywiście od razu udałem się do lekarza chirurga- ortopedy. Pierwsza wizyta była nad wyraz szybko bo czekałem raptem 2 tygodnie.
Lekarz stwierdził zwykłe naciągnięcie mięśnia ( po zrobieniu i obejrzeniu prześwietlenia barku ). Kazał chodzić 2 tygodnie z ręką w temblaku. Jak powiedział tak zrobiłem. Od razu umawiając się też na kontrolną wizytę za 3 miesiące ( najbliższy termin ).

Po okresie 2 tygodni bez ręki, myśląc że wszystko jest ok. rzuciłem psu patyk… i oczywiście… sytuacja podobna jak na basenie. Ała, ała i… ręka wskoczyła na miejsce… Zapisałem się równolegle do innego lekarza ( wszystko oczywiście państwowo.. za darmo ) sytuacja podobna, nic panu nie jest , altacet, naświetlenia, magnesy i inne znachorstwa mi przepisał ( właściwie to przepisała .. ale strasznie paskudna p*zda była , bardziej niż Grodzka więc zostanę przy Pan). Chodziłem na te piepszone światełka 3 tygodnie , potem wpadłem z wizyta po 3 miesiącach do poprzedniego lekarza… w nic co mu powiedziałem nie uwierzył. Powiedział że już wszystko działa…

Po światełkach , magnesach itp. Znów myślałem że jestem zdrowy .. był to jakoś okres zimowy więc wiadomo … jakaś śnieżka itp. Co się stało ? To samo co na basenie i przy żucie patykiem. Od tego czasu co 3 miesiące bywałem u jednego to drugiego lekarza .. czemu 3 miesiące ? Bo takie terminy mają w szpitalach… przez ten czas ( około 2 lata ) nauczyłem się samemu nastawiać bark .. wypadł mi on z kilkadziesiąt razy.. Żaden lekarz nie wiedział co mi jest. Uważali że w ch*ja z tym wszystkim lecę…

Moja cierpliwość się skończyła .. poszedłem prywatnie do ortopedy. W ciągu 15 minut ( za 150 zł , j***ny stawki ma dobre ) stwierdził, że mam „ nawykowe zwichnięcie stawu barkowego” (http://www.sfd.pl/Nawykowe_zwichniecie_stawu_ramiennego_barku_-t548863.html)
Kwalifikujące się tylko do operacji. Dlaczego operacji ? Bo pierwszy lekarz źle zdiagnozował problem … jeżeli od razu by skojarzył sytuację i wywnioskował ( jak na lekarza przystało ) że przy upadku doznałem zwichnięcia barku, po którym staw wrócił samoczynnie na swoje miejsce, to w tedy powinien mnie w gips wj***ć a nie chustkę dać -,-
jednak nie mam mu tego specjalnie za złe… gdyż ten drogi lekarz stwierdził że sytuacja iż bark przy zwichnięciu samoczynnie wrócił do swojej naturalnej pozycji bez pomocy lekarza zdążyła mu się w jego 50 letniej karierze tylko 2 razy.

No dobra… po przeszło 2 latach od wypadku operacja w prywatnej klinice w Bielsku- Białej… udało mi się załapać jeszcze na refundację :D :D :D . Śruba w prawym barku do końca życia, spore cięcie z przodu.
6 tygodni w specjalnej ortezie barku zamiast gipsu.

[ osobna sprawa ortezy: żeby nie siedzieć 6 tygodni w gipsie kupiłem na własną rękę na Allegro ortezę za 180zł.. Dlaczego na własną rękę? Bo ze szpitala nawet po maksymalnej możliwej refundacji była droższa o 50 zł niż na Allegro ]

Po 6 tygodniach rehabilitacja, około 4 tygodni.

Ok.. powoli mijają 3 lata od wypadku … czyli czas w jakim należy zgłaszać szkody do PZU ( tam byłem ze szkoły ubezpieczony), ale szkody należy zgłaszać po zakończeniu leczenia i rehabilitacji .. na szczęście zdążyłem się wyleczyć nim termin upłynął : )

Składam sterty papierów, wpisy, wypisy, odpisy, podpisy… czekam.
2 tygodnie.. nic. 4 tygodnie.. nic.
Dzwonię. Mówią że już wysyłają ponaglenie do mojego likwidatora szkody.
2 tygodnie… nic.
Dzwonię. Mówią że ponownie wysyłają ponaglenie do mojego likwidatora szkody.
2 tygodnie… nic.
Dzwonię. Mówią że wysyłają PONAGLENIE W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM do mojego likwidatora.
2 tygodnie.. nic. ( całe szczęście że liczy się termin złożenia pierwszego wniosku czyli dalej się w 3 latach od wypadku zmieściłem )
Dzwonię. Mówią że wysyłają ponaglenie do centrali w warszawie..
2 tygodnie… nic.
Dzwonię. Ponowne ponaglenie…

pie**ole !!! poszedłem do swojej jednostki PZU, tam mnie k***a odesłali do głównej jednostki w Katowicach … Tam się dowiedziałem że mój likwidator szkody który urzędował bodajże w sosnowcu już od 3 miesięcy nie pracuje bo zlikwidowano tam filię PZU… i jego skrzynka mailowa na którą pisałem mase mail wisi w eterze przez nikogo nie sprawdzana (tak jak moja szkoda)
Dzwonię do tych sk***ysynów co 2 dni … załatwili nowego likwidatora … czekam miesiąc. Dzwonię… przepraszają za zwłokę… mówią że postepowanie likwidacyjne już jest w toku.
Za 2 tygodnie dostaję list z PZU… na samej górze jest napisane że uznano moje ‘zgłoszenie’

Na samym dole… że przyznano mi 150 zł odszkodowania !!!!!!!!

Dzwonię. Mówią że mój uszczerbek nie jest trwały… A k***A ŚRUBA DO KOŃCA ŻYCIA ?
Pani grzecznie mówi że mogę się odwołać od decyzji zgodnie z tabelką z ich strony …
Szukam na www tej tabelki… i są: 3 rodzaje decyzji…

Od pierwszego można się odwołać do likwidatora, od drugiego można się odwołać do centrali… ( czy jakoś tak, nie istotne , ważne że sprawa zostaje w PZU ) .. mój typ decyzji był jakimś trzecim typem.. od którego można się odwołać tylko do sądu…

Padłem.. . \ zrezygnowałem.

Moja matka jest nauczycielką... dziecko w podstawówce za złamany mały palec u nogi dostało 300 zł...
Kolega na stawie tez złamał mały palec dostał 250 zł
Inny znajomy rozciął sobie stopę na basenie o kafelki dostał 600zł

Do dzisiaj czują dyskomfort i zgrzytanie w barku.

JPZU i JNFZ na 100%!

-----------
Nie mam żadnego wideo z operacji niestety. Mam tylko zdjęcie blizny ze szwami to dodam. I nie pie**olcie, że za mocne tutaj bo to tylko parę sznureczków na 8 cm cięciu.

Cała walka z pzu kosztowała mnie masę czasu, jeżdżenia i pieniędzy na połączenia …
To samo tyczy się operacji… dojazdy na badania, wizyty kontrolne, rehabilitację...
150zł nie rekompensuje tego, pomijając już całą resztę niedogodności pozostałych po operacji.
Akcja miała miejsce kawałek czasu temu, ale dopiero teraz się zebrałem do spisania.
Jak gdzieś brakuje przecinka w tekście to ch*j mnie to obchodzi.


Nie, nie żalę się ani się nie chwalę … chciałem tylko przedstawić strasznie groteskową sytuację.


maciekawski

2013-01-15, 23:28
Te odszkodowania to są takie ch*jemuje że szkoda gadać. Brat kiedyś złamał sobie palec w lewej ręce, to dostał gips na 2 tygodnie i odszkodowanie 500zł. Jak ja się wyj***łem na rowerze i miałem wstrząśnienie pnia mózgu, przeleżałem 5 dni w szpitalu i dostałem 100zł. Przecież to się w pale nie mieście :shock:

JE_not

2013-01-15, 23:30
podalbym do sadu. dla zasady, niech placa. z niezaleznym rzeczoznawca, za ktorego tez oni by zaplacili. za miganie przy wyplacie.

muraaas

2013-01-15, 23:43
Dla zasady gnoił bym PZU i konowałów ile by się dało. Po 6-tym akapicie wiedziałem co Ci jest. Kumpel ma to samo, a ja miałem przez jakieś 3 lata w nadgarstku, samo przeszło.

Usztafik

2013-01-15, 23:56
Miałem złamany nos, operacja, na drugi dzień wypis, a po tygodniu sprawy nie było - 600 zł. Druga sytuacja, pęknięcie śródstopia, tydzień szyna, miesiąc gips (a były to wakacje) - 100 zł... Paranoja

dupaCYC

2013-01-16, 00:07
Siema !mam taką samą sytuację jak Ty , z tym nawykowym wypadaniem barku. Mnie się to stało pierwszy raz na siłowni. Jak pojechałem na oddział ratunkowy to DOKTOREK nie umiał zrozumieć że mi rękę wyrwała sztanga i wygięła do tyłu. Wsadził w trójkąt i napisał że to stłuczenie. Chyba z 5x miałem tak że pod wpływem bólu wyginałem rękę i wracało na swoje miejsce. 2x miałem nastawiane i dopiero za drugim razem do lekarza po ponad 4 miesiącach uganiania się u ortopedów dotarło to że potrzebuję skierowania na rezonans magnetyczny. W ciągu roku byłem chyba 10x na rentgenach jak opisywałem dolegliwości , nie docierało do nich że k*** teraz bark jest na miejscu i RTG nic tu nie da. Dopiero jak przyjechałem z barkiem wyj****m ze stawu dotarło do doktora że coś jest nie tak i dostałem skierowanie na Rezonans. Pewnie tez będę miał zabieg i będę się męczył z tymi gnojami o jakieś odszkodowanie. Szkoda że pierwsza diagnoza mogła rękę mi uratować. No ale jak ortopeda nie potrafi odróżnić stłuczenia od zwichnięcia to tak jest. Wiem co czujesz , mam identyczną sytuację wręcz. 2x przy pływaniu mi się zwichnął , raz jak po kawę sięgałem też . k*** mam 20 lat muszę pracowac , a te kut asy nigdy mi tej ręki nie naprawią.


EDIT. Za pierwszym razem przy tym wypadku, bark wrócił na swoje miejsce zajechałem opisałem sytuację to wtedy powiedział mi że to było stłuczenie. Dał mi temblak i kazał codziennie robić ręką po 10-15 wymachów na 3 różne sposoby. Tymi o to ćwiczeniami rozp***o liłem sobie rękę bardziej

LTx

2013-01-16, 00:22
Boss-man napisał/a:

Poszukaj firmy która zajmuje się "wyłudzaniem" odszkodowań. Biorą różnie procent od przyznanej kwoty. Kumplowi, który jechał na motorze samochód wjechał w bok i z OC sprawcy dawali mu 800zł za złamaną nogę. zgłosił się do takiej firmy wyciągnęła od ubezpieczyciela 6000zł i za przysługę wzięła 1200zł. Sporo ale kumpel dostał 4800 a nie 800 <yes>



Praktycznie jest to jedyna możliwość uzyskania jakiegokolwiek (realnego) odszkodowania - opieram się tutaj o swoje własne doświadczenie. Ważne jest tylko aby zbierać wszystkie, podkreślam wszystkie rachunki związane z leczeniem oraz dokumenty z NFZ(wyniki badań etc.). W moim przypadku dzięki temu mogę sobie pozwolić na prywatne (niezbyt tanie - 80zł za godzinę terapii raz w tygodniu a zabiegów było już 30+ a jeszcze ich 'kilka' będzie) rehabilitacje (oprócz państwowych*) - a po poświadczeniu i przekazaniu kopii faktur pośrednikowi (Odszkodowania po Amerykańsku) mam możliwość odzyskania całej kwoty wydanej na leczenie i po potrąceniu prowizji pośrednika nadal pozostaje niemała sumka odszkodowania. Istotne jest jednak nieprzystawanie na ugody na zakończenie leczenia - owszem będzie to wyższa kwota do odebrania jednorazowa lecz ukróca możliwość dalszego pobierania funduszy na leczenie.

Jeśli autor tematu pragnie poznać dalsze szczegóły to proszę o kontakt na forum lub PM.


EDIT:
Dopóki kierowałem się jedynie drogą państwową i bez jakichkolwiek znajomości to sytuacja wyglądała bardzo podobnie do opisanej powyżej - z taką tylko różnicą, że od razu stwierdzono potrzebę terapii psychologicznej(na błędnik....) <pominę tu kilka niezbyt wyszukanych uwag do lekarzy>. Praktycznie nie szukając samemu alternatywnych możliwości moje leczenie skończyłoby się na kilku środkach farmakologicznych(nie przynoszących żadnego efektu poza zwiększeniem przychodu kilku firm) i wcześniej wspomnianych wizytach u psychologów(oczywiście nie jednego). Poprawę mojego stanu mogę jedynie oprzeć na prywatnych wizytach u fizjoterapeutów, lecz nie byłoby to możliwe bez wsparcia tych pośredników.
__________________________
*I tutaj taka moja dygresja - większość zapisanych na rehabilitację państwowe to osoby w wieku emerytalnym. I pół biedy jeśli frekwencja na tych zabiegach oscylowała w granicach 80-90%, lecz na ogół nie dochodzi ona nawet do połowy tych wartości - może jedynie w pierwszych dniach turnusu natomiast pod koniec zdarzało się, że można było wybierać ich kolejność... Chyba jedynym wyjątkiem jest tutaj kriokomora gdzie frekwencja jest najwyższa.

Pilotn22

2013-01-16, 00:23
Ależ z Was idioci.

Zapamiętajcie sobie jedną, prostą zasadę: KAŻDY zakład ubezpieczeń ma za zadanie Was wyr*chać. KAŻDY. Bo przecież z tego właśnie żyje, prawda?
Po drugie, zawieracie ubezpieczenia DOBROWOLNE, a więc ubezpieczyciel ma prawo wypłacić takie odszkodowanie, jakie są zapisane w ogólnych warunkach ubezpieczenia. To nie jest OC sprawcy gdzie możesz zgłosić złamany paznokieć, to jest ubezpieczenie do którego DOBROWOLNIE przystępujesz i powinieneś wiedzieć, za co płacisz.
Po trzecie, płacisz składkę 17zł rocznie i oczekujesz, że ktoś Ci wypłaci odszkodowanie kilkadziesiąt tysięcy złotych za zwichnięcie barku. Sory stary, wspólczuję, ale ten świat tak nie działa. W ubezpieczeniu szkolnym Twoja suma ubezpieczenia to pewnie coś około 5000zł łącznie, gdzie maksymalną stawkę wypłaca się w przypadku śmierci albo zostania warzywem.

Lecimy dalej, jak najpewniej takie pieniądze uzyskać: jeśli zrobiłeś sobie kuku sam, to równie dobrze możesz swoją polisę do kosza wyrzucić. Dostaniesz jakieś ochłapy, no chyba, że urwało Ci palec.
Natomiast jeśli to był wypadek (potrącenie na pasach, poślizg na nieodśnieżonym chodniku itp itd) to od sprawcy zdarzenia możesz wyciągnąć sumę do kilku tysięcy złotych.

Następnym razem, zanim zapłacicie za jakieś "super ubezpieczenie z kwotą ubezpieczenia 100 tysięcy złotych" to przeczytajcie sobie OWU. Zakłady ubezpieczeń robią w ch*j wyłączeń od odpowiedzialności i jeśli o to chodzi to akurat PZU nie jest takie złe. Nie wypłaca dużo i trzeba się odwoływać, ale wypłaca. W przeciwieństwie do jakiś firm krzaków, które z reguły piszą że nic Ci się nie należy i możesz sobie powalczyć w sądzie.


EDIT: Zapomniałbym. Te wszystkie firmy które pomagają Wam uzyskać super wielkie odszkodowania działają jedynie wtedy, kiedy jest sprawca wypadku. Jak kolega sam sobie ten bark przestawił/zepsuł/cokolwiek to taka firma nie uzyska dla Ciebie ani zlotówki. Powód? Podpisałeś umowę i zgodziłeś się na warunki ubezpieczenia. A to, że zapłaciłeś np. 4000 zł za leczenie nikogo nie interesuje. W umowie masz pewnie zapisane, że zakład ubezpieczeń nie zwraca za koszty leczenia poniesione w wyniku (tu tysiąc wyłączeń) i przysługuje Ci jedynie odszkodowanie za uszczerbek na zdrowiu.

Nie dajcie się robić w ch*ja, czytajcie te j***ne umowy

LTx

2013-01-16, 00:52
@Pilotn22
I tu jest pies pogrzebany - większość społeczeństwa ma głęboko w poważaniu te wszystkie regulaminy, T&C, umowy, etc. "Za długie", "Komu się chce to czytać", "Dalej, dalej, dalej... o tutaj podpisać" i inne tym podobne a firmy już się przystosowały do ignorantów i spokojnie robią ich w konia... nie tylko firmy...

A zresztą jaki procent użytkowników tego portalu przeczytał nawet skrótowo ostatni regulamin przed podpisaniem umowy?

wasilij

2013-01-16, 00:56
Przeczytalem do konca bo mam podobna sytuacje i chyba sie dowiedzialem co mi jest ;-)
Odkad pamietam "wypada" mi bark zarowno w lewej (czesciej) jak i prawej rece... pisze w cudzyslowiu wypada bo nie wypada do konca, reka napie**ala wtedy mocno ale jest w barku, chociaz nie moge nia ruszac... stoje wtedy jak debil z nieruchoma reka :-D miesnie reki po tym napie**alaja przez kilka dni przy np. drapaniu sie po plecach :-) przez to nie gram w siatke, reczna, nie robie w ch*j wielu rzeczy, ktore wymagaja chocby malego przeniesienia ciezaru zza plecow :-) zdarzylo mi sie to np. grajac w siatke a najlepszy przypadek byl w pewne wakacje - na stawach wypadl mi bark (wtedy juz calkiem wypadl, pierwszy raz w zyciu) podczas plywania... panika w ch*j, kumpel zadzwonil do mojego ojca, przyjechal po mnie a kumpel cala droge, do samego szpitala podpieral mi reke bo ja nie moglem :-D i jaki to ma zwiazek z Twoja historia? a no taki, ze lekarz powiedzial "na przeswietlenie", gdzie jadac na wozku reka cudownie sama wskoczyla na miejsce ;-) oczywiscie zajebisty doktorek nie wiedzial co sie stalo. Jak pielegniarka mu zasugerowala, ze mi bark wylecial to powiedzial z fochem "niech sie pani nie udziela, przeciez widze, ze mu nie wylecial bo sam by nie wskoczyl na miejsce" ot k***a, specjalisci w naszym kraju ;-)

Leti

2013-01-16, 06:01
wasilij napisał/a:

"niech sie pani nie udziela, przeciez widze, ze mu nie wylecial bo sam by nie wskoczyl na miejsce"



wskoczył, wskoczył.... na takiej zasadzie swoje szoł mają wszyscy "ludzie guma" , co się wyginają i cuda z rekami robią. właśnie na wybijaniu stawów.. po dłuższym czasie to przestaje boleć kompletnie.. tylko robi się uciążliwe.

Barki to w ogóle delikatna sprawa jeśli chodzi o kontuzje...
W sumie prawy operowany mam stabilniejszy i nic nie skacze tam.. jednak boli czasem i nieco ruchowość jest ograniczona.
Lewy nigdy nie otwierany jest dosyć niestabilny ale nie wypada. Często takie rzeczy można przy treningach siłowych zauważyć...

Lekarz (ten prywatny)powiedział że jedyne co mogę zrobić to zacząć ćwiczyć żeby zalać barki mięśniem ... w tedy będa idealnie trzymać.

bustafan

2013-01-16, 12:48
do autora:

Bardzo Ci współczuję takiego przykrego doświadczenia z tą instytucją. Wiadomo...Polska itd.... Solidaryzując się z Tobą w bólu i niemocy, rozciąłem sobie bark brzytwą na ok. 10 cm (wiem...ambicja :) ). Żeby straty były większe, rozj***łem aparat, także nie mogę zrobić zdjęcia żeby wrzucić. Może poproszę kogoś.

btw. szyłem sam, więc nie wygląda dobrze :/, nie potrafię jeszcze umieścić w środku śrubki ani nic takiego, ale pracuję nad tym :)

Mama nadzieję, że choć trochę jesteś pocieszony.
SADOLE ZAWSZE RAZEM !!!
;-)

suchyps

2013-01-16, 14:58
Taki kraj.
Ja za ucięcie pół kciuka (którego nie ma bo piła zmieliła) u prawej reki prawie pól roku bólu i do teraz odczuwam również lekki ból. Koszty leków opatrunków oraz "podarunku" dla lekarza minęły grubo 1000 zł odszkodowanie od PZU 350 zł.

karolas123

2013-01-16, 15:38
Do autora, ile musiałeś płacic po operacji? Odrazu widać po szyciu, ze nie jest to robota na nfz, mi na podobna rane na nfz załozyli 4 szwy.

Leti

2013-01-16, 16:00
karolas123, nic nie płaciłem :) prywatne kliniki tez mają pieniądze z nfz... to była klinika w bielsku- białej , dr Pawlas bodajże .. w takich sprawach szczerze polecam .. nie żeby reklama ale naprawdę specjalista dobry.

Malinaa

2013-01-16, 16:47
Czyli mogłeś być jak Mel Gibson w zabójczej broni ?