18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Człowiek, który zabił miasto

premium122 • 2013-10-18, 21:11

W Dniu Wszystkich Świętych zmarł w Ameryce Paul Tibbets – generał us-airforce, pilot bombowca, który w 1945 r. zrzucił bombę atomową na Hiroszimę.
Oficjalnie wiadomo, że Tibbets nigdy nie wyraził żalu z powodu roli, jaką odegrał w tym dramacie. Wręcz przeciwnie, zapewniał, że jest z niej dumny, że nie nękają go koszmary senne. Jeszcze dwa lata temu oświadczył publicznie: „Jeżeli byłyby takie same okoliczności – tak, psiakrew, zrobiłbym to znowu!”
***
Zawsze intrygował mnie ten człowiek. W zasadzie trudno mu wiele zarzucić. Była wojna, on służył w wojsku. Otrzymał rozkaz i wykonał go. To nie na nim spoczywa odpowiedzialność. To nie on zaplanował cel i metodę.
Jednak, mimo wszystko, ciekawiło mnie, co były pilot czuł przez te wszystkie lata? Jakie, tak naprawdę, miał sny?
***
Dzisiejsza łatwość zabijania bierze się, między innymi, z utraty bezpośredniego kontaktu z ofiarą. Dawniej trzeba było wroga zarąbać mieczem, czy toporem. Widzieć jego rany. Patrzeć mu w oczy.
Dzisiaj żołnierz strzela do odległej, nie raz ledwie widocznej sylwetki, przypominającej śmieszną, poruszającą się kukiełkę. Porusza palcem na spuście, a wtedy kukiełka przewraca się.
Pułkownik Tibbets miał jeszcze bardziej komfortowe warunki. Nie widział ludzi, których zabijał. Nie słyszał ich krzyku – tam, na dole... Krew nie obryzgała chmur…
***

Nie chcę oceniać jego czynu. Za zrzuceniem bomby A przemawiają mocne argumenty, szczególnie ten, że nuklearny wybuch przekonał Japończyków o bezsensie stawiania dalszego oporu i skłonił ich do kapitulacji. Gdyby nie atomowy grzyb nad Hiroszimą, wojna trwałaby o wiele dłużej, zaś ofiar byłoby znacznie więcej. Niestety, sami tak skonstruowaliśmy nasz świat, że czasem trzeba popełnić potworność, aby zapobiec potwornościom jeszcze większym.
Mowa oczywiście o nalocie na samą Hiroszimę. Późniejszy o trzy dni nuklearny atak na Nagasaki (wykonany przez inną załogę) był już niepotrzebną masakrą, a przy tym wyjątkowym łajdactwem – unicestwiono tam największe w kraju samurajów skupisko katolików, skonfliktowanych z rządzącymi Nipponem szintoistami, mocno prześladowanych. To trochę tak, jakby w ramach walki z III Rzeszą zrzucić atomówkę na okupowaną przez Niemców Warszawę…
***
Tibbets był żołnierzem, rozkazy miał wykonywać, a nie dyskutować o ich zasadności. Jakoś jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ta jego powojenna poza, styl „tok-szołowego” twardziela, była strategią obronną, ratującą go przed popadnięciem w szaleństwo. Świadomość, że żywcem usmażyłem jakieś osiemdziesiąt tysięcy cywilów, a dziesiątki tysięcy skazałem na powolne umieranie na chorobę popromienną, dla normalnego człowieka jest trudna do udźwignięcia. Normalnemu człowiekowi ta świadomość mogła (a nawet powinna) trochę zakłócać spokój ducha. Nawet mimo wiary w słuszność samej decyzji.
***
Co naprawdę grało w duszy eksterminatora Hiroszimy, wiedział tylko on sam. W Dniu Wszystkich Świętych spojrzał wreszcie swym ofiarom prosto w twarz.

pawelkrk00

2013-10-19, 19:55
A jak Japończykom coś nie pasuje to mogli się zastanowić czy warto rozpoczynać wojnę :D

Eftar

2013-10-19, 23:51
Przecież "burgery" nie musiały zrzucać bomb atomowych... Wojnę i tak wygrali, ale zrobili to ze względu na atak "suszi" na Pearl Harbor. Poza tym, po co się martwić odczuciami żołnierza, czy innym gównem skoro i tak szkolą go do zabijania? Martwić się należy, gdy nie chce wykonywać rozkazów...

POPISowyNumer

2013-10-20, 22:13
@JanuckQ Nie musiały. Tylko wtedy musieli by brać wyspy szturmem. A atakowanie zagonionego w kąt japońca to ostatnia rzecz jaką chcieli robić. Żółtki by walczyły do krwi ostatniej kropli z żył, zwłaszcza na swoim terytorium. Po atomówkach zniknęłaby najwyżej Hiroszima i Nagasaki. Po szturmie mógł zniknąć cały naród.

Lord_Viader

2013-10-20, 22:56
Amerykanie te bomby MUSIELI zrzucić z powodów najbardziej błahych - pieniędzy. Nie chce mi się sprawdzać dokładnych danych ale pieniądze przeznaczone na ten cel były na tyle ogromne, że nacisk wewnętrzny (już wtedy były grupy lobby) wymuszał jej zastosowanie. Biorąc pod uwagę wcześniejsze jazdy to atomówka była małym pikusiem. Była z kilku względów konieczna - Japończycy zgromadzili +/- 60 dywizji (mogę się mylić, z pamięci piszę) i ofiar przy desancie byłoby znacznie więcej. Po atakach jądrowych świat dowiedział się jakim kurestwem zaczął dysponować i pochopnie, miejmy nadzieję, nikt już tego nie użyje.

Na samej Okinawie ponad 200 tysięcy cywili i 100 tysięcy japońskich żołnierzy poszło do piachu. Żeby zminimalizować straty własne KAŻDA z wysp przed desantem była "użyźniana" tysiącami ton pocisków artyleryjski z morza i bomb lotniczych - nikt nawet nie brał pod uwagę, ze w części miast normalnie mieszkali cywile. Cieszy mnie, że ktoś na górze wspomniał o nalotach na Tokio - wydaje się, że to jest kompletnie zapomniane. Używano bomb ZAPALAJĄCYCH (2/3 zrzuconych) wiedząc o budownictwie tekturowym i podatności na ogień, robiąc grillowanych azjatów w nieprzejadalnej ilości. Zdecydowana większość miast była w 30-60% (powierzchni) spalona. W tych nalotach zginęło nieporównywalnie więcej cywili niż przy uderzeniach atomowych.

Japonia w pewnym stopniu na własne życzenie zgotowała sobie ten los. Sam Yamamoto twierdził, że surowców i kadry wystarczy na 2-3 lata wojny, znając potencjał przemysłowy przeciwnika. Gloryfikowany popełnił tak samo masę błędów za które płacili jego następcy

stalowyszczur

2013-10-22, 20:53
up@
Fajna dyskusja, ale zapominacie o kilku waznych aspektach.

Najwazniejszy: Stalin. Amerykanie i Zydzi doskonale wiedzieli z kim beda sie borykac po wojnie. Wiedzieli rowniez ze ruscy naukowcy nie traca czasu jesli chodzi o atom. Troche dluzej im to zajelo, prawda.

Druga sprawa: Japonia padlaby i bez bomby atomowej. Powod? Glod...