Jest u mnie w okolicy taki typowy żulek jeżdżący na rowerze. Zapie**ala jak szalony czy to zima czy lato. pewnego dnia się wyj***ł. oczywiście był pod wpływem. zarzuciło go jakoś niefortunnie i wylądował w krzakach. leżał tak bidok trochę czasu. okazało się ze ugryzła go żmija. lekarz powiedział ze gdyby nie był pijany to by umarł, bo alkohol w krwi spowolnił dotarcie się jadu do serca czy coś tam.
a ludzie zaraz. wódka uratowała mu życie.
i się pytam. czy jakby był trzeźwy to by się wpie**olił w ten nieszczęsny rów? ;f