Przychodzi ziomek na chate, zjarany jak sam sk***ysyn. Skurzyl 3 kosmiczne gibony i wkrecilo mu sie tak potężne gastro, że o mało by se ręki nie odgryzł. Wbiegł do kuchni, otworzył zamrażarkę, patrzy a tam w ch*j zamrożonych pierogów (ruskich). No to je wyciągnął drżącymi rękoma i zaczął sobie pchać do ryja. Nagle do kuchni weszła jego stara patrzy na syna i mówi:
- Synku, a może byś sobie odgrzał te pierożki?
A młody cały pospinany:
- Co? Co?! Ja nic nie paliłem! Nic nie paliłem!
Rozśmieszyć to może nie rozśmieszyło, ale wesołe. To dość stary motyw, w UserFriendly nawet był.
Nawiasem mówiąc moi kumple nie mówią na to "gastro" tylko "świnia". Przez chwilę się zastanawiałem, cóż to tajemnicze "gastro" znaczy. Gazy ma chłopak czy co...