Na prace społeczne sąd skazał księdza za to, że w nocy hałasował dzwonami. Precedensowy konflikt opisaliśmy w maju. Powstał i trwa do dziś w Lewinie, małej wsi w okolicach Rawy Mazowieckiej.
W tamtejszym kościele kiedyś bił zwykły dzwon, ale w 2009 r. nowy ksiądz - Andrzej Wróbel - zainwestował w elektronikę. Kilkanaście tysięcy złotych dali parafianie. Od tej pory kościelne dzwony biły tam w dzień i w nocy. O godz. 23 jedenaście razy, a potem raz co godzinę, aż do 5 nad ranem, gdy witały nowy dzień pięcioma gongami, o 6 - biły sześć razy itd. Kilka osób mieszkających blisko kościoła prosiło księdza Wróbla, żeby dzwony chociaż w nocy nie biły. Bez skutku. W dodatku w maju kościelny zegar wygrywał też pieśń "Chwalcie łąki umajone". O godz. 1.30 w nocy, co potwierdziła policja.
W czerwcu rawski sąd uznał, że ksiądz zakłócił kościelnymi dzwonami spoczynek nocny mieszkańców Lewina, i skazał go na 30 godzin prac społecznych. Ksiądz się odwołał, ale w październiku Sąd Okręgowy w Łodzi wyrok podtrzymał. Tym samym wyrok się uprawomocnił i ksiądz musiał iść do pracy.
Ja-ah-qu-ub-el,
Jak ja nie lubię takich postów. W Polsce są mohery, albo panoszące się lewactwo i ogólnie jest do dupy... Otóż nie.
W analogicznej sytuacji do tej przedstawionej w artykule doszło w jednej wsi, a duchowny, który zakłócał ciszę nocną został pociągnięty do odpowiedzialności i skazany na prace społeczne. Nikt nikogo nie pozwał o nietolerancję i w mordę nie przywalił.
Ta, jasne, to pewnie islamiści napie**alają dzwonami co godzinę, łażą po drogach publicznych w poj***nych pielgrzymkach, dupczą dzieci i wysysają z budżetu państwa niebotyczną kasiorę. Miłość bliźniego aż wylewa się z postów sadolowych fanatyków.
Koran zakazuje niszczenia świętych ksiąg w tym Biblii więc szmatogłowi sami zbluźnili przeciwko naukom swojego proroka
ludzi, którzy przylatują do cudzego kraju, pie**olą i mnożą się jak króliki, nie pracują i ciągną kase z socjalu, próbują ustanowić swoją religie jako najważniejszą w kraju powinno się na miejscu rozstrzelać. Tolerancja ma też swoje granice.