Zawsze jak widzę takie samochody na jakichś imprezach (takie czyli np. właśnie chevelle, camaro, el camino, gto) to muszę zmieniać majtki... Są przepiękne, cudowne. Mam przydomowy warsztat (dla siebie a nie usługowo) i mam nadzieję że kiedyś uda mi się takiego kupić i odrestaurować, bo póki co to remontuję astrę i nissana d21... Można powiedzieć że to mój życiowy cel
Może będzie mnie stać, żeby włączyć silnik na 5 minut zanim skończy się paliwo.
Dla takich samochodów mógłbym wyemigrować do stanów albo australii, gdzie też jest ich chyba sporo.
Nie chodzi o moc silnika, przecież gumę to można sobie spalić też w nowym samochodzie. W tych samochodach po prostu czuć, jak każda część emanuje MOCĄ, nie mówiąc już o tłumikach. Niesamowite.
Dziś byłem na zlocie w warszawie przy Liberatorze i podziwiałem takie cacuszka. Najbardziej zżerała mnie zazdrość gdy z Camaro wyszedł chłopaczek niewiele starszy ode mnie...
ps. co ten koleś tam przełącza w filmiku z wnętrza np w 0:14?
No tak, z garbusem to można jak z maluchem, rozlożyć calego samemu w jeden dzien. Bardzo prosta konstrukcja, płaska płyta podłogowa i drążki skrętne..
W sumie nigdy nie myślałem o garbusie jak o camaro dla ubogich, dobre dobre
Trzeba się kompletnie nie znać na motoryzacji żeby podniecać się taką landarą - mocy ma tyle ile teraz mają przeciętne rodzinne combi a te wszystkie kucyki wydobywają się spalając hektolitry paliwa, do tego waży to to ze 2 tony i długie jak limuzyna - miejsca z tyłu za mało nawet na siatki na zakupy a do zawracania "na trzy" potrzebuje pasa wielkości lotniska - jakim trzeba być idiotą żeby wydawać dziesiątki tysięcy dolarów na coś tak paliwożernego, ciężkiego, wielkiego i niepraktycznego? Powiecie: "dla radości z jazdy" - taką samą radość może sprawić nawet stare Czinquaczento