18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Brygada potworów

Cwieku • 2012-10-29, 14:14
Kolejna ciekawa historia Pana Biszopa, o pewnym niemieckim oddziale, który zasłynął ze swej brutalności podczas II wojny światowej.

Warszawa, Wola, sierpień 1944 roku.
- Kryć się!
Kilkudziesięciu ludzi w brudnych mundurach SS rozbiegło się kryjąc w bramach, podwórzach i za załomami murów. Do masywnych, podwójnych drzwi podbiegło dwóch chłopaków. Przy zawiasach z obu stron założyli ładunki, po czym jeden z nich rozwinął z przenośnego kołowrotka kilka metrów kabla, który pociągnął wzdłuż muru. Schował się za rogiem budynku i przykręcił końce kabli do detonatora. Wyjrzał zza rogu i krzyknąwszy „Uwaga!” przekręcił rączkę.
Wybuch odrzucił drzwi na bruk. Na ulicy zaroiło się od SS-manów. Byli brudni, zarośnięci i cuchnący. Większość z nich zataczała się i czuć było od nich przetrawiony alkohol. Trzeźwy był jedynie dowodzący nimi oficer w czarnym płaszczu – wysoki, chudy mężczyzna o nieprzyjemnej twarzy z zapadniętymi oczami.
Esesmani wpadli do wnętrza budynku. Pokonali kilka schodów i znaleźli się w olbrzymiej sali. W oczy uderzył ich niezwykły widok.
Sala była pełna dzieci w wieku od czterech do dziewięciu lat. Na widok żołnierzy jednocześnie podniosły rączki do góry. Esesmani zawahali się.
Do sali wpadł ich dowódca.
- No co tak stoicie jak barany! Wiecie, co macie robić!

1 lipca 1940 roku powołana została do życia jednostka, której zbrodnie i bestialstwo nie miały sobie równych. Hunowie Attyli, Mongołowie Czyngis Chana, Lisowczycy i Kozacy Budionnego wyglądali przy niej jak grzeczni ministranci. Historia wojskowości nie zna oddziału, który charakteryzowałby się podobną demoralizacją i zezwierzęceniem przedstawiającego jednocześnie bardzo nikłą wartość bojową.
Jej twórcą i dowódcą był Oskar Dirlewanger – najbardziej skrajny i odczłowieczony osobnik w panoptikum hitlerowskich zbrodniarzy. Urodzony 1895 roku w Wurzburgu walczył jako ochotnik podczas I Wojny Światowej, potem tłumił Powstanie Śląskie w szeregach Freikorpsu. Od początku lat 20-tych był członkiem NSDAP, a później dowódcą jednostki SA. W trybie przyspieszonym uzyskał stopień doktora Uniwersytetu Frankfurckiego. Kilkakrotnie karany za malwersacje finansowe, napady z bronią w ręku i gwałt na 13-letniej dziewczynce. W 1937 roku pojechał do Hiszpanii, by walczyć po stronie generała Franco. Po powrocie do Niemiec odnowił znajomość z Gottlobem Bergerem, wówczas wysoko postawionym nazistą. Berger szybko wciagnął starego kumpla w szeregi SS.

SS-Oberfuhrer Oskar Dirlewanger


W 1940 roku Dirlewanger przedstawił Himmlerowi swój pomysł utworzenia specjalnej jednostki SS złożonej z kryminalistów – złodziei, bandytów, gwałcicieli i przede wszystkim kłusowników, których cenił za umiejętności posługiwania się bronią i poruszania w terenie. Himmler przyklasnął tej idei i w lipcu w ramach dywizji SS Totenkopf powstał oddział złożony początkowo z 84 ludzi, głównie kłusowników, którego dowodzenie objął Dirlewanger.
Jednostka nazwana SS Sonderkommando „Dirlewanger” została skierowana do Dystryktu Lubelskiego, gdzie oficjalnie jej zadaniem miał być nadzór nad żydowskimi robotnikami przymusowymi budującymi drogi i fortyfikacje. W rzeczywistości dirlewangerowcy zajęli się mordowaniem Żydów, gwałceniem Żydówek oraz pospolitym rabunkiem. Ich bestialstwo zjeżyło włosy na głowach nawet lokalnym władzom policji i SS. Dowództwo Dystryktu Lubelskiego zażądało natychmiastowego odwołania „tej brygady bydlaków” z ich terenu. Dirlewangerowi zagrożono sądem za „kalanie rasy”, czyli gwałty na Żydówkach. Nic sobie z tego nie robił wiedząc, że ma wsparcie Bergera i świetną reputację u Himmlera.
Po ataku na Związek Radziecki jego oddział, stale uzupełniany kryminalistami i pensjonariuszami zakładów psychiatrycznych rozrósł się do wielkości batalionu i został przesunięty na wschód, na teren dzisiejszej Białorusi w celu zwalczania partyzantki.
Dirlewangerowcy jednak zamiast walką z partyzantami zajęli się tam pacyfikowaniem ludności cywilnej. Scenariusz działania był zawsze ten sam – bandyci otaczają wieś, zganiają wszystkich mieszkańców do największej stodoły, blokują drzwi, puszczają kilka serii z karabinów maszynowych, po czym podkładają ogień. Przedtem jednak co ładniejsze dziewczęta są wyciągane z tłumu i zbiorowo gwałcone. Po wszystkim żołdacy zabijają je strzałem w głowę. Szacuje się, że w ten sposób dirlewangerowcy spalili kilkaset wsi i zamordowali około 150 tysięcy ludzi.
Na wieść o wybuchu powstania w Warszawie Hitler wydał Himmlerowi ustny rozkaz:
„Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy.”
Himmler powtórzył rozkaz Dirlewangerowi, a ten sumiennie zabrał się za jego realizację.
Jego oddział miał już wówczas rozmiar brygady.
Dirlewangerowcy zostali przydzieleni do zgrupowania policyjnego gruppenfuhrera Heinza Reinefartha. W pierwszych dniach sierpnia wkroczyli na teren warszawskiej Woli.
Wola – robotnicza dzielnica stolicy miała dość rzadką zabudowę i poprzecinana była szerokimi arteriami komunikacyjnymi, co czyniło ją trudną do obrony dla powstańców. Bandyci Dirlewangera rozpoczęli metodyczną eksterminację ludności cywilnej.
Stosowano podobną taktykę, co na Białorusi – otaczano kompleks domów, wypędzano z nich mieszkańców i po serii gwałtów i rabunków mordowano ogniem z karabinów maszynowych. Czasem nawet nie zawracano sobie głowy wypędzaniem ludzi na zewnątrz. Po prostu wrzucano do piwnic, gdzie kryli się mieszkańcy wiązki granatów, a cały budynek podpalano miotaczami ognia. Ktokolwiek próbował uciekać był zabijany, a jego ciało wrzucane w ogień. Hekatomba trwała trzy dni. W okresie od 5 do 7 sierpnia zamordowano około 60 tysięcy ludzi.

Bandyci Dirlewangera w Warszawie


Z Woli dirlewangerowcy przeszli do Starego Miasta. W tym czasie do ich oddziału przydzielony został osiemnastoletni saper Mathias Schenk – Belg wcielony siłą do Wehrmachtu. Jego zadaniem było torowanie bandytom drogi przez wysadzanie drzwi i bram budynków. Opowieści Mathiasa jeżą włosy na głowie.
Po wysadzeniu drzwi do jednego z powstańczych szpitali na Starym Mieście oczom bandytów ukazała się ogromna sala zasłana materacami i polowymi łóżkami. Natychmiast wpadli do środka i zaczęli mordować rannych, wśród których znajdowali się także… ranni niemieccy żołnierze. Ci krzyczeli do nich po niemiecku, by nie zabijali Polaków, ale degeneraci działali w morderczym amoku. Zamordowali wszystkich, z Niemcami włącznie. Potem rzucili się na pielęgniarki, zdarli z nich ubrania i zamknęli sie z nimi w osobnym pomieszczeniu. Po chwili rozległy się krzyki gwałconych kobiet. Ich los dopełnił się kilka godzin później.
„…Wieczorem na Adolf Hitler Platz był wrzask jak na walkach bokserskich. Wdrapaliśmy się z kolegą po gruzach, żeby zobaczyć, co się dzieje. Żołnierze wszystkich formacji: Wehrmacht, SS, kozacy od Kamińskiego, chłopcy z Hitlerjugend; gwizdy, nawoływania. Dirlewanger stał ze swoimi ludźmi i się śmiał. Przez plac pędzili pielęgniarki z tego lazaretu, nagie, z rękami na głowie. Po nogach ciekła im krew. Za nimi ciągnęli lekarza z pętlą na szyi. Miał na sobie kawałek szmaty, czerwonej, może od krwi, i kolczastą koronę na głowie. Szli pod szubienicę, na której kołysało się już kilka ciał. Kiedy wieszali jedną z sióstr, Dirlewanger odkopnął jej cegły spod nóg.” (Mathias Schenk, „Mój warszawski szał”)

Pomordowani mieszkańcy Woli


Potwory od Dirlewangera, bezlitosne w stosunku do ludności cywilnej nie miały żadnej wartości bojowej. Kiepsko wyszkoleni, zdemoralizowani i wiecznie zamroczeni wódką, którą dostarczano im w nieograniczonych ilościach szli prosto pod kule powstańców. A ci nie pudłowali.
Powstańcy mieli mało amunicji i czekali na pewny strzał. Około 60% Niemców poległych w Powstaniu zginęło od postrzału w głowę.
Pierwsze starcie dirlewangerowców z powstańcami miało miejsce już na początku sierpnia. Żołnierze pod dowództwem Janusza Brochwicza-Lewińskiego „Gryfa” broniący Pałacu Michlera zobaczyli, jak naprzeciwko nich idzie banda brudnych, zataczających się postaci, które nawet nie próbują się kryć. Podpuścili ich na odległość kilku metrów, po czym wybili co do jednego.
Dirlewangerowcy w odpowiedzi zaczęli używać cywilów jako żywe tarcze.
„…Esesmani wypędzili z okolicznych domów cywilów i obstawiali nimi czołg, kazali siadać na pancerzu. Pierwszy raz widziałem coś takiego. Pędzili Polkę w długim płaszczu; tuliła małą dziewczynkę. Ludzie ściśnięci na czołgu pomagali jej wejść. Ktoś wziął dziewczynkę. Kiedy oddawał ją matce, czołg ruszył. Mała wysunęła się matce z rąk. Spadła pod gąsienice. Kobieta krzyczała. Jeden z esesmanów skrzywił się i strzelił jej w głowę.” (Mathias Schenk, „Mój warszawski szał”).

Dirlewangerowcy podczas walk w Warszawie


W brygadzie panowała żelazna dyscyplina. Sam Oskar Dirlewanger zazwyczaj jechał na czołgu za nacierającymi szturmowcami i strzelał do tych, którzy się cofali. Miał zwyczaj wieszać w każdy czwartek kilkanaście osób. Wszystko jedno kogo – jeńców, cywilów, nawet własnych podkomendnych, którzy czymkolwiek mu się narazili. Droga na stryczek była u niego bardzo krótka. Część jego bandytów zawisła na szubienicy obok Polaków.
Niemieckie dowództwo pogardzało Dirlewangerem i jego bandytami traktując ich jak mięso armatnie i specjalnie kierując ich na najtrudniejsze odcinki. Straty brygady podczas Powstania sięgnęły 315%. Powstańcy kilkakrotnie starli tych morderców z powierzchni ziemi. Brygada jednak ciągle odradzała się na nowo zasilana transportami kryminalistów (często z wyrokami śmierci) i psychopatów. Wszyscy oni mieli obiecaną amnestię pod warunkiem, że swoimi czynami zasłużą na Krzyż Rycerski II klasy.
W poszukiwaniu nowych kandydatów do brygady potworów sięgnięto nawet do obozów koncentracyjnych, gdzie zsyłano szczególnie niebezpiecznych kryminalistów (pełnili oni w obozach funkcje kapo). Mile widziani byli także przestępcy seksualni – gwałciciele i pedofile.
Zbrodnie dirlewangerowców popełnione na dzieciach podczas Powstania przechodzą wszelkie wyobrażenie.
Podczas walk na Woli w sierpniu bandyci Dirlewangera wpadli do ochronki dla dzieci prawosławnych. Na widok kilkuset sierot z rączkami wzniesionymi do góry zawahali się przez chwilę. Do sali wpadł Dirlewanger i wymach*jąc pistoletem kazał je wszystkie zabić. Nie chcąc marnować amunicji bandyci zaczęli rozbijać dzieciom głowy kolbami karabinów. Strumień krwi popłynął schodami na ulicę, gdzie utworzyła się olbrzymia czerwona kałuża.
Masakrę przeżyły tylko dwie dziewczynki, które mieszkają do dzisiaj w Rosji.
Któregoś dnia w jednej z piwnic Mathias Schenk zauważył małą dziewczynkę, może 10-letnią. Machnął do niej, żeby sie nie bała i podeszła do niego. Kiedy do niego szła daleko za nim huknął strzał. Pocisk rozerwał dziewczynce głowę na kawałki. Mathias usłyszał za sobą śmiech jednego z dirlewangerowców „No czyż to nie był mistrzowski strzał?!”.
Widział także niemowlę w rękach Dirlewangera. Wyrwał je kobiecie stojącej wśród tłumu wypędzonego z podpalanego budynku. Wrzucił je do ognia, po czym zastrzelił matkę.
Osierocone warszawskie dzieci często garnęły się do napotkanych dorosłych. Bez znaczenia, czy byli to powstańcy, czy Niemcy. Maskotką oddziału, do którego przydzielono Mathiasa był okaleczony 10-letni chłopiec bez nogi. Skakał na jednej nodze wokól Niemców, trochę im nawet pomagał. Któregoś dnia zawołało go dwóch dirlewangerowców. Ukradkiem wsunęli mu do torby odbezpieczony granat i kazali skakać w kierunku najbliższego drzewa. Eksplozja rozerwała chłopca na strzępy.

SS-mani Dirlewangera na warszawskiej Woli


Po stłumieniu Powstania Dirlewanger został przyjęty na Wawelu, gdzie gubernator Hans Frank wydał na jego cześć uroczysty obiad. Słowa uznania potworowi przesłał także sam Adolf Hitler.
„Z uzasadnioną dumą może się Pan tytułować rzeczywistym zwycięzcą z Warszawy” – pisał wódz III Rzeszy.
Brygada Dirlewangera została przeniesiona na Słowację, gdzie tłumiła tamtejsze powstanie narodowe. W lutym 1945 roku została przekształcona w 36. Dywizje Grenadierów SS „Dirlewanger”. On sam opuścił jednostkę wskutek odniesionej rany. Nowy dowódca został zlinczowany przez podkomendnych. Wkrótce potem jednostka poszła w rozsypkę.
Oskar Dirlewanger został aresztowany 1 czerwca 1945 roku we francuskiej strefie okupacyjnej. Trafił do aresztu w Althausen. Siedem dni później w celi znaleziono jego zmasakrowane zwłoki. Najprawdopodobniej został zlinczowany przez pilnujących go polskich żołnierzy.
Przez wiele powojennych lat krążyły pogłoski jakoby przeżył wojnę i ukrywał się w Egipcie. Ekshumacja jego grobu ostatecznie je rozwiała.
Do dzisiaj żyje od kilku do kilkunastu bandytów z brygady potworów.

BishopV

2012-10-29, 20:01
Ciekawe to.

immikofreako

2012-10-29, 20:36
BongMan napisał/a:

Właśnie dlatego mówię, że niemcy to nie ludzie. Nie zmieniło tego ponad 60 lat, nie zmieni tego nawet 1000 lat. Gdyby to ode mnie zależało, to całe 80mln bym puścił kominem.


Ale z ciebie dekiel

rockface123 napisał/a:

haha dobre kozaki! :D te zbiorowe gwałcenie i rozstrzeliwanie mnie rozj***ło, i nie chce nic pisać ale tak robił KAŻDY szczerze? gdyby wybuchła wojna zrobiłbym to samo, jest wojna nie ma prawa jest tylko śmierć za śmiercią nikt się nikim nie będzie przejmował


,,śmierć jednego człowieka to tragedia. Milionów to statystyka"


o mamy i zjeba nr 2

dyfer080

2012-10-29, 20:37
Nie ulega wątpliwości , że Dirlewanger i jego żołdacy to bestie . Ale jak nazwiesz bezmyślnych głupców , "rząd londyński"którzy dali rozkaz rozpoczęcia powstania z góry skazanego na klęskę ? Czy ktoś zapytał matki małych dzieci , czy chcą ginąć z dzieckiem na ręku za czyjąś pychę ? Za tą wstawkę nie dostaniesz piwa .

Clematis

2012-10-29, 20:37
rockface123

aleś k***a sadystyczny, naprawde.. zaimponowałeś nam wszystkim,
taki z ciebie twardziel i bezwzględna maszyna do zabijania, aż sie nieswojo poczułem.
Tak tak, podczas wojny to gwałciłbyś ale starego, rabował ale babce z portfela,
a palił tylko szlugi kupione na sztuki w kiosku. Czyli - nic by sie nie zmieniło.
Otrzeźwiej bo pie**olisz aż oczy bolą..

NORDBERT

2012-10-29, 20:46
holokaustyczne bajki z serii "opowiesci z krypty". az sie wzruszylem... artykul z gazety wyborczej?

Lad

2012-10-29, 21:29
Teraz ktos powinien o wyczynach AK, powstania warszawskiego napisac i o zlawnych polskich bohaterach ;-)

macleod

2012-10-29, 21:57
IjonTichy napisał/a:



TUTAJ. Po wojnie gen. Anders stwierdził że dowództwo AK należy postawić przed sądem wojskowym. :wisielec:



No to jestem bardzo ciekawy twojej reakcji, gdyby banda szwabów zgwałciła twoja żonę, zabiła rodziców i spaliła żywcem dzieci :roll: .

Widzisz, to nie był wybór typu zgińmy w Powstaniu walcząc albo żyjmy sobie spokojnie pośród niemieckich defilad po poddaniu miasta. Ludzie i tak ginęli i tak, łapanki, wywózki, ciągły strach. Warszawa i tak miała być całkowicie zburzona, ludzie walczyli o nią oraz o swoje normalne życie. Całkowicie normalna reakcja i wk***iają mnie strasznie takie pie**olenia ludzi, którzy siedzą pierdząc w fotel i się wymądrzają co to nie powinno się zrobić w sytuacji, którą nawet trudno sobie wyobrazić.
:idzwch*j:

Ciesin

2012-10-29, 22:22
Szczerze wątpię, żeby żył do tej pory. Czy to Żydki, czy inni łowcy nazistow już dawno by go zaczapowali.
Swoją drogą, dziwie się, że ktoś na takie bydło marnował amunicję. Takich trzeba palić żywcem w ciasnym pomieszczeniu, żeby zapalali się jeden od drugiego.

konrad3112

2012-10-30, 00:21
Naprawdę świetny tekst, aż włos jeży się na głowie. Nie dziwie się polskim żołnierzom, którzy zajęli się nim osobiście - na nic innego nie zasługiwał. To były straszne czasy i nie można się dziwić Powstańcom. Otwarta walka z okupantem to było coś, co musieli zrobić. Pamiętajmy jednak o wszystkich czynnikach, które zebrały się na porażkę powstania. Nasi wspaniali sojusznicy mieli głęboko gdzieś to, co się tu dzieje, a ruscy stali za rzeką i przyglądali się temu. To fakt, niemcy byli ostro powaleni, jednak na ruskich słów brakuje. Więcej takich artykułów proszę - "Zbierajcie jak najwięcej dowodów, bo kiedyś przyjdzie jakiś ch*j i powie, że to się nigdy nie wydarzyło".

pozarek89

2012-10-30, 00:26
W koperte i poleconym do Merkelowej

IjonTichy

2012-10-30, 15:58
macleod napisał/a:



No to jestem bardzo ciekawy twojej reakcji, gdyby banda szwabów zgwałciła twoja żonę, zabiła rodziców i spaliła żywcem dzieci :roll: .

Widzisz, to nie był wybór typu zgińmy w Powstaniu walcząc albo żyjmy sobie spokojnie pośród niemieckich defilad po poddaniu miasta. Ludzie i tak ginęli i tak, łapanki, wywózki, ciągły strach. Warszawa i tak miała być całkowicie zburzona, ludzie walczyli o nią oraz o swoje normalne życie. Całkowicie normalna reakcja i wk***iają mnie strasznie takie pie**olenia ludzi, którzy siedzą pierdząc w fotel i się wymądrzają co to nie powinno się zrobić w sytuacji, którą nawet trudno sobie wyobrazić.
:idzwch*j:


Nie zrozumiałeś mnie. Nigdy nie podważałem bohaterstwa powstańców i warszawiaków, jednak całkowitą naiwnością jest sądzić że powstanie można było wygrać. Dowództwo AK było tego świadome. Przede wszystkim powstanie było jedną wielką rzezią, z której nic przydatnego dla Polski nie wynikło. A co do ruskich, to byli po długiej ofensywie, trwającej praktycznie od wiosny 43'. Nie dziwię się że musieli trochę się przegrupować. Poza tym, znane są relacje i opisy, gdy powstańcy byli wręcz przepędzani przez ludność Warszawy, ponieważ "śmierć szła za nimi" jak tam ktoś powiedział.
Z jednej strony bohaterstwo i poświęcenie, z drugiej strony polityka i logika. Musimy nauczyć się to rozdzielać.

macleod

2012-10-30, 19:32
IjonTichy napisał/a:


Nie zrozumiałeś mnie. Nigdy nie podważałem bohaterstwa powstańców i warszawiaków, jednak całkowitą naiwnością jest sądzić że powstanie można było wygrać. Dowództwo AK było tego świadome. Przede wszystkim powstanie było jedną wielką rzezią, z której nic przydatnego dla Polski nie wynikło. A co do ruskich, to byli po długiej ofensywie, trwającej praktycznie od wiosny 43'. Nie dziwię się że musieli trochę się przegrupować. Poza tym, znane są relacje i opisy, gdy powstańcy byli wręcz przepędzani przez ludność Warszawy, ponieważ "śmierć szła za nimi" jak tam ktoś powiedział.
Z jednej strony bohaterstwo i poświęcenie, z drugiej strony polityka i logika. Musimy nauczyć się to rozdzielać.



Wiesz jest takie powiedzenie - "Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą".

To nie było do końca tak, ze Powstanie wybuchło, żeby odnieść zwycięstwo. Bardziej po to, żeby dalej nie egzystować jako przysłowiowe owieczki prowadzone na rzeź. Teoretycznie można było dalej żyć pośród tych ruin, gdzie codziennością były bombardowania, łapanki, wywózki, głód czy egzekucje i śmierć - tylko czy słowo "żyć" jest tu właściwe?. To była desperacja i kierowanie się jakimiś racjonalnymi przesłankami jest śmieszne.
Bo to nie my byliśmy w takiej sytuacji i nie masz pewności jak sam byś wtedy postąpił?

K-...........an

2012-10-30, 23:31
Cytat:

Mała wysunęła się matce z rąk. Spadła pod gąsienice.



Dziewczynka miała na imię Madzia?

eitan

2012-11-01, 05:40
BongMan napisał/a:

Właśnie dlatego mówię, że niemcy to nie ludzie. Nie zmieniło tego ponad 60 lat, nie zmieni tego nawet 1000 lat. Gdyby to ode mnie zależało, to całe 80mln bym puścił kominem.



Dlatego niczym się od nich nie różnisz.
Właściwie z takim podejściem idealnie nadawałbyś się do tej grupy. Gratuluję.
W każdym narodzie jest margines hołoty i wykolejeńców, trzeba im tylko dać pożywkę albo zmanipulować masowo (jak naziści i komuniści), aby obudzić te bydlaki.