Po pierwsze zajebisty obraz i dźwięk. Napewno nie nagrywane klapkiem Kubota. Ciekawe czy to jakis srajfon czy coś tam innego.
Po drugie nawet jezeli to jest woda to i tak klasa jest. Jak zwrócicie uwagę na mały palec prawej ręki elegancko z zasadami savoir-vivre'u uniesiony pod pewnym kątem do butelki i do niebosklonu, będziecie wiedzieć że pan Poziomka to profi
LB...........BZ
2020-12-29, 07:53
Przecież jeden Nasz druh Sadol zrobil 0,7 Jacka Danielsa. Ten litr dla hardkorowego alkoholika jest do zrobienia tylko pewnie potem do szpitala na płukanie żołądka.
Może to woda, ale odruch alkonauty ma, flacha zawsze w pionie. Kiedyś taki menelaos, pod stary tramwaj się zatoczył, lerzy, nogę wkręciło, ale wino w pionie.
Tak jeden może kojfnac po 05 inny nie, pije od 10 lat dwa razy w tygodniu po 07 ważę 80 kg i nie raz na raz wywaliłem 05 i nawet nie rzygalem jak się pije często to organizm sie przyzwyczaja bez problemu na koniec marskość wątroby i śmierć ale to wiele lat mija jak pijecie raz w tygodniu to jest już problem alkocholowy nie ważne że piwo nie wazne że drinki, pijcie co dwa tygodnie a dozyjecie dobrego wieku w zdrowiu najlepiej porządnie a raz w miesiącu amen sadole lepiej się uczyć na cudzych błędach niż na swoich
Wszyscy znawcy. Tymczasem w Polsce rekordy są od dawna znane i udokumentowane. Rekord to 2.5 litra wódki na raz. Największe stężenie miał Tadeusz. S. 14.8 p oma, jechał autem i spowodował wypadek. Zmarł na skutek odniesionych ran.
W Lubartowie koleś wypił w sklepie 0.7. Po 5 godzinach miał jeszcze 5 promili.
Mając 15 lat wychlałem 0,5 l 2x pełna szklanka duszkiem w odstępie paru minut. Kuzyn, który mnie tak uraczył wyj***ł mnie od stołu żeby nie było przypału więc poszedłem na spacer. W momencie gdy zbierało już mi się na turbo odlot, to stwierdziłem, że może ćwiczenia mi pomogą. Wiadomo, nie pomogło więc wsiadłem na rower i sprinty po nieoświetlonych zadupiach. Zaliczyłem mega dzwona jak mi koło w dziurę wpadło i postawiło kierownicę w poprzek. Wyj***ło mnie z tego roweru niczym z procy. Lądowanie w pięknym stylu na trzy punkty podparcia- kolano, łokieć , ryj. Efekty? Spodni od kolana w dół brakowało, dziura w nodze i krew sp***alała wartkim strumieniem. Kurtka cała, ale łokieć rozj***ny no i jeszcze ryj obdarty. Do domu daleko nie miałem, bo może ze 200m . Rower pod pachę i sprintem w stronę domu naj***ny jak szmata i naćpany adrenaliną. Matka w płacz, że weselne, nowiuteńkie spodnie rozj***ne reszta panika, bo chłopaka trzeba było poskładać i nikt się nie kapnął, że byłem naj***ny jak szpak. Drugi dzień był ciężki i niekoniecznie z powodu kaca, który okazał się niewielki w porównaniu do obrażeń , na które mogłem spojrzeć w miarę trzeźwym okiem. Kolano musiałem sobie rozebrać i powyciągać z niego kamienie. Pewnie ktoś pomyśli- debil.Zamiast do lekarza , to sam sobie grzebał. Cóż. Taka opcja była, ale nie mogłem z niej skorzystać, bo było samo półrocze, a ja byłem zagrożony więc jeżeli bym poszedł do lekarza i zamknęli w szpitalu, to wyj***li by mnie ze szkoły. 0,5 l jest do przyjęcia i więcej pewnie też ,ale zależy od organizmu i od dnia. Miewałem takie, że po 3 piwach byłem ledwo ciepły i takie, że po kilku butelkach jeszcze człowiek w miarę normalnie funkcjonował. Po kilku butelkach na głowę rzecz jasna, a nie kilku butelkach na ileś tam ludzi. Widziałem chłopaka, który przyjął z gwinta 0,5 l bimbru. W zasadzie nic mu nie było poza tym, że był zajebiście agresywny i gościa, który odpłynął po 0,25. Spotkałem też gościa, który wypił 0, 5 l do posiłku, wsiadł w samochód i pojechał dalej w trasę. To było już jakiś czas temu gdy alkohol był dobrej jakości. Teraz nawet bym sie nie podjął takiego ryzyka i z perspektywy czasu stwierdzam, że czasami nie myślało się o konsekwencjach zbyt logicznie. Tryb nieśmiertelności włączony był na stałe