18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

"Będziemy raczej dzielić biedę niż opływać w dostatki&q

Mr.Drwalu • 2013-12-30, 08:38


"Będziemy raczej dzielić biedę niż opływać w dostatki"
Skutki demogra- ficznej katastrofy będą bardzo bolesne


Zdaniem Stanisława Kluzy (były minister finansów i szef KNF) przez katastrofę demograficzną Polska - na tle gospodarki światowej - będzie relatywnie coraz uboższa i coraz mniej konkurencyjna. Tym samym przeciętni Polacy nigdy nie osiągną poziomu oszczędności i bogactwa porównywalnego z krajami Europy Zachodniej.

Kluza pisze w swoim najnowszym tekście opublikowanym w periodyku "Rzeczy Wspólne", że nasz kraj "ze względu na oczekiwane bilanse demograficzne w perspektywie najbliższych 50 lat będzie jedną z 3 gospodarek w ramach OECD o najniższym potencjale do podnoszenia konkurencyjności ekonomicznej". Niestety słowa te współgrają ze źródłami, na które powołuje się były minister finansów. Zgodnie z oficjalnymi wyliczeniami OECD za pół wieku wartość PKB według parytetu siły nabywczej na obywatela będzie w naszym kraju niższa niż w Meksyku, Turcji, Rosji czy Chinach. W porównaniu do innych państw będziemy się stawali coraz biedniejsi. Obecnie, według statystyk OECD, wartość PKB na jednego obywatela jest w Polsce o około 50 proc. wyższa, niż średnia na świecie. Problem w tym, że za 50 lat nasze PKB per capita będzie o około 6 proc. poniżej średniej światowej. Inaczej rzecz ujmując: w 2060 roku ponad połowa ludzi na świecie będzie bogatsza od Polaków.

Jako przyczyny takiego stanu rzeczy w przyszłości możemy wymienić katastrofę demograficzną, coraz większe koszty systemu emerytalnego oraz niską innowacyjność naszej gospodarki. Katastrofa demograficzna już się rozpoczęła, a z każdym kolejnym rokiem jej skutki będą coraz mocniej odczuwalne. W ciągu ostatnich 10 lat na stałe poza granicę naszego kraju wyjechało około 2 mln ludzi. Najczęściej są to osoby w wieku produkcyjnym, które w Polsce - gdyby nie były zmuszone emigrować w celach zarobkowych - mogłyby normalnie pracować i zakładać rodziny. Taką "wyrwę" w populacji możemy porównać jedynie do czasów głębokich kryzysów - biologicznej eksterminacji z czasów II wojny światowej, czy wielkiej emigracji wolnościowej z czasów lat 80-tych ubiegłego stulecia. Jeśli do tego doliczymy jedną z najniższych na świecie dzietności wśród kobiet (212. miejsce na świecie na 224 notowane kraje), to nie powinny dziwić prognozy ONZ, według których w 2060 roku w kraju nad Wisłą będzie żyło jedynie 26 mln mieszkańców, a w 2100 roku jedynie 14 mln! Katastrofa demograficzna ma bezpośrednie przełożenie na koszty funkcjonowania systemu emerytalnego. Niestety już w ciągu najbliższych kilku lat (2015-2019) na wypłatę bieżących emerytur ZUS-owi zabraknie aż 356,5 mld zł. Aby pokryć tak olbrzymi deficyt, każdy pracujący Polak musiałby jednorazowo przekazać do ZUSu po około 25 tys. zł. Pod względem ekonomicznym będzie to największy wyzwanie Polski od czasu zakończenia II wojny światowej. Pokrycie tak wielkiego deficytu będzie musiało skutkować przesunięciem środków budżetowych z innych dziedzin (np. zmniejszenie wydatków na utrzymanie i tak już niewielkiej armii czy też poważne cięcia inwestycyjne). Więcej jak pewne jest też podniesienie obowiązkowych składek na ubezpieczenia społeczne dla ogółu pracującej części społeczeństwa. To wszystko sprawi, że polska gospodarka pogrąży się w marazmie, a kraj przestanie się rozwijać. W tym kontekście słowa Stanisława Kluzy o tym, że będziemy raczej dzielić biedę niż opływać w dostatki, a większość państw na świecie przegoni nas pod względem zasobności, stają się niezwykle realistyczne.

Czy Polska ma szanse poradzić sobie z tymi problemami? Wiele zależy od rządzących nami polityków oraz ich strategicznych planów na przyszłość. Niestety obecnie utrzymująca się przy władzy (głównie dzięki wsparciu polskojęzycznych mediów zarządzanych przez ludzi wywodzących się z PRL) Platforma Obywatelska nie ma jakiegokolwiek planu na przyszłość. Dla nich liczy się jedynie "tu i teraz" oraz możliwość szybkiego pomnożenia swoich prywatnych majątków. A z takimi ludźmi scenariusz kreślony przez OECD możemy już dziś uznać za pewnik.

Źródło