Babcia na szafce całą aptekę ma więc bardziej to wygląda jak po podaniu "głupiego jasia"... no ale zaczekajmy na opinię jakiegoś experta (czyt. BongMan-a).
z braciakiem napiekliśmy kiedyś na rodzinną imprezkę
babcia, mama, ciocia, dwie siostry dwóch szwagrów, ojciec, stryjek no i ja z brackim wszyscy z banem na ustach i pacmanem w głowie siedzieliśmy i się śmialiśmy... kiedyś też na urodzinach u kuzyna wyszliśmy sobie na papieroska i dżoncik w obieg poleciał, też było cudownie
Mam znajomego który pali marychę prawie codziennie. Zawala studia z tego powodu bo woli ze znajomymi się upalić. Ostatnio jak z nim rozmawiałam kiedy nie był zjarany to co chwilę się zawieszał, brakowało mu prostych słów bo wyleciały mu z głowy. Jak to sam przyznał "k***a, muszę przystopować z tym jaraniem bo mi się sajgon w głowie zrobił". Inna sprawa ,że zawsze miał sajgon w tej głowie, ale marycha wcale mu w tym nie pomogła.
Próbowałam parę razy, i poza dziwnym uczuciem "klatkowania" i spowolnienia nic nie poczułam. Było trochę śmiechu kiedy się człowiek próbował skupić na czymś. Nadal jednak nie widzę fenomenu zielska. Wolę alkohol zdecydowanie.
Ej, czy to gandzia, czy apap czy alkohol. Jak sie bierze, pije, jara codziennie to zawsze jest ch*jowo i sie zawala życie. Myślisz że jakby kolega pił codziennie to by w ogóle studiował? We wszystkim trzeba mieć umiar.
Poza tym różnica między gandzią a alkoholem jest taka, że alkohol można jeszcze wypić "dla smaku". Jedno piwo, lampa wina, drink i to nie zmienia stanu świadomości. Marycha natomiast za każdym razem jest jarana dla bomby. W Polsce nikt nie jara "dla smaku". Wiec jeżeli ktoś jara co weekend, a ktoś inny pije co weekend, nie koniecznie sie upijając to pewnie mniej zrytą banie bedzie miał ten pijący.