Działo to się wtedy kiedy płonącą się Wisłę ludzie gasili słomą. W słonecznym Cieniu na miękkim kamieniu usiadła siedmioletnia staruszka. Podszedł do niej niski facet wysokiego wzrostu i nic nie mówiąc rzekł:
- Miałem dwóch synów, jeden poszedł na wojnę i zginą a teraz siedzi w porcie i czyta gazetę. Drugi poszedł do portu. Tam były trzy statki, jeden cały, drugiego połowę a trzeciego wcale nie było. Wsiadł do tego trzeciego i popłyną na liczącą tysiąc osób bezludną wyspę. Tam powitali go biali murzyni. Syn wdrapał się na dorodną sosnę i zaczął zrywać ogórki. Tubylcy patrzyli się na dorodny spadek pomidorów. Wreszcie facet kasztanowca wkurzył się i nic nie mówiąc rzekł:
- złaź mi pan z tego kasztana, bo mi żołędzie zwiędną.
To wszystko zostało zapisane na siódmej fałdzie spódnicy babci, która umarła rok przed swoim urodzeniem, trzymając w ręku kwadratowe kółeczko.
suuuchar. To leciało inaczej i się ładnie rymowało.
Typu "wlazł na gruszkę, rwał pietruszkę, cebula leciała. I przyszedł właściciel tego kasztana i powiedział "ej, złaź pan z tego banana bo to nie pańska grusza!"
"Kiedy bramy floriańskie zamykały się jeszcze na zatrzaski, na drewnianym kamieniu siedziała młoda staruszka i nic nie mówiąc rzekła: Jestem bezdzietna, mam trzech synów. Kiedy krowa zapiała poraz trzeci z komisariatu wyprowadzono żywego nieboszczyka, który poszedł nad sine morze. Tam stały trzy statki - jeden cały, drugiego pół, a trzeciego w ogóle nie było. Więc wsiadł on na ten trzeci i popłynął na bezludną wyspę. Tam wlazł na gruszkę, trząsł pietruszkę, cebula leciała. Przyszedł własciciel tego banana i mówi: złaź pan z mego kasztana, bo to nie twoja wierzba. Więc zszedł, pozbierał kartofle i poszedł dalej."
Ye...........es
2010-03-22, 12:31
starsze od węgla.....inaczej sie zaczynało było dłuższe i po stokroć lepsze
Dawno, dawno, dawno, dawno temu, gdy bramy zapinano na guziki, na zdrewniałym kamieniu, w słonecznym cieniu siedziała piętnastoletnia staruszka. Przyszedł do niej piętnastoletni staruszek i powiedział:
-Wiesz, widziałem Policjanta, który prowadził nieżywego pijaka na smyczy. Przyszli do portu, a tam były trzy statki. Jeden był cały, drugiego połowa, a trzeciego wcale nie było. Więc wsiedli do trzeciego i odpłynęli na wyspę, na której aż roiło się od białych murzynów. Policjant zgłodniał i kazał wejść pijakowi na pobliską gruszę i narwać śliwek. Wszedł na marchewkę, trząsł pietruszką, a z nieba leciał kalafior. Przyszedł właściciel tej sosny i mówi: to moja lipa. Pijak zszedł z akacji, pozbierał ogórki i wszyscy się dziwili jakie to piękne pomidory.
Nie chcieli ludzie do kościoła chodzić,
musiał ksiądz i organista na powrozach wodzić.
Powrozy się pourywały, ludzie do lasu pouciekały.
Gdzie ten las? Woda zabrała.
Gdzie ta woda? Gołębie wypiły.
Gdzie to gołębie? U chłopa na dębie.
Gdzie ten chłop? W gówno wpadł.
Gdzie to gówno? Świnia zżarła.
Gdzie ta świnia? W piekło wpadła.
Gdzie to piekło? Piekło po świecie się rozwlekło...
...i nie chcieli ludzie do kościoła chodzić...
Oto moja własna historyjko zrobiona przy pomocy poprzedników :
Dzialo to sie wtedy kiedy jeszcze bramy zapinano na guziki.
W slonecznym cieniu na miekkim, zdrewnialym, kamieniu usiadla
siedmioletnia staruszka. Podszedl do niej niski facet wysokiego
wzrostu a ona nic nie mówiac rzekla:
- Jestem biedna dziewica z dwójka synów, jeden poszedl na wojne
i zginal a teraz siedzi w stodole i czyta gazete. Drugi poszedl
do portu. Tam byly trzy statki, jeden caly, drugiego polowe a
trzeciego wcale nie bylo. Wsiadl wiec do czwartego i wyplynal,
a ze na morzu byl sztorm statek rozbil sie o skaly i szczesliwie
doplynal na liczaca tysiac osób bezludna wyspe. Tam powitali go
biali murzyni ludozercy, wegetarianie którzy w podarku dali mu
latajace strusie. A ze mój syn zglodnial pomyslal ze wdrapie sie
na brzoze i nazrywa sliwek. Wiec wszedl na marchewke, trzasl
pietruszka, a z nieba lecial kalafior. Tubylcy patrzyli sie na
dorodny spadek pomidorów. Az znikad a dokladniej z wulkanu
wyleciala kura która zamienila sie w wlasciciela tej sosny.
A on wkurzyl sie i nic nie mówiac rzekl:
- To jest moja lipa. Zlaz mi z tego kasztanowca, bo mi zoledzie
zwiedna i nie zrobie sobie masla.
I nie majac wyboru zszedl z akacji po ruchomych schodkach
linowych. Pozbieral ogórki i wszyscy dziwili sie jakie to dorodne
grzyby nazbieral.
To wszystko zostalo zapisane na siódmej faldzie skóry babci,
która umarla rok przed swoimi narodzinami, trzymajac w reku
kwadratowe kóleczko.
Mam nadzieje ze sie spodoba, przepraszam za brak polskich liter ale mam norweski komputer z norweska klawiatura.