Taka historyjka z dzieciństwa, dzwonimy do domofonu do kumpla, jakiś miesiąc przed sylwkiem, ciemno juz w ch*j :
- Idziesz?
- Nie ide nigdzie
- No k***a dawaj!
- Nie i ch*j!!
- k***a dobra.
zapalara + achtung--> rzucamy na klatkę i sp***alamy (nieoficjalny rekord świata ). Po pie**olnięciu osobiście leże ze śmiechu, oczywiście sprawa wyszła szybciutko na jaw, ale było warto
Co do filmu- rozrywka dla zj***nych łbów, osobiście szkoda marnować petard żeby potem stwierdzić "jak go wydęło"... A uciekają jakby co najmniej odpalali granaty...
browar za goscia z helem w plucach, dlugo go trzymal i nie wypuszczal
a numery z petardami, to w podstawowce robilismy. w Szczecinie byly dwie podstawowki kolo siebie 4 i 41 (teraz moja 4 przerobili na j***ne gimnazjum). nasz dluga przerwa zawsze zaczynala sie 10 minut wczesniej niz u nich, w tym czasie jeden trzymal drzwi a kilku wrzucalo petardy do srodka i dyla. afera zawsze byla, ale nigdy nie doszli kto to
no i wojny na kamienie zawsze czekalismy az wyjda, rzucalismy a potem masa ludu przy pojedynczych drzwiach probowala sie wjebac do szkoly jak oni biegli z kamulcami na nas
stare dobre czasy, a teraz juz prawie pol zycia za mna (zakladajac, ze dozyje 70 )
No tak, zniwa sie skonczyly, na paliwo do wartburga nie ma juz kasy, krowy wydojone, jedyne co gimbusom na wsi pozostaje do roboty to wypie**alanie garnkow w powietrze, szkoda ze zaden z nich tym garnkiem w leb nie oberwal.