Pewien facet miał marzenie - chciał mieć 10 przyrodzeń. Codziennie modlił się do Boga, by spełnił mu to niezwykłe życzenie.
- Boże, chcę mieć 10 przyrodzeń, proszę, Boże - i tak dzień w dzień chodził do kościoła i się modlił. W końcu Bóg już nie wytrzymał i odpowiedział na modlitwy:
- Dobra, gościu, masz!
Facet zagląda w gacie, uradowany dziękuje i już ma wychodzić z kościoła gdy Bóg za nim woła:
- Te, cwaniaczku, a wiadro z jajami to ja mam za tobą nosić?
Pewien facet lubił spacerować po lesie. Wybrał się więc na przechadzkę, chodził sobie i chodził, taplał się po kałużach, najpierw niewielkich, potem większych, słowem wlazł na grzęzawisko. Wracać mu się nie chciało, brnął dalej uwagi nie zwracając na to, że błoto już nie po kostki a prawie po kolana, lazł więc dalej i dalej, aż stracił grunt pod nogami i wtaplał się w bagno po pas. Szarpie się, wierci, ale nic, bagno go powoli wciąga. Patrzy tak naokoło czyby czego nie złapać i się nie wydostać, ale nic tam nie ma tylko żaba na kamieniu siedzi, gapi się tępo i rechocze. Facet wierci się coraz bardziej nerwowo, ale wiadomo, bagno to bagno, rady nie ma, a żaba siedzi i się gapi. Wciągnęło faceta już po szyję, przerażony, wk***iony, patrzy tak z nienawiścią na żabę i warczy do niej:
-No i co się k***a gapisz?! A wypie**alaj!!
Chwilę po tym faceta do reszty zalało błoto, świat mu się zamknął nad głową, koniec.
Wiatr wieje, drzewa szumią, dzięcioł stuka, żaba siedzi, gapi się w to miejsce gdzie przed chwilą jeszcze był facet i mówi:
-Ale "wypie**alaj"? Ale "co się k***a gapisz"? No przecież ja tu mieszkam.