18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

10 chorób wymyślonych na potrzeby koncernów farmaceutycznych

uneventful • 2013-12-27, 21:48
DUŻO CZYTANIA, WIĘC JAK KOMUŚ SIE NIE CHCE TO NIECH NAWET NIE ZACZYNA

Rozwój medycyny ma swoje dobre strony - można dzisiaj leczyć pacjentów cierpiących na takie choroby, które dawniej wydawały się nieuleczalne. Co ciekawe, można dzięki niemu leczyć również choroby, których nie ma. Oto 10 chorób, które albo nie istnieją wcale, albo nie w takim zakresie, w jakim chciałyby tego największe koncerny farmaceutyczne.


#1. ADHD

Dawniej niegrzecznym dzieciom kazano klęczeć na grochu, iść do kąta, a w szkołach największych upierdliwców lano po łapach linijkami. Jakkolwiek nieetyczne były to metody wychowawcze, nikt jeszcze nie zdołał udowodnić, że solidne lanie - stosowane sporadycznie - w jakikolwiek sposób szkodzi psychice dziecka. Wręcz przeciwnie. W wielu wypadkach jest w stanie skutecznie ją naprostować, z korzyścią dla przyszłych pokoleń. Dzisiaj to jednak nie do pomyślenia. Dzisiaj nie ma dzieci niegrzecznych. Termin „rozwydrzony bachor” musiał ustąpić więc „dziecku cierpiącemu na ADHD” (co ciekawe, na rzekomym ADHD najmniej cierpi właśnie dziecko, a najbardziej jego otoczenie). Naprostowująca moc ciosu ojcowskiego pasa ustąpiła natomiast pigułkom przeciw ADHD.


#2. Dyskalkulia, dysleksja, dysortografia

Środowiska medyczne niezwiązane z wielkim biznesem farmaceutycznym baczną uwagę zwracają na schorzenia, które cech*ją się dość specyficzną zależnością. Otóż przynoszą „choremu” więcej korzyści aniżeli cierpienia. Przykład? Dysortografia. Po co uczyć się regułek ortograficznych, przepisywać po pięćdziesiąt razy zdania, w których popełniło się błąd, skoro można przynieść do szkoły zaświadczenie od psychologa o stwierdzonej ułomności. A że sam psycholog nierzadko bywa nie mniej ułomny, dysgrafia, dysleksja i dyskalkulia są dzisiaj „problemem” nadspodziewanie dużej liczby młodych ludzi. Oni - mają z głowy dyktanda. Nauczyciele - zyskują usprawiedliwienie dla osiągania miernych wyników. A w międzyczasie koncerny medyczne już sprzedają ogromne ilości środków wspomagających koncentrację itp. - wprost doskonałych we wszystkich przypadkach dys-schorzeń.


#3. Dysmemoria

Jeszcze do niedawna problemy z pamięcią wydawały się normalną rzeczą u osób w podeszłym wieku. Ot, niektórzy zachowują bystrość umysłu aż do momentu, w którym ich trumna zabita zostanie ostatnim gwoździem, a inni już koło sześćdziesiątki zapominają jak się nazywają. Normalne jak świat. Jednak nie dla farmabiznesu, który uparcie twierdzi, że starcza utrata pamięci to straszne schorzenie, które należy jak najwcześniej leczyć. Produkowanymi przez koncerny środkami, rzecz jasna. Owa dysmemoria ma być następnym, obok dysleksji i dysortografii, poważnym problemem trapiącym ludzkość. Póki co udało się przekonać społeczeństwo tylko do „starczej” odmiany dysmemorii, ale niewykluczone, że już wkrótce leniwe dzieci dostaną nową broń w walce z wymagającymi choć odrobiny własnej pracy nauczycielami.


#4. Depresja

Młodzież to dla koncernów farmaceutycznych najbardziej obiecująca grupa - wystarczy zawczasu przyzwyczaić ją do ciągłego wspomagania lekami (patrz: preparaty polepszające koncentrację przed maturą, przed sesją itd.), by przez całe życie móc oferować im produkty, których de facto wcale nie potrzebują. Wystarczy tylko wmówić im, że ich ciepienie to prawie nieuleczana depresja, właściwie uleczalna poprzez pigułki, syropy, tabletki. Nigdy zaś własną wytężoną pracą. I tak nie można już mieć gorszego dnia, złego nastroju czy - ogólnie - ponurego usposobienia. Bo jest depresja! A depresję należy koniecznie leczyć. Niezależnie od tego, czy trwa dwa dni, czy tydzień, a także czym w ogóle jest spowodowana.


#5. Halitoza

Za przeproszeniem, jedzie ci z paszczy? Nie martw się - to na pewno halitoza, którą zwalczysz za pomocą Listerine - płynu do czyszczenia podłóg. Przepraszam, nie płynu do czyszczenia podłóg, tylko środka na rzeżączkę. A nie, znowu pomyłka - płynu do ust! Produkt amerykańskiej firmy - jeden i ten sam, Listerine - miał wiele zastosowań, zanim znalazł wreszcie to, które przyniosło mu prawdziwy sukces finansowy. Z rzeżączką i podłogami się nie udało, ale kiedy wymyślono doustne(!) zastosowanie Listerine, potrzeba już tylko było odpowiedniej choroby. I tak zaczęła się kariera halitozy, która z marginalnego schorzenia stała się najbardziej palącym problemem Ameryki, a potem reszty świata. „Daj mi (na) lek, a choroba sama się znajdzie”.


#6. Nadciśnienie

Nadciśnienie to poważny problem, którego nie powinno się bagatelizować, prawda? Ponieważ jednak nie zajmujemy się tu poważnymi problemami, których nie powinno się bagatelizować, nie będę opisywał, czym grozi faktyczne nadciśnienie. Zwłaszcza że problem jest znacznie mniejszy, niż mogłoby się wydawać. Skąd więc nagły wzrost liczby „nadciśnieniowców”? A stąd, że pod wpływem nacisków koncernów farmaceutycznych (i za zgodą komisji, w których zasiadali - och, cóż za zaskoczenie - lekarze mający udziały w firmach produkujących leki) zmieniono tzw. wartości nominalne. Dzisiaj więc nadciśnienie zaczyna się już przy wartościach ciśnienia, które jeszcze do niedawna uznawane były za zupełnie normalne i niczemu i w niczym nie zagrażające.


#7. Podwyższony cholesterol

Tzw. podwyższony cholesterol to przypadłość tego samego rodzaju co nadciśnienie. Nikt nie kwestionuje jego szkodliwości, ale w pierwotnej wersji okazywał się po prostu zbyt mało dochodowy. Dlatego postanowiono stuningować nieco wyznaczniki tego, co faktycznie jest problemem, a czemu do problemu jeszcze daleko. Tym sposobem z dnia na dzień podwojono liczbę potencjalnych odbiorców środków obniżających poziom cholesterolu w organizmie.



#8. Seksoholizm i impotencja

Kolejne modne schorzenie - seksoholizm nie istnieje. Tak przynajmniej twierdzą najbardziej znani seksuolodzy, których - rzecz jasna - nikt nie słucha, bo głośniej krzyczą koncerny farmaceutyczne i gremia psychologiczne. W starych dobrych czasach seksoholizm określany był wprost „puszczaniem się na prawo i lewo”. Dopiero dzisiaj to poważne zaburzenie medyczne, któremu należy się specjalne leczenie. Podobnie rzecz ma się z impotencją i najsłynniejszą niebieską tabletką - Viagrą. Producentowi udało się wylansować prawdziwy hit marketingowy i zarobić setki milionów, podczas gdy rzesze mężczyzn niezadowolonych ze swojego rumaka wciąż naiwnie wierzą, że łyknięcie pigułki rozwiąże ich problem. Fakt - łatwiej o tabletkę, niż o znalezienie prawdziwych przyczyn impotencji i ich likwidację.


#9. Łysienie

Nie tylko Amerykanie „zasłużyli się” wybitnie dla medycyny. Sidła marketingu nie ominęły nawet położonej tak daleko, jak tylko można, Australii. Tam z dnia na dzień dostrzeżono, że wypadanie włosów to bardzo poważny problem. I wcale nie wynikający z tego, że łysa glaca wystawiona na australijskie słońce szybko może nabawić się udaru. Okazało się, że łysienie ma konsekwencje psychologiczne - powoduje złe samopoczucie, kłopoty w pracy, a nawet napady paniki. Ki diabeł? Cóż - pracownicy działu PR firmy wprowadzającej na rynek środek przeciw łysieniu bez mała rwali włosy z głowy, by wykreować problem, a w konsekwencji sztuczny popyt na ich produkty.


#10. PMS level="hard"

Każdemu pozostającemu przy życiu mężczyźnie wiadomo, że nie wolno denerwować kobiety przed okresem, gdyż ta staje się wówczas groźna jak karabin maszynowy w rękach naćpanego Araba. Koncernom farmaceutycznym również o tym wiadomo, ale postanowili zaryzykować zdenerwowanie kobiet z PMS-em. Zadali im pytanie - czy to jeszcze PMS, czy już... przedmiesiączkowe zaburzenia dysforyczne? To pierwsze jest normalne i nie wymaga interwencji zbrojnej NATO (choć czasem może się wydawać, że jest zupełnie inaczej...). To drugie z kolei to już poważny problem, który należy leczyć. Jak? Oczywiście cudownymi pigułkami leżącymi na jednej półce z innymi środkami przeciwdepresyjnymi.


zaj***ne z jm.

Muzz

2013-12-28, 03:23
Miał ktokolwiek z was taką PRAWDZIWĄ depresję? To nie jest na zasadzie "jestem nieszczęśliwy i chcę się pociąć". To jest w p*zdu złożony temat. Podejrzewam, że mało kto z was miał z tym do czynienia.

Kilka lat temu miałem depresję. I to dość poważną, codziennie chciałem się zabić, wszystko miałem gdzieś, myślałem tylko o końcu. W kółko spałem po 12-14 godzin, nie robiłem nic i nie miałem siły na cokolwiek. Pomagał mi psycholog, ale gówno z tego wyszło (j***ć takich psychologów, teletubisie bardziej pomogą niż lamusy, na których trafiłem). Pseudo terapie tylko bardziej mnie dołowały niż pomagały, strata czasu. W końcu poszedłem do psychiatry. I co mi pomogło? TABLETKI! Codziennie łykasz taką, najpierw małe dawki, później większe. Jak jest już ok - powoli odstawiasz.
Mój piękny mózg wydzielał za mało endorfin, ch*j wie dlaczego. Dzięki tabletkom to się poprawiło, a po dość długim czasie (jakoś lekko ponad dwa lata) zmieniłem się z wraka na +- normalnego człowieka. Pomogło mi to kosmicznie.
Miałem po prostu critical error w mózgu, a sam NIE BYŁEM w stanie cokolwiek z tym zrobić. I nikt mi nie wmówi, że to wina rodziców (których zresztą mam świetnych) albo że to choroba głupich ludzi XXI wieku. Nie masz na to wpływu, nikt nie ma, po prostu coś się sp***oliło i tyle.
Są depresje i są "depresje".

Większość myśli, że "dołowanie się" to już depresja. Bzdura nieziemska. Dołuje mnie moja aktualna sytuacja - brak pracy, mało kasy, boję się trochę tego co przyniesie przyszłość. Ale to nie jest depresja. To naturalna reakcja na to co mnie otacza - poj***ny świat z poj***nymi ludźmi, którzy tworzą poj***ne prawo. Na to jest prosty lek - swój świat, zainteresowania, cokolwiek co pozwala się odciąć od rzeczywistości. Jestem w stanie sobie wytłumaczyć co i jak. Z depresją jest inaczej - nawet jak sobie wytłumaczysz to i tak wszystko masz gdzieś, bo widzisz tylko najczarniejsze barwy, a reszta to odcienie szarości.

Także podsumowując - nie miałeś PRAWDZIWEJ depresji to nie pie**ol, że to wymyślona choroba dla głupich ludzi. Z drugiej strony lepiej żebyś miał takie zdanie i nigdy tego nie doświadczył niż żebyś miał się przekonać z czym się to je. Nikomu tego nie życzę.

Ptoon

2013-12-28, 04:06
No to wychodzi na to, że ja wyjdę na znachora, a każda polemika będzie nowoczesną myślą naukową ale co mi tam.
Specjaliści od medycyny (bo przecież depresja to choroba uwarunkowana niemalże genetycznie) i psychiatrii podajcie mi materiały, dowody lub opracowania, z których wynika jednoznacznie co powoduje depresje. Nie chcę koncepcji i teorii opartych na badaniach statystycznych (w duchu powyższego tekstu podciągniętych pod firmy farmaceutyczne) tylko jakieś pewne dane w stylu ten konkretny czynnik, ta aktywność mózgu, ten gen wpływa w przeważającej mierze na powstanie depresji. Nie ma takich. Wszystko co dotyczy biologii w tych badaniach to jedynie opisywanie samego zjawiska i cech mózgu i jego aktywności u osób już ''chorych", a o przyczynach biologicznych nie ma prawie nic. Dużo jest natomiast od strony psychologii, behawioryzmu i wszystkiego co można podciągnąć pod stres, ciężkie życie i użalanie się nad sobą.
@Muzz chciałbym podejść do tego co napisałeś z jak największą dozą empatii, ale :thisissadistic: więc uważam że jeżeli miałbyś co robić przez te 12-14 godzin kiedy spałeś to twój mózg nie wydzielałby za mało endorfin tylko zapie**alał "razem z tobą" i żyłbyś normalnie, ale tak jak większość ludzi w dzisiejszych czasach znajdujesz sobie usprawiedliwienie na swoją nieporadność. Wierzę, że miałeś przykre objawy wpędzenia się w taki stan, ale przyczyną nie było biologiczne "coś w mózgu" tylko to, że nie potrafiłeś w pewnym momencie poukładać sobie życia. Za siebie, za swoje życie i za swoją psychikę trzeba brać odpowiedzialność, co wiąże się z tym, że wielokrotnie dostanie się mocniej w dupę od życia, a nie szukać "chorób", którymi się można wytłumaczyć.

Muzz

2013-12-28, 05:26
@Ptoon

Weź pod uwagę, że każdy człowiek jest inny. Twoja teoria może się sprawdzi u kogoś innego, u mnie to nie działało. Wiele osób mnie zaciągało na różne sposoby żebym coś robił, a nie siedział sam czy spał. I robiłem, nawet całkiem nieźle, raz częściej, raz rzadziej. Pytanie tylko w takim stanie brzmi: "po co?". To jest główny problem. Jeśli wszystko straci sens to cała reszta automatycznie się wali.

Depresja = brak sensu, a brak sensu = zero radochy z czegokolwiek. Zero radochy = mało endorfin.
Tak było w moim przypadku i tylko na tym się opieram.

Nikt mi nie potrafił pomóc, sam sobie nie potrafiłem pomóc. Pomogły mi cukierki, które zwiększają wydzielanie endorfin. Nie wmówisz mi, że szukam (a raczej szukałem) dla siebie usprawiedliwienia ;-) To co było przed tym stanem, a to co jest teraz - za wiele się nie zmieniło (w sensie otoczenie, sytuacja materialna itp.). Zmieniłem się ja i sposób w jaki patrzę na świat. Jestem zadowolony ze swojego życia, mimo tego, że wielu uzna je za ch*jowe ;-)

Ale skoro depresja i schizofrenia to zaburzenia psychiczne... to powiedz schizofrenikowi, że to jego wina. Powiedz mu, że szuka dla siebie usprawiedliwienia, bo jest nieporadny życiowo ;-)

Nie twierdzę, że nie ma osób, które są nieporadne życiowo i zasłaniają się "depresją". Ale nie możesz też twierdzić, że większość taka jest. Ile to zamożnych ludzi, którzy mają poukładane życie i kupę kasy, łapie w pewnym momencie depresja... Nieporadni życiowo? Słabi psychicznie? A może zgubili gdzieś po drodze sens tego wszystkiego? Czasami to, czasami tamto, a czasami miks wszystkiego. Jednych to łapie przez sytuację w otoczeniu, innych przez niedobór endorfin.
Moim zdaniem depresja (w pełni znaczenia tego słowa) to choroba, którą da się wyleczyć. Nie jest to jakiś wymysł do zbijania kasy. Wszystko opieram na swoich doświadczeniach.

Ale żeby nie było, że sadyzmu brak - Sadolom depresja nie jest groźna! Orgazm pomaga wydzielać endorfiny, a jak wiadomo większość marszczy freda na hardzie :amused:

ellsworth

2013-12-28, 08:10
Co za dyletant to pisał!

wojan81

2013-12-28, 08:29
Jak bylem w przedszkolu, to tez myslalem, ze niektorych chorob nie ma.

strzelec_

2013-12-28, 08:29
Czytając komentarze, trochę odzyskałem wiarę w ludzi.
Spodziewałem się zalewu pie**olenia i teorii spiskowych a tu całkiem zdrowa, racjonalna niespodzianka:)

Werewolv

2013-12-28, 08:39
Ja jeszcze dodam że psychiatria i psychologia u nas jest na bardzo niskim poziomie, dlatego nikt nie wskaże genu ani nie poda powodu depresji. Poza tym depresja to choroba już dojrzałych psychicznie i tym bardziej fizycznie ludzi, nie jakiś gimbusów czy emo dzieci o których był temat. Ciesze się Muzz, że udało Ci się poradzić z tym jednak dużo osób nawet nie ma szans na poprawną diagnozę, a co dopiero leczenie.

Rafao

2013-12-28, 09:03
Depresja to poważna choroba i nieleczona w wielu przypadkach prowadzi do śmierci. Autor artykułu to zwykły debil.

bankurwazaco

2013-12-28, 09:04
Takiego gówna to dawno nie czytałem. A przepraszam, wczoraj wpadł mi w ręce Fakt.

Baniaczysko23

2013-12-28, 09:25
Takie gówno na głównej? Jakiś idiota to pisał.

Black Pitt

2013-12-28, 09:30
dziuzeppeee, gdzieś jeszcze są "osiągnięcia naukowe" mówiące o tym że ziemia jest płaska.

k***a, jak można być taką pazerną p*zdą łasą na wirtualne piwa?
Jeżeli wpisałeś prawdziwy wiek to... może w końcu wyjdziesz z rodzinnego domu, zaczniesz ch*jową pracę
za ch*jowe wynagrodzenie, ew będziesz świetnie zarabiać ale będziesz daleko od mamusi.

limon

2013-12-28, 09:46
bzdury kompletne... mam dysortografię odkąd pamiętam(dla wielu osób to nie choroba tylko głupota i brak znajomości zasad ortografii),ale jako dziecko chodziłem przez dwa lata na dodatkowe zajęcia do poradni dla dyslektyków żeby nauczyć się zasad ortografii, tam stwierdzili że zasady umiem i to bardzo dobrze ale pisząc nie umiem ich zastosować... nie pamiętam, żebym dostał więcej niż 2 z dyktanda w całej mojej edukacji. Teraz kończąc studia techniczne dalej podczas notowania zastanawiam się czy który piszę się przez u czy ó (małpa by się nauczyła po tylu latach), ale po prostu tak jest i już..., wiec nie uważam żeby dyslekcja bądź dysortografia była czymś wymyślonym

mare30ks

2013-12-28, 09:49
ot jest okazja do zarobienia i to koncerny zarabiaja-wolny rynek pelna geba

milosciprzyjazn

2013-12-28, 09:50
Ja pie**ole, jak ja lubię takie paranaukowe, "nonkonformistyczne" bzdety poparte argumentami typu "Kiedyś to było tak i ludzie jakoś żyli..."

uneventful

2013-12-28, 10:03
Black Pitt, nie obchodzą mnie Twoje geologiczne teorie.

W dupie mam jakieś piwa, człowieku, wklejam tekst, bo uznałem, że wywoła kontrowersje i chciałem poczytać opinie innych, a to nie znaczy, że sie całkowicie z nim zgadzam - bo nie całkowicie. Zresztą - nie ja sobie dałem piwa i to nie ja go wj***łem na główną.

Natomiast jeśli Twoje dane są prawdziwe, to jesteś 40-letnim starym koniem, który zapie**ala na budowie albo w śląskiej kopalni za marne grosze, trudno Ci utrzymać rodzinę żonę i dzieci (o ile posiadasz), więc wylewasz swoje smuty w internecie na innych ludzi. Moja przyszłość zapowiada się dość dobrze i raczej Twoje proroctwa nie dojdą do skutku, jednak dziękuje za troske.

Zaraz przyjdzie stado rozbójników i powie: "Och, nie ma szacunku do starszych". Tylko szkoda, że starszy to już może obrażać wszystkich dookoła, bo przecież już tyle przeżył.