Pięknie przyj***ła.
Aż mi się przypomniało gdy kiedyś z ojcem, miałem wtedy ok 8 lat, zjeżdżaliśmy na sankach z górki. Podobnej wielkości, może trochę wyższa. Na końcu zjazdu był bałwan, w którego celowaliśmy jadąc na sankach. Ojciec nawet próbował leżąć na brzuchu na sankach i uderzyć głową dla śmiechu ale nie mogliśmy trafić. W końcu, po przygotowywaniach, wyznaczaniu kursu celu ruszyliśmy. Ja z przadu, ojciec za mną. Trafiliśmy w bałwana, ale sk***ysynek był praktycznie cały z lodu. Nie do rozbicia lamus. Ja sie zaj***łem w noge i jeszcze stary mnie przegniótł po czym wstał, pobiegł na górę i kazał mnie z bolącą nogą, zbitym nadgarstkiem tachać sanki na samą górę.