Tajski pilot wsiadł do wojskowego helikoptera, poleciał do dżungli, wylądował na polanie i nazbierał dzikich grzybów dla mamy. Dowódcy nie mieli zrozumienia dla synowskich uczuć i ukarali pilota.
- Dowództwo sił lotniczych zawiesiło pilota w wykonywaniu obowiązków. Obecnie badamy doniesienia mieszkańców prowincji Kanchanaburi, którzy powiadomili policję o incydencie - poinformował rzecznik armii, kapitan Monthon Satchukorn.
Świadkowie zeznali, że widzieli, jak wojskowy helikopter krąży nad polaną w dżungli i ląduje. Kilkunastu odważniejszych mieszkańców okolicy poszło zbadać sprawę, ale kiedy dotarli na miejsce, pilota przy maszynie nie było. - Gdy wrócił, powiedział nam, że zbierał grzyby dla mamy - mówili.
- Jeżeli te doniesienia się potwierdzą, pilot poniesie karę za pozostawienie helikoptera bez dozoru i złamanie wielu innych zasad - zapowiedział Monthon.