Patron studentów oraz osób robiących wszystko na ostatnią chwilę, siędzący na swojej złotej kanapie z laską google i jabłkiem wikipedia, towarzyszą mu jego muzy kofeina oraz wyrafinowane słownictwo które moża wciskać co 2 słowo podczas pisania prac, można go uważać za 3 kuzyna siotry, szwagra Dionizosa
Nie rozumiem tej mody na olewactwo. Po cholerę iść na studia, skoro ich kierunek cię nie rusza, nie wzbudza jakiegoś zainteresowania chociażby? Większość studentów jakby zapomina, że studia nie są obowiązkowe.
No, ale jak już tatko sprzedali kawał pola, coby Antek jako pirszy we wsi do szkół kształcić się poszedł...
Po cholerę iść na studia, skoro ich kierunek cię nie rusza, nie wzbudza jakiegoś zainteresowania chociażby?
A po cholerę chodzić w jeansach i farbować sobie włosy?
To jest moda wywołana przez nasze kochane ministerstwo edukacji mająca na celu ukrycie bezrobocia plus wyciąganie pieniędzy z UE, bo tam płacą za głowę studenta na uczelni.
Ramika, Jak tatko sprzedali kawał pola albo Antek sam tyra na swoje utrzymanie, to nie olewa studiów, bo za dużo go one kosztują. Olewają je pasożytujący na rodzicach gówniarze, którzy nie znają wartości pieniądza, bo rodzice im zawsze wszystko podsuwali pod nos. A aluzja do wsi mało aktualna, choć wyjątkowo zabawna
Najgorsze jest to, że poszedłem na studia z zamiarem NIE lania wody na egzaminach i zaliczeniach. Jak nie znałem odpowiedzi na pytanie to po prostu mówiłem "nie wiem".
Różnie to z ocenami/zaliczeniami bywało więc przełamałem się i postanowiłem po zadaniu pytania pie**olić co ślina na język przyniesie zupełnie nie na temat a na pisemnych przelewać na papier dzieło stworzenia [oczywiście fakty ale niezwiązane bezpośrednio z pytaniem].
Efekt?
Ocena średnio o 1 w górę. Bardzo, bardzo mało asystentów/egzaminatorów się na to "nie daje złapać". Mam wrażenie, że wręcz tego oczekują.
Taka mentalność polskiej edukacji "wyższej" niestety.
@up Jeszcze lepsze jest ustawianie całego programu studiów pod głąbów z zerową wiedzą z zakresu kierunku, na który idą. To jest chyba efekt braku wstępnych egzaminów. To tak jakbyś chciał nauczyć się całkować, a wbijają Ci do głowy tabliczkę mnożenia. Gdyby nie długie godziny samodzielnego wyszukiwania wiedzy, mógłbym się podetrzeć swoim inżynierem. I pytam się po ch*j te studia jak i tak ogrom pracy trzeba włożyć we własnym zakresie, bo instytucja, która miała mnie kształcić nie robi tego?
I jak zwykle ten sam bol dupy glabow po zawodowkach. Co ma wspolnego ten temat z olewactwem? Juz widze k***a jak wszyscy tutaj sie wypowiadajacy od 15stego roku zycia zapie**alali z zadaniami domowymi po powrocie ze szkoly, mieli stypendia naukowe i wszystkie sesje zaliczali do przodu w pierwszych terminach. Jestescie j***nymi hipokrytami, a jezeli sie myle, to prawdopodobnie wypowiedzieli sie w tym temacie prezesowie Lotosu, PGE, Orlenu itd. W innym wypadku niech pierwszy rzuci kamien ten, ktory nigdy nie zostawil niczego na ostatnia chwile lub nie korzystal z google czy wikipedii. Smialo, k***a.
Widzę, że Panowie studiowali co najwyżej skład Domestosa siedząc na kiblu.
@Ramika
Mając 16 przedmiotów 9 z nich w ogóle nie przyda mi się w pracy w zawodzie(nawet w życiu codziennym się nie przydadzą). Więc powiedz mi po jaką cholerę mam się spinać i ich uczyć? Wolę ten czas poświęcić na naukę przedmiotów z drugiego roku, które są zdecydowanie ważniejsze i potrzebniejsze niż te badziewne zapychacze. Polski system nauczania wymusza na studentach olewanie przedmiotów bo inaczej się nie da.
