Znajomy wegetarianin napisał na Facebooku, że “nikt nie jadłby mięsa, gdyby musiał je sam sobie upolować”.
Myślę, że ch*ja by na Facebooku napisał, gdyby sam musiał zbudować sobie kompa.
Twierdzenie, że "nikt nie jadłby mięsa, gdyby musiał je sam sobie upolować" świadczy o tym, że dieta wegetariańska upośledza myślenie w stopniu poważnym. Bo gdyby to była prawda, to skąd wziąłby się zwyczaj jedzenia mięsa? Czy koleś myśli, że od paleolitu sprzedawali je zafoliowane w Biedronce?
A prawda jest taka, że "polowanie" to żadna przeszkoda, kiedy chodzi o zaspokojenie głodu. Zamknąć autora sentencji w jednej celi z tłustym kotem i nie karmić, ciekawe po ilu tygodniach zje kota na surowo
No i naturalnie, że koleś chodzi w spodniach, których sam sobie nie zrobił, jeździ tramwajem, którego sam nie zbudował, używa prądu, którego sam nie produkuje, ciekawe zatem, dlaczego jego zdaniem nie można jeść tego, czego się samemu nie upoluje.
Nie nielogiczny, tylko idealnie wpasowujący się w tok rozumowania wegetarian.
Ogólnie to wegetarianie są jacyś dziwni, krzyk i lament, nienawiść do wszystkich myśliwych, wędkarzy itp. itd. Ale ilu z tych najgłośniej krzyczących chodź raz posprzątało las czy jezioro, albo napełniło paśnik? Bo, w przeciwieństwie do wegetarian którzy potrafią tylko krzyczeć, piketować i patrzeć na wszystkich "morderców" z góry, myśliwi coś robią dla ekologi.
Dobre, ale racja leży po jednej i po drugiej stronie. Ja mam 25 lat i w życiu nie widziałem świni na żywo, a schabowe wpie**alam. Nie jest ze mną tak, że jak ktoś się mnie zapyta skąd się biorą jajka, to odpowiem że ze sklepu, ale faktem jest, że urodziłem się w mieście, moi rodzice i ich rodzice też urodzili się w mieście, wujkowie, ciotki, babcie, dziadkowie mieszkaja w miescie i nie mam wiekszej stycznosci z wsia. Widzialem konie, krowy, kury, kozy, slonie, malpy i wielblady, ale swini k***a nie.
PS. Gdybym sam nie napisał tego postu, to odpowiedziałbym na niego: "To popatrz w lustro!"