18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#związki

22
Wstęp

Po ostatnim Sajgonie na ShoutBoxie, który zdziwił mnie nie mniej, niż ofiary bana za wyrażanie opinii o odważnym bojowniku tęczowych ANALiz, postanowiłem przytoczyć tu pewne fakty, tak dziś zapominane i wypierane z debaty publicznej. Zacznijmy jednak od krótkiego cytatu.

Rozwinięcie

Nawet Wikipedia, tak często wstawiana przez lewych w debacie na temat różnego rodzaju zboczeń, stwierdza:
"Usunięcie homoseksualności przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne (APA) z klasyfikacji DSM w 1973 roku poprzedziło ukazanie się nowych prac naukowych i badań nad osobami homoseksualnymi oraz naciski ze strony gejowskich aktywistów oraz debaty, które przetoczyły się przez samo Towarzystwo, organizacje homoseksualne i media."

Spróbujmy razem przejść przez i ten cytat, i argumentację APA za usunięciem homo z listy chorób.
Nade wszystko w tym miejscu należy zaznaczyć, jak działa APA i jakie znaczenie ma tu metoda (i formowanie się konsensusu) naukowa.
APA (oraz WHO) to nie grono 10 jednomyślnych, zgodnych ze sobą naukowców. Przeciwnie, to ciągle buzująca, potężna grupa naukowców, badaczy i znawców, w której to grupie non stop, NAWET TERAZ, trwają debaty na tematy zdrowotne.

Dzieje się tak, gdyż formowanie się opinii i konsensusu naukowego jest, nazwijmy to, jedynie wyrażeniem ogólnego spojrzenia większości naukowej danego środowiska. Gdy w 1973 roku doszło do usunięcia homo z listy chorób, nie odbyło się to tak, iż naukowcy usiedli, przegadali i jednogłośnie uznali "chcemy głosować za usunięciem". Przeciwnie. Według danych dostępnych jeszcze całkiem niedawno na samej stronie APA, w tamtym czasie 34,6% naukowców APA była przeciwna usunięciu homo z DSM/nie widziała wystarczających argumentów za zmianą ówczesnego stanu wiedzy/potrafiło odpowiedzieć krytycznie na każdy z 3+2 argumentów podanych później, jako uzasadnienie wyrażonej opinii.
I na rozmowie na ShoutBoxie, i często podczas dyskusji z piewcami zboczeń, strona tęczowa nagminnie pomija te fakty. Tworzą obraz, jakoby naukowcy uważali X i jeśli ktoś jest temu przeciwny, jest szurem, ciemnogrodem, fanatykiem.

Zauważmy, że to potwarz już nie dla krytyków obecnego stanu nauki, ale wprost olewanie metodologii naukowej, jak i samego autorytetu tychże instytucji. To typowe myślenie rodem z reklam szamponu: "amerykańscy naukowcy odkryli, że..."
Nie jest tak, że opinie tych instytucji były jednomyślne, a w przypadku APA mowa o niemal 40% krytyce ze strony naukowców. Znawców nie gorszych, niż ich 60% większości koledzy po fachu. Nie bez znaczenia jest tu także fragment o naciskach. Naciski to trochę zbyt słabe słowo, które by określało to, co tęczowi terroryści w tamtych czasach robili z APA: wchodzono agresywnie na spotkania naukowców, krzyczano, ubliżano, grożono, rzucano propagandowymi ulotkami, farbami, doszło nawet do tego, że jeden z naukowców, John Fryer jako Dr H Anonymous, wyznał, iż jest homo i że mają w końcu naukowcy porozmawiać Z homo a nie O homo.



Naukowiec ubrany w maskę, mając mikrofon zniekształcający głos, mówiący, iż jest homo i jest psychiatrą. Prosty zabieg psychologiczny, manipulacja odbiorcami.
Jak bzdurne to podejście powie wam każdy, kto choć raz pytał ćpuna, czy jest ćpunem, albo alkoholika, czy jest alkoholikiem.

Argumentacja i Kontry
Homoseksualizm został usunięty z DSMki z trzech głównych powodów, plus dwóch dodatkowych, dorzuconych po latach.

1. Lista +100, czyli naturalność homoseksualizmu. Argumentem tutaj miał być fakt, iż w naturze homoseksualizm występuje.
Krytycy słusznie niemniej zaznaczali w owym okresie, iż pojęcie naturalności nie może operować na prostym przekładaniu zachowań i zjawisk występujących w przyrodzie na homo sapiens. Przykładowo, fakt, iż istnieją gatunki potrafiące zmienić płeć na zawołanie, wcale nie oznacza, iż człowiek odcinający sobie genitalia chirurgicznie ma tą umiejętność naturalnie, ze swej specyfikacji gatunkowej. Poza tym, istnieją zachowania w przyrodzie, które w cywilizowanym społeczeństwie uchodzą za niepożądane: pedofilia, gwałty, "ludobójstwa" (szympansy dokonują regularnych wojen i eksterminacji, mrówki także), kazirodztwo, kanibalizm. Sam fakt, iż w naturze coś występuje, nie znaczy, iż jest to uzasadnienie do uznania czegoś za naturalne (w domyśle: dobre i pożądane, zgodne z naturą).
Należy także zaznaczyć, że naukowcy będący za usunięciem homo z listy DSM prowadzili badania stałe nad gatunkami, ALE pomijali specjalnie fakt, iż w okresie rui samce, uznawane za homo w liście +100, rzucały się na samice. Przykładów szukać dużo nie trzeba, Nowojorskie słynne pingwiny homo, z których oba poszły na samice, gdy im je dostarczono, albo słynne delfiny, które w okresie menstruacji samic się do nich zbliżały.
Nie można tu więc mówić o stałym homoseksualizmie, a co najmniej o sytuacji, w której napięte hormonami samce rzucały się na siebie.
Czy pies skaczący na nogę właściciela ma fetysz stóp, seksualność nakierowaną na homo sapiens? No nie, prawda?

2. Homoseksualizm nie prowadzi do żadnych chorób psychicznych, ani chorób fizycznych.
Absurdem tegoż argumentu, jak wyłuszczali krytycy naukowi z samej APA, jest fakt, że większość naukowa potraktowała homoseksualizm, jako wektor mogący prowadzić do zmian. Problem z takim podejściem jest w tym, iż jest absolutnie idiotyczny i niezgodny z podejściem naukowym dotyczącym każdej innej choroby i zaburzenia.
Żeby to zrozumieć, wystarczy przytoczyć dowolną inną chorobę, na przykład nowotwór.
Nowotwór, gdyby stosować założenia APA jak wobec homoseksualizmu, nie jest chorobą, gdyż nie prowadzi do negatywnych zmian w organizmie i psychice. Tutaj każdy z was z głową na karku uderzył się w łeb i słusznie zauważył, że przecież nowotwór SAM W SOBIE jest chorobą, ZMIANĄ w ciele. Nie inaczej jest z homoseksualizmem. On nie musi prowadzić do zaburzeń i chorób, on nimi JEST.
Leczymy bezpłodność. Leczymy niskie libido. Rozumiemy, że coś się dzieje z organizmem negatywnego, jeśli umiejętność i zdolność prokreacji zostaje zaburzona. Nauka uznaje brak możliwości posiadania potomstwa za przejawy różnorakich chorób i są prowadzone terapie, mające przywrócić zdolność rozrodczą chorego. Tutaj właśnie krytycy z niecałych 40% APA zaznaczali, że przecież oczywistym skutkiem homoseksualizmu jest brak dzieci. Pamiętajmy, że wynajęcie surogatki czy in vitro to nie rozwiązanie tego problemu. To sztuczne obejście, które nie powinno być obiektem uznania przez naukę. Należy także pamiętać, iż zwolennicy tego tęczowego podejścia twierdzą, iż na orientację homoseksualną nie ma się wpływu. W tej materii to sporo zmienia - jeśli byłoby to bowiem obiektem wyboru, wtedy mówić należałoby o bezdzietności z wyboru, zaś jeśli nie ma się na to wpływu (jak na chorobę, cechy genetyczne itd) wtedy jest to forma upośledzenia seksualnego, skutkująca de facto, realnie bezpłodnością.
Pamiętajmy w tym wszystkim o biologii. APA nie zajmuje się biologią, a psychiatrią. Badaniami psychologicznymi i terapiami. Kategoryzacją chorób umysłowych. Nie jest to dziedzina nauk ścisłych, w przeciwieństwie do biologii. Biologia zaś nazywa homo sapiens gatunkiem ssaka: cudzożywnym, wszystkożernym, oportunistycznym, rozmnażającym się drogą płciową, a więc w sposób, w którym do przekazania genów dalej natura stosuje zapłodnienie komórki jajowej (2n) przez plemnik (2n), co daje zygotę (4n). Już na gruncie genetycznym, nim się urodzimy, mamy ustalone cechy płciowe.
Oczywiście, zdarzają się odstępstwa od normy, zaburzenia, genetyczne mutacje, problemy hormonalne. I tu dochodzimy do kwestii kolejnej, której użyli naukowcy z APA do uargumentowania usunięcia homo z listy chorób.

3. Z powodu braku jednoznacznym wyników badań, opisujących, skąd się bierze homoseksualizm, naukowcy uznali, że w takim razie należy założyć jego wrodzenie a nie nabycie.
To jeden z moich ulubionych argumentów, bo jest iście abstrakcyjny, patrząc na to, iż mówimy o renomowanym towarzystwie psychiatrycznym.
Krytycy tej decyzji zaznaczyli, iż to pierwszy taki przypadek w historii nowoczesnej nauki, w którym brak jednoznacznych wyników na pochodzenie jakiegoś zaburzenia/choroby z marszu zostaje uznany za dowód wrodzenia.
Tak, dobrze to rozumiecie. Banda fanatyków tej ideologii szukała na siłę legendarnego G-Genu. Poległa. Nie znaleziono genu za to odpowiedzialnego. Nie znaleziono jednoznacznych dowodów hormonalnych w macicy matek, wpływu chemii, diety, czy preferencji. Nie odnaleziono jednego wzorca behawioralnego dla homo. Do dziś, przypomnijmy, nie ma takich badań. Nie istnieje odpowiedź na pytanie, skąd się to wzięło. Ogólnym konsensusem jest zaś to, że prawdopodobnie nie jest to nabyte drogą przeżyć.
Rozumiecie to? Użyjmy argumentu porównawczego.
Gdyby stosować tą samą metodę do jakiejkolwiek innej choroby, na przykład Cholery, i naukowcy nie byliby w stanie technologicznie ustalić, że wywołuje ją przecinkowiec cholery, bardzo zaraźliwa bakteria, to uznaliby że Cholera jest wrodzona. Tak, właśnie o tak patologicznie idiotycznym argumencie tu mówimy.
Naukowcy nie mają jednego zdania w tej materii, bo i nie ma żadnych badań na ten temat dających jednoznaczne wyniki. Ba, bywa, że w obrębie jednej populacji homo powodów tego zjawiska może być całkiem sporo. Nie bez znaczenia jest też przeprowadzony lata temu eksperyment Mysiej Utopii, w której przesyt dóbr i brak niebezpieczeństw doprowadzał do wykształcenia u myszy zachowań homo, mimo ich wcześniejszych braków. Nie jest też wykluczone, że to zaburzenie na gruncie genetycznym, choć dowodów brak.
Tylko że no właśnie. Nawet jeśli jest to, nazwijmy to, wrodzone a nie nabyte w jakikolwiek sposób, to przecież jest cała paleta chorób i zaburzeń, na które pacjent nie miał wpływu. Od zespołu Downa, poprzez rozszczep kręgosłupa, udar mózgu po przejściu zakażenia pneumokokami, deformacje, potrójne kończyny. Fakt wrodzenia NIE determinuje, iż coś jest naturalne, zdrowe czy... Nieuleczalne.

To były główne trzy argumenty wysunięte przez APA w '73 roku, podchwycone niedługo później przez WHO. Do nich doszły przez lata dwa kolejne, niejako jako skutek poprzednich.

+4. Nie da się leczyć homoseksualizmu, więc nie może być traktowany, jako zaburzenie. Ba, wiele krajów dziś uznaje takie terapie za nieludzkie.
Zaczynając od poprzedniego punktu. Nie da się racjonalnie uznać, zgodnie z wiedzą medyczną, że nie da się na pewno leczyć czegoś, czego źródeł się NIE ZNA. Tu w zasadzie możnaby przestać, ale jest jeszcze jedna kwestia. Są homo, którzy "okazali się" być homo po latach, mając już rozwód z kobietą za sobą i gromadkę dzieci. Jeśli nie rozumiecie tego, o czym tu piszę - przecież seks samiec-samica dla wrodzonego rzekomo homo jest równie obrzydliwy, jak dla heteraka seks samiec-samiec. Czy gdyby wasz kolega was smyrał, stanąłby wam? Czulibyscie podniecenie? No nie. A oni produkują dzieci i NAGLE im się odkleja, że są homo?
Poważnie? To wbrew pozorom bardzo ważny argument przeciwko. Mówimy w końcu o preferencjach seksualnych, o tym, co kogo kręci.
Tu też należy zaznaczyć totalitarność tego zabiegu politycznego. Z jednej strony mówią lewi, że każdy może robić, co chce. Z drugiej, zakazują terapii. Terapii, które (uwaga!) Niejednokrotnie DZIAŁAJĄ. To nie pojedyncze przykłady. Osobiście znam byłą lesbę, która Obecnie ma mężczyznę.
Oczywiście, odbitką jest to, że widocznie te osoby były bi. Nie ma żadnego logicznego argumentu, by tak uważać, skoro same się za homo deklarowały. Trzeba stosować odgórny klucz lewicowej myśli, że homo jest wrodzone więc jak wrodzone to nie można się zmienić. A jak opisałem wyżej, to nieprawda, że taki jest stan obecnej wiedzy.

+5. Tak, to nie żart. Jednym z argumentów naukowych była... Walka z dyskryminacją i wykluczeniem, które mogłyby się pojawić przy pozostawieniu homo na liście DSM!
Krytycy, według relacji, aż prychnęli. Nauka NIE JEST od walki z dyskryminacją. Gdyby dziś udowodniono, że czarnoskórzy mają niższe średnie IQ od białych, albo żółtych, zadaniem naukowca jest udokumentować i udostępnić ten fakt świadomości naukowej i społecznej. Sami wiemy, że takie cenzorskie metody wobec IQ ras i płci są stosowane, więc to żadna nowość.
Nauka nie jest od walki z dyskryminacją.
----------
W tym miejscu pragnę dodać, że WHO trzykrotnie do tej pory wystosowała apel i opinię, zalecającą homoseksualistom, zwłaszcza mężczyznom, zażywanie profilaktycznie leków antyretrowirusowowych przeciw HIV, gdyż są najbardziej zakażoną grupą w USA i EU. Dodać należy, że było głośno o małpiej ospie do czasu, aż okazało się, że znowu ta sama grupa jest siedliskiem tej choroby w USA i EU. I nagle cisza, nawet nieukrywana, iż chodzi i walkę z piętnowaniem.
Tu więc warto by zastanowić się, czy środowiska społeczne ewidentnie będące kotłem na takie zagrożenia i później roznoszące, jak szczury w średniowieczu, choroby dalej... serio nie szkodzą zdrowiu publicznemu. I czy serio to tylko "ich sprawa".
--------
Zakończenie
Można długo dywagować na temat źródeł, problemów i rozwiązania problemu obecnej fali rewolucji seksualnej. Dla jednych to moda, dla innych atak na rodzinę.
Dla mnie osobiście to zwyczajny atak na racjonalizm. Naukowcy, ze strachu, z ideologii i braku dowodów postanowili stworzyć sobie kolejną czerwoną Sorbonę. Tym razem jest to jednak Sorbona Tęczowa. Zahiviona. Przecząca biologii. Wmawiająca, że istnieje 72 płcie. Wciskająca akceptację zboczeń pod hasłami o tolerancji i miłości. Wycierając sobie buźki wisielcami, którym źle było we własnym ciele.
A napisałem to, bo już rzygam, jak czytam wysrywy pewnych nowych użytkowników na sadolu. Poglądy zawsze były tu różne, wiadomo, ale żeby zawędrowali tu skrajni obrońcy zboczeń? Na portal z czarnym humorem? I jeszcze ludzie dostają bany, gdy cisną po waginosceptyku, gdyż ten nazwał ich per "debilami"?
To sadol. Hard pełen jest różnej maści rzeczy w odbytach, od petard po szkło. Sami wiecie. Koleś piszący na ShoutBoxie nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, które rzuciłem ja i rzucił jeszcze jeden użytkownik:
Jakim prawem wyjmujesz pedofilię/zoofilię/nekrofilię z kręgu orientacji i nazywasz per zboczeniem, skoro sam chwilę temu twierdziłeś, że jest wiele płci, seksualności i zboczeń nie ma?

Bo widzicie. Zakończę to krótkim cytatem.
"W 2008 roku Charles Sil­ver­stein, akty­wista gejowski, który był jed­nym z dzi­ałaczy, którzy spotkali się Komitetem Nazewnictwa Amerykańskiego Towarzystwa Psy­chi­a­trycznego w 1973 roku, w liś­cie do redakcji 'Archives of Sex­ual Behav­ior' cele ruchu gejowskiego pod­sumował słowami: "Mija w tej chwili 35 lat od usunię­cia homosek­su­al­izmu z DSM, co było naszym celem krótkoter­mi­nowym. Nasz cel dłu­goter­mi­nowy - usunię­cie z DSM tego, co nazy­wane jest per­w­er­sją sek­su­alną, zaburze­niem sek­su­al­nym czy parafilią, w zależności od wyda­nia, nie został zre­al­i­zowany".

Usuwając obiektywną ocenę, co jest zboczeniem a co normą, wszystko staje się normą i nic nie można krytykować. Lewi mają ciężko w konsekwencję logiczną własnych poglądów. Typ z ShoutBoxa uważał, że opinia penetrowanego obiektu ma określać, czy penetrujący jest zboczony.
Nauka nie działa i nie operuje na odczuciach.
Skąd tu się wzięły takie osoby? Nie wiem. Skąd ich święte oburzenie? Nie wiem. Ale wiem jedno, jako typ mający konto od 2010 roku.
Sadolu, Qvo Vadis?

Dla głębszego zgłębienia tematu, polecam niniejszą stronę. Lewi nienawidzą jej, krytykują, ale paradoksalnie żaden z nich nigdy nie był w stanie zaprzeczyć, że jakieś badania/słowa i opinie tam przedstawione są prawdziwe. Zwyczajnie je zlewają, bo oni NIE CZUJĄ się chorzy.
https://www.homoseksualizm.edu.pl/wiecej/publicystyka/383-kulisy-usunicia-homoseksualizmu-z-klasyfikacji-dsm-
Jeśli ktoś jest zainteresowany także politycznym odbiorem LGBT i czy jest to ideologia, polecam materiały Myślozbrodni, kolesia z YT, który sam jest homo i krytykuje ich postulaty. Tu jego kanał:
https://m.youtube.com/@myslozbrodnia8670

Taką utrzymasz za 10 tysi

Anonymous • 2020-01-28, 22:16
226
Szukajcie a znajdziecie jak mawiał brodaty inżynier z kirgistanu

ePeeL • 2020-01-28, 22:28  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (62 piw)
Powinna się jebnąć w głowę zamiast jakiemuś chłopu próbować życie marnować.
285
Ja pie**ole sadole jestem załamana...
Postanowiłam przejrzeć telefon mojego chłopaka - jesteśmy razem od 9 msc. Po wejściu na msg znalazłam jak pisze z moim kolegą z pracy i tamten wysyła mu penisy i nagie zdjęcia i pisał do niego że go zerżnie a on do niego że marzy by włożyć jego sprzęt do ust :/ ale to jeszcze nic.
Wrócił to zrobiłam mu awanturę i kazałam wypie**alać z domu to udawał że nic nie wie. Pokazałam mu więc konwersacje i okazało się że to był jednak mój telefon. Teraz mam taką p*zde pod okiem a pojutrze sylwester.
spoiler
Halman • 2019-12-29, 11:07  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (55 piw)
historia prawdziwa jak trzej pancerni pies i gruzin...

Wygrana w lotto

Mieszek_Kiler • 2016-07-17, 18:53
1217
Żona do męża:
- Jak wygrasz w lotto, to od razu robię sobie naciąganie zmarszczek, botoks i sztuczne cycki. Co ty na to?
- A co byś powiedziała, gdybym za tę kasę zrobił tuning naszego Tico?
- No co ty? Po co będziesz ładował kasę w starego grata, jak możesz mieć nówkę sztukę?
- Cieszę się, że mnie rozumiesz.
A.J.K.S. • 2016-07-17, 20:37  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (48 piw)
@up @up2

Nie stać was na nic bardziej oryginalnego? :roll:

Kobiety

DiceCube • 2016-04-04, 09:24
63
Kobiety zazwyczaj mają w głowach obraz własnego ślubu w różnych wariantach. Styczną jest fakt, że wszystkie chcą być wtedy jak królewny w białych sukniach i welonie, symbolizującym czystość.


Szkoda tylko, że tak wiele z nich miesza słowo "królewna" z "kurewna"...
:roll:

Z zakresu tolerancji

Anonymous • 2016-01-30, 17:04
343
- Jak pan widzi związki lesbijskie?


- Przeważnie w HD.

Pierwsza zasada związków

loveandpeace • 2015-12-31, 01:31
161
Pierwsza zasada związków: Najpierw przywyknijcie do pierdzenia przy sobie, dopiero później zacznijcie uprawiać seks.
vejin • 2015-12-31, 10:40  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (257 piw)
@up Chyba nie jesteś w dłuższym związku, skoro tak piszesz. :amused:

Dlaczego po ślubie boli głowa ?

Qevnu • 2015-12-18, 21:04
130
Kilka miesięcy temu na wykopie ukazał się dość ciekawy artykuł, troche długi, ale warty przeczytania ;)


Czemu kobiecy sposób wyboru związków jest nieefektywny?

Odnosząc się do artykułu Rollo, który opisuje, że mężczyźni i kobiety są hipergamiczni jestem w stanie temu zaprzeczyć. Rozgraniczmy, że ludzie (i kobiety i mężczyźni) optymalizują, ale tylko kobiety są hipergamiczne (instynktownie szukają zdrowszych genów niż własne, by ludzkość nie wyginęła). Różnicą są progi dopuszczalnej do seksu atrakcyjności które są inne dla obu płci. W czasach równouprawnienia kobiety nie poślubiają mężczyzn którzy są dla nich atrakcyjni seksualnie. Odkąd kobieca seksualność została w pewien sposób wyzwolona tworzy to sytuacje w których większość kobiet uprawia seks z mężczyznami, którymi nie są szczerze zainteresowane. Przeciętny mężczyzna odczuwa satysfakcję uprawiając seks z przeciętną kobietą, ale przeciętna kobieta nie odczuwa tego z przeciętnym mężczyzną.

Miej na uwadzę, że pisząc o atrakcyjności piszę o atrakcyjności seksualnej. Czyli gdy kobieta autentycznie chce uprawiać seks z danym mężczyzną i to samo dotyczy mężczyzn.

Hipergamia oznacza "zainteresowaniem osobą o wyższej wartości seksualnej niż własna" (w skrócie SMV, które będę używał w tym artykule). Jest to cecha wyłącznie kobieca.

Równouprawnienie do którego dążą kobiety jest sprzeczne z naturą. W dawnych czasach kobieta była gorsza od mężczyzny w wielu aspektach. Była tego świadoma, nie protestowała, nie miała kompleksów z tego powodu. Dzięki czemu mogła na mężczyznę patrzeć z fascynacją - i społeczną i seksualną. Dziś gdy kobiety wywalczyły sobie prawa zaczynają wywyższać się nad mężczyzn przez co hipergamia nie pozwala im tych mężczyzn kochać. Hipergamia mówi o tym, że kobieta kocha tylko kogoś kto ma wyższą od niej wartość na rynku seksualnym. Brak idealnych mężczyzn (lepszych niż równych w równouprawnieniu) powoduje to, że kobiety są wiecznie nieszczęśliwe i sfrustrowane, oraz przestają wierzyć w miłość. Te problemy stworzyły sobie same kobiety nie rozumiejąc swojej natury, która każe im być uległą, gorszą i słabszą wobec mężczyzny. Teraz do rzeczy.

Optymalizacja vs Hipergamia


Wszyscy optymalizujemy. Innymi słowy, mężczyźni czy kobiety szukają najlepszego co mogą w życiu dostać, w każdej dziedzinie: seks, szkoła, praca, kariera, małżeństwa, wakacje, dom, kupno samochodu, cokolwiek. W każdym miejscu i czasie, w każdej sytuacji i okoliczności, wszyscy szukamy najlepszego co możemy uzyskać, by później móc to innym zaoferować. Mogą to być pieniądze, sex appeal, zasoby, umiejętności, wiedza, znajomości. Wszyscy, mężczyźni i kobiety optymalizują.
I teraz dochodzi do głosu hipergamia. Wszyscy optymializujemy, ale patrząc na hipergamię skupiamy się na zdobywaniu innych cech, które będą dodawały nam schodków w progu atrakcyjności. Obie płci różnią się atrakcyjnością. Mężczyźni po prostu optymalizują; kobiety optymalizują po to by uzyskać to czego chce ich hipergamiczna natura.

Męskie podejście

Mężczyźni mają dużo szerszy zakres filtrów atrakcyjności niż kobiety. To oznacza mniejsze wymagania by chcieć uprawiać seks. Większość mężczyzn jest zainteresowana większością kobiet. Mężczyzna zawsze będzie zainteresowany kobietą powyżej jego SMV (seksualna wartość rynkowa), na tym samym poziomie SMV, a także troszkę poniżej.
Większość mężczyzn ma próg zainteresowania seksualnego ciut poniżej własnego. Mężczyzna nie będzie uprawiał seksu z kobietą, którą nie jest zainteresowany seksualnie. Nigdy nie zainwestuje w nią, nigdy nie będzie zaangażowany. Jednakże jak pisałem, mężczyzna może być zainteresowany kobietą o niższej wartości seksualnej niż on sam. W praktyce wygląda to tak. Wyjściową będzie SMV +0, czyli gdy kobieta z mężczyzną mają równy poziom wartości seksualnej. Mężczyzna także będzie zainteresowany kobietami SMV +1, +2, +3, ale też -1 i nawet w wielu przypadkach -2. Czyli gdy kobieta jest od niego mniej atrakcyjna.
Próg może być różny od okoliczności. Mężczyzna 9 lub 10 (skala 1/10) będzie miał dużo szerszy zakres zainteresowania seksualnego kobietami. Taki mężczyzna zainteresuje się seksualnie kobietami 10,9,8,7,6, a nawet 5. Mężczyzna 5 (przeciętny) jeśli jest wyposzczony zainteresuje się kobietą 2. Mężczyzna 2 ma już bardzo spłycony zakres, ponieważ będzie mógł uprawiać seks z kobietami 2 i 1. Przypominam, że te kobiety są poniżej jego wartości seksualnej (SMV), ale nie poniżej progu atrakcyjności (po chłopsku: mimo że będzie to kobieta 1 to i tak spodoba mu się na seks, podnieci go).
Weźmy przeciętnego mężczyznę. 5. Bez zająknięcia zainteresuje go kobieta 6 i wyżej. Będzie także zainteresowany odpowiedniczką, czyli SMV 5. W wielu przypadkach zainteresuje sie kobietą 4, czasami też 3. Jego najlepszą relacją będzie relacja z kobietą 4, ponieważ kobieta zrealizuje w nim swoją hipergamiczną naturę zdobywając samca o wyższej wartości seksualnej na rynku. Ponieważ on jest 5, nie będzie mógł utrzymać relacji z kobietą 6 i wyżej na zbyt długi czas. Kobieta 5 także po pewnym czasie związku nie będzie usatysfakcjonowana mężczyzną 5, ponieważ kobiety nie są zainteresowane swoimi odpowiednikami SMV.
Kiedy dochodzi do małżeństwa priorytetem mężczyzny jest to, by był zainteresowany seksualnie kobietą. Mężczyzna nie poślubi kobiety, z którą nie chce uprawiać seksu. Dla mężczyzn seks jest zerojedynkowy. Albo chcą seksu, albo nie. Albo są totalnie napaleni, albo kompletnie tego nie chcą. Nie ma nic po środku, nie ma "może", nie ma "gdyby", nie ma "ostatecznie mogę to zrobić". Mężczyźni nie rozkładają tego na czynniki i pod pewnymi warunkami.

Kobiece podejście

To działa zupełnie inaczej u kobiet. Kobiety mają znacznie wyższe wymagania i tym samym węższy zakres, w którym będą chciały uprawiać seks. Typowa kobieta NIE JEST zainteresowana większością mężczyzn. Progi atrakcyjności dla niej są równe lub powyżej jej własnej SMV. Hipergamia tego wymaga. Progiem zainteresowania dla kobiety będzie więc SMV +1,+2,+3 i wyżej. Ona nie jest prawdziwie zainteresowana SMV +0 (odpowiednik własnej atrakcyjności) i NIGDY nie jest zainteresowania kimś o niższej atrakcyjności (SMV -1 i niżej).
Podamy przykład kobiety 6. Będzie bardzo zainteresowana mężczyzną 9. Spodoba jej się też mężczyzna 8 i 7. Troszkę zainteresowania wykrzesi do mężczyzny 6. Aczkolwiek ona nigdy nie zainteresuje się mężczyzną 5 i niżej. Dopuszczalna granica atrakcyjności seksualnej płci przeciwnej dla kobiet jest SMV+0 (w przeciwieństwie do -2 mężczyzn).

I tu sie zaczyna zabawa.

Próg atrakcyjności kobieta ustawia na +0, ale to nie znaczy że ona nie dopuści do siebie mężczyzny o niższej atrakcyjności. Mężczyzna może nadrobić swój brak atrakcyjności tym co kobieta potrzebuje społecznie. W większości zawiera się to w 3 składniowych: pieniądze, zasoby i zaangażowanie. Są jeszcze inne "wymagania" typu wiek, przeszłość seksualna, chęć na posiadanie dzieci, poglądy, presja kulturowa i rodziny. Kobieta może iść ze swoją naturą na kompromis interesując się gorszym wg niej mężczyzną dając mu tzw pseudo miłość.

Pragnę, mogę, nie chcę

Kobiety mają inne podejście do seksu niż mężczyźni. Nie jest to zerojedynkowe. Kobieta pragnie seksu, mogłaby go uprawiać (warunkowo) i kategorycznie nie chce. Nasza hipotetyczna kobieta 6 chciałaby seksu z 7, ale rzeczywiście pragnęłaby seksu z mężczyzną 8 i 9 (10 powiedzmy zostawia sobie na fantazje). Mogłaby też uprawiać seks z mężczyzną 6, czy nawet niektórymi 5, ale TYLKO wtedy gdyby nadrobili wymaganiami społecznymi którymi są: pieniądze, stabilizacja, zasoby, zaangażowanie (miłość mężczyzny do kobiety, nie na odwrót), inne cechy. Ona kompletnie nie chce uprawiać seksu z mężczyzną 4 i poniżej (chyba że jest Billem Gatesem, Donaldem Trumpem, ale wtedy zaciśnie zęby, a podczas stosunku będzie myślała o jakimś przystojniaku).

To jest wszystko znane, jeśli pomyślisz o swoich obserwacjach. Kobieta 6 pragnie seksu z mężczyzną 8 i właśnie dlatego mężczyzna 8 nie musi nic wnosić w związek, by kobieta go pragnęła. Mężczyzna 6 musi nadrabiać innymi cechami, by ona się "przemogła". Mężczyzna 5 i niżej będzie przynosił zasoby, ale ona nigdy naprawdę tego seksu z nim nie będzie chciała. Zwiąże się z nim, dostanie czasem seks, ale nie będzie to prawdziwa jej chęć.

Im wyższe SMV posiada mężczyzna, tym mniej musi wnosić do relacji by mieć seks. Im niższe SMV, tym mężczyzna musi więcej wnosić np zasobów by to dostać. Będzie pracował, inwestował i będzie zaangażowany. Ona jednak nie będzie nim prawdziwie zainteresowana, tylko jego zaangażowaniem ("oh on mnie adoruje, jest taki dobry"). Może negocjować zobowiązania, ale nie dostanie od niej przyciągania.

Jak to wszystko działa

Dla mężczyzn jest to proste. Mężczyzna będzie uprawiał seks z satysfakcją z kobietą o jego poziomie lub ciut niżej. Będzie oferował jej zaangażowanie, będzie chciał wziąć z nią ślub. Mężczyźni poślubiają tylko te kobiety z którymi chcą uprawiać seks i są nimi prawdziwie zainteresowani. Kobiety uprawiają seks z mężczyznami dla nich nieatrakcyjnymi. Uprawianie seksu więc nie jest żadnym wyznacznikiem zainteresowania kobiety mężczyzną, a jego zaangażowaniem czy zasobami (stąd popularne: kobiety lecą na kasę, kobiety nie zachowują się inaczej niż prostytutki). Mężczyzna będzie optymalizował, czyli wybierze sobie najlepszą kobietę na którą go stać, ale tylko taka która będzie dla niego atrakcyjna seksualnie. Czyli jeśli progiem mężczyzny 5 jest kobieta 4, to wybierze sobie najlepszą kobietę 4 spośród możliwych. To jest optymalizacja męska. Szukanie najlepszego, ale na swoim progu, który jest często niższy niż własny. Mężczyzna zaoferuje kobiecie jego progu zaangażowanie, nawet wtedy kiedy nie da mu seksu. Dla kontrastu kobieta która jest poniżej jego progu nie ma mu nic do zaoferowania, więc niczego od niego nie dostanie.

Co się dzieje z mężczyznami, którzy nie mogą uprawiać seksu z kobietami z którymi chcieliby to robić? Obywają się bez, lub uciekają w pornografię. Mężczyzna nie widzi innego wyjścia w oparciu o bilans zysków i strat nie mając innego wyboru. Kobiety często sądzą, że to kwestia charakteru, złego "podrywu", ale to wszystko wynika z atrakcyjności seksualnej (geny).

Dla kobiet jest to bardziej skomplikowane. Oczywiście do samego seksu kobieta mężczyznę zawsze znajdzie, ale sprawa ma się inaczej gdyby chciała z takim się związać lub poślubić. Na świecie nie ma tak dużo mężczyzn 8, 9 czy 10, którzy byliby zainteresowani kobietami 5 i wyżej (a te kobiety są właśnie nimi zainteresowane prawdziwie). Najbardziej atrakcyjni mężczyźni są NIEDOSTĘPNI. Albo zajęci, albo nie chcą się wiązać prowadząc bogate życie seksualne. Kobiety wtedy decydują się na rolę kochanki lub zdradzają. W konsekwencji większość kobiet nie może poślubić mężczyzn, których pragną. Jeśli chcą związku obniżają poprzeczkę (będąc nieszczęśliwymi).

Kobiety chcące związku idą na ugodę rezygnując z najbardziej seksownych mężczyzn, których mogą mieć w luźnych relacjach, a nie mogą "zmusić" ich do zaangażowania w związek. Kobiety jednak nadal szukają najlepszego dla siebie, by uniknąć rezygnowania z większości swoich wymagań. Z wiekiem jest to coraz trudniejsze.

Kobieta obniży swoją skalę SMV, by mieć związek, rekompensując to sobie zasobami mężczyzny i jego zaangażowaniem, jego "pozostałymi" cechami, ale nie oznacza tego że będzie nim zainteresowana (zauroczona, zakochana). To że on będzie posiadał dla niej ważne cechy społeczne kwalifikujące do związku nie znaczy, że będzie nim seksualnie zainteresowana. Często nazywa się to związkami z rozsądku. To że ona wymaga zaangażowania od mężczyzny mniej atrakcyjnego (dbaj o mnie, to będziesz mnie miał - dla kontrastu ci atrakcyni w ogóle nie dbają ,a kobiety im nadskakują) nie znaczy że ona PRAGNIE z nim seksu. To znaczy że ona mu ten seks DA i MOŻE go z nim mieć. Może, więc nie jest to dla niej satysfakcja. Jej satysfakcja nie jest zalezna od tego mężczyzny, od jego "techniki" czy umiejętności, tylko od tego że nie jest nim seksualnie zainteresowana.

Jest to kluczowe, by mężczyźni to zrozumieli.


Kobieta jest skłonna do coraz większych negocjacji, poświęceń i zmniejszenia wymagań wraz z postępem jej wieku. Wtedy będzie skłonna do związania się z mężczyzną, z którym MOŻE uprawiać seks, rezygnując z mężczyzn która PRAGNIE do seksu.

Mężczyzna, z którym ona pragnie uprawiać seks wystarczy by był sobą przez cały czas, by utrzymać jej zainteresowanie. Mężczyzna, z którym ona jedynie mogłaby uprawiać seks bez prawdziwego pragnienia, musi wnosić do związku dużo więcej. Jeśli nie uda mu się to z byle powodu, jego małżeństwo i relacja jest skończona.

Kobiety nieatrakcyjne fizycznie i będące świadome swoich słabych genów najczęściej nie patrzą na atrakcję seksualną mężczyzny ("ja nie patrzę na wygląd, ma dla mnie małe znaczenie lub żadne"). One ustawiły sobie SMV na poziomie 1 dzięki czemu będą zainteresowane mężczyznami od 2 wzwyż. Czasami nazywają się romantyczkami. Jest to ckliwe, ale tak naprawdę one cierpią przez swój brak atrakcyjności.

Różnicą jest to, że mężczyźni nie postępują tak jak kobiety. Jeśli nie pragną seksu z daną kobietą to nie pragną. Full stop. Nie ma tu miejsca na kompromisy. Mężczyźni nie uprawiają seksu gdy tego autentycznie nie chcą. Mężczyźni nie oferują zasobów, pieniędzy i zaangażowania (adoracji, chęci związku) kobietom z którym nie chcą uprawiać seksu. Mężczyźni nie poślubią kobiety, z którą nie chcą uprawiać seksu. Jeśli mężczyzna podjął decyzję by uprawiać seks z daną kobietą, to znaczy że ona jest dla niego seksualnie atrakcyjna. Mężczyzna nie zrobi niczego dla kobiety dla niego nieatrakcyjnej.

Jeśli chodzi o relację seksualną, kobiety nigdy nie idą na kompromis. W każdym wieku szukają najlepszego możliwego dla nich mężczyzny, który ma od nich wyższą wartość. Będą uprawiały seks z mężczyznami SMV +2, +3 ponieważ znaleźć takiego to dla nich żaden problem. SMV +1 czasami dostaną od nich seks ponieważ się jej podobają. Mężczyźni z SMV +0 i niżej nie dostaną od nich niczego, choć... te kobiety będą od nich wymagały zaangażowania (adoruj mnie, a być może uczucia się pojawią, bo liczy się charakter).

Jest to zabawne, ponieważ kobieta trzyma w otoczeniu kilku adoratorów którymi nie jest zainteresowana, uprawia seks z niezainteresowanymi związkiem alfami, czekając na innego alfę, z którym wejdzie w związek. Co ciekawe on nigdy się nie pojawia, ponieważ nie istnieje w przyrodzie, a wtedy kobieta decyduje się na zerwanie relacji seksualnej z alfa, dla beta providera którym nie jest aż tak zainteresowana, a który chce związku.

Kobiety wchodzą w związki z mężczyznami, którymi nie są seksualnie zainteresowane na wysokim poziomie. Czemu tak robią? Ponieważ nie mają wyboru. Praktycznie żadna z nich nie poślubi mężczyzny, z którym sypiała w relacji czysto seksualnej (fuck friends or whatever). Ona może uprawiać seks z mniej atrakcyjnymi, ale tylko wtedy kiedy oni coś wniosą dodatkowego. Ludzie w otoczeniu komentują, że jeśli się związali to na pewno ona jest nim seksualnie zainteresowana, że on się jej podoba. Racjonalizują sobie to.
"Poślubiła go, prawda? Mają dzieci! Wyglądają na szczęśliwą rodzinkę". Wniosek otoczenia? Kochają się. Zwykle jest to nieprawda i to ze strony kobiety. Winą niekochania obarcza mężczyznę, ponieważ nie zna swojej hipergamicznej natury i weszła w związek z kimś kto nie był dla niej atrakcyjny seksualnie.
Seks bez pragnienia ze strony kobiety jest okej dla dużej części mężczyzn. Nie zauważają też różnicy kiedy kobieta tego seksu pragnie, czy tylko udaje zaangażowanie. Małżeństwa jednak przestają przez to funkcjonować poprawnie. Mężczyźni także są obarczani winą, gdy byli za dobrzy. Co to oznacza? Że mężczyzna oferował zasoby kobiecie, gdy ona ich NIE CHCIAŁA. Nie chciała ponieważ nie była nim prawdziwie zainteresowana. Okłamywała go (i często siebie). To dlatego też kobiety zostają przy mężczyznach, którzy je źle traktują. Z tymi mężczyznami jednak łączy je seksualna więź. Są oni dla nich atrakcyjni seksualnie. Społecznie nie, ale to się NIE LICZY dla kobiety, choć pragnęłaby i atracji seksualnej i społecznej (mężczyzna 10, dobry i zaangażowany).

To właśnie dlatego kobiety po ślubie przestają chcieć uprawiać seks (ból głowy). Wcześniej dawały go tylko po to, by uzyskać ślub, status społeczny, nierzadko pieniądze. Seks był celem, a nie ich pragnieniem. Czasami go uprawiają, ale nie dlatego że chcą, a dlatego że czasem muszą się rozładować. Wskaźnik zdrad wśród kobiet sięga ponad 30%, oraz ponad 50 gdy mężczyzna ma równy lub niższy status społeczny niż kobieta (nie może nadrobić seksualności pieniędzmi). Kobieta jeśli dostanie wybór atrakcyjniejszego mężczyzny z łatwością zerwie obecny związek. Stąd powiedzenie i przechodzeniu kobiety z gałęzi na gałąź czy wyrachowaniu. Nie wińmy jednak za to kobiety. To ich natura, która zmusza do podtrzymania gatunku ludzkiego.

Mężczyźni nie mają problemu z połączeniem seksu w związku, ponieważ będą zainteresowani większością kobiet. Kobiece podejście jednak powoduje mnóstwo problemów, a badania pokazują, że większość kobiet poślubia mężczyzn którymi nie są zainteresowane seksualnie.

Jak to odnieść do mężczyzn?

Najważniejsze pytanie: czy ona pragnie uprawiać seks ze mną? Czy mogłaby używając jako kartę przetargową, "za coś", czy mnie pragnie jako mnie?
Jeśli ona nakazuje Ci czekać na seks, ociąga się z tym, ona tylko mogłaby ten seks uprawiać, ale nie ma na niego chęci. Jeśli nie jest entuzjastycznie nastawiona do seksu z Tobą to nadal tylko mogłaby ten seks uprawiać, ale go NIE CHCE. Nie jesteś dla niej atrakcyjny.
Kobiece "pragnąć" i móc" uprawiać seks jest podobne. Kobiety to idealne aktorki. Potrafią udawać miłość, zaangażowanie, by zmusić Cię do poświęcenia dla niej zasobów i zaangażowania. Rozkochają Cię, choć same nie są Tobą seksualnie (miłosnie) zainteresowane.


Jak odróżnić kiedy kobieta chce od Ciebie czegoś uzyskać, a naprawdę jest zaangażowana uczuciowo? Popatrz na jej byłych kochanków. Jeśli nie jesteś do nich podobny to nie ma możliwości, byś był obiektem jej szczerego zainteresowania. W jakim ona jest wieku? Jeśli około 30 wzwyż to prawdopodobnie płaci cenę za starzenie się i obniża wymagania. Nadal nie jest to jej prawdziwe uczucie. Jeśli zmienia nastawienie do seksu, jest często chłodna, to znaczy że nie jesteś dla niej atrakcyjny. Jeśli zasłania się dziećmi, przyszłością, zmianą pracy czy chęcią poczucia nowości, lub gdy mówi że ją ograniczasz - nadal nie jesteś atrakcyjny dla niej.

Pamiętaj - możesz ten seks dostać, może sie z tobą kobieta umawiać na randki. To nie znaczy, ze jesteś dla niej atrakcyjny, a znaczy że ona ma w tym jakiś inny cel.
BALOTELLIxMARIO • 2015-12-18, 21:43  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (48 piw)
Czytam to, czytam, czytam.. Powiem tak, trochę jest w tym racji, trochę lania wody i trochę prania mózgu biednym przegrywom.
Od 17. roku życia jarałem się takimi właśnie tematami, relacje damsko-męskie, seksapil, atrakcyjność. Niezliczona ilość pdf-ów, stronki tematyczne, rozmowy z pseudo guru itd bla bla bla

I napiszę Wam coś. Jak za bardzo się wkręcicie w tą teorie to Wam to zakrzywi obraz o kobietach i o sobie samym. Prawdziwe kobiety są w rzeczywistości, nie dowiesz się niczego o nich właśnie z takich wywodów czy innych zajebistych ebooków rekomendowanych przez największych dupczycieli, musisz wyjść poznać Je. Teoria w rozsądnych ilościach może pomóc Wam czasem je zrozumieć, coś doradzić ale nie sprawi że zaczniecie r*chać ile chcecie. Jak pisałem prawdziwe kobiety to nie te opisane w internecie, nie te cycatki z pornoli tylko normalne dziewczyny spotkane na ulicy. Rozmowa, kontakt wzrokowy, uśmiechy, wspólne tematy, iskrzenie między dwójką charakterów i temperamentów.
Prawdą jest natomiast że jak jesteś przeciętną "5" to raczej nie licz na zainteresowanie "10", no chyba że będziesz w ch*j kasiasty, ale wtedy ona nie będzie leciała na CIEBIE tylko na to co masz, co możesz mieć, twoje znajomości, możliwości. Co nie zmienia faktu że jak jesteś przeciętną "5" nie możesz stać się np "8" ;) k***a nie chce mi się pisać już bo jestem zmęcozny ale mógłbym o tym opowiadać dzień i noc, czego się dowiedziałem, co sam osobiście zaobserwowałem, ale prawdą jest że kobieta widzi w Tobie albo kochanka albo żywiciela. A jak masz dylematy kim jesteś dla kobiet to na randkę nie zabieraj portfela, sprawdzony sposób przeze mnie czy relacja ma jakikolwiek sens, nie żebym był skąpcem ale nie jestem frajerem który płaci za to że mogę się z daną kobietą spotkać i przy okazji widzę czy kobieta jest materialistką albo czy nie widzi we mnie żywiciela ;)