Parę dni temu był wykład z prawa. Mówione było o stosunkach cywilno-prawnych między osobami. Wykładowca rzucił autentycznym przykładem z własnej praktyki.
Parę dobrych lat temu w Stoczni Gdańskiej, jak ta jeszcze budowała statki, pracowała sprzątaczka. Myła okna na statkach. Okna dość specyficzne bo owalne, na dodatek całkiem małe i długi parapet. Trzeba się od pasa mocno wychylić, żeby sięgnąć szyby. No i ta sprzątaczka tak wyciągnięta myje te szyby. Niestety myła je tak, że w ciążę zaszła i nie do końca wiedziała z kim. Sprawę zatem skierowała do sądu (bo tu chodzi o alimenty oczywiście) Sąd mógł to rozpatrzeć w dwojaki sposób. Pierwszy - wypadek przy pracy. Ale to odpadało, bo w tym momencie dostałaby jedynie odszkodowanie, a nie comiesięczne alimenty. Sąd zatem załatwił sprawę w inny sposób - uznał ojcostwo Stoczni Gdańskiej!
Warto dodać, że wtedy jeszcze były stare dokumenty, w których wpisywane był dane ojca. I co mu wpisać? Ojciec zbiorowy? Stocznia Gdańska im. Lenina?
Poszło o to, że prezydent Gdańska przywrócił stoczni imię Lenina, które funkcjonowało w PRLu.
takija • 2012-05-15, 00:08 Najlepszy komentarz (115 piw)
Facet ma rację. h*j że historia. Walczył kiedyś o to żeby wyzbyć się "Lenina" z kraju a oni mu teraz stocznie w której pracuje jak widać od lat nazywają imieniem Lenina... też bym się wk***ił. My możemy tego nie rozumieć ale Ci ludzie widzieli na własne oczy jak to było za czasów właśnie Lenina czy innych "Stalinów"... osobiście ich rozumiem i popieram.