Mały skandal, będący równocześnie nieco zabawną i nieco żenującą historią wstrząsnął środowiskiem skupiającym aktywistów ruchów obywatelskich kolorowej społeczności USA. Jedną z bardziej znanych i wpływowych organizacji zajmujących się prawami czarnych jest Narodowe Stowarzyszenie Rozwoju Kolorowych (NAACP), którego liderka z miasta Spokane w stanie Waszyngton zrezygnowała ze stanowisko gdy okazało się, że… jest biała.
Rachel Dolezal, bo o niej mowa, zajmowała się reprezentowaniem interesów kolorowej społeczności, sama twierdząc od lat, że jest pochodzenia afrykańskiego. Część aktywistów ruchu nie dowierzała zapewnieniom swojej towarzyszki odnośnie jej pochodzenia rasowego. Lokalni dziennikarze przeprowadzili wywiad z jej rodzicami, będącymi białymi ludźmi. W jego trakcie przyznali oni, że ich córka nie ma nic wspólnego z pochodzeniem afrykańskim a korzenie ich rodziny są czesko-niemieckie.
Po wewnętrznych debatach lokalnych i krajowych aktywistów NAACP, Dolzeal zrezygnowała ze stanowiska, jednak nie przeprosiła za zmyślenie historii o swoim pochodzeniu. W rozmowie z dziennikarzami Sky News powiedziała, że na pewno nie jest biała, postrzega siebie jako czarną a słowa jej rodziców nic ją nie obchodzą ponieważ podejrzewa ona, że nie są jej prawdziwymi rodzicami.
Ta niecodzienna sprawa wywołała w amerykańskich mediach dyskusje na temat tożsamości rasowej oraz identyfikacji z daną rasą, także w kwestiach kulturowych. Okazało się, że w zdominowanym przez polityczną poprawność i jej absurdy świecie, można wybrać sobie nie tylko płeć ale i przynależność rasową. Można zastanawiać się co kierowało Rachel Dolezal, która jest także profesor Uniwersytetu Wschodniego Waszyngtonu. Otóż przynależność do różnych mniejszości niesie ze sobą różne korzyści, może być wykorzystane na wiele sposobów (może przykładowo pomóc dostać się na uczelnie gdzie zastosowana jest zasad tzw. pozytywnej dyskryminacji). Przynależność do różnych mniejszości, czy to religijnych, rasowych czy seksualnych i aktywizm w organizacjach je reprezentujących stał się drogą kariery dla wielu ludzi na świecie. Pojęcie zawodowych homoseksualistów czy innych zawodowych ofiar większości nie jest niczym nowym. Sama Dolezal twierdzi, że w przeszłości, jako kolorowa, padła ofiara „zbrodni z nienawiści” (ang. hate crime), nie podała jednak szczegółów rzekomego zajścia.
Szanowny Panie Redaktorze,
w dniu 1 kwietnia br. w katowickim wydaniu Gazety Wyborczej oraz na stronie internetowej gazeta.pl ukazał się artykuł Pani Michaliny Bednarek pt. Bezdomna kobieta została zgwałcona przez 12-latka na katowickim dworcu. Tekst dotyczy wydarzeń z lutego br., a mianowicie gwałtu na bezdomnej kobiecie, którego dokonał 12-latek na podziemnym dworcu autobusowym w Katowicach. Oburzające w artykule są spekulacje na temat pochodzenia nieletniego sprawcy: Miał śniadą skórę, czarne włosy, bluzę z dresu. Być może Rom. Autorka idzie jednak dalej w sugerowaniu powiązań domniemanego sprawcy ze środowiskiem romskim - nie omieszkała opisać sytuacji, związanej z grupą romskich dzieci, które podobno codziennie spotykają się na dworcu, choć nie ma żadnych dowodów, że grupa ta była jakkolwiek powiązana ze sprawą: Składamy skrawki dostępnych informacji. Grupa młodych Romów (dziewczyny i chłopcy) codziennie przychodzi na dworzec, także po tym zdarzeniu. – W ciągu dnia i wieczorami krążą bez celu. Wypraszamy ich, kiedy zaczynają prosić ludzi o pieniądze, przenoszą się wtedy do galerii handlowej obok. To dzieci, powinny być w szkole – mówi nam pracownik ochrony dworca. Znają ich też pasażerowie. – Są głośni, czasem zaczepiają ludzi. Odchodzę, kiedy ich widzę. Na dworcu podziemnym chyba tylko dwa razy widziałam kogoś z ochrony i raz patrol straży miejskiej – mówi Anna, która codziennie korzysta z dworca.
Jeszcze bardziej krzywdzące i niebezpieczne są zbyt daleko posunięte rozważania socjoterapeuty Łukasza Ługowskiego, dotyczące związku kultury romskiej z opisywanym zdarzeniem: Inaczej jest w kulturze Romów. – Dzieci w tym środowisku wychowywane są w inny sposób, także jeśli chodzi o seks. 12-latek nie jest uważany w romskiej kulturze za dziecko. Trzeba pamiętać, że przecież u nich 13-letnie dziewczynki są poślubione dorosłym mężczyznom. I pojawia się pytanie – czy próbować zmieniać ich świat czy zostawić, jakim jest? – zastanawia się Ługowski. Wypowiedź wspomnianego rozmówcy świadczy o jego dużej ignorancji i niewiedzy na temat kultury i zwyczajów społeczności romskiej. Kreowany jest bowiem fałszywy obraz tej kultury jako archaicznej i prymitywnej, w której dopuszczalne i akceptowane jest łamanie prawa i krzywdzenie innych. Absolutnie niedopuszczalne jest szukanie analogii pomiędzy działalnością przestępczą a wartościami, obowiązującymi w jakiejkolwiek kulturze, prowadzi to bowiem do wzbudzania strachu i wzmacniania uprzedzeń, a stąd prosta droga do mowy nienawiści i przestępstw motywowanych nienawiścią do osób czy grup odmiennych kulturowo. Każdy przestępca powinien być ukarany zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, bez względu na jego pochodzenie etniczne, jednakże nie może być zgody na obciążanie zbiorową odpowiedzialnością społeczności romskiej i kultywowanych przez nią wartości za czyny przestępcze obywateli RP.
W związku z powyższą argumentacją, zwracam się z prośbą o publikację niniejszego listu na łamach Gazety Wyborczej, a także w przyszłości o większą rozwagę i wrażliwość kulturową przy przygotowaniu artykułów, publikowanych na łamach Gazety. Nie możemy pozostawać obojętni na tego typu treści, rozpowszechniane przez media, ponieważ doskonale wiemy, do jak tragicznych konsekwencji prowadzić może brak reakcji na promowanie stereotypów i uprzedzeń oraz stygmatyzację grup mniejszościowych, odmiennych kulturowo, etnicznie, religijnie czy społecznie.