W pewnym klubie zaistniało zapotrzebowanie na pianistę. Zgłasza się chętny facet do managera, a ten prosi go o próbkę swoich możliwości. Facet siadł do fortepianu i zaczął naparzać na klawiszach jakieś żwawe rytmy. Managerowi bardzo się spodobało i mówi do pianisty: - Kurde no, dobre, bardzo dobre! Jak się ten utwór nazywa? - “Daj się cyknąć w dupę aż zakrwawią Ci hemoroidy” - Yy, niefortunny trochę... Zagraj coś innego? - Jasne – i facet zaczął grać tym razem jakiś rzewny kawałek. - Super, nawet jeszcze lepiej! A jaki to tytuł? - “Otwórz buzię głęboko i połknij wszystko kiedy skończę” - Eee... Słuchaj, zatrudnię Cię, ale nie wspominaj tytułu swoich piosenek, ok? No i zatrudnił gościa. Już pierwszego dnia facet napieprzał na pianinie przez pół nocy, a tłumy szalały. Po jakimś czasie poszedł do WC. Wraca z kibla, siada do fortepianu, już znów chce grać, gdy nagle zaczepia go jakiś koleś i mówi mu: - Masz rozpięty rozporek i ku*as ci dynda. - Proszę bardzo, moja pierwsza piosenka na życzenie!
Przychodzi skrzypek, prowadzący gra mu dźwięki, na co skrzypek perfekcyjnie odpowiada: - as, fis, gis, d, cis, a. Następnie przychodzi pianista, efekt ten sam, wszystkie dźwięki bezbłędnie odgadnięte. W końcu przychodzi perkusista, prowadzący gra mu dźwięki. - Hm... można jeszcze raz? - pyta perkusista. Prowadzący gra jeszcze raz ten sam dźwięk. Na co perkusista: . . . . - Kurde, nie wiem. Fortepian?