18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Planowana przerwa techniczna - sobota 23:00 (ok. 2h) info

#opowiadanie

Opowiadanie sadola

andzejinformatyk • 2013-01-19, 11:20
227
Poszedłem do sąsiada pożyczyć cukier. Patrzę – drzwi niedomknięte.
Otwieram – a tam wszędzie krew, flaki, rozbryzgany mózg…
Zaglądam dalej – o, cukier!

Zabawa w życie

jacekmatys • 2013-01-09, 21:03
135
Tak jak w temacie.
Można porozkminiać ich rozmowę i przerzucić na nasze idee




W brzuchu ciężarnej kobiety były blizniaki. Pierwszy
zapytał się drugiego:
- Wierzysz w życie po porodzie?
- Jasne. Cos musi tam być. Mnie się wydaje, że my
własnie po to tu jestesmy, żeby się przygotować na to
co będzie potem.
- Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by
miało wygladać?
- No nie wiem, ale będzie więcej swiatła. Może
będziemy biegać, a jesć buzią….
- No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A
kto widział żeby jesć ustami! Przecież żywi nas
pępowina.
- No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę a ona się będzie
o nas troszczyć.
- Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według Ciebie w
ogóle jest?
- No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej
żyjemy. Bez niej by nas nie było.
- Nie wierzę! Żadnej mamy jeszcze nie widziałem czyli
jej nie ma…
- No jak to? Przecież jak jestesmy cicho, możesz
posłuchać jak spiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz
swiat. Wiesz, ja myslę, że prawdziwe życie zaczyna się
pózniej.”
uzdrowiony1974 • 2013-01-09, 21:07  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (199 piw)
Czy oby na pewno zamieściłeś to na portalu na którym chciałeś?

Rodzina w ZOO

chudzik2145 • 2012-03-11, 14:26
99
Na wesoło :)
BMWswap • 2012-03-11, 14:37  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (22 piw)
"słoń" po lewej jest mistrzem driftu :D

Bajka o młodej parze

Colossus • 2011-07-18, 16:21
62
Taka twórczość własna :P




Było parę linijek więcej, ale w jakiś niezwykły sposób zniknęły, a nie chce mi się znowu wymyślać.
27
Poszedłem wczoraj do castoramy
kupić dwie szlugów ramy.
Dawno nie paliłem więc halucynacji
się nabawiłem. Mam już szlugi , ide dalej
i co widze? TAKIE wielkie k***a cyce.
To lala co kiełbachy opie**ala i ma ryj jak miś koala.
Myśle sobie co mi tam , gorsze pasztety znam.
Mówie do niej : Siema mama, fajna jest ta castorama.
Nie pamiętam jak - poderwałem ją jak chuck.

Wychodzimy z castoramy i idziemy do jej mamy.
Już wchodzimy do mieszkania , a tu w gaciach nie ma stania.
Myślę sobie wiagrę wezme i ją będe rżnąć jak jazz-man.
Ona szybko pałe wchłania - nic to nie da , nie ma stania.
Babka myśli myśli myśli - Może spróbujemy wiśni!
Zjadłem wszystkie wiśnie - nic nie dało -
tylko tajson - bardziej ciśnie.

I co tu zrobić,
by ma pała znowu w pełnym słońcu stała?

Laska w morde jądra bierze krzycząc do mnie:
- Mój ogierze!
Nagle przełom! - ku*as zrobił się już twardy , zaraz będzie
niezłe party!

I już mała ssie mą pałę obijając jądra małe.
Myśle sobie dosyć tego - teraz czas na analnego.
I już wkładam w alpen golda mego złowieszczego lorda.
Laska stęka, jęczy, sapie , a ja ją za cyce łapie.

Już dochodze - jak oferma - zaraz wszędzie będzie
sperma. Już wygłaszam swe orędzie a mój ku*as tryska wszędzie.
Obspermiony został miś - to już chyba koniec dziś.

Ona pełna już nasienia :
- Dosyć tego pie**olenia , zaraz przyjdzie babcia gienia
i nas w gówno pozamienia.

Do teczki chowam swe dzwoneczki,
pas skórzany już zapinam i nagle sobie przypominam -
k***a mać , przecież miałem jescze srać! Jak babcia gienia mnie
zobaczy nie ciekawie zamajaczy ... Babcia gienia
jest już w domu i nie mówi nic nikomu , a ja śpiesze do WuCe ,
bo postawić kloca chce. Cisne mocno - z całej siły - lecz zwieracze mnie pobiły.
Nagle klopa drzwi się otworzyły - oczy me gienie zobaczyły.

Zaniepokojona gienia :
-czy pan nie ma zatwardzenia?
Mówię do niej - srogie mam , jak się wysram będzie szpan.
Ku mej uciesze gienia do kibla poł litra niesie.
Mówie do niej - O mój boże - A ona , że to mi pomoże.
Połówkę do gardła wlałem i wnet cały kibel obesrałem.

Ta historia tu się kończy -
po wódce muzg traci 60% łaczy.
Tak mnie schłała babcia gienia i to koniec przedstawienia.


Tak tak, ja to napisałem - niema to jak się trochę ponudzić!
sunrise92 • 2010-10-19, 21:16  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (16 piw)
Twoje wargi juz wilgotne,
Teraz wsadz mi ręke w spodnie,
I poruszaj dół i góra,
A stwardnieje miekka rura,
A gdy penis twardy bedzie ,
Wsadzic moge go juz wszedzie,
Jego głowka juz czerwona,
bo optarta od kondona,
podniecenie mocne czuje,
zaraz ku*as zwymiotuje,
biały płyn juz wypływa,
po policzku do ust spływa,
Nasza orgia zakonczona,
Cała sperma wystrzelona

A to moja tworczosc ;D
17
„Jeśli zbyt długo wpatrujesz się w otchłań i ona spojrzy na ciebie”
Fryderyk Nietzsche

Matylda i Mateusz, czyli bajka terapeutyczna...

Na obrzeżach lasu stała sobie skromna, aczkolwiek wygodna chatka. Mieszkała w niej mała Matylda, jej braciszek Mateusz oraz ich rodzicie. Domu i obejścia pilnował duży pies Azor, przyjaciel Matyldy. Jako, że domek znajdował się z dala od innych zabudowań dziewczyna rzadko miała okazję zobaczyć innych ludzi poza swoją rodziną. Dlatego też co roku bardzo czekała na festyn w pobliskiej wsi. Jednak Matylda bynajmniej nie była smutna, o nie! Caluteńkie dnie spędzała na zabawie ze swym młodszym bratem, Mateuszkiem. Jednak pewnego razu chłopczyk zachorował...
Choroba była poważna, więc malec bez przerwy leżał w swym łóżeczku. Matylda nie chciała bawić się sama, toteż przysiadywała w pokoju brata rozmawiając z malcem, albo spoglądając przez okienko. Było jej smutno... Wiedziała jednak, że nie można być chorym cały czas, do festynu na pewno jej braciszek wyzdrowieje. Mijały jednak kolejne tygodnie, a nic się nie zmieniało, aż do pewnej burzowej nocy...
Matylda jak zawsze siedziała na stołeczku obok łóżka brata. Było jej bardzo, bardzo smutno, ponieważ w tym roku jej rodzina nie poszła na jarmark. To wszystko wina Mateusza i jego głupiej choroby – myślała sobie dziewczynka.
- A leż sobie! Gupku! – szepnęła do śpiącego malca i wyszła.
Jednak Mateuszek nie spał, miał tylko przymknięte oczka. Jemu też było smutno, po pierwsze dlatego, że ciągle leżał w łóżeczku, a po drugie bardzo lubił swoją siostrzyczkę. A teraz przez niego ona była nieszczęśliwa. Spojrzał na szalejąca za oknami burzę i postanowił sobie, że nie chce już przeszkadzać tacie, mamie i siostrzyczce...
Matylda nie mogła zasnąć, było jej wstyd za to co powiedziała do braciszka. Dobrze, że mnie nie słyszał – pomyślała. – Ale i tak go przeproszę. Wyskoczyła zatem z łóżeczka, ubrała ciepłe papucie i poszła do pokoju brata uważając by nie narobić hałasu, nie chciała zbudzić rodziców. Otworzyła drzwi i nagle bardzo się zdziwiła. Łóżeczko było puste, a przez otwarte okno do środka wlatywał deszcz i zimny wiatr. Przestraszona dziewczynka podbiegła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Zobaczyła tam golusieńkiego Mateuszka biegającego na deszczu, w dodatku całego umazanego błotem.
- Maaaaaamoooo! – zaczęła krzyczeć...
Rodzicie nie wiedzieli dlaczego ich synek zrobił taką głupią rzecz. Jednak Matylda szybko domyśliła, się że to jej wina. Biedaczek musiał wtedy nie spać, ostatnio często bolała go główka i mało sypiał. No, ale wszystko będzie dobrze – myślała sobie. Niestety, biedny malec zmarł dwa dni później... Zrozpaczona Matylda wiedziała, że musi coś zrobić! Poczekała aż rodzice zasną a potem zakradła się do pokoju mamy i zabrała przybory do szycia. Później odwiedziła kuchnię, gdzie znalazła nóż. Na koniec otworzyła spiżarkę i zabrała stamtąd butelkę tatusiowego wina. Zrobiła poważną minę i wyszła na zewnątrz...
Najpierw odwiedziła grób braciszka, potem ruszyła do budy swojego przyjaciela, psa Azora.
- Cześć piesku... – powiedziała cichutko. – Masz, to dla ciebie...
Nalała do miski Azora tatusiowe wino, kręcąc przy tym noskiem, bo zapach był bardzo silny. Zwierzę wychłeptało cały napój i dziwnie sapiąc położył się na boku. Po chwili już smacznie spało. Matylda drżącymi rączkami chwyciła nóż. Wiele razy pomagała mamusi w kuchni i kroiła mięso, wiedziała co zrobić.
- Biedny Azorek... – wyszeptała ze łzami w oczach.
Wbiła ostrze w brzuch psa i wykonała szybkie cięcie. Przeciągły skowyt szybko ustał, i po chwili dziewczyna grzebała w środku przyjaciela szukając serduszka. Wyrwała je i zawinęła w chusteczkę, po czym szybciutko pobiegła do mogiły Mateuszka...
Była już tam wcześniej i wykopała jego ciałko, a nawet rozcięła nożem w jednym miejscu i wyjęła zimne już serduszko. Natychmiast po przybyciu zajęła się szyciem. Wsadziła cieplutki organ do środka braciszka i pozszywała przecięte żyły, potem zaszyła ranę na piersi. Na koniec uderzyła go parę razy w policzek wołając:
- Wstawaj! Wstawaj!
Chłopiec otworzył oczy i podniósł się z ziemi. Matylda piszcząc z radości wzięła go za rękę i ruszyła do domu krzycząc:
- Mamo! Tato! Mateusz się obudził!
Pierwszy z chaty wyskoczył tatuś i aż krzyknął widząc córkę radośnie prowadzącą zmarłego niedawna syna. Dopadł do dzieci i łamiącym się głosem spytał:
- Jak to? Co to?
Dziewczyna podekscytowana szybciutko opowiedziała jak dzięki Azorowi Mateusz znów był zdrowy. Tatuś jednak spochmurniał i łkając oglądał dziwnie markotnego synka.
- To tylko ciało, puste... Puste... – szeptał. Nagle z całych sił uderzył w twarz Matyldę wrzeszcząc: To na nic! To pusta skorupa ty mała wiedźmo!
Wziął pod pachę Mateusza i ruszył do drewutni zostawiając płaczącą w niebogłosy Matyldę samą. Po drodze zabrał z pieńka siekierę jęcząc coś niezrozumiale. Po minucie wyszedł z szopy, ale bez Mateuszka i siekiery. Z oczu leciały mu łzy, było mu bardzo smutno. Na podwórku nie zobaczył jednak córeczki, lecz swoją żonę która leżała na ziemi bardzo blada...
A było to tak: w czasie gdy tatuś wszedł z Mateuszem do szopy dziewczynka została porwana przez Azora. Pies zbudził się słysząc wołania swojej towarzyszki zabaw, jednak nie miał już serca. Dlatego też stał się zły, rzucił się na Matyldę i porwał ją do lasu. To właśnie zobaczyła jej mama, która zemdlała z przerażenia. W lesie zły pies zaniósł dziewczynkę do swoich kuzynów strasznych: wilków. Chciał żeby ją zjadły, sam bowiem miał rozcięty brzuszek i jeśli coś by połknął to i tak to by z niego wypadło. Ale wilki były najedzone, a nie chciały się przejeść, mówiąc ze to jest niezdrowe. Jednak Azor skomlał i skomlał, więc dla świętego spokoju każdy wilk skubnął kawałek Matyldy. Dziewczynka piszczała, krzyczała, prosiła, przepraszała, na próżno jednak. Po kilku chwilach nie miała już mięsa i skóry na rączkach i nóżkach. Zły Azor ucieszył się tym tak bardzo, że aż zaczął biegać radośnie w kółko. Nagle niechcący zahaczył o wystający z ziemi kawałek powalonego pnia przez co do reszty rozerwał sobie brzuszek. Przez to umarł. Matylda natomiast ciągle płakała. Bolały ją obgryzione kończyny, ponadto uderzył ją tatuś a w dodatku przez nią zginał biedny Azorek. Mateusz chyba też nie wyzdrowiał tak jak chciała. Ale nadal miała przecież rodziców, którzy ją kochali. Zaczęła wić się po ziemi jak wąż, coraz szybciej i szybciej...
Rodzicie Matyldy siedzieli na ganku swojej chaty, byli bardzo smutni. Tatuś wstał nagle i wszedł do środka zanosząc się płaczem. Mama też chciała tak zrobić, ale nagle zobaczyła że z lasu wypełza jakiś straszny potwór. Cały był w błocie i krwi, wydawał też jakieś straszne odgłosy. Mamusia Matyldy była dzielną kobieta: nie ulękła się zjawy. Wzięła widły i bez chwili wahania zabiła złego węża. Wtedy, o dziwo, bestia przemówiła i to w dodatku głosem Matyldy!
- Boli mnie mamo, przytul mnie...
Przerażona kobieta podbiegła do studni pośpiesznie czerpiąc wodę. Polała nią istotę i spod błota wyłoniła się twarzyczka jej córeczki. Ale było już za późno, Matylda umarła. Widok okaleczonej, martwej córeczki oraz świadomość, że to ona, jej matka, zadała śmiertelny cios sprawił, iż kobiecie zrobiło się bardzo, ale to bardzo smutno. Zapłakała na cały głos i umarła z żalu.
Tatuś Matyldy wybiegł na zewnątrz i widząc co się tu stało, zrozumiał że nie ma już dla niego miejsca na tym świecie. Dlatego poszedł nad brzeg rwącej rzeki i skoczył w jej odmęty...
Ryby zjadły ciało mężczyzny i dzięki temu nie umarły. Były bowiem bardzo głodne, a jedzenia w rzece ciągle brakowało. Dużo z tych ryb złowił potem pewien staruszek, który aż się zdziwił ich wielkością. Przyrządził z nich pyszną potrawkę dla swojego chorego wnuczka dzięki czemu chłopczyk wyzdrowiał. I przestał być smutny...

Morał: Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane, trzeba zatem działać z rozwagą i nie krzywdzić ani zwierząt, ani ludzi dla osiągnięcia swoich celów. Bowiem nie każdy błąd da się naprawić, a robienie tego na siłę prowadzi do wielu nieprzyjemności, bądź śmierci.

Autor:
„HK”

Opowiadanie

premek5 • 2009-07-26, 16:48 IGNORUJ TEMATY Z DZIAŁU "INNE CZARNOŚCI"  
11
Jakiś czas temu postanowiłem wytrenować swojego skila na high, tak jak Mario. Na początek zdecydowałem spróbować skałtem. Pooglądałem na spekcie jak gra kjub i niuk, te zabijaki sa dobre w koncu. Latałem po serwerze jak szalony, rozwalałem wszystkich i wszystko, kpd 30:0; czasami nawet na 1 strzal padalo do 3 gosci!!!! Postanowiłem poćwiczyć pistolet. Odpaliłem kanter strajka i latałem z samym glockiem, rozwalałem na luzaku k0lesi z AWP ktorzy kampili, nie mieli ze mna szans. Spotkałem Neo z Mit Jur Mejkers, zabiłęm go!!!!! Dodałem go do znajomych na stim, ale nie zaakceptował, szkoda, mógłbym grać razem z nimi w MYM, fajnie by było. Pomyślałem, że jestem dobry więc zapisałem sie na triala do klanu Rejected, za winda, bo ponoc sobie nie radzi i sie nie nadaje do tego klanu. Zaprosili mnie na wspólny sparing!!!! Niesamowita historia, jak tylko się o tym dowiedziałem zrezygnowałem ze spotkania z moją dziewczyną, która miała akurat w ten dzień imieniny. Rzuciła mnie, generalnie bardzo niefajna sprawa. Poszedłem ją przepraszać, ale dostałem hita w zęby. Na następny dzień przyszedłem znów ją przeprosić, tym razem z kwiatami i czekoladą. Wybaczyła mi, ufff. Dobra, nie odbiegajmy od tematu. Wracam do domu, a tutaj banda łobuzów idzie. Boję się. Strach w moich oczach. Czy mnie pobiją? Myślę, że nie, przecież znam profeta, njuk zabijaka tez ma ekipe, Mario jak cos spusci im [CENZURA], wiec ide na luzie, przechodze obok nich, nic. Wiadomo, znajomosci robia swoje. Wchodze do domu, sciagam buty, odpalam komputer. Cholerstwo sie dlugo wlacza wiec ide sobie zaparzyc herbatę. Fajnie, herbatka jest, wszystko ładnie i pięknie, ale [CENZURA] nie ma cukru. No i trzeba zasuwac do sklepu nocnego. Oczywiscie nie mam zamiaru sie naciac na jakichs lobuzuw wiec dzwonie do mejka czy wyjdzie ze mna zeby mnie pobronic jak cos. Zgodzil sie, idziemy po cukier. Wchodzimy do sklepu, a tam taka fajna laska, mmmm ) NOO! ale co jak sie dziewczyna dowie?
Albo mejku sie wygada?? o, nie!! tak sie dziac nie bedzie, podchodze do lady, statua wolnosci miedzy nogami i mowie ze chce cukier. Ekspedjentka tak patrzy na mnie, na moje spodnie i cos tam zaciesza miche pod nosem. Zaplacilem, babka dala cukier wiec biore go pod pache i w nogi!!! Tak wlasciwie to nie wiem dlaczego uciekalismy no ale co tam. Odprowadziłem Mejka pod dom, pozegnalem sie z moim przyjacielem. Wracam do domu. Parze herbatke od nowa, zimnej pic nie bede :/. Wlewam wode do czajnika, a tu moj pies wbija sie do kuchni i szoruje glowa po mokrej podlodze. Powiedzialem mu, ze jest noobem i wracam do PC. Damn, z PC cos nie teges, trzeba zrestartowac :///. Nigdy nie kupujcie Athlonow!!! Dobra, PC sie odpala na nowo, melodyjka jest Windowsowa, jest ok. Odpalam steama, haracz pisze, ze gramy, wbijam na Skajpa, bo z tego korzystaja jak graja. Gramy ten mecz, sparing sie rozpoczyna, fajnie, czekamy na szóstego gracza z drużyny przeciwnej. Czekaliśmy ładne 15 minut!!!! Na szczęście pojawił się. Wszyscy wiemy, ze to ze strachu przed rejekted. Dobra, gramy już tak ładne 10 minut no i na moje nieszczescie upadł mi cukierek na podłogę. Teraz kieruję do Was moje pytanie: czy wystarczy, że podmucham na cukierek i już mogę go zjeść czy muszę go umyć? btw. Jezeli muszę go umyć to jaką temperaturę ta woda powinna posiadać?

Że też chciało mu się tyle pisać...

Portier

Anonymous • 2008-10-23, 16:55
35
no popatrz jaki rozgadany:)

Błędny rycerz

Centurion • 2007-12-31, 12:39
5
Do niewielkiego miasteczka, a własciwie to wsi zamożnej, pewnego dnia zajechał rycerz. Konno, zbrojno, acz bez giermka ni herbu na tarczy- zrazu sie kmiotkowie zorientowali, żeć to błędny rycerz jest.
Zajechał do gospody, konia stajennemu zostawił, sobie kazała wierczerzę szykowac i czym prędzej gorzałkę podać. Gdy juz tak pił chwil ładnych parę, rozwiązał sie rycerzowi język i zaczął opowiadać wszem i wobec o swych przygodach. Kmiotkowie, słyszawszy o wielkiej sławie mężów błędnych, obstapili go, by wysłuchać historii, co odskocznia będzie od szarosci i trosk tego ziemskiego padołu.
-Razu pewnego...- mówił rycerz -...W pogoni za fortuną udałem się na sam skraj królestwa, za wielkie lasy. Tam wieża stała, wyzsza niźli wiezyce zamku Króla Pana. A we wieży, patrzajcie, dziewica. Piekna jakiej w tym i we wszystkich księstwach wokół nie ma. Kwiaty we włosach, w jedwabie odziana... Na wybawcę czeka. Bo pod wieżą smok straszliwy czycha.
-I cóżeś panie zrobił?
-Poderwałem ja z olstra topór i szast! prast! potworze łeb urąbałem! Boc to i chwała wielka i skarbów co nie miara!
-A co z panna cudną?- chłopkom, wiadomo, tylko jedno w głowach
-Zignorowałem ja i pojachałem dalej
Rozległy sie szepty- toć rycerz prawy i honorny, takich sie juz nie spotyka.
-...Zdarzyło sie znowóz, żem w obce ziemie, za gór siedem się dostał. I tam wieżyca z marmuru, co blankami szczytów najwyzszych sięgała. W niej- dziewica przecudna, w klejnotach- takiej nie było i więcej nie będzie w całym królestwie!... A rozpacz najej twarzy widnieje, bo smok dwugłowy, jaszczur okrutny jej strzeże.
-No i co? i co?
-Przymknałem ja przyłbice, kopię uniosłem, konia ostrogami spiąłem, i w kałdun stwora pyekielnego ubodłem. Zwierz ducha wyzionał...
-A dziewica?
-Zignorowałem ja i pojachałem dalej
Rozległy sie tedy krzyki pochwalne -Oto jest rycerz prawy, co na cześć niewiescia nie nastaje! Takich nam wiecej trzeba!
A rycerz popija i kontynuuje
-A było też raz, żem za może pociągnął, co by z Niewiernymi walczyć. I tam, pośród gorących pustyń, wieża pod samo niebo, zze złota i alabastru. Skarbów w niej co niemiara- nigdym tyle nie oglądał jeszcze. A w najwyższej z komnat dziewica urody tak przecudnej, że zdałoby się, ze to sam anioł bozy zstapił na ziemię. Piękniejszej nie ma. I tej piekności szatańska bestyja grozi, z odmetów poczęte plugastwo, smok trójgłowy, czarny, ziejacy płomieniem goracym i siarkowym oparem. Myslę- po mnie juz. Alem się nie ulakł. Dobyłem miecza i ruszyłem na poczwarę. Ha! Jedna głowa! Druga! No i w końcu ostrze miecza moich dziadów wraziłem w trzecią okrutna paszczękę i powaliłem czorta...
-A dziewica? Co z dziewicą?!
-A, zignorawałem ją... tak ze trzy razy... I pojechałem dalej