18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Planowana przerwa techniczna - sobota 23:00 (ok. 2h) info

#niewola

Kanada totalitaryzm

OpenStreetMaps • 2022-02-19, 20:43
17
Autorem tekstu jest Sławomir Mentzen

W Kanadzie od kilku tygodni trwają protesty przeciwko wiadomemu przymusowi oraz obostrzeniom związanym z tracącym swój blask i popularność wirusem celebrytą. Zaczęło się od kierowców ciężarówek, którzy przy sporym aplauzie i poparciu Kanadyjczyków ruszyli na Ottawę. Miasto zostało zablokowane, protesty pojawiły się w kolejnych miastach, ciężarówki zablokowały też bardzo ważny most, przez który szło 25% handlu pomiędzy USA a Kanadą. Premier Kanady Justin Trudeau, który już dawno stał się dla lewicowców z całego świata wzorem do naśladowania i dowodem na to, że można równocześnie być czerwony, zielonym i tęczowym, początkowo schował się przed protestującymi, ale gdy ochłonął, przystąpił do ataku.
Najpierw słownego. Trudeau rzucił na pokojowych demonstrantów, których łączyło w zasadzie tylko to, że chcieli wrócić do normalności, zupełnie standardowe zaklęcia. Zostali przez niego nazwani rasistami, nazistami i homofobami. Zablokowane zostały też internetowe zbiórki pieniędzy dla protestujących. Gdy to nie pomogło, sytuacja zaczęła eskalować.
Trudeau, zupełnie nielegalnie, ogłosił w Kanadzie stan wyjątkowy. Czemu nielegalnie? Bo ustawa na którą się powołał, wyraźnie wskazuje, w jakich okolicznościach jest to możliwe (nie ma obecnie tych okoliczności) oraz jeszcze wyraźniej wskazuje, że protesty nie są taką okolicznością. Co to oznacza? Że w państwie należącym do grupy G7, uznawanym za niezwykle stabilne i demokratyczne, doszło do zamachu stanu, w wyniku którego czerwono-zielono-tęczowy Trudeau został dyktatorem i uzurpował sobie władzę, do której nie ma prawa.
Czy to nie za mocne słowa? Niestety nie. Rząd Kanady zamraża rachunki bankowe osób, które bezpośrednio lub pośrednio popierają protesty. Zawiesza obowiązywanie ubezpieczenia samochodów. Rozumiecie? Idziecie na protest przeciwko absurdalnej polityce rządu, a rząd za to pozbawia was dostępu do waszych pieniędzy. Nie macie przy sobie gotówki? To nie będziecie mieli co jeść. Nie jest to zresztą żadna nowość. Od lat, również w Polsce, obowiązują przepisy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy i finansowaniu terroryzmu, na podstawie których instytucje finansowe, prawnicy, księgowi, antykwaryści i wiele innych firm mają obowiązek bacznego przyglądania się swoim klientom i sprawdzaniu, czy aby przypadkiem nie finansują terroryzmu.
I tak się złożyło, że według Trudeau protestujący nie tylko są rasistami, nazistami, homofobami, to jeszcze do tego zwolennikami Trumpa i terrorystami. A skoro tak, to banki muszą zablokować dostęp do pieniędzy nie tylko protestującym, ale też tym, którzy ich wspierają, na przykład biorąc udział w publicznych zbiórkach pieniędzy. I to się właśnie od kilku dni dzieje. Władze przekazują listy proskrypcyjne bankom, a te blokują konta. Idziesz na protest przeciwko rządowi i kolejnego dnia budzisz się bez środków do życia. Bez wyroku sądu, bez żadnej procedury czy możliwości złożenia wyjaśnień. Kanada 2022 rok.
To oczywiście nie wszystkie represje, jakie stosuje reżim Trudeau. Przywódcy protestów zostali aresztowani, a na manifestujących skierowano policję z długą bronią, tratowano też Kanadyjczyków końmi. Kanadyjskie media oczywiście siedzą cicho, a Kanadyjczycy muszą czerpać informacje z telewizji amerykańskich. Orban z Kaczyńskim się chowają, Kanada jest na poziomie Łukaszenki i Putina.
Dlaczego więc o tej bulwersującej sprawie jest tak cicho? Dlaczego wolny świat nie protestuje, nie wzywa dyktatora do oddania władzy, nie nakłada sankcji na Kanadę? Bo ten tak zwany wolny świat już dawno nie jest wolny i robi podobne rzeczy, a w przyszłości zamierza zrobić dokładnie to samo. Wszystkie przymusy, segregacje i obostrzenia nie są przecież kanadyjskim pomysłem, prawie wszędzie ta głupota się przyjęła. Rządzący uzurpowali sobie prawo do zamykania ludzi w domach, niszczenia firm, wyrzucania ludzi z pracy czy z restauracji. Po ulicach chodziła policja i szukała ludzi niewrażliwych na rządową propagandę, celem nałożenia mandatu lub wyrzucenia z knajpy bądź sklepu. Podobnie cały tzw. wolny świat pewnym krokiem zmierza ku likwidacji gotówki i wprowadzenia cyfrowego pieniądza banku centralnego. Wtedy władza nawet nie będzie musiała prosić prywatnych banków o mrożenie konta. Będzie sama to robić.
Nie chcesz robić za zwierzę w cyrku organizowanym przez rząd? To zabiorą Ci środki do życia, pozbawią ubezpieczenia i pracy. Nie cofną się, dopóki nie będziesz miał niczego i będziesz myślał, że jesteś szczęśliwy. A media, zarówno tradycyjne, jak i te społecznościowe, w trosce o standardy społeczności sprawią, że nikt się o tym nie dowie. Orwell nazwał to ewaporacją, ale to brzmi zbyt groźnie, więc tym razem to będzie tylko deplatforming i cancelowanie, rozszerzone na rynek pracy i usługi finansowe.
Patrzmy na Kanadę. Jeżeli Trudeau uda się złamać Kanadyjczyków, pozostałe rządy bardzo szybko pójdą w jego ślady. Jeżeli jednak Trudeau zostanie obalony, na jakiś czas jego potencjalni naśladowcy będą trochę ostrożniejsi, co da nam trochę czasu na oddech i zebranie sił przed kolejnym starciem.




Jeśli muza się podoba to pobierajcie bo ciągle usuwają to wideo z YouTuba i gdy znowu to zrobią to ja wtedy uratuję temat dodając to co skasowali z dysku.

Wolni ludzie murem za Kanadą ! Zbiorowa świadomość i pogarda dla BlackRocka i Vanguarda Niech żyje Wolność !

Drapieżca seksualny na wolności

Macx83wwww • 2021-03-06, 00:49
239
Wiktor Mokhov, urodzony w 1950 roku, pochodzący ze Skopina w regionie Ryazan, wraz ze swoją wspólniczką Eleną Badukininą, jesienią 2000 roku porwał dwie dziewczynki, 14-letnią Jekaterinę Martynową i 17-letnią Elenę Samochinę, które były przetrzymywane i wykorzystywane seksualnie, w specjalnie zbudowanym podziemnym więzieniu.

Oprawca


Dziewczyny wracały do ​​domu późnym wieczorem, gdy obok nich zatrzymał się samochód VAZ 2105, prowadzony przez Wiktora, obok siedziała jego wspólniczka, Elena Badukina. Mokhov zaproponował, że podwiezie dziewczyny, które przystały na propozycję.

Ofiary


W samochodzie Mokhov odurzył je alkoholem i tabletkami nasennymi. Przyprowadził dziewczynki do wiejskiego domu, w którym, w garażu znajdowało się więzienie z ukrytym wejściem.





Mokhov gwałcił dziewczyny przez 3,5 roku. Elena Samokhina w tym czasie urodziła oprawcy dwoje dzieci.
Dziewczęta próbowały uciec od Mokhova, ale w odpowiedzi na to, rozpylił gaz łzawiący w podziemnym bunkrze, pozbawił je jedzenia, a nastepnie trzymał w całkowitej ciemności przez wiele dni.







W 2003 roku maniak uznał, że opór kobiet został ostatecznie złamany i zaczął wyprowadzać je na spacer. Rok później zażądał, aby Jekaterina Martynova udawała jego siostrzenicę, aby zyskać wiarygodność u studenta Szkoły Medycznej, któremu wynajął pokój w swoim mieszkaniu.
Martynova zgodziła się, ale napisała notatkę, w której przekazała studentowi - ,,Victor nie jest moim wujem. Trzyma nas w piwnicy od września 2000 roku. Może zabić nas i ciebie. Zanieś notatkę policji."
Martynova niepostrzeżenie włożyła notatkę do pudełka na kasetę magnetofonową. Mokhov próbował przekonać studenta do wypicia wina, w którym były rozpuszczone środki nasenne, ale jego plan nie wypalił.
Wkrótce student wrócił do domu w Nowomichurińsku, a miesiąc później odkrył notatkę pozostawioną przez Jekaterinę Martynową, która nastepnie przekazał na policję. W domu Mokhova przeprowadzono przeszukanie, które nie przyniosło żadnych rezultatów. Mokhov został wezwany na przesłuchanie, gdzie puściły mu nerwy, prawdopodobnie wskutek użycia siły przez funkcjonariuszy, po czym wskazał, jak znaleźć podziemne więzienie.



Wejście do podziemnego więzienia znajdowało się z tyłu garażu i było zasłonięte blachą przymocowaną za pomocą potężnych magnesów.
Oprawca został aresztowany 4 maja 2004 r. Dziewczyny zostały zwolnione. Łącznie były więzione przez 3 lata i 7 miesięcy.
Viktor Mokhov został skazany na 17 lat więzienia, a jego wspólniczka Elena Badukinina na 5,5 roku więzienia.
W 2011 roku Wiktor Mokhov napisał list do Ekateriny Martynovej, która była zaskoczona, że ​​maniak zna jej adres.

6 marca 2021 roku, miała zakończyć się kara pozbawienia wolności dla Mokhowa, jednak mężczyzna został zwolniony już wcześniej w środę 3 marca.



Według pogłosek, Mokhov pojechał do Moskwy, gdzie został zaproszony do nakręcenia talk show...
Manii • 2021-03-06, 01:02  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (72 piw)
Mam nadzieje ze go ktos odjebie na wolnosci gdziekolwiek sie zalegnie. Dziwie sie ze go w wiezienu nie zaj***li.

Niedźwiedź po lockdownie

Macx83wwww • 2021-01-20, 02:37
352
Po 20 latach spędzonych w klatce rumuńskiego zoo, niedźwiedź wreszcie zostaje wypuszczony na wolność...



:roll:
Wacław.Milczek • 2021-01-20, 04:12  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (65 piw)
Jakbym widział Polaków godzących się na coraz większy wyzysk :-(

Byk pierwszy raz wychodzi ^^

Pomurnik666 • 2016-02-20, 01:05
139



te mięso nie ma za grosz uczuć . Po ch*j uwolnił kotleta :niggasmile:
S.T.U_Cummins • 2016-02-20, 02:25  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (107 piw)
Jestem rolnikiem i jestem EKSPERTEM. Wybrali najbardziej oswojonego cielaczka i sieją propagandę, że taki słodki byczek cierpi. Zapraszam do mnie na taki projekt, wybiorę im takiego buhaja, że nawet siana dać nie podejdzie o połamanych stanowiskach nie wspomnę. Bo to raz przy sprzedaży było tak, że wszyscy się chowali za ciężarówkę, bele siana, gdzie tylko można a jedna ofiara losu biegła z postronkiem w ręku a drugi koniec u byka na rogach i co sił na samochód jak w Pampelunie :D . Znajomy kupił raz jałówkę, która po przewiezieniu do gospodarstwa po prostu ogłupiała, atakowała wszystko, nie dało się do niej podejść. Chyba nawet z przyczepki jej nie zdejmował, tylko pojechali do masarni. Jak powiedział rzeźnikowi o co chodzi, to krówkę zabili na przyczepce, nawet nie chcieli próbować zaprowadzić jej do ubojni i widłakiem przewieźli na rozbiór. Więc, niech wam drodzy sadole, serduszka się nie krajają, bo takie zwierzę to 1 na 20 :)

Znęcanie się nad dzieckiem

maksymilian45 • 2015-06-28, 05:01
273
Kraje trzeciego świata, smutna prawda o tym co tam się wyprawia :-|

Musiałem zatrzymać film kilka razy bo nie dałem rady obejrzeć tego za jednym razem
piterpirat4 • 2015-06-28, 07:32  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (112 piw)
No ja też zatrzymywałem i cofałem kilka razy

Tajemnica Twierdzy w Przemyślu

Sober159 • 2013-10-17, 17:41
23
Jakiś czas temu na lekcji WOS-u w szkole rozmawiałem z moim nauczycielem na temat różnych ciekawych i tajemniczych historii i sprzedał mi całkiem fajny materiał. Poszperałem w internecie i znalazłem. Od razu mówię, że teksty zerżnięte, ale nie widziałem żeby to się znalazło na sadolu więc wstawiam.

Cytat:


Twierdza Przemyśl, jak chyba każda twierdza i zamek posiada również swoje tajemnice i legendy. Najbardziej znaną legendą o twierdzy Przemyśl jest z pewnością ta związana z fortem XIII San Rideau w Bolestraszycach.

Otóż wg tej legendy odradzające się po I wojnie światowej Niepodległe Państwo Polskie nie potrzebowało i nie było zainteresowane dalszym utrzymywaniem "Przemyskiej Twierdzy". Zniszczenia zarówno te związane z działaniami wojennymi, jak i te dokonane przez jej obrońców spowodowały, że "Twierdza" utraciła swoje walory obronne. Zgodnie z Zarządzeniem wojennym z dnia 22 listopada 1919 r. twierdza Przemyśl przestała być fortecą i władze wojskowe przystąpiły do jej likwidacji. Zniszczone forty przeznaczono do rozbiórki a gruz chętnie zabierała okoliczna ludność jako materiał do odbudowy zniszczonych domostw. Metalami odzyskiwanymi z rozbiórki fortów zainteresowały się natomiast śląskie huty. W trakcie rozbiórki często znajdowano broń, amunicję, puszki konserw, a niekiedy zbutwiałe mundury lub skrzynki sucharów. W czasie takich prac rozbiórkowych prowadzonych w 1923 r. na forcie XIII w Bolestraszycach doszło do sensacyjnego odkrycia.
Oto wybrane fragmenty artykułu, w którym anonimowy kierownik prac na forcie „San Rideau” opowiada o swoim sensacyjnym wydarzeniu:

Po dotarciu do parteru fortu ujrzałem we wnęce żelazne drzwi, których na planie nie było. Kazałem je wyjąć, a sam o parą kroków dalej ułożyłem się na trawie i zapaliłem papierosa. Po chwili rozległ się zgrzyt zawiasów, a za nim głos majstra:
- E, tu są jeszcze schody, to nie kanał.
- Dobrze - odparłem - zorientujemy się po południu co tam pozostało, a teraz obiad.
Tymczasem jeden z robotników wiedziony ciekawością zaopatrzywszy się w latarkę zaczął opuszczać się po schodach.
- A uważaj, żeby tam ciebie coś nie ugryzło - żartował koś z towarzyszy.
Robotnicy zabrali się do obiadu, a ja sprawdzałem rachunki. Raptem rozległ się stłumiony krzyk, pełen grozy, że włosy stanęły mi dęba. Odruchowo rzuciliśmy się do drzwi podziemia, gotowi do niesienia pomocy ciekawemu chłopcu, który mógł wpaść do jakiegoś dołu. Wielkie jednak było nasze zdumienie, gdy ujrzeliśmy go na schodach tuż przy wejściu. Leżał bez czapki, twarz miał bladą i wykrzywioną w strasznym grymasie. Wynieśliśmy nieszczęśliwca na powietrze, gdyż był zemdlony. Po ocuceniu tarzał się po ziemi, a z jego mamrotania dało się zrozumieć tylko parę słów:
- Jakie to straszne, jakie to straszne! - więcej nic nie mówił.
Byliśmy przekonani, że nagle postradał zmysły - kazałem więc odwieźć go do szpitala.
W pół godziny później na czele czterech robotników schodziłem do podziemia. Na dole ciągnął się długi korytarz z szeregiem drzwi po obu stronach. Otwieraliśmy je kolejno. Były to celki nisko sklepione, o potężnych betonowych ścianach. Wiało z nich pustką.
Korytarz kończył się obszerną halą ze studnią. Stąd wybiegały dwa mniejsze korytarze, ruszyliśmy więc jednym z nich. W kazamatach tutaj się znajdujących było pełno zwojów drutu kolczastego i armatnich łusek, w innych stelaże z resztkami prowiantów, masą puszek od konserw, puste butelki, skrzynki ze spleśniałymi sucharami. W kolejnej kazamacie znajdowały się resztki umundurowania i pościeli. Wśród tych rupieci uganiały się szczury wielkości kotów. Gdy robotnicy siłą otwierali zardzewiałe drzwi następnego pomieszczenia, ja sam wszedłem do bocznej nie zamkniętej kazamaty - i zdrętwiałem z przerażenia. Przy krwawym blasku mojej latarni, na tle szarego betonu, wśród beczek, skrzyń i śmieci stała mara... okropna, upiorna, niemal nagi kościotrup obrośnięty masą splątanych siwych włosów. Nie wierzę w duchy, ale naprawdę nie wiedziałem, z kim mam do czynienia: ze zjawą, żywym człowiekiem, czy jakimś potworem. W tej chwili rozległ się głośny trzask łamanych przez robotników drzwi, na co upiór zareagował podniesieniem rąk do uszu, jakby chciał je zatkać. Wydawał przy tym chrapliwe jęki. Oprzytomniałem i zawołałem ludzi. Wzburzeni biegli do mnie, meldując, że w tamtej przez nich otwartej kazamacie leży ludzki szkielet. Dostrzegłszy postać, która mnie tak przeraziła, jak na komendę rzucili się wszyscy czterej do panicznej ucieczki. Poszedłem w ich ślady. Nieco uspokoiwszy się posłałem po policję i wyczerpany udałem się do domu.
Jak opowiadał mi później pomocnik, pod wieczór przyjechał samochód z policją i żołnierzami, z oficerem i sędzią śledczym na czele. W niespełna kwadrans ekspedycja wywlokła na światło dzienne owe monstrum, które już widziałem. Ów człowiek ledwie trzymał się na nogach, nie mógł mówić, wydawał tylko stłumione śpiewne dźwięki. Odwieziono go do szpitala, gdzie podobno tejże nocy skonał. Cała ta niejasna, tajemnicza historia dala powód do różnorodnych i fantastycznych gadek. Dochodzenia policyjne i sądowe wykryły istotną prawdę me mniej fascynującą niż ludzkie wymysły.
Skrupulatne badania podziemia wykazały, że dostęp do niego był możliwy tylko przez jedyne drzwi, te które zostały zawalone w 1915 roku. W momencie wybuchu znajdowało się tam dwóch ludzi, o których prawdopodobnie zapomniano w chaosie dramatycznej walki. Dzięki sprzyjającym warunkom, jedna ofiara zdołała utrzymać się przy życiu w ciągu przeszło 8 lat i w końcu została nawet „uratowana”.
Tyle wykazało śledztwo.
Kim byli ci ludzie? Jak żyli w tym grobowcu? Co cierpieli? Jaki los spotkał tego, którego wydobyto tylko szkielet: czy stlał jak świeca, padł ofiarą silniejszego towarzysza, czy wreszcie sam skończył swoje smutne życie?
Wśród najrozmaitszych rupieci, jeden z robotników wywlókł skrzynkę po konserwach, którą rzucił na dziedziniec, wysypując jej ubogą zawartość: nóż, ołówek i zeszyt. Może nie zwróciłbym na to uwagi, gdyby z owego zeszytu nie wypadła fotografia. Była to wyblakła podobizna młodej kobiety. Na odwrotnej stronie ocalało kilka słów dedykacji w języku rosyjskim „strzeże Bóg i moja miłość... wszędzie z Tobą, zawsze Twoja. - 25 VII 1914”
To mnie zastanowiło. Do kogo mogła należeć ta fotografia i jak się tu dostała? Zająłem się zeszytem i zrozumiałem.



W zeszycie, po tekstach w języku niemieckim zaczynały się zapiski w języku rosyjskim. Notatki początkowo robione ładnym pismem stopniowo przechodziły- w okropną bazgraninę, miejscami zupełnie nieczytelną. To, co autorce udało się odczytać z zeszytu znalezionego w forcie, stanowi pamiętnik osób zasypanych w „San Rideau”. Oto fragmenty owego pamiętnika, wg tekstu podanego przez W. Kohutnicką.


Cytat:

Nie wiem już ile dni upłynęło od tego nieszczęśliwego ranka, kiedy najniespodziewaniej dostaliśmy się do niewoli austriackiej - ja i sztabskapitan Nowikow. Te dziwne warunki, w których obecnie żyjemy, uniemożliwiają mi wszelką rachubę czasu, notuję więc bieg wypadków w ich kolejności. Po tradycyjnym zbadaniu i obrabowaniu nas, zostaliśmy umieszczeni w małej celce podziemnych katakumb fortu.
Nie upłynęła doba prawdopodobnie, bo dostaliśmy tylko dwa razy jeść, gdy stało się coś, czego dotychczas nie rozumiem: oto w pewnej chwili rozległy się straszliwe pioruny, zatrzęsło się i zatrzeszczało całe nasze podziemie - fort widocznie rozpadał się. Wsłuch*jąc się w te niesamowite dźwięki, snuliśmy najrozmaitsze domysły, zaczynając od ewentualności wulkanicznych wybuchów i trzęsienia ziemi, a kończąc na bombardowaniu fortecy przez lotników ententy. Znękani głodem i pragnieniem, gdyż od tego momentu nikt do nas nie zaglądał, wyłamaliśmy drzwi w naszej celi, by wydostać się na wolność. Błądząc po omacku w poszukiwaniu wyjścia, natrafiliśmy w podziemiu na studnię i magazyny: mundurowy i prowiantowy - widocznie dla załogi fortu. Oprócz sucharów i konserw, znaleźliśmy rum, tytoń, świece i zapałki. Używamy tego po trochę, obawiając się austriackich władz. Ale trudno, same winne, pozostawiwszy nas tu bez żadnej opieki.
Sądząc z zarostu twarzy musiało upłynąć jeszcze ze dwa tygodnie. Cały ten czas spędziliśmy na najrozmaitszych próbach wydostania się z więzienia. Niestety, ani żelazne drzwi, ani betonowe ściany nie ulegały naszym dziewiczym narzędziom zrobionym z blachy i mosiężnych łusek. Wreszcie przyszliśmy do wniosku, że nie wydostaniemy się sami, lecz musimy spokojnie czekać, przecież przypomną sobie o nas. Żyjemy tylko nadzieją.
Opowiedzieliśmy sobie wszystkie tajemnice swego życia, rzeczywiste i urojone, skrytykowaliśmy wszystkie przeczytane książki, graliśmy w najrozmaitsze gry. polowali na szczury, wreszcie - znienawidziliśmy się.
Nuda - ona przemogła nas, bo płynęła z czasem -bez końca i miary. Nie mamy ani dnia ani nocy. Jednostajność wrażeń, wieczna ciemność i cisza, mdły zapach, wilgotne ściany i konserwy.
Znaleźliśmy sobie zajęcie. Nowikow pije na umór, a ja pracuję przy swoim zegarze. Zrobiłem go sam. Ustawiłem na beczce kocioł, nalałem doń wody i wydrążyłem w dnie otworek, rach*jąc własny puls, przyjmując każde siedemdziesiąt uderzeń na minutą. W miarą tego jak obniżał się poziom wody w kotle, zaznaczałem na jego ścianach kwadranse i godziny. Odtąd wciąż czuwałem nad swoim zegarem, śledzą poziom wody i przelewam ją z beczki do kotła.
Wylałem 90 beczek wody, a Nowikow wypił wszystek rum. Trzeźwy i ponury chodził po korytarzu. Obliczył rozchód sucharów i bluznął cyniczną prawdą przed którą broniliśmy się... prawie dwa lata w tym grobie. Nie ma żadnej nadziei... czeka nas głodowa śmierć... obłęd. Był bez litości dla mnie, bo nie miał jej dla siebie. Blachą poderżnął sobie gardło i długo rząził, miotając się we własnej krwi. Zamknąłem trupa w pustej sali. Zostałem sam.
530 beczek. Znowu śniłem, że byłem w swoich rodzinnych stronach, matka, siostra... piękne obrazy świata, wolności i ludzi. Nie chciałbym budzić się ze snu, wołałbym pozostać na zawsze w szczęśliwym świecie złudy, niż zgrzytać zębami na jawie.
702 beczki... przestawiam porządek świata w obronie życia, sen jest moją rzeczywistością, a rzeczywistość - ciężkim snem. Nie znoszę go, bo dręczy mnie, ale ciało ma swoje wymagania, zresztą jem i piję bardzo mało. Błogosławię mury mego grobowca, bo w nich zaznaję najwięcej wolności i życia... Ale już gaśnie moja ostatnia świeca.



Polecam przeczytać całą książkę Jana Rożańskiego "Tajemnice Przemyskiej Twierdzy". Świetna lektura i można w niej znaleźć naprawdę ciekawe historie.

Córka

Fakerę • 2013-10-08, 14:04
587
Wróciłem dzisiaj do domu i znalazłem moją córkę przykutą do łóżka, z twarzą pokrytą spermą. Co za ulga. Nie zdołała się uwolnić.
kacpereczeq12 • 2013-10-08, 17:18  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (92 piw)
@up

Obrońca moralności się znalazł. Dla takich jak Ty jest kwejk,srejk i inny syf.
180
Co roku z tej samej ulicy znikała jedna dziewczyna.

14-latka zniknęła wracając z szkoły, 16-latka po wyjściu z pracy w fastfoodzie a 18-latka spod domu kuzyna. Wszystkie ostatni raz widziano na tej samej ulicy. Zaginięcia poruszyły całą okolicę, ale pomimo lat poszukiwań, kobiety przepadły bez wieści. Aż do teraz.





Wszystkie trzy odnalezione w poniedziałek kobiety ostatni raz widziano na tej samej ulicy na obrzeżach Cleveland, Lorain Avenue. Zniknięcia nastąpiły w ciągu kilku lat, ale śledczy badali je razem, spodziewając się, że są powiązane. Pomimo tego nie pomogło to odnaleźć zaginionych.
Założono, że uciekła sama

Pierwsza zniknęła 18-letnia Michelle Knight, najstarsza z trzech porwanych. W sierpniu 2002 roku widziano ją po raz ostatni obok domu jej kuzyna obok Lorain Avenue. Pomimo nalegań matki kobiety, nie wszczęto szeroko zakrojonych poszukiwań. Policja była przekonana, że 18-latka postanowiła uciec z domu, powodowana złością z powodu odebrania jej praw do opieki nad małym synkiem.

Matka Michelle, Barbara Knight, nie chciała uznać takiego wytłumaczenia i uparcie twierdziła, że była bardzo blisko ze swoją córką, która nigdy by nie uciekła bez wyjaśnienia. Nie dano jej jednak wiary. Próbowała szukać córki na własną rękę, rozwieszając plakaty i przeczesując okolicę, ale bez rezultatu.

Kobieta obecnie mieszka na Florydzie. Dopiero co odnaleziona córka ma teraz 30 lat. Nie widziały się od ponad dekady. - W tym czasie tyle się stało. Ma młodszą siostrę, której jeszcze nie spotkała. Tak za nią tęskniłam. Modlę się, że jeśli to rzeczywiście ona, to wróci ze mną do domu i spróbujemy zaleczyć jej rany - stwierdziła we wtorek matka odnalezionej kobiety.
Seryjne zaginięcia

Kolejna zniknęła 16-letnia Amanda Berry. Dziewczyna wyszła w kwietniowy wieczór w 2003 roku z pracy w barze szybkiej obsługi przy Lorain Avenue. Wówczas widziano ją po raz ostatni. Nigdy nie dotarła do rodzinnego domu stojącego kilka przecznic dalej. Zniknęła dzień przed swoimi 17-tymi urodzinami.

Tym razem nie było podejrzeń, że dziewczyna uciekła z domu. 16-latka nie miała ku temu wyraźnych powodów. Wszczęte poszukiwania nie dały jednak rezultatu. Dziewczyna przepadła jak kamień w wodę.

Ostatnia zniknęła, niemal dokładnie rok później, bo w kwietniu 2004 roku, Georgina DeJesus. 14-letnia wówczas dziewczyna wracała z koleżanką ze szkoły. Po drodze zatrzymały się przy budce telefonicznej na Lorain Avenue. Koleżanka Georginy zadzwoniła do swojej mamy, pytając, czy może spędzić noc w domu rodziny DeJesus. Ponieważ odpowiedź była negatywna, dziewczynki rozstały się. Wówczas ostatni raz widziano Georginę.

14-latka nigdy nie dotarła do domu odległego o kilka przecznic. Również ona przepadła bez śladu. W tym przypadku prawdopodobieństwo ucieczki z domu także było minimalne, wszczęto więc normalne poszukiwania, które podobnie jak w przypadku Amandy nie dały rezultatu.

Przypadkowe uwolnienie
Ponieważ wszystkie młode kobiety zniknęły bez śladu na tej samej ulicy i w odstępach niemal dokładnie roku, FBI powiązało wszystkie sprawy. Pomimo trwających lata poszukiwań, i - jak donoszono w 2009 roku - zbadania "setek" różnych poszlak, nie trafiono na ślad zaginionych.

Ostatecznie odnalazły się w poniedziałek. Uwolnił je sąsiad, który usłyszał ich krzyki. Zatrzymany w związku z podejrzeniem porwania 52-letni Ariel Castro, zostawił kobiety same, a te skorzystały z okazji.

Knight spędziła w niewoli 11 lat i jest teraz 30-letnią kobietą. Berry ma teraz 27 lat , a DeJesus 23. Wraz z nimi w domu znaleziono małą dziewczynkę. Nie wiadomo jeszcze, kim jest. Może być kolejną ofiarą porywacza, lub dzieckiem jednej z porwanych kobiet, które zostało poczęte i urodzone w niewoli.

Wszystkie uwolnione trafiły do szpitala. Fizycznie nic im nie dolega. Policja aresztowała Castro i dwóch jego braci.


Materiał zaj***ny z tvn24. Nie jest może sadystyczny ale wyobrazcie sobie być w niewoli gdzieś w piwnicy przez ponad 10 lat.
RapujacyToster • 2013-05-07, 17:19  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (63 piw)


Amatorka

Afryka

BongMan • 2012-10-15, 21:21
228
Coś w tym jest.