18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Planowana przerwa techniczna - sobota 23:00 (ok. 2h) info

#młodość

Miłość nie zna granic ...

_Yarko_ • 2022-01-30, 20:40
116
Podobno ...


Wiem, że to niesmaczne :-P
romek134 • 2022-01-30, 20:47  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (86 piw)
Czemu to nie jest hardzie? Gdzie są admini i moderatorzy?

Wiek nie jest ważny w miłości

Faper Noster • 2017-02-13, 20:39
221
po Gilu już mu wszystko jedno

Mom and Death • 2017-02-13, 21:11  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (85 piw)
Hajs hajsem ale pomyślcie co on musi czuć liżąc jej pieroga.

John

feksio • 2014-09-14, 11:11 IGNORUJ TEMATY Z DZIAŁU "INNE CZARNOŚCI"  
376
Poznajcie chłopca, co mieszka daleko,
jest jeszcze młody, pod nosem ma mleko,
chodzi do szkoły, pomaga w swym domu,
normalny gościu, nie wadzi nikomu,
ma jednak sekret, o którym nie wiecie,
coś co tak działa że kopać go chcecie,
zmieszać go z błotem, katować nocami,
bo on nie może zadawać się z nami,
chłopiec na imię ma John, tak po prostu,
jak miał depresję to chciał skoczyć z mostu,
była to dobra opcja dla niego,
bo raz niechcący skaleczył bliźniego,
teraz żałuje i często płacze,
mówi do siebie - "gdzie ja znajdę pracę",
nie martw się John, nie musisz się trudzić,
bo Ty już długo nie wyjdziesz do ludzi,
spytasz dlaczego? - przecież to proste,
przypomnij sobie akcję z tym mostem,
John chciał się zabić, bo był już szukany,
już go znaleźli, i jest zatrzymany,
teraz John patrzy za okno przez kratę,
wspomina sobie dom, mamę i tatę,
dostał 25 lat, za przestępstwo,
sędzia nie poszedł na żadne ustępstwo,
spytasz mnie czemu tak kończy się życie,
Johna co przecież mógłby być na szczycie,
chodzi o sekret skrywany przed Wami,
John jest murzynem, nie może żyć z nami.

Zabawa

wku11 • 2014-08-14, 10:51
584
Grupka dzieci bawiących się na zewnątrz postanowiła zagrać w "co byś wolał":

-Michał, wolałbyś dostać za darmo dużą czekoladę czy pizzę?
-Pizzę! Marcin, chciałbyś dostać nowy komputer czy nową konsolę!
-Konsolę! Mateusz, wolałbyś zjeść trochę kupy, czy wypić szklankę sików?
-Fuj!
-No weź, musisz wybrać!
-To wolałbym wypić te siki... Marek, wołałbyś nie być sparaliżowany, czy nie mieszkać w domu dziecka?
-...
-Zawsze byłem słaby w tę grę.
235
Nie sądziłem, że dożyję kiedyś czasów, kiedy... młodzież... o której miałem takie a nie inne zdanie... zacznie wspominać Hyper i XXI w... z rozrzewnieniem... i słowami "gimbaza tego nie pamięta"...

Mili Państwo, gimnazja są w Polsce od 1999 roku i to od tego roku zaczął się kryzys inteligencji (tak to delikatnie nazwijmy) wśród polskiej młodzieży. Chcecie usłyszeć, czego gimbaza nie pamięta?

* Przepisywania po nocach gier w basicu z Bajtka na ukrytym pod kocem Spectrum i modlenia się, żeby ojciec nie usłyszał, jak się potem nagrywało kod na kasetę.

* Pierwszej sieci IPX/SPX w stodole na działce, na trzech 486 DX2 zawiezionych rozpadającym się Maluchem 70 km od miasta. Był sylwester, ponaddwudziestostopniowy mróz, a trzech szaleńców tłukło w Blooda, Dooma i GTA I (w tym ciągle zrywało połączenie, ale i tak się grało). Zagryzania browaru chrupkami nesquika. Kolega zerwał przy wtyczce kabel drukarkowy, kiedy się o niego potknął? Siedzieliśmy 3 godziny i ręcznie zawijaliśmy przewody, próbując sobie przypomnieć kolejność. W końcu działa. Gramy dalej.

* Uczenia się języka z angielskiego Cartoon Network (polskiego wtedy jeszcze nie było) ze słownikami papierowymi w ręku. Radości z każdego zrozumianego kawału i rozkodowanej gry słownej.

* Słuchania z wypiekami na policzkach pierwszych MOD-ów, a później narkotyzowania się wręcz pierwszymi S3M-ami od Future Crew. Do dziś mam kolekcję, której słucham już na "empetrójce".

* Prowadzenia ukrytego kabla telefonicznego do szafy, żeby można było w ukryciu przed rodzicami napawać się pierwszymi dyskusjami w internecie (wówczas pisownia Internet była jedyną słuszną, a tak naprawdę jeszcze się jej w Polsce nie używało) na BBSach, do których dzwoniło się na przekazywane sobie potajemnie numery dostępowe (kto pamięta Malokę, ten miał zajebistą młodość).

* Dyskusji o poprawności języka i budowania całych skryptów cenzurujących wulgaryzmy na IRC-u; do dziś pamiętam tasiemcowe tyrady na temat wulgarności "zajebiście" - co ciekawe, dziś słowo jest w SJP PWN uznane za "pospolite"... ot, signum temporis. I wieczny ból dupy nt. co zrobić ze słowami "wymach*je" i "pierdoł(l)y".

* Walk o kanały na IRC-u i hegemonii ośrodków akademickich w tym temacie, która trwała do czasu, kiedy pierwsi z nas zaczęli dostawać pracę w firmach posiadających własne extranety (pozdrowienia dla chłopaków z Agory z tamtych czasów).

* Pisania configów do eggdropa, co później przerodziło się w nową pasję "nie dać się złapać Wardenowi" (kto pamięta bot-runy z Buriza Armor w D2, z naśmiewaniem się z szumnie głoszonych przez Blizza zabezpieczeń "nie do oszukania", ten też miał zajebistą młodość).

Tego, mili Państwo, "gimbaza nie pamięta". A nie jakichś Hyperów i innych bajerów... A jak przeczytałem o "Mini-Maxie", to złożyłem się jak maszynka do mięsa... Żeby wam galasy wyrosły, fałszywe dębowe liście jedne, bo gówno widzieliście, a nie stuletni las... Widzieliście to, co zaserwował Wam współczesny, XXI-wieczny świat. To, co jeden marketingowy kretyn z drugim podali Wam na tacy, a Wy łykaliście to jak gąsior kulki i zostaliście grzecznymi konsumentami.

Chcecie więcej? Vox populi zadecyduje, czy opiszę szczegółowo różne sytuacje w nowych wątkach.
Nutzz • 2014-04-24, 01:15  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (45 piw)
Ciągle wydaje mi się że 1994 w nicku znamionuje tak zwaną dzieciarnię... W końcu między 20 a 16, czy 16 a 12-latkiem to różnica kolosalna. A to nieprawda, przecież ten człowiek ma teraz 20 lat więc biorąc pod uwagę obecną różnicę między nami - to prawie rówieśnik - a będzie się to jeszcze bardziej równać. Gdzieś uciekło mi całe dziesięciolecie, gdzieś wcięło mi lata pomiędzy 2000 a 2010. Też macie takie uczucie?

Niemniej Alpha, wyskoczyłeś z tym... Doprawdy. Większość nawet Twojego pokolenia nie ma najmniejszego pojęcia o czym piszesz. Poza tym co to za 'zajebista młodość'? Wszystkie te rzeczy, które wymieniłeś w mniejszy lub większy sposób są powiązane z tym, czym tak bardzo teraz gardzę. Nie widzę tu przygód lat młodzieńczych, jedynie dłubaninę w sprzęcie i oprogramowaniu. Doprawdy, czy to jest aż tak warte wspominania? Owszem, czasem i ja wspomnę całe noce spędzone na grze z ciotecznym bratem w FiFę World Cup 98 (tą z dryblującym kurczakiem w menusach), ale nie jest to wspomnienie które w jakikolwiek sposób zdominowałoby moją młodość.

Piwo mogę postawić, ale chyba tylko jedynie za wspomnienie o Bloodzie, grze o której zapomniano a która na to z pewnością nie zasłużyła. Choć w pamięć zapadła mi bardziej, z wiadomych z resztą powodów (wiek) dwójka.

Młodość w pigułce

marudnik • 2013-11-25, 21:33
166
Jak w tytule - urywki filmów znanych z młodości wielu z nas, elegancko wkomponowane w muzykę tamtej epoki.

Enjoy! :chomik:



Pozdrawiam mame!

Życie kobiety w 5 minut

tds1974 • 2013-09-11, 22:47
130
Film w sumie sadystyczny, jak się weźmie pod uwagę jak szybko czas leci :(



Ten film nie powstawał latami. Ba, nawet nie miesiącami. Nakręcono go (a raczej – sfotografowano) w ciągu jednego dnia. Twórca tego dzieła (można to chyba tak nazwać), Anthony Cerniello, pojechał na rodzinny zjazd swojej przyjaciółki, Danielle. Wraz z fotografem zrobili tam zdjęcia wszystkich członków rodziny. Potem starannie wybrali tych, którzy mieli najbardziej zbliżoną budowę twarzy – chodziło przede wszystkim o układ kości. A reszta w 3D Studio i Adobe After Effects . Na koniec w programie Nuke poprawiono szczegóły takie, jak kolor oczu czy włosów. Efekt powala.

Film daje łeb mocniej niż niejeden wykład filozoficzny. Idę się napić.

[ Komentarz dodany przez: tip.top: 2013-09-17, 12:03 ]

iPhone

MichaU • 2013-08-28, 18:41
119
IPhone jest jak papieros. Zaczynasz za dzieciaka żeby się pokazać, a po pewnym czasie nie możesz się bez niego wysrać.

 
Pan_Dyktator • 2013-08-28, 19:14  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (24 piw)
następnym razem przed wpisaniem tu swoich dowcipów wciśnij alt+F4,
682
Będzie długie jak nie chcesz czytać to przewijaj dalej.

Zacznę od tego, że pamiętam prawdopodobnie zaledwie kilka procent tego, co się stało. Myślę jednak, że to wystarczająco dużo, by przybliżyć Wam świński potencjał tej substancji.

Początek jest chyba standardowy. Byłem sobie dość specyficznym, szukającym przygód 20-latkiem z kilkoma męczącymi go problemami, których powodem zapewne było niedocenianie tego, co wówczas miałem. Byłem wtedy sam i obchodziłem jedynie, albo aż moich ziomali i niewielką część rodziny, więc stwierdziłem, że nie mam w życiu wiele do stracenia, więc warto jest ryzykować. Czytałem bardzo wiele o psychodelikach, niestety nie miałem wtedy większej okazji do ich wypróbowania poza niskimi dawkami LSD, które nie wprowadzały nawet w trzeci poziom. Moje zainteresowanie wzbudził ogólnodostępny bieluń i mimo iż czytałem o nim bardzo wiele złych rzeczy i mimo iż byłem wtedy na drugim roku biotechnologii, która bardzo mnie interesowała wieczny rozsądek został złamany przez kilkadziesiąt czarnych kuleczek. Nie chcę Was nudzić jeszcze dłuższym wstępem, więc powiem jedynie, że nigdy wcześniej nie zrobiłem czegoś tak okropnie debilnego i naiwnego.

Nadszedł ten dzień. Był początek września, bardzo ciepło i przyjemnie, a co najważniejsze jeszcze wakacyjnie. Udałem się się za miejski park, gdzie właściwie nikt nie chodzi, a gdzie rosły te cholerne krzaczory. Sprawnym ruchem ręki wykręciłem kasztanka z nasionami. Zawartość podzieliłem na dwie części z czego (chyba pozostaly mi ślady rozsądku) połowę schowałem do kieszeni, a drugą połowę z wielkim grymasem na gębie zjadłem. Smak okropny, bardzo bardzo gorzki. Cała roślina wydzielała niemiłą, raczej odstraszającą woń. Jedzenie zajęło mi jakieś 15 minut. Zależało mi na tym, by dobrze rozgryźć nasiona. Tak, jak wspominałem - strachu wielkiego nie było. Myślałem wtedy "co mi tam pół kasztana, ludzie po dwa jedli" Byłem przekonany, że po takiej ilości uniknę całej masy tych strasznych efektów o których pisali inni wpie**alacze bielunia. Przez kolejne 3 godziny nie odczuwałem efektów poza rosnącym w ryju kapciem. Na szczęście byłam na to przygotowany (bynajmniej tak mi się zdawało) i zaopatrzyłem się w 1,5 l Jurajskiej. Było jeszcze wcześnie, bo dopiero godzina 14 z hakiem. Od tąd zaczęło się dziać... Będę teraz pisał bardzo chaotycznie, gdyż wraz z postępem fazy pamiętam tylko jej fragmenty. Ten moment oznaczę jako T.

T+1

Wszystko strasznie mi się rozmazało, wyglądało cholernie niewyraźnie. Plułem bez śliny i gadałem coś do siebie, coś w rodzaju pocieszeń. Pamiętam, że ciągle piłem wodę krztusząc się nią. Miałem strasznego kapcia w pysku, ale nie że sucho, tylko po prostu cynamon. Język miałem suchy na wiór i NIC się z tym nie dało zrobić, woda nic nie dawała, zdawała się nie być mokra, słońce też mi przeszkadzało mimo okularów przeciwsłonecznych. Obok mnie szła jakaś staruszka i pytała, czy nie wiem gdzie tu rośnie dzika róża. Zdziwiłem się zarówno jej obecnością jak i pytaniem, bo jak się rozejrzałem to... rosła wszędzie! Zaczęła to zbierać i rzucać na ziemię(?) Była strasznie gwałtowna we wszelkich r*chach, spieszyła się gdzieś... Mówiła mi, że potrzebuje składników na jakiś specyfik, a potem powiedziała, coś takiego że zrozumiałem że chce mi uciąć fiutka. Panikowałem jak nigdy, uciekałem przed siebie, ale co chwile się potykałem. Czułem się bardzo ociężały, jakbym ważył 200 kilo i miał nogi z topiącego się plastiku. Upadłem, potem znowu. Zapomniałem w ogóle o tym czemu uciekam, odwróciłem się i leżałem na ziemi. Byłem bardzo zmęczony, chyba zasnąłem.

T + ?? 2h i więcej

Siedziałem na jakieś ściółce, do okola chodziło pełno zwierząt. Wyglądało to jak mój stary sen, to po prostu mi się śniło... mimowolnie strzelałem do jakiś bawołów dziwną strzelbą, ale były one we mgle i w nic nie mogłem trafić. Przyszedł mój kumpel, znałem go od podstawówki więc bardzo się ucieszyłem. Gadałem z nim o wakacjach z przed lat i o wielu innych rzeczach których nie pamiętam, ogólnie wspominaliśmy stare czasy, bałem się być sam i bardzo mnie ucieszyło, że przyszedł. Chciałem skorzystać z okazji i zapytać go o jedną dziewczynę, na którą wtedy zwracałem uwagę i tu nagle Jeb! - znikł, po prostu go nie było. Wcięło. Wystraszyłem sie śmiertelnie, zapomniałem - tzn nie kojarzyłem w ogóle że coś brałem. Nie wiem jak to opisać, ale straciłem logiczne myślenie, robiłem różne cudaczne rzeczy pozbawione jakiejkolwiek logiki. W kieszeniach miałem pełno ziemi i jakiś liści, prawdopodobnie dlatego, że ciągle zdawało mi się, że na ziemi coś leży. Wydawało mi się że zgubiłem dowód, widziałem kartę wstepu do jakiegoś zakładu i mase innych pierdół. Zjadłem troche trawy, jakiś liści i innej zieleniny bo przecież krowy jedzą (?)

T + 8 - 12h

Co jakiś czas zdarzały się chwile trzeźwości. Może tak tego bym nie nazwał, ale takie chwile w których odzyskiwałem troche logiki. Przyszedł wieczór, przypomniałem sobie drogie do domu do którego i tak szedłem z dobrą godzinę, mimo że drogi było na 10-15 min. Przyszli po mnie koledzy i myśleli, że jestem pijany... kiedyś się naj***łem i właśnie oni mnie odprowadzali. Teraz odprowadzały mnie ich haluny. Były identyczne, zupełnie takie same, tylko że co chwile się wymieniały, raz miałem trzech kolegów, raz dwóch a raz znów trzech ale innych. Jak się później okazało przeszedłem się przez osiedle z uniesionymi ramionami, tak jakby miał mnie ktoś holować i gadałem sam do siebie, co chwile się przewracając. Po drodze wpadłem jeszcze "na zakupy". Okazało się, że wszedłem do sklepu i zacząłem przestawiać towar razem z wymyślonymi kolegami, wyniosłem jakieś kartony koło mięs... oczywiście wypieprzył mnie strażnik. Zamiast zdziwić się co zrobiłem, wkręciłem sobie, że to szef wywala mnie z pracy.

Na klatce schodowej zrobiłem totalny rozpie**ol, pozrzucałem chyba wszystkie możliwe kwiatki z parapetów, odwiedziłem po drodze pełno sąsiadów, bo zapomniałem gdzie mieszkam. Chciało mi się płakać jak nie chcieli mnie wpuścić. Dotarłem do swoich drzwi, nie otwierały się, więc je skopałem. O znalazłem klucz. Po półgodzinnym wysiłku otworzyłem drzwi. Wyciągnąłem giwerę i się odlałem. Po prostu - na dywan. Matka wróciła niedługo później, w domu wszystko rozj***ne, z firanek zrobiony... namiot? Wszystkie sztućce w wannie, wszystko co z kuchni, łącznie z jedzeniem dałem do łazienki, do wanny albo umywalki. W salonie pełno ziemi i jakieś zieleniny... prawdopodobnie przyniosłem to z dworu. Cała chata rozj***na. Matka panikowała co mi jest, a ja nie wiedziałem o co jej chodzi, wkręcałem jej, że muszę zrobić kanapkę z pastą do butów, bo jest zdrowsze od masła. Chciała dzwonić chyba na pogotowie ale, że byłem już dość spokojny i tylko sobie siedziałem patrząc co się dzieje na podłodze, to dala se spokój myśląc, że rano wytrzeźwieje.

T + 20

Drugi dzień, spałem na przemian z bezczynnym leżeniem. Było mi strasznie gorąco, jadłem jakiś ser ale łaziły w nim białe robale. Obrzydziły mnie i wywaliłem to. Haluny dalej ostre, nie miałem pojęcia co jest czym. Poszedłem gdzieś, nie pamiętam gdzie. Siedziałem gdzieś i wydawało mi się, że jestem na żydowskim cmentarzu, śmierdziało trupami, wszędzie łaziły wielkie - 30-50 centymetrowe żuki. Wydawało mi się, że gnije tu razem z tymi trupami, nie miałem tożsamości. Koniec. 0 pamięci.

2 dzień w nocy

Znalazła mnie policja. Byłem kilka kilometrów od domu w resztkach porzuconej, uschniętej kukurydzy. W kurtce i bez spodni. Jakim cudem? - nie wiem. Potem pamiętam już tylko szpital, cewnik w ku*asie - bolało potem jak ch**. Kroplówy, przesłuchania... Rodzina - tego Wam oszczędzę. Trzymali mnie 9 dni w szpitalu, po 4 dopiero odzyskiwałem świadomość. Dostałem fajne skierowanie na badania psychiatryczne, oraz konieczność prób wątrobowych przez kilka lat, zakaz jedzenia wszystkiego, co mogłoby w jakikolwiek sposób zaszkodzić, wiele innych zakazów... ale to tam ch*j.

Jak zmieniło to przyszłość ?

O niektórych rzeczach nie chcę pisać - domyślcie się sami. Z tych innych to zj***ne zdrowie, gorszy intelekt - choć teraz (po 6 latach) wydaje mi się być już lepiej, wielki zawód dla rodziny, wielki, gigantyczny wstyd. Całe osiedle widziało mnie praktykującego przeróżne dziwactwa, spółdzielnia obciążyła mnie kosztami za straty jakie zrobiłem w klatce + wybita szyba, o której nie miałem pojęcia. Zdrowie - szwankuje do dziś, a tu odporność słaba, a tu nerki bolą. O wypiciu 4-packa mogę sobie pomarzyć. Przez ponad rok bałem się wszystkiego, co wystaje, bałem się spać po ciemku. Jak gadałem z kolegami to bałem się, ze zaraz znikną i to wszystko powróci. Dziś po tylu latach opowiadam Wam o tym, by Was ostrzec. Skończyłem studia (mając kilka warunków + jedne powtarzanie roku) i zacząłem powoli odzyskiwać siły, umysł z roku na rok jest coraz bardziej taki, jakim był wcześniej... ale wiem, że mogłem zostać do końca życia kompletnym debilem. Pamiętajcie, bieluń to cholerna trucizna, a nie żaden psychodelik. Nie ma po tym doświadczenia takiego jak po LSD, nie ma żadnych oświeceń, kolorowych wizji i łagodnego powrotu. Bieluń to coś, co mieli mózg, wszystko Ci się jebie i w ogóle nad tym nie panujesz. Nie rozumiesz żadnych słów ani zupełnie nic, logiczne myślenie jest zupełnie wyłączone.

Najprościej mówiąc - uczcie się na czyiś błędach, a wielu problemów unikniecie. Zastanówcie się zanim cokolwiek weźmiecie. Na świecie jest mnóstwo fajnych i ciekawych rzeczy i nie pisze tego, bo tak mi się podoba tylko dlatego, że sam się o tym przekonałem. Jesteście wszyscy fajnymi, młodymi ludźmi i na wiele Was stać, Ciao!
buenos111 • 2013-05-29, 09:28  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (102 piw)
Dobry trip stary piwo.

Lemingi

plackie • 2013-05-22, 13:44 IGNORUJ TEMATY Z DZIAŁU "INNE CZARNOŚCI"  
157
Hit sprzed lat, a nazwa jakże aktualna. już dawno o tym zapomniałem, więc nawet nie szukałem tego w necie a tym czasem dla tych co już na windowsach ósemkach czy siódemkach albo innych vistach i macach pracują to na przeglądarce można pograć, i wciąga tak samo cholernie jak lata temu. kiedy całe czerwone oczy przy windowsie 98 do nocy samej jako małolat grałem i nigdy się nie kończyło to granie.

http://www.elizium.nu/scripts/lemmings/

wersja identyczna, idealna i piękna. napie**alać