18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Planowana przerwa techniczna - sobota 23:00 (ok. 2h) info

#jan

Starszy Pan

marecin43 • 2012-10-07, 19:55
131
Widać i w starszym wieku można wiele osiągnąć w sporcie.



57-letni Jan Wyduch z mikołowskiego ogniska TKKF Hades znany jest z uprawiania nietypowych dyscyplin. Jest mistrzem Polski w podciąganiu na drążku - 68 w ciągu 60 sekund. Kiedy w 2002 roku poprawiał rekord świata w ciągu godziny zanotował 881 podciągnięć.
Obecnie rekord świata w ilości pompek wykonanych w czasie godziny wynosi 2.048, Jan Wyduch robi 2.010. Poprawił jednak rekordowe osiągnięcie w ciągu 15 minut. Rekord świata to 585 pompek, nieoficjalny rekord ustanowiony przez mikołowianina wynosi 610.
Carol • 2012-10-07, 23:27  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (18 piw)
imperator2012 napisał/a:


Pokażcie jakiegoś młodzieńca ktory go pokona hehe


Next Up - Być jak Jan Błachowicz

Michacz • 2012-09-25, 21:10
462
AdBuster z innej strony.

P@N K@C • 2012-09-25, 22:38  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (65 piw)
ma gościu pomysł na biznes, życzę mu sukcesu :)

Żelazny ciąg i rekod Guinessa

Mestiner • 2012-09-24, 22:55
105
Jan Łuka w Sopocie.
3 minuty, 15 powtórzeń 350kg i 63 lata :terror:

do 3:30 rozgrzewka potem próba

Samobójcza misja żołnierza AK

BongMan • 2012-09-05, 17:25
105
Cytat:

Wczesna wiosna 1943 r. Dokładna data nieznana. Okupowana Warszawa. Jerzy Lewiński, ps. „Chuchro” – dowódca „Kedywu” Okręgu Warszawskiego musiał być tego dnia bardzo zajęty. Jego myśli zaprzątały kolejne egzekucje Polaków, które na ulicach Warszawy wykonywali Niemcy. Szykował plany akcji odwetowych za te barbarzyńskie, niczym nieuzasadnione akcje. Pięścią podziemia miały być oddziały dyspozycyjne Kedywu, którymi dowodził. Tego dnia otrzymał raport od nieznanego nam bliżej oficera AK, który przekazywał nietypową – nawet na warunki konspiracyjne – ofertę swojego bezpośredniego podwładnego. Po dłuższym wahaniu dowódca warszawskiego „Kedywu” przyjął ją.

Ofertę składał młody – 21 letni żołnierz AK Jan Kryst ps. „Alan”, przed wojną uczeń gimnazjum mechanicznego i harcerz, obrońca Warszawy we wrześniu 1939 r. Oferta złożona przez młodego konspiratora była dużym zaskoczeniem dla kapitana. Nawet w konspiracji były one rzadkością. Kryst kilka dni wcześniej otrzymał diagnozę lekarską, że jest chory na gruźlicę i zostały mu ostatnie chwile życia. Postanowił zginąć z bronią w ręku i wziąć odwet na Niemcach za ich okrucieństwa w Polsce. Kapitan długo się nie namyślał – po zbadaniu motywacji żołnierza postanowił dać mu do wykonania akcję wymierzoną w aparat bezpieczeństwa okupanta – gestapo. Uświadomił mu, że misja, którą ma wykonać jest samobójcza.

Wkrótce Kryst otrzymał dyspozycje od dowództwa „Kedywu”. Celem, w który miał uderzyć młody zamachowiec byli oficerowie gestapo. Miejscem ich likwidacji miała być popularna kawiarnia „Adria” przy ul. Moniuszki 10 – teraz lokal „nur für Deutsche”, a przed wojną jedno z ulubionych miejsc rozrywki warszawiaków, gdzie brylował m. in. gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Teraz spotykali się tam wysocy niemieccy funkcjonariusze z trupimi czaszkami na kołnierzykach i czapkach. Zadanie Krysta było pozornie proste – zabić jak najwięcej funkcjonariuszy gestapo i wycofać się z lokalu. Dywersanta miało ubezpieczać dwóch konspiratorów, którzy czekali na zewnątrz lokalu. Do środka, gdzie było pełno uzbrojonych Niemców miał wejść tylko Kryst.

Dlaczego nie użyto bomby? W tym wypadku Kryst miałby na pewno większe szanse na przeżycie. Tłumaczy nam to informacja Kierownictwa Walki Konspiracyjnej opublikowana w „Biuletynie Informacyjnym” po akcji Krysta: szedł wykonać zadanie z pełną świadomością tego, że zginie. Kierownictwo Walki Konspiracyjnej nie użyło bomby – tu bowiem nie chodziło o wytracenie Niemców bez wyboru. Chodziło o wyszukanie z pośród tłumu gości jedynie gestapowców i o ich uśmiercenie. Człowiek, który podejmował to zadanie wiedział, że z lokalu przepełnionego wojskowymi Niemcami żywym nie wyjdzie. W kieszeni ubrania miał pismo, zawiadamiające o powodach akcji, grożące wzmożonym odwetem jeśli bestialstwa gestapowskie nie ustaną.

Godz. ok. 21:30. 21 maja 1943 r. Restauracja „Adria”. Niemcy bawili się na całego. Nastrój był wyjątkowy. Opisuje go włoski dziennikarz Alceo Valcini, który w tę noc gościł w „Adrii”. Gdy wszedł do lokalu wielka sala była wypełniona po brzegi. Oficerowie, żołnierze siedzieli przy wspólnym stole pijąc wino. Koło nich siedziało kilka brzydkich i niezgrabnych Niemek i kilka Blitzmädel [zmilitaryzowane kobiece oddziały niemieckiej pomocniczej służby łączności] we fioletowych pończochach. Żołnierze, jak się wydawało, bawili się świetnie i klaskali w ręce w odpowiedzi na głupie dowc**y konferansjera przybyłego z Monachium. Pożądliwie spoglądali na niefidiaszowskie , ale za to bardzo odsłonięte kształty tancerki produkującej się w Bolero Ravela. Kelnerzy uwijali się roznosząc naczynia, flaszki wina, wermutu, szklanki mięty i kufle piwa.

Kryst do wypełnionej po brzegi „Adrii” wszedł ok. 21:40. Musiał nie zdradzać oznak zdenerwowania, ponieważ został bez problemów wpuszczony do środka. Nie zajął stolika, lecz stanął pod słupem w pobliżu loży znajdującej się na środku sali. Co czuł w tej chwili – niestety nigdy się nie dowiemy…

Valcini nie zwrócił uwagi na stojącego pod słupem Krysta – najwidoczniej nie zwracał uwagi swoim wyglądem i zachowaniem. Wkrótce Włoch zajął stolik w pobliżu drzwi wejściowych. W czasie, gdy piruety tancerki przyciągały uwagę publiczności – wspominał Valcini - w środku Sali, gdzie dawano program, usłyszałem strzał – najpierw jeden, potem drugi, trzeci, czwarty, piąty… O parę kroków ode mnie, po prawej stronie zrobił się zgiełk. Przewracano stoły, naczynia, stołki, butelki. Wycie i krzyki. Po kilku minutach grupa żołnierzy poruszonych do ostatnich granic utorowała sobie przejście wśród tłumu krzycząc: „Zamach” i trzymając rewolwery w ręku. Wysoki młodzieniec z twarzą zbroczoną krwią padł na ziemię, gdy rzucono w niego kilkoma krzesłami. To polski zamachowiec, patriota; zabił on w ciągu paru sekund dwóch oficerów i dwóch żołnierzy, strzelając zza marmurowej kolumny w kierunku centralnie ustawionego stołu, przy którym zazwyczaj zajmowały miejsca osobistości niemieckie […] Niemcy rzucili się na niego i zmasakrowali, bijąc flaszkami i stołkami. Przy mnie wyzionął ducha, w swym brązowym ubraniu, za obszernym jak na gruźlika. Zmarł, gdy agent gestapo usiłował wydobyć od niego jakąś tajemnicę.

Po zabiciu zamachowca natychmiast przystąpiono do śledztwa. Aresztowano cały personel lokalu. Na miejsce przybył sam gubernator Warszawy gen. Ludwig Fischer. Śledztwo trwało do piątej rano. Niemcy uznali, że zamachowiec był Żydem zbiegłym z getta (trwały wtedy walki w getcie). Nie mogli uwierzyć, że ktoś z polskiego podziemia mógł zdecydować się na tak straceńczy krok jak Kryst. Zabitych Niemców oraz Krysta złożono do trumien. Ciało żołnierza AK przewieziono do kostnicy przy ul. Oczki skąd zostały wykradzione przez żołnierzy podziemia. Ciało bohatera pochowano bezimiennie na cmentarzu Wolskim.

Kryst przed śmiercią zabił jednego kapitana oraz dwóch poruczników gestapo. W raporcie „Kedywu” czytamy, że po pierwszych strzałach został uderzony od tyłu w głowę przez siedzącego nieopodal przy stoliku Niemca, a następnie zastrzelony z rewolweru.

Niemcy nie zastosowali żadnych represji wobec ludności polskiej za ten zamach.

Akcja Krysta rozeszła się szerokim echem po całej stolicy. Bohatera postanowiono upamiętnić. W ramach akcji małego sabotażu „Wawer” w 4 rocznicę wybuchu wojny (1.IX.1943 r.) dokonano zawieszenia tabliczek z nowymi nazwami ulic w Warszawie. Ulicę Rogowską nazwano Jana Krysta. Z kolei w czasie Powstania Warszawskiego odsłonięto 8 sierpnia 1944 r. w „Adrii” tablicę pamiątkową ku jego czci. Po wojnie jego imieniem nazwano ulicę w Warszawie. Jan Kryst został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Walecznych.

Tego co czuł Kryst, dlaczego podjął się tego kroku (rodzina zaprzecza jakoby był chory na gruźlicę), jak przebiegała dokładnie rozmowa z kapitanem „Chuchro”, nie dowiemy się niestety nigdy – żaden z nich nie zostawił swoich wspomnień. Dowódca, który wysłał „Alana” do Adrii, niestety długo nie pocieszył się życiem – jeszcze w tym samym roku został aresztowany przez Niemców i w listopadzie rozstrzelany w egzekucji ulicznej. Nie dane mu było zginąć z bronią w ręku…


http://blog.surgepolonia.pl/2012/09/samobojcza-akcja-zolnierza-ak/
lukassw10 • 2012-12-19, 23:11  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (100 piw)
Wczesna wiosna 1943 r. Dokładna data nieznana. Okupowana Warszawa. Jerzy Lewiński, ps. „Chuchro” – dowódca „Kedywu” Okręgu Warszawskiego musiał być tego dnia bardzo zajęty. Jego myśli zaprzątały kolejne egzekucje Polaków, które na ulicach Warszawy wykonywali Niemcy. Szykował plany akcji odwetowych za te barbarzyńskie, niczym nieuzasadnione akcje. Pięścią podziemia miały być oddziały dyspozycyjne Kedywu, którymi dowodził. Tego dnia otrzymał raport od nieznanego nam bliżej oficera AK, który przekazywał nietypową – nawet na warunki konspiracyjne – ofertę swojego bezpośredniego podwładnego. Po dłuższym wahaniu dowódca warszawskiego „Kedywu” przyjął ją.

kpt Jerzy Lewiński, ps. „Chuchro”



Ofertę składał młody – 21 letni żołnierz AK Jan Kryst ps. „Alan”, przed wojną uczeń gimnazjum mechanicznego i harcerz, obrońca Warszawy we wrześniu 1939 r. Oferta złożona przez młodego konspiratora była dużym zaskoczeniem dla kapitana. Nawet w konspiracji były one rzadkością. Kryst kilka dni wcześniej otrzymał diagnozę lekarską, że jest chory na gruźlicę i zostały mu ostatnie chwile życia. Postanowił zginąć z bronią w ręku i wziąć odwet na Niemcach za ich okrucieństwa w Polsce. Kapitan długo się nie namyślał – po zbadaniu motywacji żołnierza postanowił dać mu do wykonania akcję wymierzoną w aparat bezpieczeństwa okupanta – gestapo. Uświadomił mu, że misja, którą ma wykonać jest samobójcza.


Jan Kryst ps. „Alan”.

Wkrótce Kryst otrzymał dyspozycje od dowództwa „Kedywu”. Celem, w który miał uderzyć młody zamachowiec byli oficerowie gestapo. Miejscem ich likwidacji miała być popularna kawiarnia „Adria” przy ul. Moniuszki 10 – teraz lokal „nur für Deutsche”, a przed wojną jedno z ulubionych miejsc rozrywki warszawiaków, gdzie brylował m. in. gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski. Teraz spotykali się tam wysocy niemieccy funkcjonariusze z trupimi czaszkami na kołnierzykach i czapkach. Zadanie Krysta było pozornie proste – zabić jak najwięcej funkcjonariuszy gestapo i wycofać się z lokalu. Dywersanta miało ubezpieczać dwóch konspiratorów, którzy czekali na zewnątrz lokalu. Do środka, gdzie było pełno uzbrojonych Niemców miał wejść tylko Kryst.

Dlaczego nie użyto bomby? W tym wypadku Kryst miałby na pewno większe szanse na przeżycie. Tłumaczy nam to informacja Kierownictwa Walki Konspiracyjnej opublikowana w „Biuletynie Informacyjnym” po akcji Krysta: szedł wykonać zadanie z pełną świadomością tego, że zginie. Kierownictwo Walki Konspiracyjnej nie użyło bomby – tu bowiem nie chodziło o wytracenie Niemców bez wyboru. Chodziło o wyszukanie z pośród tłumu gości jedynie gestapowców i o ich uśmiercenie. Człowiek, który podejmował to zadanie wiedział, że z lokalu przepełnionego wojskowymi Niemcami żywym nie wyjdzie. W kieszeni ubrania miał pismo, zawiadamiające o powodach akcji, grożące wzmożonym odwetem jeśli bestialstwa gestapowskie nie ustaną.


Akcja

Godz. ok. 21:30. 22 maja 1943 r. Restauracja „Adria”. Niemcy bawili się na całego. Nastrój był wyjątkowy. Opisuje go włoski dziennikarz Alceo Valcini, który w tę noc gościł w „Adrii”. Gdy wszedł do lokalu wielka sala była wypełniona po brzegi. Oficerowie, żołnierze siedzieli przy wspólnym stole pijąc wino. Koło nich siedziało kilka brzydkich i niezgrabnych Niemek i kilka Blitzmädel [zmilitaryzowane kobiece oddziały niemieckiej pomocniczej służby łączności] we fioletowych pończochach. Żołnierze, jak się wydawało, bawili się świetnie i klaskali w ręce w odpowiedzi na głupie dowc**y konferansjera przybyłego z Monachium. Pożądliwie spoglądali na niefidiaszowskie , ale za to bardzo odsłonięte kształty tancerki produkującej się w Bolero Ravela. Kelnerzy uwijali się roznosząc naczynia, flaszki wina, wermutu, szklanki mięty i kufle piwa.

Kryst do wypełnionej po brzegi „Adrii” wszedł ok. 21:40. Musiał nie zdradzać oznak zdenerwowania, ponieważ został bez problemów wpuszczony do środka. Nie zajął stolika, lecz stanął pod słupem w pobliżu loży znajdującej się na środku sali. Co czuł w tej chwili – niestety nigdy się nie dowiemy…

Valcini nie zwrócił uwagi na stojącego pod słupem Krysta – najwidoczniej nie zwracał uwagi swoim wyglądem i zachowaniem. Wkrótce Włoch zajął stolik w pobliżu drzwi wejściowych. W czasie, gdy piruety tancerki przyciągały uwagę publiczności – wspominał Valcini - w środku Sali, gdzie dawano program, usłyszałem strzał – najpierw jeden, potem drugi, trzeci, czwarty, piąty… O parę kroków ode mnie, po prawej stronie zrobił się zgiełk. Przewracano stoły, naczynia, stołki, butelki. Wycie i krzyki. Po kilku minutach grupa żołnierzy poruszonych do ostatnich granic utorowała sobie przejście wśród tłumu krzycząc: „Zamach” i trzymając rewolwery w ręku. Wysoki młodzieniec z twarzą zbroczoną krwią padł na ziemię, gdy rzucono w niego kilkoma krzesłami. To polski zamachowiec, patriota; zabił on w ciągu paru sekund dwóch oficerów i dwóch żołnierzy, strzelając zza marmurowej kolumny w kierunku centralnie ustawionego stołu, przy którym zazwyczaj zajmowały miejsca osobistości niemieckie […] Niemcy rzucili się na niego i zmasakrowali, bijąc flaszkami i stołkami. Przy mnie wyzionął ducha, w swym brązowym ubraniu, za obszernym jak na gruźlika. Zmarł, gdy agent gestapo usiłował wydobyć od niego jakąś tajemnicę.
Restauracja „Adria” – widok na salę i scenę. Sylwester 1936 r.

Po zabiciu zamachowca natychmiast przystąpiono do śledztwa. Aresztowano cały personel lokalu. Na miejsce przybył sam gubernator Warszawy gen. Ludwig Fischer. Śledztwo trwało do piątej rano. Niemcy uznali, że zamachowiec był Żydem zbiegłym z getta (trwały wtedy walki w getcie). Nie mogli uwierzyć, że ktoś z polskiego podziemia mógł zdecydować się na tak straceńczy krok jak Kryst. Zabitych Niemców oraz Krysta złożono do trumien. Ciało żołnierza AK przewieziono do kostnicy przy ul. Oczki skąd zostały wykradzione przez żołnierzy podziemia. Ciało bohatera pochowano bezimiennie na cmentarzu Wolskim.

Kryst przed śmiercią zabił jednego kapitana oraz dwóch poruczników gestapo. W raporcie „Kedywu” czytamy, że po pierwszych strzałach został uderzony od tyłu w głowę przez siedzącego nieopodal przy stoliku Niemca, a następnie zastrzelony z rewolweru.

Niemcy nie zastosowali żadnych represji wobec ludności polskiej za ten zamach.

Akcja Krysta rozeszła się szerokim echem po całej stolicy. Bohatera postanowiono upamiętnić. W ramach akcji małego sabotażu „Wawer” w 4 rocznicę wybuchu wojny (1.IX.1943 r.) dokonano zawieszenia tabliczek z nowymi nazwami ulic w Warszawie. Ulicę Rogowską nazwano Jana Krysta. Z kolei w czasie Powstania Warszawskiego odsłonięto 8 sierpnia 1944 r. w „Adrii” tablicę pamiątkową ku jego czci. Po wojnie jego imieniem nazwano ulicę w Warszawie. Jan Kryst został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Walecznych.

Epilog

Tego co czuł Kryst, dlaczego podjął się tego kroku (rodzina zaprzecza jakoby był chory na gruźlicę), jak przebiegała dokładnie rozmowa z kapitanem „Chuchro”, nie dowiemy się niestety nigdy – żaden z nich nie zostawił swoich wspomnień. Dowódca, który wysłał „Alana” do Adrii, niestety długo nie pocieszył się życiem – jeszcze w tym samym roku został aresztowany przez Niemców i w listopadzie rozstrzelany w egzekucji ulicznej. Nie dane mu było zginąć z bronią w ręku…

Chwała Bohaterom!
3 zdjęć więcej, kliknij tutaj aby je zobaczyć...
96
Jan Zumbach ps. Kaczor Donald, Johan[1] (ur. 14 kwietnia[2] 1915 w Ursynowie, zm. 3 stycznia 1986 w Paryżu) – podpułkownik dyplomowany pilot Wojska Polskiego, as myśliwski Polskich Sił Powietrznych na obczyźnie




Był wnukiem szwajcarskiego emigranta i synem Eugeniusza, który posiadał podwójne obywatelstwo: polskie i szwajcarskie. Sam posiadał obywatelstwo szwajcarskie. W latach 1922-1935 mieszkał w Bobrowie k. Brodnicy (woj. pomorskie (II Rzeczpospolita)), gdzie jego ojciec uzyskał pohakatowski majątek ziemski. Matka pochodziła z okolic Płocka, ze starej rodziny ziemiańskiej[3]. W 1935 ukończył Gimnazjum Polskie im. Marszałka Stanisława Małachowskiego w Płocku. W 1936 Jan Zumbach wstąpił na ochotnika do lotnictwa i służby wojskowej, dokonując oszustwa, gdyż do wojska wstąpić mogły jedynie osoby posiadające polskie obywatelstwo. Jako dowód tożsamości dał dokument, w którym słowa nie było o pochodzeniu, a nikomu nie przychodziło nawet do głowy, by pytać, czy ten młody Polak nie jest czasem cudzoziemcem. W 1938 skończył Szkołę Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. Przed II wojną światową służył w 111 eskadrze myśliwskiej. Na skutek kolizji z samochodem przy lądowaniu w maju 1939, trafił do szpitala i na rehabilitację. Po wybuchu wojny nie udało mu się znaleźć swojej jednostki i 17 września przedostał się z Polski do Rumunii. Następnie przez Bejrut dostał się drogą morską do Francji.
Służba w Polskich Siłach Powietrznych na obczyźnie
Kampania francuska

Po przybyciu do Francji, tak jak pozostali polscy lotnicy, został skierowany do Centrum Wyszkolenia Lotnictwa Polskiego w bazie Lyon-Bron. 13 maja 1940 został przydzielony do I Klucza Kominowego (Kr) dowodzonego przez majora Krasnodębskiego. Klucz ten został przydzielony do francuskiego dywizjonu GCD I/55, chroniącego lotniska w Chateaudun, następnie Etámpes. Do spotkań z nieprzyjacielem dochodziło jednak rzadko i Zumbach nie odniósł tam sukcesów bojowych. Pod koniec kampanii francuskiej Zumbach został przydzielony do klucza dowodzonego przez Franciszka Skibę. Po ewakuacji do Bordeaux 16 czerwca, 21 czerwca Jan Zumbach został ewakuowany do Wielkiej Brytanii (na statku „Kmicic”).
Bitwa o Anglię

W Wielkiej Brytanii Jan Zumbach został 2 sierpnia 1940 przydzielony do polskiego dywizjonu myśliwskiego 303, stacjonującego na lotnisku Northolt i latającego na myśliwcach Hawker Hurricane Mk I. Dywizjon ten wszedł do akcji w końcowej, trzeciej fazie bitwy o Anglię. Pierwsze zwycięstwo Zumbach odniósł 7 września 1940, zestrzeliwując dwa bombowce Dornier Do 17. W toku bitwy o Anglię, do 27 września zestrzelił ponadto 5 myśliwców Bf 109 i bombowiec He 111 oraz 1 Bf 109 prawdopodobnie.
Dalsze losy podczas II wojny światowej

23 grudnia 1940 Jan Zumbach został odznaczony Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari, a 1 lutego 1941 po raz pierwszy Krzyżem Walecznych. 9 maja 1941 lądował awaryjnie na skutek zestrzelenia. W 1941 zestrzelił dwa Bf 109 i jeden prawdopodobnie. 20 października otrzymał brytyjskie odznaczenie Distinguished Flying Cross (DFC). Po odpoczynku od służby bojowej między grudniem 1941 a marcem 1942, kiedy służył w jednostce treningowej, powrócił do Dywizjonu 303 ze stopniem kapitana, obejmując w nim dowództwo jednej z eskadr. 17 maja 1942 został wyznaczony dowódcą dywizjonu 303; funkcję tę sprawował do grudnia 1942. Podczas operacji nad kontynentem w 1942 zestrzelił myśliwiec Fw 190 i dwa prawdopodobnie oraz zespołowo dwa bombowce niemieckie. W styczniu 1943 otrzymał stopień Wing-Comandera, czyli podpułkownika.

15 kwietnia 1943 został dowódcą 3. Polskiego Skrzydła Myśliwskiego. W tym okresie ukończył Wyższą Szkołę Lotniczą. 1 września 1943 otrzymał brytyjski stopień Squadron Leader. Od 4 sierpnia 1944 roku do 30 stycznia 1945 dowodził 133. Polskim Skrzydłem Myśliwskim. 30 stycznia 1945 roku przeniesiono go do 84. Grupy Myśliwskiej. 7 kwietnia 1945 dostał się do krótkotrwałej niewoli, z której powrócił 12 maja 1945. W październiku 1946 wystąpił ze służby wojskowej i zamieszkał w Szwajcarii.
Bilans

Podczas II wojny światowej zestrzelił, według oficjalnych danych, 13 samolotów na pewno i kilka prawdopodobnie. Oprócz Virtuti Militari, został odznaczony czterokrotnie Krzyżem Walecznych i dwukrotnie brytyjskim Distinguished Flying Cross (DFC with Bar).
Okres powojenny

Po II wojnie światowej Zumbach pędził żywot awanturnika. Zajmował się przemytem, był współwłaścicielem firmy lotniczo-taksówkarskiej, która prowadziła działalność przemytniczą a następnie – posługując się pseudonimem Johnny "Kamikaze" Brown – walczył jako najemnik w Afryce[4]. W 1962 przyjął ofertę utworzenia lotnictwa Katangi i dowodzenia nim. Zorganizował zakup samolotów Douglas A-26 Invader, które stały się trzonem lotnictwa Katangi, zwerbował pilotów i mechaników. Lotnictwo Katangi pod jego dowództwem bombardowało siły rządowe Konga. Pod koniec roku siły lotnicze kontyngentu szwedzkiego ONZ zniszczyły większość lotnictwa Katangi. Po upadku secesji Zumbach uciekł z polskimi pilotami do Angoli.

W 1967 ponownie powrócił do Afryki, tym razem na propozycję dowodzenia lotnictwem Biafry. Oprócz faktycznego dowodzenia Zumbach brał osobiście udział w nalotach nielicznych bombowców biafryjskich na rządowe pozycje nigeryjskie. Podczas nalotu na lotnisko w Makurdi zabił szefa sztabu armii nigeryjskiej. Również ta secesja zakończyła się klęską, co w sporej mierze spowodowane było nadużyciami pośredników w zakupie broni i sprzętu wojskowego.

Jan Zumbach zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach 3 stycznia 1986 we Francji, został pochowany w Polsce na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie (kwatera D 4 rz. 3 m. 2).




Chyba odpale dziś battlefield, czy jakiś inny Brothers in arms

Tomaszewski o minister sportu

paździerzowy • 2012-02-17, 00:55
141
Słynny bramkarz o Musze i krowie.
McMenel • 2012-02-17, 07:30  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (22 piw)
Czy trzeźwy czy naj***ny i tak ma k***a rację. Gowin załatwił tekę ministra bo dupy mu dawała to teraz ma to co chciała... Gowinowi się nie dziwie też bym wyr*chał...

jan flexagon

thegeorge • 2011-12-06, 20:39
400
jan odmieni twoje zycie tym filmikiem:
Exoone • 2011-12-06, 21:14  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (45 piw)
Wyj***na zabawka, wczoraj sobie zmajstrowałem :amused:

Jan Pietrzak o współpracy Polsko-Rosyjskiej

Anonymous • 2011-04-21, 18:35
77

Cała prawda o współpracy Polski z Rosją zawarta jest na końcu w opowiedzianej fraszce. :banany: