Gdzieś ostatnio czytałem o wycieczce górskiej, która postanowiła przed atakiem na szczyt strzelić sobie u jego podnóża po secie dla kurażu. Jednego z jej uczestników jadący samochodem strażnicy parku, spotkali nad ranem. Gość szedł szosą na czworaka, a w asfalt wbijał czekany. Oczywiście asekurował się również liną. Na szczyt oczywiście nie dotarli.