18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#Śmierć na talerzu

Śmierć na talerzu

Skalniaczekk • 2013-07-28, 20:29 IGNORUJ TEMATY Z DZIAŁU "INNE CZARNOŚCI"  
172
Serial dokumentalny - Śmierć na talerzu leci już od jakiegoś czasu w tv. Ludzie od wieków jedli trujące roślinki, jadowite zwierzęta czy inne potrawki mogące zabić. Ale dziś w egzotycznych miejscach dalej można skosztować np. trującej ryby fugu, smażonych na głębokim oleju skorpionów, zupy z trujących grzybków z pni drzew. Tylko o co chodzi ? Dla kasiastych pewnie jest to rodzaj adrenaliny, szpanu, atrakcji turystycznej itp., a dla miejscowych ludzi - normalny posiłek. Jak na przykład Bankok i jego specjały - smażone koniki polne, larwy i inne skorupiaki . Zwierzaki często wrzucane żywcem na patelnie lub jak np. ze skorpionami, najpierw utopione by było bezpieczniej.







Japońska ryba fugu jest jednym z najłagodniejszych przykładów. Jej nieumiejętnie przyrządzenie i zjedzenie powoduje paraliż mięśni przy zachowaniu świadomości konesera rybiego mięska. Po skosztowaniu źle przyrządzonej fugu, smakosz ma jakieś 2-3 minuty na kontemplowanie smaku, zanim organizm zacznie wyć o tlen, a delikwent widowiskowo się dusić. :dead: Rokrocznie pewna ilość Japończyków przenosi się do lepszego świata bo kucharz się pomylił i nie do końca zneutralizował tetrodotoksynę – toksyczną substancję produkowaną przez fugu. Co najciekawsze, smak tej przypominającą bagietkę ryby jest podobno nijaki, mięso mdłe i bez wyrazu. (Eh, czego się nie zrobi dla adrenalinki :roll: )Ekstremalni wielbiciele fugu nie ograniczają się do jedzenia filetów, lecz wybierają jądra rozdymki bo są bardziej trujące. Oczywiście ryzyko wpieprzania toksycznych, rybich jąder ma oczywiste i najlepsze uzasadnienie – są uważane za afrodyzjak. 8-)






Na talerz trafiły również ośmiornice, jadowite węże z których robiono zupy lub jakieś sosy z ryżem. Aby zjeść w restauracji gada lub inne egzotyczne danie rano wychodzili na łowy "specjaliści" którzy mieli już fach w rękach. Nie raz była sytuacja, że rodzina utrzymywała się przez taką osobę. Przypomina mi się odcinek o szczurach. Gdzie mężczyzna po zmroku wychdoził na ulice z klatkami i łapał szczury np. Z KANAŁÓW. W domu wyparzał (by sierść lepiej zeszła), rozcinał i wyciągał flaki i do gara na obiad dla dzieci i teściowej.



Może najbardziej ekstremalny przykład to słynne casu marzu, czyli delicje dla wielbicieli sera. Może nie wszystkich, bo serwowany na Sardynii ser owczy jest faszerowany… larwami muchy. Właściwie to on sam się faszeruje, oszczędzając lokalsom pracy. Wygląda to tak, że po wyprodukowaniu ser zostaje wystawiony na świeże powietrze i przyciąga chmary much, które na nim srają i składają jaja. Po wykluciu, larwy zaczynają się pożywiać i wywołują fermentację sera. Kiedy już cały ser się rusza, mistrz kuchni kroi casu marzu na bardzo cienkie plastry i rozsmarowuje wraz z robalami na pane carasu, tradycyjnym chlebie. Ser jest podobno bardzo miękki, wilgotny i z oczywistych względów, ruchliwy. Podaje się ten wonny, rozkładający specjał wraz z lampką wytrawnego wina. Co ciekawe, nie jest to jedynie lokalna fanaberia dla garstki psychików. Rocznie wytwarza się ponad 100 tysięcy kilogramów casu marzu. Dla osób nieoswojonych z tymi delicjami, próba zjedzenia może zakończyć się przewlekłą infekcją i wielodniowymi problemami z żołądkiem. :sparta:



Ostatnio w oglądanym odcinku pojawiło cię coś ALKOHOLEM. Otóż do wódki dodaje się węża. Bez wcześniejszej obróbki. Nawet nie pozbywają się jadu, ponieważ przez alkohol jest on ponoć neutralizowany. Spotkałam się też z wersją (ale to w Rosji), że taki trunek ma magiczne właściwości lecznicze. Oczyszcza organizm ze złej energii, chorób itp.



Jak coś mi się wspomni jeszcze to dorzucę. :idea:
A teraz idę zrobić kolację :lol: