Jakim cudem udaje się przekonywać społeczeństwo, że potrzebni są tacy ludzie na ciepłych państwowych posadkach za nasze podatki?
@up zgoda, niemniej od historyka-naukowca, który przychodzi z własnej woli na spotkanie z róznymi ludźmi w trudnej sprawie wiedząć że bedą ciężkie albo ch*jowe pytania i tezy z drugiej strony wymaga się zimnej krwi i elementarnej kultury a nie rynsztoku i darcia japy pokroju dziczy z Wiejskiej.
Moja babcia na hasło "żołnierze wyklęci" dostaje białej gorączki i toczy pianę z pyska. W stronach z których pochodzi, nazywało się tych osobników nie żołnierzami, ale "bandami". Jak zdobywali żywność, jak żyli w lasach? Przychodzili na przykład do moich pradziadków(pradziadek należał do AK i był na tyle zasłużony, że powstał na temat jego historii reportaż w Polskim Radio) i kradli co się dało. Brali kogoś z rodziny na muszkę i tyle - nie było, że nie dadzą, że nie mają, bo inaczej kulka w łeb. Podobno za którymś razem ukradli nawet żelastwo, żeby sprzedać na złom. Nie chcę tu generalizować, bo pewnie byli tacy, którzy faktycznie nie chcieli się pogodzić z tym, że oddano nas pod opiekę ZSRR, ale przynajmniej część albo zdziczała w czasie wojny, albo miała sk***ysyństwo we krwi i taki sposób życia im zwyczajnie odpowiadał.
Zawsze się zastanawiałem jak tacy partyzanci żyli w tych lasach.
Tzn co jedli, gdzie zdobywali to jedzenie, bo tyle chłopa musi jeść i w coś się ubrać.
Kto ich "sponsorował" ? A może sami bez pytania łupili chłopstwo z czego się da ?