18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
Strona wykorzystuje mechanizm ciasteczek - małych plików zapisywanych w przeglądarce internetowej - w celu identyfikacji użytkownika. Więcej o ciasteczkach dowiesz się tutaj.
Obsługa sesji użytkownika / odtwarzanie filmów:


Zabezpiecznie Google ReCaptcha przed botami:


Zanonimizowane statystyki odwiedzin strony Google Analytics:
Brak zgody
Dostarczanie i prezentowanie treści reklamowych:
Reklamy w witrynie dostarczane są przez podmiot zewnętrzny.
Kliknij ikonkę znajdującą się w lewm dolnym rogu na końcu tej strony aby otworzyć widget ustawień reklam.
Jeżeli w tym miejscu nie wyświetił się widget ustawień ciasteczek i prywatności wyłącz wszystkie skrypty blokujące elementy na stronie, na przykład AdBlocka lub kliknij ikonkę lwa w przeglądarce Brave i wyłącz tarcze
📌 Wojna na Ukrainie Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Dzisiaj 4:25
📌 Wojna domowa w Syrii 2024 Tylko dla osób pełnoletnich - ostatnia aktualizacja: Wczoraj 18:31

Polacy na Monte Casino

Hauer882012-05-18, 8:24
68 lat temu, 18 maja 1944, o godzinie 11.45, na ruinach klasztoru na masywie Monte Cassino, zatknięto polską flagę. Po paru minutach nadleciał amerykański myśliwiec Mustang, którego pilot zrzucił bukiet biało-czerwonych róż. W ten symboliczny sposób Alianci oddali hołd poległym Polakom, ich męstwu i ofiarności.

Nap_Limak • 2012-05-18, 8:40   Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (63 piw)
Jakież to fenomenalne, że Polscy żołnierze cechowali się tak ogromną odwagą!
O zdobyciu Monte Casino decydował duch i nieugięta wola żołnierza polskiego!
Nie wstydzę się, że filmik oglądałem ze łzami w oczach, bo taka postawa będzie dla mnie zawsze czymś niesamowitym. Zazdroszczę takim ludziom, powinniśmy o nich pamiętać i być dumni zawsze.
To są prawdziwi patrioci!
Witaj użytkowniku sadistic.pl,

Lubisz oglądać nasze filmy z dobrą prędkością i bez męczących reklam? Wspomóż nas aby tak zostało!

W chwili obecnej serwis nie jest w stanie utrzymywać się wyłącznie z reklam. Zachęcamy zatem do wparcia nas w postaci zrzutki - jednorazowo lub cyklicznie. Zarejestrowani użytkownicy strony mogą również wsprzeć nas kupując usługę Premium (więcej informacji).

Wesprzyj serwis poprzez Zrzutkę
 już wpłaciłem / nie jestem zainteresowany

Masakra w Katyniu

Hauer882012-04-23, 18:51
Dr. William Pierce wyjaśnia co naprawdę wydarzyło się w Katyńskim lesie w 1940.

Edmund Kolanowski nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Ojciec, który ledwo uszedł z życiem z obozu koncentracyjnego, po wojnie zatrudnił się w fabryce spirytusu - i niemal nie trzeźwiał. Awanturował się i bił żonę, która nigdzie nie pracowała, bo zajmowała się domem. Gdy syn wstawiał się za nią, obrywał. Ale matka nie była mu za to wdzięczna. Kiedyś w złości powiedziała: "Żałuję, że nie utopiłam cię w pierwszej kąpieli".

Jeszcze przed narodzinami Edmunda zmarł jego starszy brat Andrzej. Miał dwa lata. Matka nie umiała się z tym pogodzić, wciąż jeździła na grób, zabierając Edka. Chłopiec spędza dzieciństwo na miłostowskim cmentarzu.
Nie chodzi do żłobka ani przedszkola. Ma skazę wysiękową: twarz cała w ranach i strupach, więc inne dzieci, bojąc się zarażenia, nie bawią się z nim.
Jest nieśmiałym dzieckiem, unika kolegów. A kiedy idzie do szkoły, uczy się marnie, łapie dwóje z polskiego i zachowania. Powtarza pierwszą klasę, potem trzecią i piątą. Aż lekarz stwierdza, że pomóc może tylko zamknięty zakład dla nerwowo i psychicznie chorych. Diagnoza: nadpobudliwość ruchowa.
Gdy po latach milicjanci zapytają o wspomnienia z pobytu, opowie im o sekcjach zwłok w szpitalnym prosektorium, które podglądał, siedząc na drzewie z kolegami. I o zabawach w grobowcach na zniszczonym, poniemieckim cmentarzu: "Nie przerażał mnie widok kościotrupów w trumnach"

Dzieciństwo to bardzo intensywny czas zarówno w rozwoju psychicznym jak i fizycznym człowieka. Kształtują się wtedy nasze postawy, uczymy się odgrywania ról społecznych, zdobywamy bazowe bezpieczeństwo i ufność wobec świata rozwiązując pierwszy Ericksonowski kryzys tożsamości. W przypadku Edmunda Kolanowskiego ciężko mówić o środowisku rodzinnym sprzyjającym pozytywnemu rozwiązaniu tego kryzysu. Osoby, dla których świat wydaje się być wrogim miejscem stają się zdystansowane oraz mają problemy w nawiązywaniu prawidłowych relacji interpersonalnych.
Socjologowie wyrażają poglądy, że główną przyczyną przestępczości są czynniki zewnętrzne, a nie biologiczne, czy psychologiczne uwarunkowania. W przypadku Edmunda Kolanowskiego można mówić o środowisku rodzinnym sprzyjającym rozwojowi mechanizmów przestępczych ze względu na obecność przemocy, alkoholu i braku prawidłowych więzi.

Jeśli chodzi o rozwój aktywności seksualnej zaczyna się ona wraz z pojawieniem się we krwi tzw. hormonów płciowych. Ale u człowieka, w odróżnieniu od zwierząt treść aktywności nie jest dokładnie określona, owszem występuje zapotrzebowanie na pewien rodzaj aktywności, jednak podmiot nie jest do końca świadomy zawartych w niej treści. Ukształtowanie odpowiednich form aktywności wymaga uczenia się. Proces ten następuje podczas dokonywania samodzielnie różnych prób a także pod wpływem informacji otrzymywanych z różnych źródeł. W przypadku małego Edmunda źródłem byli głównie rówieśnicy. W wyniku badań seksuologicznych wykazano, że Edmund zaczął odczuwać potrzeby seksualne w wieku 10 lat. Wtedy właśnie z kolegami rozpoczął masturbację, wyjątkowe są jednak jej okoliczności. Podczas podglądania sekcji zwłok, na cmantarzach wśród rozbitych grobowców chłopcy masturbowali się indywidualnie i zbiorowo.

Kiedy Edmund ma 15 lat, zaczaja się na dziewczyny przy Akademii Medycznej i technikum w okolicach MTP. Wkłada im rękę pod sukienki, łapie za majtki. W tym samym czasie próbował kilkakrotnie bez powodzenia odbyć stosunek płciowy z rówieśnicami. Nieudane próby nawiązania kontaktu seksualnego powodowały w nim frustracje oraz wciąż rosnące napięcie. Przy kolejnym podejściu, które skończyło się niepowodzeniem Edmund K. wbija sobie w brzuch nóż w celu rozładowania wciąż rosnącego napięcia.

Kradnie damską bieliznę suszącą się na sznurkach. Potem przynosi ją do domu, zakłada na siebie, onanizuje się. A potem bieliznę chowa - jak skarby - na podwórku. Zdaje się to być jedyny sposób na zaspokojenie potrzeby seksualnej. Kobieca bielizna staje się obiektem seksualnym, Edmund unika niepowodzeń, jednak jest to dla niego wciąż niewystarczające. W wieku 22 lat umawia się z prostytutką, która uczy go kilku pozycji. Edmund odbywa swój pierwszy pełny stosunek seksualny.

Skupmy się na rozwoju motywacji seksualnej Edmunda na tym etapie jego życia. Początkowo kierował nim jedynie popęd seksualny, jego niezredukowanie doprowadziło do samouszkodzenia. Jednak to nie tylko popęd decyduje o czynnościach seksualnych. Czynności te mogą być także pobudzane przez pewne motywy.
W przypadku Edmunda były to motywy hedonistyczny- związany z osiągnięciem satysfakcji seksualnej, oraz ipsocentryczny- który pobudza do czynności seksualnej ze względu na jej znaczenia dla potwierdzenia swojej męskości. Natężenie czynności seksualnych regulują wtedy takie odczucia jak niepewność co do własnych możliwości seksualnych czy lęk przed utratą męskości. Te właśnie motywy sprawiły, że Edmund postanowił podszkolić się, aby jego próby zaspokojenia się nie kończyły się fiaskiem.

Po lekcjach z nauczycielką (swoją drogą, seksuolog rozwiązał by jego problem ) Edmund odzyskał wiarę w siebie, potrafił nawiązać satysfakcjonujące kontakty z kobietami, co zaowocowało jego ślubem w 1970 roku. Z tego związku zrodziło się pierwsze dziecko Edmunda. Jednak gdy jego żona, z obawy przed kolejną ciążą odmawia stosunków płciowych, deprywacja potrzeby seksualnej pchnęła Edmunda w nieznanym mu wcześniej kierunku.

Zgodnie z behawiorystyczną teorią warunkowania Edmund, przez masturbację na cmentarzach i przy sekcjach zwłok pozytywnie uwarunkował się na zwłoki i wszystko, co związane ze zgrozą. Niczym pies Pawłowa, śliniący się do lampki, odczuwał podniecenie seksualne, gdy w pobliżu znajdowały się zwłoki.

Edmund i jego żona dzielili mieszkanie z dwiema starszymi kobietami. Gdy jedna z nich umarła, a Edmund został z jej zwłokami sam, postanowił wykorzystać tę okazję, rozebrał zwłoki, dotykał ich, wkładał palce do pochwy denatki i masturbował się.
Tego samego roku dokonał on pierwszego morderstwa na przygodnie poznanej kobiecie. Poznał ją w pociągu, mieli udać się do jej domu w celu odbycia stosunku płciowego, jednak Edmund zmienił plany i po drodze zabił ją uderzając konarem drzewa kilkakrotnie. Gdy upewnił się, że jest martwa, wyciął jej narządy płciowe, których następnie używał do celów masturbacyjnych. Następnie zaczął napadać na kobiety, grozić im, a następnie uciekal i masturbował się.

Z obawy przed poniesieniem odpowiedzialności za napady postanowił pozyskiwać ciała kobiet z grobów. W 1972 roku zakradł się na jeden z poznańskich szpitali, rozkopał grób w którym znalazł częściowo zgniłe ciało kobiety, z którym próbował odbyć stosunek, ponieważ było to technicznie niewykonalne dewiant zadowolił się masturbacją.


Wizja lokalna na cmentarzu. Kolanowski pokazuje miejsce, z którego wykopywał trumny

W międzyczasie aresztowano go za wcześniejsze napady na kobiety i odbył karę 7 lat pozbawienia wolności. Gdy opuścił więzienne mury odbywał stosunki seksualne z przypadkowymi kobietami, jednak nie były one dla niego satysfakcjonujące. Jego uwarunkowania z dzieciństwa sprawiły, że zaspakajał się tylko przy zwłokach kobiet, mimo, że był od zdolny do odbywania stosunków płciowych.

W 1980 roku K. postanowił poszukiwać kolejnych zwłok w celach seksualnych. Skutecznie zakradał się do cmentarnych kaplic, wycinał kobietom narządy płciowe oraz piersi i w papierowych torbach zabierał do domu, gdzie przyszywał je do wcześniej wykonanego ze szmat i ubrań manekina, z którym później odbywał stosunki seksualne, podczas których przemawiał do manekina jak do kobiety, uwodził go, rozbierał, pieścił.


Po kilkakrotnym użyciu palił kawałki ciał w piecu. Od tej pory postępował w identyczny sposób za każdym razem, gdy zdobył narządy płciowe.


Piec kaflowy w mieszkaniu Kolanowskiego

Tego samego roku Edmund poznaje Gabrielę i wprowadza się do niej. Swoje praktyki seksualne wykonuje w komórce przy domu, do której jedynie on ma klucz. Płodzi kolejne dziecko … i znów zaczyna zabijać.
Jego drugą ofiarą była młoda kobieta, trzecią jedenastoletnia dziewczynka. Obu ofiarom Edmund wyciął narządy płciowe i postąpił tak, jak robił to wcześniej. W międzyczasie znów zakradał się do cmantarnych kaplic i rozkopywał świeże groby.

Milicja, mimo, że nie rozgłaszano tego publicznie, od dawna „polowała” na mordercę i profanatora kobiecych zwłok. Od kilku miesięcy obserwowała cmentarze. Priorytetem było znalezienie człowieka, który wycina kobietom narządy rozrodcze. Przez jednakowość obrażeń śledczy nie mieli wątpliwości – wszystkie te zbrodnie mają jednego sprawce.

Kiedy w 1983 roku Edmund udał się do kina na horror Wilczyca (do obejrzenia na jutubie lub vod onet), odczuwał tak silne podniecenie seksualne, że zapragnął po raz kolejny zdobyć kobiece narządy.

Fragmenty "Wilczycy"

Jednak pułapka na niego była już zastawiona. Podczas gdy K. wycinał narządy kolejnym zwłokom, spłoszyli go funkcjonariusze MO. Mimo, że uciekł, po kilku dniach został aresztowany.

Przyjrzyjmy się teraz morderstwom, jakich dokonał K. od strony kryminologicznej. FBI ustaliło kryteria, według których analizuje scenę przestępstwa

1. Faza przedkryminalna: przejawem tego stadium jest fantazjowanie na temat osiągnięcia zaspokojenia seksualnego w sposób niezgodny z prawem, najczęściej treść fantazji przejawia się w rytualizacji przestępstwa, co opisuje druga faza cyklu przestępczego. W przypadku pana K. fantazje te od zawsze krążyły wokół śmierci, zwłok, miejsc z których zionie grozą. Jednak to stosunek z martwą kobietą, a raczej jej narządami były główną treścią fantazji, nie czerpał on przyjemności z samego zabijania.

2. Stopień zorganizowania sposobu popełnienia przestępstwa: zdawać by się mogło, że morderca zabijał swoje ofiary w sposób zrytualizowany: za każdym razem wycinał im narządy płciowe w taki sam, precyzyjny sposób. Jednak poza tym zarówno ofiary, jak i miejsce przestępstwa wybierane były losowo, najczęściej stawały się nimi, ze względu na okoliczności: Pierwsza ofiara zginęła, bo Kolanowski bał się niesatysfakcjonującego seksu, druga w celu rozładowania stresu i napięcia wywołanego kradzieżą, trzecia – 11 letnia Alina zginęła, ponieważ Edmund nie znalazł na cmentarzu żadnego świeżego grobu. Ofiary były zróżnicowane zarówno wiekowo, jak i pod względem cech fizycznych.

3. Trzecia faza morderstwa – uprzątnięcie sceny przestępstwa. Trzeba przyznać, że nasz dwiant, nie był zbyt roztropny jeśli chodzi o ukrywanie zwłok. Najczęściej porzucał je okaleczone, w rowach, czy w lesie. Podobnie z resztą postępwał, gdy profanował zwłoki.

4. Czwarta faza – postkryminalna zawiera w sobie reakcje sprawcy na popełniony przez siebie czyn. Edmund zdawał sobie sprawę, że napaści na kobiety i morderstwa w celu pozyskania narządów płciowych są bardziej niebezpieczne, niż wykopywanie zwłok. Zabijanie nie było jego głównym celem.

Gdy Edmund K został aresztowany przyznał się do postawionych mu zarzutów, współprcował z milicją.

Wizja lokalna na Naramowicach. Kolanowski pokazuje, jak zabił i ukrył ciało 11-letniej Aliny



Był też poddany różnym badaniom. Po szczegółowej analizie wszystkich uwarunkowań i mechanizmów kierujących postępowaniem Kolanowskiego, biegli sformułowali następujące wnioski seksuologiczne.

1. Potrzeba seksualna Edmunda jest ukierunkowana heteroseksualnie i jej siła mieści się w granicach fizjologicznej normy
2. Badany posiada rozległe zaburzenia w sposobie realizacji potrzeby seksualnej, przejawiające się zboczeniami płciowymi: fetyszyzmem i nekrofilią
3. Edmund K nie utracił zdolności do normalnego współżycia seksualnego, a jego dewiacje nie były wynikiem impotencji.
4. Dokonane zabójstwa były wykonane na tle seksualnym, nie były to jednak zabójstwa z lubieżności.


Kolanowski zabijał, bo nie potrafił zniwelować napięcia seksualnego. Rozładowywał więc agresję na przypadkowo spotkanych osobach. Ale dopiero po zabójstwie przystępował do zaspokajania popędu.

Jakie mogły być przyczyny rozwoju dewiacji Edmunda?


W teoriach na temat rozwoju dewiacji, jako główną przyczynę podaje się treści fantazji towarzyszących masturbacji w wieku młodzieńczym.
Patrząc na życiorys Edmunda Kolanowskiego można doszukać się wielu psychogennych czynników prowadzących do trudności i zaburzeń seksualnych.

1. Czynniki osobowościowe
a) niska samoocena, zahamowania i stłumienie seksualne
b)kompleksy

2. Czynniki związane z rozwojem psychoseksualnym
a)kompleks onanistyczny
b)doświadczenia dewiacyjne
c) odrzucenie przez płeć przeciwną
d) patologiczna inicjacja seksualna (?- tu nie jestem do końca pewna, czy uznać seks z prostytutką jako patologię )

3. Czynniki rodzinne
a) niewłaściwa atmosfera wychowawcza
b) nieudane małżeństwo rodziców
c)despotyczny ojciec
d) wczesnodziecięce konflikty

Edmundowi postawiono następujące zarzuty:

 profanacji zwłok zmarłej sąsiadki,
 w 1972 (w wieku 25 lat) – wykopania zwłok i profanacji,
 w lipcu 1980 – okaleczenia zwłok znajdujących się w kaplicy cmentarnej w Nowej Soli,
 27 października 1980 – morderstwa i okaleczenia zwłok kobiety (21 lat, zwłok nie znaleziono), poznanej na dworcu PKP w Poznaniu, w Baborówku,
 16 marca 1981 – morderstwa kobiety (20 lat) w Warszawie (Wawer),
 26 lutego 1982 – porwania i okaleczenia zwłok kobiety z kaplicy cmentarnej na Naramowicach,
 4 listopada 1982 – morderstwa i okaleczenia zwłok dziewczynki (11 lat) na Naramowicach,
 29 listopada 1982 – wykopania i profanacji zwłok na Miłostowie,
 28 stycznia 1983 – wykopania i profanacji zwłok na Miłostowie

4 czerwca 1985 r. Edmund Kolanowski został skazany na karę śmierci przez powieszenie. 28 lipca 1986 r. wyrok wykonano.


Szubienica w celi śmierci

II wojna światowa

ZimnySkurwiel2012-04-15, 18:23
Rzadkie ujęcia z II wojny światowej
Muzyka to Hans Zimmer - Another Brick In Hadrians Wall

Gigantyczna sala wypełniona po brzegi. Wyniosła mównica, a w tle ogromny sztandar ze swastyką. Tłum faluje, Adolf Hitler gestykuluje żywo przemawiając z pasją, a gdzieś pomiędzy brunatnymi mundurami skrzą się setki wpatrzonych z uwielbieniem kobiecych oczu. Tak, to one… darzące go uwielbieniem, nieraz wręcz bałwochwalczą miłością. Groupies Hitlera!


Adolf otoczony pięknymi Niemkami

Z perspektywy czasu ciężko wyobrazić sobie Hitlera jako bożyszcze kobiet. A jednak, kanclerz Rzeszy musiał mieć według ówczesnych Niemek „to coś”. Uważały go za połączenie nadczłowieka, ojca narodu i… dzikiej bestii. Słowem za kwintesencję męskości w jednej osobie! Aż trudno uwierzyć, jak wiele kobiet padało ofiarą jego uroku. Z racji liczby korespondencyjnych wielbicielek zapatrzonych w swego ukochanego wodza i posyłających mu tysiące listów, Kancelaria III Rzeszy musiała stworzyć osobny pion i oddelegować do niego szereg pracowników. Tak powstało specjalne archiwum na „kobiece gryzmoły”, do którego trafiło kilkadziesiąt tysięcy mniej lub bardziej osobistych przesyłek od wielbicielek.
Zanim za Diane Ducret – autorką książki „Kobiety dyktatorów” – zacytuję kilka interesujących fragmentów owej korespondencji, muszę zaznaczyć dwie rzeczy. Po pierwsze, żadna cytowanych kobiet nigdy osobiście nie spotkała Hitlera i nie zamieniła z nim nawet słowa (wszystkie znały go wyłącznie z wieców, przemówień radiowych, gazet i „Mein Kampf”, ewentualnie widziały go gdzieś tam, kiedyś tam, z oddali). Po drugie, wśród oddanych wyznawczyń Führera odnajdujemy cały przedział wiekowy i klasowy, od młodych dziewcząt do starszych pań, od kur domowych, po arystokratki.

Młode nazistki zachowujące się na widok Hitlera, jak amerykańskie nastolatki na widok Biebera.

Nazistki listy piszą
List od niejakiej Friedel S., która nie pozostawia wątpliwości co do swoich intencji (rok 1935):
Pewna kobieta z Saksonii bardzo pragnie mieć z Panem dziecko. Oczywiście jest to pragnienie dość niezwykłe […].


Może ta wzruszona niewiasta też pisała płomienne listy do wodza?

Pragnę i równocześnie drżę z obawy. Ten list może do pana nie dotrzeć. Może nie ma Pan czasu na dziecko. Może czuje się Pan zbyt stary, by mieć dziecko, i już dawno porzucił Pan tę, jego zdaniem, nierealną myśl. Mimo wszystko powinien Pan dać początek nowemu życiu. Jest to moim największym marzeniem, do którego spełnienia dążę ze wszystkich sił mego serca.

Gorący list od baronowej von Kilvein, przebywającej podówczas aż w Egipcie (rok 1938):

Jednak wszystko uległ zmianie, gdy zrozumiałam, że moją odnową jest Pan, Panie Hitler. […] Wszystko rozświetliło się miłością tak wielką, miłością do mego Führera, mojego mistrza, że czasem chciałabym umrzeć wpatrzona w Pana fotografię, by już nigdy niczego innego nie oglądać oprócz Pana. […]

List od pewnej kury domowej z Berlina oprócz skargi na nadmiar prania, cerowania, czy brzydką pogodę zawiera w sobie obraz uwielbienia (rok 1939):

[…] Ciągle przeglądam Twoje fotografie i kładę je przed sobą, nim je ucałuję. Tak jest, mój kochany, mój najdroższy, mój dobry Adolfie, miłość jest szczera jak złoto […]. Poza tym, mój drogi, teraz mam już nadzieję, że otrzymałeś moją paczkę z ciastem i że też będzie Ci bardzo smakowało. Wszystko, co Ci posyłam, płynie z czystej miłości.


I znów Hitler otoczony wianuszkiem kobiet...

Niejaka Ritschi w nosie miała protokół i dobre obyczaje i pisała do Hitlera bardzo bezpośrednio. Ten jeden, króciutki list przytoczę w całości. To, że nigdy nie zamieniła z Führerem słowa nie było dla niej problemem (rok 1941):


Drogi Adi!
Pewnie będziesz za mną tęsknił odrobinę. Pragnę Ci jeszcze posłać fotografię, jako symbol mojej miłości. Zatem dołączam moje maleńkie zdjęcie. Przypominam na nim Madonnę na nieboskłonie. Czasami jestem bardzo smutna. 23 lipca jadę do mego rodzinnego kraju. Na pewno byłeś już w Karlsbadzie… Tam jeszcze częściej będę o Tobie myślała.
Gorące pocałunki dla Ciebie, moja Ty dzika Bestio.


Kobieta, która podpisała swój list jako Twoja dziewczynka Jose wpadła chyba nawet w lekkie urojenia i zwracała się do kanclerza jak do swojego kochanka… dosłownie (rok 1941).

Czy dużo myślisz o Twojej Jose? Naprawdę? Naprawdę? Zachowaj mnie moja wierna miłości, pozostaję cCi wierna i dobra dla Ciebie na wieki, nie martw się o mnie. […] Ale radujmy się wojną. Dobrze? Dobrze? Mój Drogi. Dziękuję Ci także za tę Twoj miłość, za wierność, za wszystko, co piękne. Jesteś taki uroczy i dla mnie dobry. […] Opowiedziała Ci wszystko, pozwól, że mocno przycisnę Cię do serca, i przyjmij najszczersze i najserdeczniejsze pozdrowienia, mój wierny kochanku Adolfie Hitlerze.

Na koniec list od pani Rosy M., nieszczęśliwej mężatki, której stadło umarło gdy pokochała Adolfa Hitlrea, a która zdecydowała się wreszcie wyznać mu swoje uczucia (rok 1944):

Mój mąż stał mi się obcy, dlatego tylko, że w sercu noszę kogoś Lepszego. […] Tyle do Ciebie czuję, miłość między nami dwojgiem jest już silnie ugruntowana. Z każdym dniem pojmuję dzięki Tobie tyle rzeczy, że rozumiem każdy znak. Chcę być tylko Twoja. […]

To tylko drobna próbka możliwości szalonych fanek kanclerza Trzeciej Rzeszy. Jak podaje Diane Ducret, Hitler otrzymał więcej listów od fanek niż dinozaur rocka Mick Jagger i wszyscy beatlesi razem wzięci! Z jednej strony powściągliwy w kontaktach z płcią przeciwną przywódca narodowych socjalistów zżymał się na dźwięk tych nieraz bardzo płomiennych, wręcz nieprzyzwoitych wyznań. Z drugiej jednak kazał przygotowywać ich streszczenia i traktował je jako… doskonały barometr nastrojów społecznych
Wojna przegrana, führer nie żyje, Trzecią Rzeszę szlag trafił, a stolica zdobyta. Trzeba jakoś urządzić się w nowej rzeczywistości! Szybko się okazało, że naziści doskonale odnajdują się w ponazistowskich warunkach…
Niemieccy naziści z końcem wojny wcale nie rozpłynęli się w powietrzu. Żyli dalej, czasem na niższym poziomie, czasem nawet wygodniej i wystawniej niż dotąd. Ci, którym się trochę poszczęściło lub byli bardziej obrotni, otrzymywali ciepłe posadki urzędników państwowych. Inni szukali sobie nowych zajęć, a jeszcze kolejni zwyczajnie zaszywali się gdzieś poza granicami ojczyzny ciemiężonej przez zwycięzców.
Tymczasem w ponazistowskich Niemczech wyrastało kolejne pokolenie, którego przedstawiciele nie zdawali sobie nieraz sprawy, że tatuś czy ulubiony wujek służyli w gestapo lub dokonywali zbrodni na ludności cywilnej. Większość wolała nie dociekać prawdy. Niektórzy stawiali jednak niewygodne pytania – chociażby o to, jak owym krewnym udało się uniknąć odpowiedzialności. Szybko dowiadywali się, jak w praktyce wyglądała po wojnie procedura denazyfikacji. Przyjrzymy się temu od podszewki okiem Jensa-Jürgena Ventzkiego, syna hitlerowskiego nadburmistrza Łodzi. Chcąc zmierzyć się z nazistowską przeszłością swojego ojca Wernera, zebrał on całkiem interesujący materiał. Teoretycznie to jednostkowy przypadek. W praktyce odzwierciedla on perypetie wielu nazistów. A wszystko zaczęło się w roku 1946…
Po kilkunastu miesiącach internowania były nadburmistrz Łodzi (nazistowskiego Litzmannstadt) opuścił obóz. Pomimo współodpowiedzialności między innymi za deportacje Polaków z podległego mu miasta oraz likwidację tamtejszego getta i wywiezienie jego mieszkańców do obozu w Kulmhof, gdzie zostali zgładzeni, zbrodniarz szybko dostał szansę wykpienia się od jakiejkolwiek kary.

Jak właściwie wyglądała ta denazyfikacja?
W brytyjskiej strefie okupacyjnej, gdzie mieszkała rodzina Ventzkich, proces denazyfikacji popleczników Hitlera przebiegał bardzo sprawnie i… pobieżnie. Nazistów podzielono na pięć kategorii:
główni winni (Hauptschuldige)
obciążeni (Belastete)
obciążeni w mniejszym stopniu (Minderbelastete)
współpodążający (Mitläufer)
uwolnieni od zarzutów (Entlastete)


Dumny nazista został poniżony zakwalifikowaniem do pośleniej kategorii. Paskudna potwarz!

Do pierwszych dwóch kategorii zaliczano tylko zbrodniarzy wojennych oraz członków organizacji zbrodniczych określonych przez Trybunał Norymberski. Reszta nazistów kwalifikowana była do pozostałych trzech grup. Ogólnie rzecz biorąc denazyfikacja nie przedstawiała się jakoś imponująco. Jak podaje Jens-Jürgen Ventzki w książce „Cień ojca”, przykładowo w Szlezwiku-Holsztynie w 1948 jedynie 0,5 procenta poddanych jej osób zakwalifikowanych zostało do kategorii „winni„, a pozostałe 99,5 wrzucono do worka z dwoma najniższymi kategoriami. Ponadto wielu dawnych funkcjonariuszy Trzeciej Rzeszy musiało się wręcz dopraszać o poddanie ich procedurze, przy czym Brytyjczycy niespecjalnie kwapili się do sprawdzania faktów i dociekania faktycznego stanu rzeczy!

Wierny nazista tylko „poplecznikiem”? Wstyd i hańba!
Zakochany w ideologii narodowego socjalizmu, sercem SS-mann, urzędem nadburmistrz, Werner Ventzki również został poddany procedurze denazyfikacyjnej. On, wierny nazista, który gościł u Hitlera, porywał tłum swoimi przemowami, patronował młodzieży z Hitlerjugend, a syna chrzcił według obrzędu SS, uznany został tylko za marnego poplecznika! Cóż za potwarz! Jak twierdzi jego syn, Ventzki oburzał się na to jeszcze dwa lata przed śmiercią (pożegnał się z tym światem w roku 2004). Żona Wernera wspominała natomiast, że jej męża uratowały zeznania pewnego Żyda z Hamburga, który w jego obronie wystąpił przed niemiecką komisją denazyfikacyjną.
Poddany procedurze i praktycznie oczyszczony z zarzutów, Ventzki mógł się zająć „pożyteczną” działalnością. Razem z żoną zaangażowali się w Blok Wszechniemiecki, czyli Blok Wypędzonych ze Stron Ojczystych i Pozbawionych Praw. Cóż, ci którzy odbierali domy Żydom i Polakom, dorabiali się na krzywdzie drugiego człowieka, pod nosem mieli getto i pomagali w prześladowaniu jego mieszkańców, teraz zaczęli się domagać zwrotu utraconych przywilejów!


Frau Ventzki również kochała Hitlera, a poza przymusową ewakuacją z Łodzi nie spotkały jej po wojnie żadne większe przykrości. Dożyła swoich dni u boku męża, ze swastyką wyrytą w sercu.

Zdenazyfikowany Ventzki już w 1958 roku został na wniosek ministra pracy, spraw społecznych i wypędzonych powołany na stanowisko zastępcy kierownika wydziału ds. Wypędzonych rządu kraju Szlezwik-Holsztyn, urzędujący w Kilonii. Jak pisze jego syn, spotkał tam wielu znajomych urzędników nazistowskich z dawnego Kraju Warty i z Poznania. Odnowił przyjaźnie z Litzmannstadt, z czasów przynależności do NSDAP i SS.

Rozgrzebywanie przeszłości…
Spokojne życie dawnego kacyka Łodzi zaburzyły dopiero berlińskie gazety. W 1960 roku do Ventzkiego zaczęły docierać informacje o tym, że ktoś grzebie w jego nazistowskiej przeszłości i wyciąga ją na światło dzienne. Przynależność do NSDAP i popieranie hitleryzmu połączył z zajmowaniem przezeń publicznego stanowiska chociażby związany z SPD zachodnioberliński dziennik „Telegraf”.
Dziennikarze wprost pisali o nazizmie Ventzkiego i o jego powiązaniach z łódzkim gettem. Niesmaczne wydawało im się zajmowanie przez niego wysokiego stołka w Federalnym Ministerstwie ds. Wypędzonych. Zwierzchnicy szybko zatuszowali sprawę, przesuwając dawnego nadburmistrza na inne stanowisko w innym mieście. Nikomu natomiast nie przyszło do głowy, żeby go po prostu zwolnić!
W latach sześćdziesiątych jeszcze kilkukrotnie „niepokojono” Ventzkiego w związku z jego przeszłością i karierą w Trzeciej Rzeszy. Zawsze jako świadka, choć jego nazwisko pojawiło się w księdze zbrodniarzy hitlerowskich. W 1969 roku znowu ukazały się niepochlebne artykuły na jego temat. Kontrowersje wzbudziło między innymi jego stwierdzenie, że jako nadburmistrz Litzmannstadt nie miał pojęcia o mordowaniu Żydów z tamtejszego getta i myślał, że chorych i słabych wywożonych z miasta transportują do sanatorium. Pewien pochodzący z Górnego Śląska pisarz następująco skomentował stanowisko przesłuchiwanego:
Taką cyniczną bezczelność może głosić pod przysięgą morderca Żydów! Nic mu za to nie grozi. Po przesłuchaniu wraca do swojego biura i w najlepsze pracuje jako dyrektor.
I rzeczywiście, o żadnej karze nie mogło być mowy. Ventzki spokojnie dożył emerytury, co miesiąc odbierał pokaźne wynagrodzenie od władz demokratycznych Niemiec, a na starość popijał herbatkę z kolegami z SS i NSDAP, wspominając dawne, dobre czasy.
Podobnych do niego delikwentów były setki, a może i tysiące…

źródło:ciekawostkihistoryczne.pl

Powstanie warszawskie

P................C • 2012-04-06, 11:30
w kolorze!
Bardzo ciekawy film o Czarnobylu....


Noc z 25 na 26 kwietnia 1986 roku zasadniczo zmieniła losy Związku Radzieckiego oraz jego mieszkańców, a szczególnie ukraińskiej i białoruskiej części. To właśnie wtedy miała miejsce jedna z największych katastrof nuklearnych świata - wybuch czwartego reaktora elektrowni atomowej w Czarnobylu spowodowany niefortunnym eksperymentem. Film przedstawia przyczyny wypadku, a także sposoby, jakimi ówczesne władze ZSRR starały się niwelować jego skutki - zrzucanie do reaktora worków z piaskiem, ołowiu, czy też budowę specjalnego sarkofagu mającego przykryć teren wokół elektrowni. Uwzględnia również szczególną rolę nieświadomych zagrożenia żołnierzy i górników, którzy walczyli ze skutkami eksplozji i dążyli do tego, aby uchronić świat przed kolejnym wybuchem, a w konsekwencji sami stali się ofiarami występującego na tym terenie promieniowania
s................n • 2012-03-28, 12:48   Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (42 piw)
za Czarnobyl zawsze piwo! filmik mam w kolekcji od dawna. i nie tylko ten. zawsze największe wrażenie, absolutnie potworne, robi na mnie akcja na dachu - bioroboty w fartuchach z ołowiem latające po dachu, by w ciągu minuty otrzymać śmiertelną dawkę - tu na filmie 3:15

PIWKO za film i WÓDECZKA dla niemych bohaterów akcji ratowniczej!

Witold Pilecki

Avitus2012-01-17, 19:44
Ochotnik do Auschwitz.
Pewnie wielu z was o nim słyszało ale jak dla mnie jeden z największych bohaterów w historii naszego kraju. Przez całą moja szkolną karierę niestety nigdy o nim nie wspomniano.

Ale trzeba przyznać że facet miał jaja jak mało kto.

W 1940 Pilecki przedstawił swoim przełożonym plan przedostania się do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, w celu zebrania od wewnątrz informacji wywiadowczych na temat jego funkcjonowania i zorganizowania ruchu oporu. W tym czasie niewiele było wiadomo o warunkach panujących w obozie. Nauczył się życiorysu nieujawnionego Niemcom polskiego żołnierza, by jako „Tomasz Serafiński” stworzyć dla Gestapo powód do zesłania do obozu zagłady. 19 września 1940 podczas łapanki wszedł w kocioł łapanki by dostać się do obozu Auschwitz zdobyć informacje o panujących w nim warunkach Jako więzień nr 4859 był głównym organizatorem konspiracji w obozie W zorganizowanej przez niego siatce nazwanej przez Pileckiego – ZOW Pilecki wyznaczył stworzonej przez siebie organizacji następujące cele
-podtrzymywanie na duchu kolegów
-przekazywanie współwięźniom wiadomości z zewnątrz obozu
-potajemne zdobywanie żywności i odzieży
W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 Pilecki wraz z dwoma współwięźniami zdołał uciec z obozu. Brał udział w powstaniu warszawskim. 8 maja 1947 został aresztowany. W areszcie był torturowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. W trakcie ostatniego, jak się później okazało, widzenia z żoną, wyznał jej w tym kontekście: Oświęcim to była igraszka...

3 marca 1948 przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Warszawie rozpoczął się proces. Rotmistrz Pilecki został oskarżony o:

-nielegalne przekroczenie granicy
-posługiwanie się fałszywymi dokumentami
-brak rejestracji w Rejonowej Komendzie Uzupełnień
-nielegalne posiadanie broni palnej

15 maja 1948 rotmistrz został skazany na karę śmierci i wkrótce stracony.

[/size]
K................k • 2012-01-17, 19:55   Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (94 piw)
Każdy powinien wiedzieć, kim był Rotmistrz Pilecki. Chwała bohaterom.

29 Czerwca 1971

Tasior2011-11-15, 16:09
29 Czerwca 1971

***

26 czerwca 1971 roku spędzałem w moim rodzinnym domu w Bielsku-Białej przy ulicy Lotniczej. Zbliżał się wieczór, gdy nagle od północnej strony, czyli od strony Starego Bielska
zobaczyłem słup dymu. Pomyślałem sobie, aha – pali się i to nieźle. Może warto wskoczyć
w Syrenkę 105 ojca i zrobić kilka zdjęć z tego pożaru. W tamtych czasach zajmowałem się
współpracą z prasą, fotografując mecze piłkarskie, zdarzenia, czyli zajmowałem się fotoreporterką. Zabrałem Pentacon Six-a, dwie rolki filmu ORWO NP 20 i pojechałem szukać miejsce pożaru. Jednak gdy dojechałem do Starego Bielska, okazało się, że pożar jest dużo dalej gdzieś w Czechowicach.


***





Tymi słowami zaczyna swoje osobiste wspomnienia Wojciech Gorgolewski, które zostały umieszczone na jego stronie internetowej www.gorpol.pl. Odnoszą się do wspomnienia jednego z najtragiczniejszych wydarzeń w historii Polski. Nie było równie wielkiej katastrofy przemysłowej, jak ta, do której doszło dniach 26 – 29 czerwca 1971 r. w rafinerii ropy naftowej w Czechowicach – Dziedzicach. Wskutek pożaru i eksplozji zginęło 37 osób, a przeszło 105 osób zostało ciężko poparzonych oraz odniosło inne obrażenia. W tym roku minęła 40 rocznica pamiętnego pożaru, który do dziś jest uznawany za najtragiczniejszy i najcięższy do opanowania w historii PRL-u.

Jak doszło do tragedii?

Był ciepły, sobotni wieczór. Ludzie oglądali w telewizji występy artystów na IX Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu. Nad Czechowicami-Dziedzicami przeszła niewielka burza. O godzinie 19.52 trzecie, a zarazem ostatnie wyładowanie uderzyło w tzw. kominek oddechowy zbiornika ropy nr 1 Rafinerii Nafty im. Ludwika Waryńskiego.
Zbiorniki w rafinerii nie były w tym czasie wyposażone w tzw. "pływające dachy", które uniemożliwiają gromadzenie się mieszaniny wybuchowej nad powierzchnią ropy. Dlatego uderzenie wywołało zapłon oparów zgromadzonych w zbiorniku, w którym znajdowało się około 10 tysięcy ton ropy. Gdyby zbiornik ropy posiadał wspomniane rozwiązanie techniczne, do całej tragedii najprawdopodobniej by nie doszło.
W ciągu zaledwie kilku minut pożar objął cały zbiornik oraz ropę rozlaną na "tacę" przy zbiorniku. Ogromny huk eksplozji był tak potężny, że słychać było go w odległości kilku kilometrów. Na ten moment jeszcze nie było żadnych ofiar.
W bardzo krótkim czasie na miejsce zdarzenia zaczęły docierały kolejne zastępy strażaków zarówno zawodowych jak i ochotników, a także milicjantów oraz żołnierzy. Niestety ku ich zaskoczeniu rafineryjne instalacje gaśnicze okazały się niesprawne. Przez co strażacy biorący udział w akcji mogli korzystać jedynie z własnego sprzętu gaśniczego.


***

Gdy dojeżdżałem do Czechowic już się domyślałem, że pożar wybuchł w rafinerii. Przeszedł mnie dreszcz, gdy pomyślałem o zbiornikach z ropa, benzynami. Jednak żyłka fotoreportera pchała mnie naprzód. Jednak niebawem zatrzymali mnie milicjanci zakazując dalszej jazdy. Zostawiłem więc Syrenkę i pieszo ukrywając pod marynarką Pentacona pobiegłem do osiedla na skraju rafinerii i wszedłem do bloku mieszkalnego usytuowanego najbliższej płonących zbiorników. Po ciemku wszedłem na trzecie piętro i na chybił trafił zadzwoniłem do drzwi. Po chwili ukazał się mężczyzna i zapytał w jakiej zjawiłem się sprawie. Odpowiedziałem, że jestem fotoreporterem i chciałem wykonać fotoreportaż z pożaru. Na to pan zapytał jak trafiłem do jego mieszkania, gdyż milicja ewakuowała wszystkich mieszkańców osiedla, tylko on został i spokojnie oglądał festiwal w Opolu. Stwierdził dodatkowo, że jest inżynierem pracującym na delegacji w czechowickiej rafinerii, a pożar zaraz zagaszą więc mogę robić zdjęcia. Wykonałem dwanaście zdjęć w jakimś krótkim okresie czasu z okna mieszkania. Po chwili ten miły i niesamowicie spokojny pan zaproponował mi otwarcie wejścia na dach, gdzie jest dużo lepszy widok. Oczywiście skorzystałem i po chwili byłem na dachu. To był przerażający widok. Jeden zbiornik płonął w kłębach dymu i ognia. Trzy pozostałe zbiorniki były schładzane wodą. Paliła się także ropa wokół zbiornika nr 4 usytuowanego najbliżej mnie. Zaś wszystko otaczały mniejsze zbiorniki z produktami rafinerii – wybuch tych zbiorników byłby kataklizmem. Dochodziła godzina 1.10, wykorzystałem oba filmy ( zrobiłem 24 zdjęcia ) gdyż przekonany przez mojego gospodarza o rychłym ugaszeniu pożaru odszukałem moje autko i pojechałem do domu.

***[/i]



Najbardziej znane zdjęcie z katastrofy wykonane 20 minut przed wybuchem zbiornika przez
Wojciecha Gorgola – pierwszego fotoreportera na miejscu zdarzenia

***

Gdy wysiadłem z samochodu, nagle zobaczyłem najbliższe szczyty Szyndzielni, Klimczoka, Błatniej. Zrobiło się widno prawie jak w dzień. Odwróciłem się w stronę Czechowic i zobaczyłem słup ognia sięgający może tysiąca metrów wysokości. To było coś przerażającego. Pomyślałem – rafineria przestała istnieć, co się stało z ludźmi, strażakami, moim inżynierem w jego mieszkaniu. Pomyślałem, że może jeszcze raz tam pojechać, ale już nie miałem filmów. Poza tym odjeżdżając zobaczyłem, jak rejon rafinerii otaczał już kordon milicjantów, więc pewnie bym się blisko nie dostał.

***


Należy pamiętać, że było po pierwszej w nocy, a więc panowała całkowita ciemność, natomiast szczyt Klimczok 1117 m n p m. jest oddalony od Czechowic-Dziedzic o około 20 kilometrów. Można sobie uświadomić jak wielki i potężny był ten wybuch, który nastąpił wskutek gaszenia pożaru do zbiornika dostało się kilkadziesiąt tysięcy litrów wody. Woda ta osiągała temperaturę wrzenia, ponieważ była podgrzewa przez palącą się na „tacy” ropę, przedzierała się ku górze i podnosiła ropę naftową. Była godzina 1.20. W zbiorniku rozległo się potężne bulgotanie, a w chwilę później nastąpił wybuch, który spowodował wyrzut ropy na odległość nawet ponad 200 m. Słup ognia sięgnął kilkuset metrów, a na strażaków biorących udział w akcji gaśniczej spadło około 7 tysięcy ton płonącej ropy. W tym czasie śmierć na miejscu poniosły 33 osoby, a 4 kolejne zmarły w szpitalu. Rannych zostało 105 osób. Kompletnie zniszczone zostały również wozy bojowe staży pożarnej w ilości 22 sztuk.




Zniszczenia w Rafinerii w Czechowicach - Dziedzicach


Po Wybuchu




Przez prawie trzy doby pożar wygrywał i rozpalał błękitne niebo nad miastem. Do akcji wkraczały coraz to nowsze zastępy strażaków, których sprowadzano nawet z sąsiedniej Czechosłowacji. Zaangażowano też funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego oraz znaczną część załogi rafinerii. Liczba wszystkich uczestniczących w gaszeniu pożaru przekroczyła 3 tys. osób. W tym samych strażaków:
200 sekcji zawodowych straży pożarnej (1484 strażaków zawodowych),
150 sekcji ochotniczych straży pożarnej (1030 strażaków OSP),
13 sekcji straży pożarnych z Czechosłowacji (58 strażaków).
Po wybuchu ogień rozprzestrzenił się na wydział destylacji acetonem, benzenem i toluenem, front odbioru ropy i stojące tam cysterny oraz kolumny destylacyjne. Zagroził też elektrociepłowni. Przez kilkadziesiąt godzin strażacy nie byli w stanie opanować zaistniałej sytuacji. Dopiero 29 czerwca po godzinie 15 przypuścili atak, który doprowadził do sukcesu akcji.



Ostateczna akcja gaszenia przy użyciu wzmożonej ilości proszku gaśniczego

„Tyle co po zapałce”




Po całej katastrofie miejsce pożaru wyglądało tragicznie. Naoczni świadkowie byli zdruzgotani tym widokiem. Widok ofiar, które zginęły w momencie katastrofy był przerażający, a przez ludzi został określony mianem „Tyle co po zapałce”. Na fotografiach widać ofiary Czerwcowej katastrofy z 1971 roku w Czechowicach- Dziedzicach.
Pamięć ofiar została uczczona m.in. poprzez zbiorową mogiłę na Czechowickim cmentarzu, która zarazem jest pomnikiem upamiętniającym owe tragiczne wydarzenie.



Artykuł został poświęcony pamięci poległym w pożarze rafinerii.

Film Dokumentalny o pożarze rafinerii
1

2

3

4

5


Źródła internetowe:

1) gorpol.pl/?site=54&artykul=93
2) wiadomosci24.p...aru_200300.html
3) dziennikzachod...aleria-material
4) flamis.pl/vide...-_reporta%C5%BC
miedziak • 2011-12-16, 8:02   Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (26 piw)
to ja może w takim razie taki wierszyk wam zapierdolę.

MetaLlina, spierdolina

koniec

Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zobligowała nas do oznaczania kategorii wiekowych materiałów wideo wgranych na nasze serwery. W związku z tym, zgodnie ze specyfikacją z tej strony oznaczyliśmy wszystkie materiały jako dozwolone od lat 16 lub 18.

Jeśli chcesz wyłączyć to oznaczenie zaznacz poniższą zgodę:

Oświadczam iż jestem osobą pełnoletnią i wyrażam zgodę na nie oznaczanie poszczególnych materiałów symbolami kategorii wiekowych na odtwarzaczu filmów
Funkcja pobierania filmów jest dostępna w opcji Premium
Usługa Premium wspiera nasz serwis oraz daje dodatkowe benefity m.in.:
- całkowite wyłączenie reklam
- możliwość pobierania filmów z poziomu odtwarzacza
- możliwość pokolorowania nazwy użytkownika
... i wiele innnych!
Zostań użytkownikiem Premium już od 4,17 PLN miesięcznie* * przy zakupie konta Premium na rok. 6,50 PLN przy zakupie na jeden miesiąc.
* wymaga posiadania zarejestrowanego konta w serwisie
 Nie dziękuję, może innym razem