Jak wyżej. Z tego co widać pracownik zemdlał podwieszony na wysokości a drugi ruszył mu z pomocą.
PS. Ostatnio w trakcie szukania pracy na jednym z portali natknąłem się na ogłoszenie poszukujące właśnie alpinistów przemysłowych. Jedyne wymagania to brak lęku wysokości, sprawność fizyczna oraz podstawowe cechy pracownika tj. uczciwość, odpowiedzialność itd. Oczywiście wysłałem CV i czekam z niecierpliwością na odzew. Tu nasuwa się moje pytanie, pracuje/ował ktoś z was w tym zawodzie? Może coś więcej powiedzieć o szkoleniach, kursach, wymaganiach, sytuacji na rynku pracy oraz o własnych doświadczeniach? Dzięki
Gościu zemdlał, ja bym się zesrał.
Już od samego patrzenia na taki wiatraczek od spodu z ziemi kręci mi się w głowie.
Trochę to dziwne ponieważ parki linowe uwielbiam
Ciężko napisać o tej pracy w kilku zdaniach. Ja sam nie pracuje fizycznie na wysokości, ale wykonuję pomiary, można powiedzieć, że sobie chodzę. Bardzo często w zjeździe (na linie). Alpinistów wynajmuję i znam kilkunastu bardzo dobrze. Co można powiedzieć ogólnie, to to, że trzeba uważać i mieć "poukładane" w głowie oraz, najważniejsze, przestrzegać zasad bezpieczeństwa. Wiele firm olewa zabezpieczenia, kupuje najtańszy sprzęt, olewa szkolenia, a skutki są niestety zazwyczaj bardzo tragiczne. Pracuje w firmie, w której chłopak spadł w tym roku. Jak ktoś chce zacząć to najlepiej znaleźć firmę, która płaci mniej, ale wysyła na szkolenie (nie koniecznie IRATA-międzynarodowe koszt około 3000-3500, lepiej zacząć od Polskiego ODTL, koszt 1500-2000). Mimo powszechnej opinii o szkoleniach, są firmy szkolące podchodzące bardzo rzetelnie do swojej pracy. Same przebywanie na wysokości jest świetne. Zazwyczaj "trochę" wieje, często pada. Po roku, dwóch zarobki pójdą w górę.
dulostach, Dzięki za podzielenie się tymi informacjami. Spędziłem kilka dobrych godzin na przeglądanie for w tej tematyce jak i drugie tyle na oglądaniu filmików . Ale wiadomo, że najlepsze są informacje z pierwszej ręki. W piątek jestem umówiony z ogłoszeniodawcą na spotkanie, zobaczymy jak pójdzie. Może za pół roku będę wstawiał materiały własne na sadola a przy dobrych wiatrach może i załapię się na harda.
Znajomy pracował tez na wysokościach z takimi uoprzezami.
To ze dostaniesz jakiś tani sprzęt to jest akurat małym problemem bo jakieś normy musi spełniać....
Problemem jest jego stan. Pracodawcy często maja to porostu w dupie jeśli ma papier.
Nie podoba się - kup sobie własny - i z reguły po kilku miechach robisz już z własnym sprzętem.
Też kiedyś startowałem na serwisanta turbin wiatrowych dla Siemensa. Doświadczenia brak, chęci multum. MIałem rozmowę nawet ponad godzinną, test wiedzy, rozmowa po angielsku.Później w mailach pisanie, że są mną zainteresowani wielce przy wyjazdach po całym świecie (Afryka itp. czyli większe siano, samej diety miało być tysiąc euro) i skończyło się tylko na obiecankach. Szkoda, bo przyznam że wtedy strasznie najarany byłem na tą robotę. Dla singla fajna sprawa, dobry hajs, trochę świata się zobaczy.
Pracuję na linach od 3 lat. Ratownictwo jest tak na prawdę podstawą w tej pracy. Na zlecenie jadą zawsze dwie osoby, właśnie po to, że jak coś się komuś stanie, to ta druga osoba będzie w stanie mu pomóc. Generalnie jednostki ratownictwa wysokościowego straży pożarnej są tylko w miastach wojewódzkich, dlatego dojazd na miejsce zdarzenia może im trochę zająć, stąd właśnie nacisk na ratownictwo. Ale niestety jest tak jak kolega wyżej napisał, firmy krzak, nie wysyłają na szkolenia do pracy na wysokości (w Polsce nie ma takiej konieczności), kupują najtańszy sprzęt, często sportowy, bo jest tańszy, ważne żeby tylko zrobić zlecenie, zapłacić pracownikom nędzną dniówkę i reszta kasy do kieszeni.
No cóż. Nie przekonam się dopóki sam nie spróbuje. Lepiej powalczyć o coś ciekawego niż nudzić się całe życie po 8 godzin dziennie. Dzięki wielkie Panowie