Ehh, kiedyś to były fury. Bagaznik na bagaze, zapasowke i porwanego.
... i na tym amerykańskie auta z tamtych lat się kończą. Zostawiały daleko w tyle motoryzację z demoludów, ale od malucha czy sp***oloneza, nawet Matiz, czy Seicento jest lepsze pod każdy względem. To akurat nie jest wysoko postawiona poprzeczka.
Echhh... nie ma to jak popie**olić sobie przy poniedziałku, co...?
Postaw tego starego Dodga z V8 z przodu, naprzeciw swojego Matiza i rozpedź oba do (bez szaleństw) 60km/h na czołówkę i wróć z wnioskami z obserwacji.
Te samochody były tak pojemne jak współczesne kompakty a może nawet i mniejsze. Miały być wielkie i tylko tyle, współczesne auta projektowane są za pomocą projektowania antropometrycznego. Wtedy to było "Walter, tu pie**olnięty wielką maskę, a tu wielkie drzwi". Chlały od cholery paliwska nie skręcały, nie miały poduszek, ABS, kontroli trakcji, a przy zderzeniu składały się jak puszka po piwie, bo nie miały kontrolowanych stref zgniotu. Fakt, wyglądały imponująco, V8 pięknie gulgotało, i na tym amerykańskie auta z tamtych lat się kończą. Zostawiały daleko w tyle motoryzację z demoludów, ale od malucha czy sp***oloneza, nawet Matiz, czy Seicento jest lepsze pod każdy względem. To akurat nie jest wysoko postawiona poprzeczka.
Echhh... nie ma to jak popie**olić sobie przy poniedziałku, co...?
Postaw tego starego Dodga z V8 z przodu, naprzeciw swojego Matiza i rozpedź oba do (bez szaleństw) 60km/h na czołówkę i wróć z wnioskami z obserwacji.
Od Malucha i sp***oloneza to się kurde odwal.
Odpie**ol się.
, a przy zderzeniu składały się jak puszka po piwie, bo nie miały kontrolowanych stref zgniotu.
Ciekawostka - w Stanach Zjednoczonych przewożenie porwanych osób w bagażnikach jest tak "popularne", że od 2002 roku do obowiązkowego wyposażenia nowych aut należy świecąca w ciemności awaryjna dźwignia otwierania bagażnika znajdująca się w jego wnętrzu.
Te samochody były tak pojemne jak współczesne kompakty a może nawet i mniejsze. Miały być wielkie i tylko tyle, współczesne auta projektowane są za pomocą projektowania antropometrycznego. Wtedy to było "Walter, tu pie**olnięty wielką maskę, a tu wielkie drzwi". Chlały od cholery paliwska nie skręcały, nie miały poduszek, ABS, kontroli trakcji, a przy zderzeniu składały się jak puszka po piwie, bo nie miały kontrolowanych stref zgniotu. Fakt, wyglądały imponująco, V8 pięknie gulgotało, i na tym amerykańskie auta z tamtych lat się kończą. Zostawiały daleko w tyle motoryzację z demoludów, ale od malucha czy sp***oloneza, nawet Matiz, czy Seicento jest lepsze pod każdy względem. To akurat nie jest wysoko postawiona poprzeczka.