Ta sytuacja zdarzyła się na Grand Prix San Marino w 1985 r. i do tej pory pozostaje jednym z najbardziej niesamowitych przypadków uratowania się przed potężną glebą. Dokonał tego oczywiście nikt inny, tylko Randy Mamola na sprzęcie GP500. Jak powiedział komentator, była to „sytuacja absolutnie najbliższa wypadkowi, jednak bez wypadku”. Ciężko się nie zgodzić, prawda?
Akcja od samego początku, a później wywiad z farciarzem i slowmo.
Niesamowite umiejętności i szczęście, też ostatnio złapałem high slida (z tym ze r6 jezdze) tyle ze mniejszego, i ledwo co sie uratowałem, a to co ten zrobił po uratowaniu tylnego koła (czyli zaczął popie**alać na piechte obok 2oo po trawie) przechodzi ludzkie granice
Lewa dla motocyklistów
2t kiedyś te moto przy wadze 120 kg i pojemności 500 ccm miały prawie 200 koni. Teraz scigają sie na dużo słabszych i bezpieczniejszych sprzetach stosunek mocy do masy itp itd...