Stojąc dzisiaj na komendzie policji w Łodzi i czekając aż moje zgłoszenie kradzieży zostanie przyjęte zostałem przypadkowym świadkiem fenomenalnej wręcz wymiany zdań. Rzecz miała się następująco : do aresztu wyprowadzano jakiegoś dresa w kajdankach na rękach po którego zgłosił się kolega w takimże stroju. Ów kolega zaniepokojony o los swojego kompana grzecznie zapytał dyżurującego policjanta :
- Za ile go wypuścicie ?
- No trochę schodzi, w końcu go przesłuch*jemy. ( w tym miejscu policjant spojrzał się podejrzliwie na rozmówcę i zapytał )
- A pan to czasem przypadkiem już u nas nie był ?
- Byłem - odpowiedział dresik
- No, to ile panu zeszło zanim Pana wypuściliśmy ?
- No mi zeszło 5 lat...
A jak już ktoś to czyta to poszukuję mojego roweru który niespodziewanie zmienił dziś własciciela w jakże pięknym i wspaniałym mieście Łódź... (Kross Level A2 czarno-bialy z niebieskimi napisami...)
Raz mnie i kilku kumpli zawinęli z parku za piwo. Dali nam wybór - mandat albo pojedziemy na okazanie, bo jakiegoś typa ma babka rozpoznać. No to spoko. Nas 5 normalnie ubranych i jeden sebix, to wiadomo. Ale potem wychodzimy, a mnie zaczepia jakiś oficer z krymy i mówi "ja cię znam!" - po ch*ju, miałem 18 lat i żadnego konfliktu prawem. Ślepy ku*as.
pie**oleni złodzieje, jak ja tego kurestwa nienawidzę, obyś znalazł ch*ja i spuścił mu taki wpie**ol żeby przez parę tygodni wpie**alał przez słomkę...
A oto moja historia z komisariatu.
W trakcie wieczoru kawalerskiego rozpetała sie bójka z ochroną w jednym z nocnych klubów w Warszawie.
Przyjechała Policja, generalnie byli cięci już wcześniej na tych ochroniaży, ale, że nam we krwi płyneło dużooo alkoholu i adrenaliny, w trakcie przesłuchania przez Policję wyszła kłótnia z Policjantem... kumpel powiedział do gliniarza: "zdejmij tą czapkę to ci przyp...ę" sytuacja obróciła sie o 180 stopni. Nas do radiowozów i na dołek, jednego zabrała karetka, bo ochrona zpryskała nas gazem.
Kiedy siedzieliśmy na dołku do celi wprowadzili w kajdankach gościa a nam powiedzieli, żebyśmy go nie dotykali...
Gość śmierdział strasznie... zaczął krzyczeć, że "ona sama dźgneła się nożem"
a gliniarz "tak w plecy"
Po mimo wielu próśb siedzieliśmy z nim do końca...
Po godzinie, przyjechał po nas kumpel który uciekł ze szpitala...
gliniarz krzyczy... "Damian tata po ciebie przyjechał"
Gliniarze naprawde byli spoko, wypuszczali na fajka i do kibla...
Pamietny wieczór kawalerski, nie mój niestety
BertasCK, widziałem dzisiaj podobny rower na skrzyżowaniu wólczańskiej i pabianickiej (był bardziej biały niż czarny), siedział na nim jakiś szczyl - ok. 18lat. Oceniam po posturze, gdyż miał na sobie maskę ze strasznego filmu. Jak głupio by to nie brzmiało tak było. Pozdrawiam