18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Przypadek Joasi Gajewskiej z Sosnowca

brutus1954 • 2012-11-04, 16:27
Początek wydarzeń, których sceną stało się jedno z sosnowieckich mieszkań miał miejsce wiosną 1983 roku. To, co działo się tam przez następne trzy lata zostało zawarte w książce „Nieuchwytna siła” autorstwa Anny Ostrzyckiej i Marka Rymuszki, która stanowiła relację z frontu działania zadziwiającej (a wręcz i niewiarygodnej) i jak mówił tytuł nieuchwytnej siły, która koncentrowała się wokół kilkunastoletniej dziewczyny, Asi Gajewskiej.



11-letnia wówczas Asia, która zdawała się być dziewczynką o „pogodnym usposobieniu i miłej powierzchowności, nie mającą w sobie nic demonicznego” znalazła się w centrum tajemniczych wydarzeń rozgrywających się w niewielkim mieszkaniu jej rodziców. Dziś jest inaczej – zamężna Joanna Gajewska, zawodowa pielęgniarka, nie powoduje już swym „działaniem” takiej sensacji jak onegdaj, gdy wszystko zaczęło się od tajemniczych trzasków przypominających łamanie suchych patyków, które jakby materializowały się w jej obecności. Potem pojawiła się dziwna choroba charakteryzująca się nagłymi skokami temperatury. Potem było już tylko coraz bardziej przerażająco, zadziwiająco i tajemniczo.

Podczas świąt Wielkiej Nocy rozpoczęła się w Sosnowcu historia bodaj najbardziej znanego w Polsce fenomenu psychokinezy. Śmigus Dyngus roku 1983 zdawał się upływać zupełnie zwyczajnie. Po rodzinnej kolacji z udziałem dziadka Joasi, pana Mariana Tomeckiego, jego zięć, Andrzej Gajewski, udał się na nocną zmianę do Sosnowieckich Odlewni Staliwa. Dziewczynka wraz z matką i dziadkiem zasiadła przed telewizorem. Gdy zrobiło się dość późno, pan Marian podjął decyzję o przenocowaniu w domu córki, która spała na leżance w kuchni swego jednopokojowego mieszkania, zaś on sam z wnuczką spał na wersalce w pokoju.

Tej nocy (5 kwietnia) około godziny trzeciej dziadek poczuł, że spada na niego jakiś przedmiot. Wstając z łóżka i orientując się, że obok niego spoczywa słomiana mata, próbował umocować ją na ścianie, jednak ta „wyrywała mu się z rąk, falowała i tańczyła”. Co najdziwniejsze, wszyscy domownicy spali. Nikt nie kpił z dziadka, jednak to, co wydawało mu się być albo przypadkiem, albo wybrykiem wnuczki było w rzeczywistości wstępem do lokalnego sosnowieckiego piekła.

Wkrótce zaczęło się. Wedle relacji domowników w powietrzu zaczęły ze świstem przelatywać przedmioty, które rozbijały się o ścianę i meble. Inne unosiły się w powietrzu podtrzymywane jakby niewidzialną ręką lub nicią. Szyby i meble drżały. Między drobinami rozbijanego szkła szybowały także zapałki, co ciekawe, płonące, które pan Marian szybko starał się gasić, aby wśród innych strat uniknąć pożaru. Tymczasem przy zapalonym świetle świadkowie zaobserwowali, jak kawałki szkła lgną w kierunku przerażonego dziecka, kalecząc je. Ewa, matka Joasi, stara się ściągnąć z dyżuru męża, sąsiad Gajewskich obserwuje wszystko przerażony... Jakiś czas później wszystko ustało. „Zły” zniknął, zostało pobojowisko, zaczęli się gromadzić ciekawscy…

To, że Joasia jest źródłem dziwnych zjawisk odkryto dopiero jakiś czas później. W międzyczasie wśród licznych gości i komentatorów pojawiały się przeróżne opinie, od wodnych cieków po złe duchy. Nie był to koniec niezwykłych zjawisk w domu Gajewskich. Sytuacja powtórzyła się bowiem kilka dni później, zaś zachowanie przedmiotów niekiedy przeczyło prawom fizyki dokonując w czasie lotu gwałtownych manewrów, często nie były widziane w czasie lotu a jedynie wtedy, gdy rozbijały się o ścianę. Jak zobaczymy potem, unoszące się przedmioty przenikały czasem w jakiś sposób przez materialne przeszkody. Często manifestacjom towarzyszyły również wspomniane już wcześniej trzaski. Do powiększającego się grona świadków dołączyli m.in. dzielnicowy MO, który sporządził na ten temat raport, jak i naczelny architekt oraz pracownicy urzędu miejskiego, którzy zajęli się przybierającym na sławie przypadkiem rzekomo „nawiedzonego” domu. Ci odrzucili jednak teorię o osiadaniu budynku i wynikających z tego zniszczeniach. Gdy okazało się, że siła, czymkolwiek była, wywędrowała z Gajewskimi z Sosnowca do nowego mieszkania w Czeladzi, zaczęto zauważać, że źródło fenomenu, który w rzeczywistości przybrał na sile, musi wiązać się z kimś z rodziny, a dokładnie, z ich nastoletnią córką.

Rozgłos, jaki zyskały sobie wydarzenia z domu Gajewskich spowodowały, że uwagę na przypadek zwrócili również naukowcy, w tym także medycy. Pozwoliło to nawet na powtórzenie w warunkach laboratoryjnych niektórych z indukowanych przez Joasię Gajewską zjawisk. W międzyczasie mieszkanie wskutek działalności nieznanych sił zamieniało się w ruinę. Oprócz lewitujących przedmiotów zakres manifestacji objął również samoczynne odkręcanie się kranów, poruszanie się maszyny do szycia czy nawet przeprowadzane w celach eksperymentu odkształcanie sztućców i innych metalowych przedmiotów. Co ciekawe pies należący do rodziny zdawał się wyczuwać nadejście manifestacji i chował się w kąt.

Instytucjami, które brały udział w badaniu przypadku Gajewskiej były m.in. Zakład Biofizyki Śląskiej Akademii Medycznej, Instytut Psychologii Uniwersytetu Śląskiego, Instytut Metaloznawstwa i Spawalnictwa Politechniki Śląskiej oraz Centrum Rehabilitacji Leczniczej i Zawodowej w Reptach. Wyniki testów, którym poddano nastolatkę były różnorodne i pomimo potwierdzenia realności generowanych w jej obecności zjawisk przyczyniły się do powstania licznych teorii. Udało się w ten sposób m.in. sprowokować wystąpienie telekinezy poprzez wypełnianie pomieszczenia, w którym przebywała Joasia promieniowaniem ultrafioletowym oraz odpowiednio zjonizowanym powietrzem. Choć udało się, Gajewska czuła się potem nie najlepiej.

Wśród badaczy znajdował się m.in. dr Eustachiusz Gadula, który powołał specjalny zespół. Udało się w ten sposób poddać nastolatkę zróżnicowanym badaniom i testom. Prof. Lech Radwanowski i dr Jerzy Sosnowski reprezentujący Polskie Towarzystwo Biocenotyczne przeprowadzili kolejne eksperymenty. Jedno z nich polegało na sprawdzeniu oddziaływania siły generowanej przez Joannę na zawieszone na nitce przedmioty znajdujące się w pewnej odległości od niej. Według relacji, w czasie wykonywania tego doświadczenia eksperymentatorzy poczuli, że oddziaływanie wpływa także na nich skutkując odczuciem bezwładu rąk. Kolejny problem pojawił się także podczas operacji wyrostka robaczkowego, którą musiano przeprowadzić na Joasi. Lekarze mieli bowiem obawy, że po uśpieniu pacjentki, a więc wprowadzeniu ją w stan, gdy manifestuje się wokół niej większość niewytłumaczalnych zjawisk, może dojść do nieoczekiwanego wypadku. Dr Gadula denerwował się nawet, że w powietrzu mogą zacząć latać narzędzia chirurgiczne. Tego nie chciał nikt, więc Joasię poddano operacji po znieczuleniu miejscowym. Następnego dnia zjawiska i tak dały o sobie znać na sali, gdzie leżała Joasia, choć nie z takim skutkiem, jak w mieszkaniu.

Dr Mirosław Harciarek przeprowadził z kolei badania, z których wyniknęły wybitnie interesujące wnioski odnośnie pracy mózgu Joasi Gajewskiej, które rzuciły wiele światła na inne przypadki niekontrolowanej psychokinezy. Stwierdził on, że prawa półkula mózgu nastolatki, czyli ta, w której dominują procesy nieświadome wykazuje wzmożoną aktywność. Analizując wyniki badania skojarzeń określił, że przedmioty, na których manifestowały się zdolności telekinetyczne zostały u Joasi wykluczone z pola świadomości i poddane kontroli nieświadomości.

Jak powiedzieliśmy wcześniej, w przypadku Gajewskiej manifestowało się zjawisko szczególnie tajemnicze i niepojęte, a mianowicie przenikanie przedmiotów poddawanych sile psychokinetycznej przez materialne przeszkody. Manifestowały się one m.in. w czasie pobytu Joasi w Akademickim Centrum Rehabilitacji w Zakopanem na początku 1985 roku. Placówką kierował zajmujący się jej przypadkiem dr Gadula. Naocznymi świadkami tego, co wówczas się wydarzyło była szefowa pielęgniarek, Krystyna Kolak oraz salowa, Maria Wojtaś-Opiela – długoletnie pracownice centrum.

Był 28 stycznia roku 1985, na który przypadało apogeum działalności sił drzemiących w Gajewskiej. Około godziny 10 rano pani Kolak udała się do pokoju 309, aby zapytać Gajewskiej, czy chce wybrać się na narty. Będąc na korytarzu przed pokojem zobaczyła w łazience salową, której poleciła umyć znajdujące się tam lustro. Obie kobiety stały wówczas przed drzwiami pokoju Joasi, które były zamknięte w przeciwieństwie do znajdujących się vis-a-vis drzwi łazienki. Niespodziewanie obie kobiety usłyszały huk dochodzący z pokoju psychokineytczki, zaś Krystyna Kolak, która weszła do pokoju zasypana została odłamkami szkła, które uformowały w powietrzu smugę i podążyły w jej kierunku. Nie był to jednak najbardziej zadziwiający aspekt incydentu. Przełożona pielęgniarek natychmiastowo spojrzała w kierunku lusterka wiszącego w pokoju 309. Było na swoim miejscu, jednakże w tym samym czasie znajdująca się w łazience salowa stwierdziła, że lustro, które szefowa zleciła jej umyć… zniknęło ze ściany.

Zdemolowane drzwi do łazienki w mieszkaniu Gajewskich. W okienku, sprawczyni całego zamieszania, Joanna Gajewska (fot. pochodzi z książki A.Ostrzyckiej i M.Rymuszko, Nieuchwytna Siła, Warszawa 1989).

Wyglądało zatem na to, że lustro z łazienki w ułamku sekundy przemieściło się w tajemniczy (a wręcz przeczący logice sposób) do zamkniętego pokoju 309, gdzie uległo rozbiciu. Dowodem tożsamości łazienkowego lustra była gruba płyta, którą odnaleziono w pokoju Gajewskiej. Nie był to jedyny zakopiański przypadek tajemniczego aportu. Do pokoju 309 przenikały kolejno lampki z sąsiednich kwater, sztućce, kubki, lampki, klucz i żarówka z zamkniętych szafek. Zdarzenia tego typu znacznie wpływały na Joasię Gajewską, która była po nich osłabiona, senna, niekiedy bolała ją głowa lub dostawała ataków gorączki.

Jednak jak w wielu tego typu przypadkach zjawisko z czasem zamierało. Przedmioty latały coraz rzadziej, aż zjawisko zanikło, ale tylko po to, aby objawić się w innych mieszkaniach, czy to w Polsce, czy na świecie. Do bliźniaczego przypadku dochodziło bowiem w tym samym czasie w mieszkaniu państwa Sokołów w Sochaczewie, gdzie kolejna Joasia (bowiem takie samo imię nosiła uczestniczka tych wydarzeń), generowała podobne zjawiska, wymagające jednak odrębnego zaprezentowania.

W swej książce pt. „W świecie zjaw i mediów” nieżyjący już Krzysztof Boruń – z pewnością najlepszy polski autor podejmujący trudne tematy zjawisk nadprzyrodzonych, próbuje naukowym okiem wyjaśnić zjawiska, do jakich doszło w Sosnowcu, Czeladzi, Sochaczewie, Myszkowie i wielu innych miejscach na świecie dotkniętych tym zjawiskiem.

„Oto fragmenty sprawozdania z podjętych badań, wygłoszonego przez doc. dr. Romana Bugaja na III Sympozjum: Wszelkie próby wytłumaczenia tego rodzaju fenomenów na podstawie klasycznej, newtonowskiej fizyki są zupełnie bezowocne. Pewne nadzieje zdają się rokować hipotezy rozwijające niektóre wnioski płynące z fizyki relatywistycznej i teorii kwantów albo raczej próbujące pokonywać przeszkody, jakie one napotykają, tworząc modele oddziaływań polowych. Taką próbą jest np. hipoteza prof. dr hab. Arkadiusza Górala, dotycząca wewnętrznego mechanizmu fizycznego oddziaływań grawitacyjnych na poziomie mikroświata i przyjmująca, że ładunek grawitacyjny związany jest ze strukturą subtelną cząstek elementarnych. „Jeśli prawdą jest, że ładunek grawitacyjny gromadzi się w zewnętrznej otoczce cząstki nazwanej przeze mnie subtelną, oznacza to, że istnieje możliwość oddziaływania na tę cząstkę i zmiany jej pola grawitacyjnego bez znacznego naruszenia energii tej cząstki” – wyjaśnia prof. Góral w rozmowie z autorami „Nieuchwytnej siły”, nie wykluczając, że „w wyniku pewnej konfiguracji pól, nawet elektromagnetycznych, można zaburzyć pola grawitacyjne w takim stopniu, iż spowoduje to określone zjawiska fizyczne, jak na przykład znacznie silniejsze niż zazwyczaj przyciąganie, odpychanie lub wręcz odpychanie zamiast przyciągania”.

Co zatem powoduje poruszanie się przedmiotów w obecności osób posiadających zdolności psychokinetyczne? Dlaczego odpowiedzialne za to siły z czasem ustępują i dlaczego najczęściej według statystyk (choć nie jest to regułą) przynależą do nastoletnich dziewczynek? Najdziwniejsze wydaje się jednak milczenie oficjalnej nauki w kwestiach, których realność udało się potwierdzić i których podjąć nie bali się liczni wymienieni tu przedstawiciele świata nauki. Czy możliwe zatem, że w grę wchodziło zaburzenie pola grawitacyjnego wynikające, jak sądzą niektórzy uczeni, z biograwitacyjnego oddziaływania żywych organizmów, zaś zjawisko przechodzenia przedmiotów przez materialne przeszkody (które jak udowodniono deformowało w pewien sposób ich wewnętrzną strukturę) było skutkiem osłabienia wewnętrznych wiązań międzyatomowych? Tylko jak wytłumaczyć generowanie owych sił przez ludzki umysł?

Pytania można mnożyć w nieskończoność, bowiem równie wielka jest liczba przypadków, na które możemy się powołać. Jednym z najczęściej powtarzanych, ale wciąż niezgłębionych komunałów są słowa o nieznanych siłach ludzkiego umysłu. Podejmowane w tym kierunku wysiłki nie idą na marne, jednakże najbardziej ważne pytanie odnosi się do tego, jak spojrzymy na człowieka, jeśli okaże się, że jest on zdolny do rzeczy niezwykłych?

Dziś pani Joanna jest zamężną pielęgniarką, ma własne dzieci, a meble i przedmioty wokół niej słuchają się praw grawitacji: gdzie je postawi, tam stoją. Ale kilkanaście lat temu, gdy była w wieku dojrzewania, jej świat zwariował. To, co ciężkie, fruwało w powietrzu, kpiąc sobie z nauki. Przedmioty poruszały się z ogromną prędkością - ale co je napędzało? Umywalki roztrzaskiwały się o ściany z tak wielką siłą, że powstawały dziury w betonie - skąd jednak miały tę siłę?

źródło:infra.org.pl

Hu...........ia

2012-11-05, 10:52
k***a, dlaczego nie było żadnego odcinka "Z archiwum X" o Sosnowcu?

fryca88

2012-11-05, 11:22
Ronoaro napisał/a:

Co jeszcze wrzucicie na Sosnowiec? Już widzę te nagłównki gazet:

"Na Maczkach znaleziono Bursztynową Komnatę"

"W Sosnowcu otwarła się brama między wymiarami"

"Kopiec na Środuli atrakcja sportowo-rekreacyjna czy masowa mogiła?"

"Operacja Zagórze tajnym planem Hitlera"

"Dandówka miejsce kultu satanistycznego czy zwykły chamski spęd"

Idźcie wsioki na świnobicie u sąsiada, bo już mnie wk***iają teksy jadące po Sosnowcu. Odezwała się elita- 90% użytkowników nie pisze skąd jest bo boi się by nikt nie wyśmiał ich, że krowy pasają w p*zdach Małych koło Włocławka. Was ten Sosnowiec przyciąga jak salceson w lodówce, nie możecie sobie odmówić by nie podleczyć swoich kompleków.



Mów co chcesz, ale coś się tam w tych okolicach pie**oli. Dziwne rzeczy się dzieją, siły tajemne, jak opisana w tym poście, wampiry i ch*j wie co jeszcze.Zapomniałeś? Zdzisław Marchwicki,czyli "Wampir z Zagłębia", całkiem niedawno Piotr Stasiurka - "Wampir z Sosnowca", no i dalej nie zamknięta sprawa Bartka Waśniewskiego, ojca Madzi, deklarującego onegdaj przynależność do jakiejś poj***nej wampirycznej sekty. k***a zagłebioki co z wami nie tak???

Ronoaro

2012-11-05, 11:37
fryca88 napisał/a:



Mów co chcesz, ale coś się tam w tych okolicach pie**oli. Dziwne rzeczy się dzieją, siły tajemne, jak opisana w tym poście, wampiry i ch*j wie co jeszcze.Zapomniałeś? Zdzisław Marchwicki,czyli "Wampir z Zagłębia", całkiem niedawno Piotr Stasiurka - "Wampir z Sosnowca", no i dalej nie zamknięta sprawa Bartka Waśniewskiego, ojca Madzi, deklarującego onegdaj przynależność do jakiejś poj***nej wampirycznej sekty. k***a zagłebioki co z wami nie tak???


Ty ignorancie "Wampir z Sosnowca" urodzony w Dąbrowie Górniczej, a stracony w Katowicach.
Ostatnio gościówka z Hoplitowa zostasła posądzona o zabicie piątki dzieci, a wy non stop pie**olicie o małej Madzi i jej zj***nej matce (cały Sosnowiec chciał jej pomóc, całe miasto było oblepione plakatami- a przez jedną poj***ną, mama teraz opinię jakby u nas to była norma).

Reative

2012-11-05, 12:05
Czasem aż głupio patrzeć na te komentarze, pewnie dlatego że jestem z Sosnowca. Rozumiem, że większość osób może postrzegać jego mieszkańców za totalnych po*ebów, no wiadomo z jakich przyczyn. Ale jak wiadomo to media robią wszystkim siekę z mózgu, a na to już nic nie zaradzimy - możemy tylko śmiać się w twarz takim łatwowiernym pionkom.

No ale nie ma kogo za to winić, przecież to jest Sadistic :-D
Po drugie tak pie*dolicie o tej matce, a pewnie kilku desperatów niemiłosiernie wali do jej zdjęcia, pieprzenie głupot.

Uechtacz

2012-11-05, 12:06
To bardzo ciekawe zjawisko, ta telekineza i inne cudowności. Z jednej strony potężna siła, ale jednak wymaga odpowiednich warunków, aby mogła być wyzwolona.
Wystarczy np. niewielkie zakłócenie pola elektromagnetycznego wywołane przez kamerę (nawet taką w telefonie) - i z telekinezy nici.
Nawet opętania kiepsko wychodzą. Wprawdzie opętani drą się prawidłowo, ale znikają znane z przekazów ustnych i pisemnych takie atrakcje jak lewitacja i chodzenie po suficie. Oczywiście to nadal jest opętanie - w końcu tylko siła nadprzyrodzona mogłaby spowodować, że ktoś ma zwidy i pie**oli od rzeczy. Ale bez lewitacji i telekinezy to już nie to.
Co ciekawe, urządzenia elektroniczne odstraszają nie tylko siły nieczyste, ale także kosmitów. Ale to już nie na temat, w końcu wątek jest o Sosnowcu.

rockface123

2012-11-05, 12:27
w sosnowcu mieszkają takie pojeby genetyczne jak BongMan także nie jeźdzcie tam bo to droga bez powrotu.

wychu

2012-11-05, 12:48
Dlaczego mieszkańcy gwiazd w Katowicach od 8 pietra w zwyż płacą niższy czynsz?
Bo z okien widzą Sosnowiec.

Kemys

2012-11-05, 13:08
Barthuss napisał/a:

XXI wiek, a Ja mam wierzyć w jakąś psychokinezę? To nie średniowiecze.



Właśnie z tego powodu że to nie średniowiecze, wypadało by. Wedle Einsteina możliwe jest istnienie nieskończenie wiele wymiarów, co oznacza że jest taki w którym wierzysz w istnienie telekinezy.

Uechtacz

2012-11-05, 13:25
@Kemys: piszesz "wymiar" a chodzi Ci chyba o wszechświaty równoległe.
Problem z fizyką teoretyczną jest taki, jak z Internetem: "papier wszystko z niesie".

skival

2012-11-05, 14:18
sosnowiec srosnowiec....smoleńsk k***a !

fryca88

2012-11-05, 14:35
Ronoaro napisał/a:


Ty ignorancie "Wampir z Sosnowca" urodzony w Dąbrowie Górniczej, a stracony w Katowicach.
Ostatnio gościówka z Hoplitowa zostasła posądzona o zabicie piątki dzieci, a wy non stop pie**olicie o małej Madzi i jej zj***nej matce (cały Sosnowiec chciał jej pomóc, całe miasto było oblepione plakatami- a przez jedną poj***ną, mama teraz opinię jakby u nas to była norma).



Napisałem, że w tamtych okolicach, poza tym niejaką Jadwigę Zygmunt wykończył w Sosnowcu. Co do tematu jego śmierci to mam informacje z pierwszej ręki, nie musisz mi przypominać.

patykwdupie

2012-11-05, 15:19
Proponuje nowy dział: Sosnowiec

mrwieszkto

2012-11-05, 15:25
Kilka wieków temu spaliliby ją na stosie :)

pawel997402

2012-11-05, 16:57
...''jego zięć, Andrzej Gajewski...''
też wam coś mówi to nazwisko :)

Saint Spear

2012-11-05, 17:00
Sranie w banie, nie ma o niej w necie zadnych informacji poza forami typu "gwiazdy mowia" i jakies "paranormal costam".
Dlaczego nikt tego po prostu nie nagral kamera?