"Kupię dubeltówkę i odstrzelę kaczki" - za takie słowa 36-letni mieszkaniec Konina trafi przed sąd grodzki - informuje radio RMF FM.
Zdanie napisał na forum internetowym. Policja potraktowała sprawę śmiertelnie poważnie, ponieważ w tym czasie prezydent Lech Kaczyński miał odwiedzić sanktuarium w Licheniu niedaleko Konina.
Funkcjonariuszy zawiadomił inny internauta, a policjanci szybko namierzyli dowcipnisia. Mężczyzna przyznał się do winy, wszystko tłumaczył poczuciem humoru.
Jak podaje RMF FM, policjanci mu uwierzyli i kazali napisać na kartce że to był żart. Notatka przez dwa tygodnie krążyła między policją i prokuraturą. W końcu mężczyźnie zarzucono wywołanie fałszywego alarmu - teraz odpowie tak samo, jakby powiadomił o podłożeniu nieistniejącej bomby.
Kierowca prywatnego samochodu osobowego wieczorem w centrum Moskwy otworzył ogień z pistoletu pneumatycznego do ludzi, którzy przechodząc przez jezdnię na przejściu dla pieszych nie ustąpili mu pierwszeństwa.
Trzy osoby zostały ranne i trafiły do szpitala.
Sprawca próbował uciec, jednak został obezwładniony przez kilku funkcjonariuszy sił specjalnych milicji (OMON), którzy przypadkowo znaleźli się na miejscu zdarzenia.
Został przewieziony na najbliższy posterunek milicji, gdzie jest przesłuchiwany.
Jest to już kolejny w ostatnich tygodniach przypadek świadczący o coraz większej nerwowości kierujących autami w Moskwie.
W ubiegłym miesiącu wzburzony kierowca zastrzelił na jednej ze stołecznych ulic robotnika, po tym gdy na remontowanej właśnie drodze uszkodził koło w swym mercedesie. Sprawca strzelił w stronę robotników, którzy odmówili mu zrekompensowania strat spowodowanych - jego zdaniem - pracami remontowymi. Drugi robotnik został ranny.
Wcześniej na parkingu przed jednym z hipermarketów kierowca otworzył ogień z pistoletu do innego kierowcy, gdy ten próbował go uprzedzić przy wjeździe na wolne miejsce. Wtedy jednak nikt nie ucierpiał.
Jerzy Malczyk
Okazała ruda lisica buszowała w niedzielny poranek po pokojach redakcji włoskiej agencji informacyjnej AdnKronos w centrum w Rzymu - piszą gazety we Włoszech. Skąd się tam wzięła - nie wiadomo.
Najpierw zwierzę odwiedziło dział sportu, potem dział zagraniczny, a na końcu salę konferencyjną.
Lisicę w siedzibie agencji na Zatybrzu znaleźli dziennikarze, którzy przyszli na poranną zmianę. Kobiety krzyczały na widok zwierzęcia, skaczącego po biurkach.
Lisica była w świetnej formie, ale bardzo wystraszona z powodu zainteresowania, jakie wzbudziła. Dziennikarze nadali jej od razu imię Alice, a następnie nakarmili czterema hamburgerami i udkiem kurczaka. Zrobili też zdjęcia, które publikuje prasa.
Później wezwano służby weterynaryjne, które wywiozły zwierzę do lasu.
"Mówi się, że w redakcjach jest pełno szakali, ale o lisach nigdy nie słyszałem" - powiedział zastępca redaktora naczelnego agencji Andrea Pucci.